STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / KARD. STANISŁAW DZIWISZ W PŁOKACH: MARYJA POCHYLI SIĘ NAD NASZYM CIERPIENIEM I UKOI NIEPOKÓJ SERCA

Kard. Stanisław Dziwisz w Płokach: Maryja pochyli się nad naszym cierpieniem i ukoi niepokój serca

- Powierzmy Matce Bożej z Dziecięciem wszystkie nasze osobiste sprawy, sprawy naszych rodzin i wspólnot. Prośmy Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i Syna Maryi, księcia Pokoju, o dar pokoju dla Ukrainy, Europy i świata, i dla każdego ludzkiego serca - mówił kard. Stanisław Dziwisz podczas uroczystości odpustowych w Sanktuarium Matki Bożej w Płokach.




Publikujemy homilię kardynała:

Drodzy bracia Kapłani, drodzy Pielgrzymi, umiłowani w Chrystusie Siostry i Bracia!

Przybywając dziś do Matki Bożej z Dzieciątkiem w Płokach na odpustową uroczystość Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, mając w pamięci Jej wielowiekową i wzruszającą obecność na tej ziemi, chcemy wyrazić radość i wdzięczność Bogu za to, co uczynił Maryi z Nazaretu oraz nam wszystkim za Jej pośrednictwem. Sięgamy do słów zapisanych w Jej hymnie Magnificat, który wyśpiewała przy spotkaniu ze świętą Elżbietą, nosząc już w swym dziewiczym łonie poczętego za sprawą Ducha Świętego Syna Bożego, Zbawiciela świata. „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim” (Łk 1, 46-47). Maryja po Zwiastowaniu coraz bardziej zaczynała sobie zdawać sprawę, jak „wielkie rzeczy” uczynił Jej Wszechmocny, za które „błogosławić Ją będą wszystkie pokolenia” (por. Łk 1, 48-49).

Dzisiaj my jesteśmy pokoleniem, które sławi Boga, Stworzyciela nieba i ziemi, który powołał nas do istnienia, uczynił na swój obraz i podobieństwo, obdarzył godnością swoich dzieci i powołał do życia na wieki w Jego królestwie miłości. Podtrzymał ten zamiar również wtedy, gdy człowiek przez grzech nieposłuszeństwa oddalił się od Niego, sprowadzając na siebie śmierć. Nasz Ojciec w niebie nigdy się z tym nie pogodził, dlatego dzieje człowieka na ziemi stały się równocześnie dziejami zbawienia. W tym dziele ocalenia ludzkiego losu Maryja, Matka Zbawiciela, odegrała niepowtarzalną rolę i za to od dwóch tysięcy lat „błogosławią Ją wszystkie pokolenia” potomków Adama i Ewy, również nasze pokolenie. To jest fundament naszej wdzięczności i nabożeństwa, jakie żywimy wobec Matki Jezusa i naszej Matki.

Fragmentem i wyrazem wzruszającej historii miłości, jaką lud Boży otacza Bogurodzicę na całym świecie, są dzieje tutejszej parafii, przechowującej od XV wieku prawdziwy skarb – jeden z najstarszych na polskiej ziemi obrazów Madonny z Dzieciątkiem, która w naszych czasach doczekała się tytułu Patronki Rodzin Robotniczych. Uwieńczeniem tej płockiej historii było ukoronowanie słynącego łaskami obrazu czterdzieści lat temu, 12 września 1982 roku. Złote korony na skronie Maryi i Jej Dziecięcia – jak wiemy – nałożył metropolita krakowski kardynał Franciszek Macharski.

Maryja jest Królową, bo jest Matką Króla Wszechświata. To o Niej mówi tekst Księgi Apokalipsy: „wielki znak ukazał się na niebie: Niewiasta obleczona w słońce, i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12, 1). Królowej należy się korona, stąd wielowiekowa tradycja przyozdabiania wizerunków Maryi złotymi koronami. To zewnętrzny znak wyrażający głębszą, duchową rzeczywistość, że pragniemy, by Ona była Królową naszych serc i naszych rodzin, byśmy pozwolili Jej prowadzić nas do Jezusa i czynili to, czego On od nas oczekuje.

