– Musimy wracać do momentu naszego chrztu, gdy zostaliśmy opieczętowani miłością Chrystusa. I za przyczyną świętych dziś wspominanych – bł. Bronisławy i św. Jana Pawła II – chcemy prosić, abyśmy tej pieczęci Chrystusowej miłości, którą zostaliśmy naznaczeni na wieczność całą, byli wierni aż do końca naszych dni – mówił abp Marek Jędraszewski podczas Mszy św. ku czci bł. Bronisławy w parafii Najświętszego Salwatora w Krakowie.
W homilii arcybiskup odniósł się do miłości przedstawionej w Księdze Pieśni nad Pieśniami – miłości oblubieńca i oblubienicy, która jest potężna jak śmierć, zazdrosna, pełna żaru jak ogień, ale również doświadczająca zdrady. Wyjaśnił, iż w odróżnieniu od tego obrazu, miłość Chrystusa, Boskiego Oblubieńca, jest potężniejsza niż śmierć, pełna żaru, a jednocześnie poświęcenia, gdyż jest ofiarna. Za św. Pawłem metropolita zaznaczył, iż miłość Jezusa jest wierna: „Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego” (2 Tm 2, 12b-13). – Nie zrazi Go żadna nasza zdrada ani grzech czy upadek. Jego miłość, właśnie dlatego, że nie jest ludzka, jest samym przebaczeniem i miłosierdziem. Jest także radością, bo nawet ten, kto w pewnym momencie swego życia wzgardził Jego miłością i odwrócił się od niej, kiedy powróci i poprosi o przebaczenie, zostanie przygarnięty miłością, która za wszelką cenę chce zapomnieć o niewierności. Ona daje życie na nowo – taka jest miłość Chrystusa – wskazał arcybiskup.
Następnie abp Jędraszewski przybliżył zgromadzonym postać bł. Bronisławy. Jak powiedział na samym początku, uwierzyła ona w ofiarną oraz potężną miłość i poszła za Boskim Oblubieńcem. Żyła w XIII w., który przyniósł trudne wydarzenia: podział dzielnicowy Polski, niszczące najazdy Tatarów oraz liczne zarazy, które trapiły mieszkańców Krakowa i okolic.
W nawiązaniu do Ewangelii o Marii i Marcie, metropolita krakowski wskazał, iż w bł. Bronisławie można dostrzec postawy charakteryzujące obie biblijne kobiety. Idąc do klasztoru norbertanek i pragnąc życia kontemplatywnego, przypominała Marię. Natomiast w trosce o chorych, cierpiących i uciekających przed zarazami i najeźdźcami, a także w trudzie odbudowy klasztoru można dostrzec w niej Martę. – Mimo to pozostała Marią, pełną głębokiej modlitwy, adoracji i wnikania w tajemnicę Boskiego Oblubieńca. To sprawiło, że była także mistyczką obdarzoną szczególnymi wizjami. O dwóch z nich wiemy dzięki tradycji pieczołowicie przechowywyanej i przekazywanej przez wieki aż do teraz – oznajmił. Jedna z nich mówi, iż Bronisława ujrzała Jezusa dźwigającego krzyż. Wtedy On powiedział do niej: „Bronisławo, mój krzyż jest twoim krzyżem, moja chwała będzie twoją chwałą”. – Raz jeszcze naznaczona pieczęcią Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, która jest udziałem każdego chrześcijanina, bo w chwili chrztu umieramy z Chrystusem dla grzechu i z Nim powstajemy do nowego życia – tłumaczył arcybiskup.
Druga wizja miała miejsce w 1257 r. Podczas modlitwy Bronisława dostrzegła nad dominikańskim kościołem Świętej Trójcy w Krakowie wielką jasność i postępujący orszak Matki Bożej prowadzącej św. Jacka, od której usłyszała słowa: „Bronisławo, córko moja, jestem matką miłosierdzia, a ten którego widzisz, to brat twój Jacek, którego do wiecznej chwały prowadzę”. – Pragnęła chwili, kiedy i ona dostąpi łaski zaprowadzenia przed oblicze Oblubieńca. Prowadzona przez Matkę Najświętszą, do której miłości zachęcał ją i jej współsiostry św. Jacek, ucząc je odmawiania różańca – wspomniał metropolita.
Jak dodał, śmierć podczas modlitwy była dopełnieniem najgłębszych, najbardziej żarliwych pragnień jej serca. Choć w kalendarzu liturgicznym pozostaje błogosławioną, w odczuciu krakowian i nie tylko, jest świętą, dotkniętą miłością Bożego Oblubieńca już na ziemi. W ten sposób jest przedstawiana na obrazach, sztandarach i w pismach.
Mówiąc o konieczności zagłębiania się w tajemnicę miłości Chrystusa do człowieka, która objawiła się na krzyżu, arcybiskup wspomniał o św. Janie Pawle II. – Gdy w ostatni piątek swego życia w 2005 r. nie mógł po raz pierwszy brać udziału w Drodze krzyżowej przy Koloseum, św. Jan Paweł II Wielki poprosił o krzyż. Schorowany, pozbawiony już nie tylko możliwości poruszania się ale również głosu, przytulał się do niego, bo wiedział, że im więcej będzie przytulał się do tej miłości Chrystusowej, wyrażonej w krzyżu, tym bardziej pewny będzie jego udział w Chrystusowej chwale – przypomniał.
Kończąc homilię, abp Jędraszewski zachęcił do refleksji nad szczególną pieczęcią sakramentu, która jest nie do usunięcia i nie do wymazania. – Musimy wracać do momentu naszego chrztu, gdy zostaliśmy opieczętowani miłością Chrystusa. I za przyczyną świętych dziś wspominanych – bł. Bronisławy i św. Jana Pawła II – chcemy prosić, abyśmy tej pieczęci Chrystusowej miłości, którą zostaliśmy naznaczeni na wieczność całą, byli wierni aż do końca naszych dni – zakończył.