Ojciec Święty Jan Paweł II, który w chwili koronacji od czterech lat służył Kościołowi powszechnemu na stolicy św. Piotra w Rzymie, przeżywał to wydarzenie. Pisał wtedy w telegramie z Watykanu: „Sprawę koronacji łaskami słynącego obrazu Matki Bożej w Płokach, Patronki górników i trzebińskiej ziemi, od dawna nosiłem głęboko w sercu”. Wyraził również pragnienie i życzenia związane z uroczystą koronacją: „Niech to sanktuarium stanie się jeszcze bardziej ostoją wiary i wierności”.

Te słowa nie były przypadkowe. Jan Paweł II znał Płoki. Jako pasterz Kościoła krakowskiego wizytował parafię i modlił się przed wizerunkiem Madonny z Dzieciątkiem. Znał również dobrze dramatyczną historię śmierci gorliwego proboszcza w Płokach, Sługi Bożego i prawdziwego męczennika ks. Michała Rapacza, który oddał życie w okresie narastającej nienawiści do Kościoła, gdy do władzy doszli ludzie kierujący się bezbożną i nieludzką ideologią komunistyczną. Przyjmijmy dzisiaj jako skierowane do nas słowa świętego Papieża, byśmy byli ostoją wiary i wierności w naszych czasach, w których bombardowani jesteśmy mnóstwem słów i obrazów, proponujących program życia daleki od Ewangelii. Mam zwłaszcza na myśli młode pokolenie Polek i Polaków, które może wybierać pośród różnych propozycji, by potrafiło odróżniać prawdę od fałszu, dobro od zła, miłość od jej zaprzeczenia.

Uderza nas, że słowo Boże odczytywane w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny nie koncentruje się na Niej, ale na Jej macierzyństwie, stawiając w centrum Jej Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa. Tak powinno być, bo to On jest najważniejszy. On jako Bóg i człowiek jest Zbawicielem świata. Jemu Maryja oddała całą swoją egzystencję, Jemu służyła i do Niego prowadziła, a po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu służyła Jego Kościołowi, zgodnie z testamentem, jako otrzymała pod krzyżem.

W starotestamentalnej Księdze Micheasza zapisane było proroctwo o przyjściu na świat w skromnym Betlejem niezwykłego władcy, o Boskim pochodzeniu, który miał przywrócić Boże panowanie nad całym światem i w ludzkich sercach: „A Ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich. Z ciebie Mi wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności. […] Jego władza rozciągnie się aż do krańców ziemi” (Mi 5, 1. 3). To proroctwo spełniło się z chwilą narodzenia Jezusa, Syna Bożego i Syna Maryi.

Ewangelia św. Mateusza przybliża nam dokładnie rodowód Jezusa, zaczynający się od Abrahama, a kończący się słowami: „Jakub był ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem” (Mt 1, 16). Syn Boży rzeczywiście wkroczył w ludzką, nieupiększoną historię, w taką jaka ona była i jest, a więc naznaczoną grzechem, niejednokrotnie historię pogmatwaną, w której splatało się dobro i zło, wiara i niewiara, miłość i wrogość. To ważna wiadomość dla nas. Patrząc na nasze życie, na nasze słabości, niewierności i grzechy, myśląc także o naszych rodzinach, o wszystkich ich problemach, trudnościach i powikłaniach, bądźmy przekonani, że w taką naszą niełatwą rzeczywistość wkracza Jezus, aby ją pojednać, uzdrowić, umocnić swoją łaską i błogosławieństwem.

Również takiemu naszemu życiu, takiemu jakie ono jest, chce towarzyszyć Maryja. Przed Nią nie musimy udawać. Możemy i powinniśmy stawać przed Nią takimi, jakimi jesteśmy, w całej prawdzie, nawet jeżeli jest trudna i upokarzająca. Ona znała i zna ludzkie sprawy. Ewangelia opowiada nam o trudnym okresie w życiu Maryi, kiedy Jej macierzyństwo stało się już widoczne, a Ona nie wiedziała, w jakich słowach przekazać Józefowi tajemnicę, którą nosiła pod swym Niepokalanym Sercem. Tym bardziej trudne chwile przeżywał Jej Oblubieniec. Możemy sobie wyobrazić jego dramat. Ale Bóg nie opuścił Józefa i Maryi w tej niełatwej chwili. Sprawiedliwy mąż dowiedział się we śnie od anioła, żeby nie bał się wziąć do siebie swej Małżonki, „albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (Mt 1, 20). Odtąd również Józef żył Bożą tajemnicą.

Przychodźmy do Maryi, by dziękować Jej za orędownictwo w naszych sprawach u Bożego tronu. Dzielmy się z Nią radościami, jakich doświadczamy w naszym życiu osobistym oraz w naszych rodzinach, w których jest przecież tyle dobra, miłości, wzajemnego wsparcia i oparcia oraz solidarności. Przychodźmy do Maryi z naszymi troskami, bólami i łzami, bo Ona – jak uczy nas doświadczenie – wszystko wysłucha i wszystkiemu zaradzi, pochyli się nad naszym cierpieniem i ukoi niepokój naszego serca. Ona też przeżyła najtrudniejsze chwile pod krzyżem, kiedy to spełniło się proroctwo starca Symeona, że duszę Jej przeniknie miecz (por. Łk 2, 35). Ale po mrokach Wielkiego Piątku doczekała się radości ze zmartwychwstania swego Syna, oznaczającego Jego ostateczne zwycięstwo nad mocami śmierci i zła.

Św. Paweł Apostoł pisał w Liście do Rzymian: „Wiemy, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8, 28). W tych słowach zapisana jest fundamentalna prawda o naszym życiu. Jest ono w ręku Boga, W Nim są nasze najgłębsze źródła. Od Niego wyszliśmy i do Niego podążamy, a ziemski etap naszego życia jest tylko wstępem i przygotowaniem do niewyobrażalnej rzeczywistości, którą nam Bóg przygotował, a jest nią życie na wieki w Jego królestwie. To jest ostateczny horyzont naszej nadziei i spełnienie najgłębszych pragnień człowieczego serca, bo przecież zostaliśmy stworzeni do nieśmiertelności. To podstawowa prawda naszej wiary. Wiemy jednak, że często sprawy tego świata tak nas pochłaniają, że zapominamy o tym, co nas czeka, do czego zmierzamy. Stąd ważne jest pogłębianie naszego życia duchowego, życia z Bogiem i dla Boga. Stąd ważna jest modlitwa, dzięki której już teraz mamy żywą świadomość obecności Boga, odkrywania Go we wszystkich naszych sprawach. Jeżeli naprawdę kochamy i staramy się uczynić z naszego życia dar dla Boga i naszych bliźnich, doświadczymy, że Bóg nas wspiera, chce naszego dobra i wspiera nas w czynieniu dobra.

Nasz świat przeżywa trudne chwile. Po niełatwym doświadczeniu epidemii, która się jeszcze nie skończyła, jesteśmy świadkami okrutnej wojny w środku Europy, za nasza granicą. Na Ukrainie codziennie giną ludzie, niszczone są domostwa, szkoły i świątynie. Nie widać końca tej tragedii. Wojna stwarza nowe zagrożenia, lęk o przetrwanie. Ludzie boją się chłodnej jesieni i mroźnej zimy. Nie można lekceważyć tych lęków, ale równocześnie stające przed nami wyzwania są zaproszeniem do jeszcze większej modlitwy, zanoszonej do Pana ludzkich dziejów. On nas nigdy nie opuści. On również zachęca nas do solidarności, do troski o los najbardziej doświadczonych nieszczęściem. Takiej postawy uczymy się w szkole Jezusa i Maryi. Dlatego tu dzisiaj jesteśmy.

Powierzmy Matce Bożej z Dziecięciem wszystkie nasze osobiste sprawy, sprawy naszych rodzin i wspólnot. Prośmy Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i Syna Maryi, księcia Pokoju, o dar pokoju dla Ukrainy, Europy i świata, i dla każdego ludzkiego serca. Prośmy o orędownictwo św. Jana Pawła II. On dzisiaj, podobnie jak czterdzieści lat temu, na pewno jest tutaj z nami i z wysoka nam błogosławi.

Matko Boża z Płok, Królowo rodzin, Patronko Rodzin Robotniczych, módl się za nami!

ZOBACZ TAKŻE