STRONA GŁÓWNA / HOMILIE / PASTERKA 2018 | KATEDRA NA WAWELU | 24.12.2018 R.

Pasterka 2018 | Katedra na Wawelu | 24.12.2018 r.



Pasterka 2018

Katedra na Wawelu

Arcybiskup Marek Jędraszewski
Metropolita Krakowski

Przybyliśmy na wawelską Pasterkę, mając jeszcze w żywej pamięci wigilijne spotkanie z najbliższymi sprzed kilku zaledwie godzin: łamanie się białym opłatkiem, serdeczne spojrzenia, pełne wzajemnego ciepła życzenia, śpiew kolęd w rodzinnym kręgu, a w przypadku niejednego z nas także przeniknięte nostalgią spojrzenia na puste miejsce przy stole. Na to miejsce, które jeszcze rok temu zajmował ktoś nam bardzo bliski, drogi, kochany. Tak zapewne było w domach górników, którzy zaledwie kilka dni temu zginęli w Karwinie… Być może wracaliśmy w duchu do słów pieśni, będącej przejmującym wołaniem do nowo narodzonego Dzieciątka:

„Przyjdź tu do nas i z nami trwaj. (…)

Daj nam wiarę, że to ma sens. (…)

Przyjdź na świat,

By wyrównać rachunki strat.

Żeby zająć wśród nas,

Puste miejsce przy stole. (…)

A nadzieja znów wstąpi w nas,

Nieobecnych pojawią się cienie.

Uwierzymy kolejny raz,

W jeszcze jedno Boże Narodzenie”

(Beata Rybotycka, Puste miejsce przy stole…).

W ubiegłych wiekach w wielu polskich domach, zwłaszcza po klęskach powstania listopadowego i powstania styczniowego, było wiele takich pustych miejsc przy wigilijnym stole. Dziesiątki tysięcy Polaków zostało przez zaborców zesłanych na Syberię. W Polsce wspominano ich z żywym żalem, głębokim przejęciem i wzruszeniem, próbując wyobrazić i przybliżyć sobie ich sytuację – także dzięki relacjom tych stosunkowo nielicznych rodaków, którym po latach dane było powrócić do stron rodzinnych. Przejmującym tego przejawem stał się obraz Jacka Malczewskiego Wigilia na Syberii (zesłańców)z 1892 roku. Widać na nim, jak oto do świątecznego wigilijnego stołu zasiadła grupa ośmiu mężczyzn. Ich talerze są puste, obok nich leży, zamiast białego opłatka, kawałek czarnego chleba, w głębi można dostrzec dymiący samowar. Mimo iż mężczyźni są razem, pozostają jakby zastygli w swym bólu i we wspomnieniach tego, co utracili i do czego już nigdy nie powrócą. Obraz jest przejmującym przedstawieniem „ludzkiej rozpaczy, samotności i cierpienia”  (Urszula Kozakowska-Zaucha) – i to właśnie w podczas tego najbardziej rodzinnego polskiego święta, Wigilii Bożego Narodzenia.

Przeżywanie pustych miejsc przy stole i wyobrażanie sobie, w sam wigilijny wieczór,  losu zesłańców, o tysiące kilometrów oddalonych od swych rodzin, przypominało Polakom, że ich Ojczyzna ciągle znajduje się w niewoli – i to na przekór poglądom niektórych polityków, że tylko wiernopoddańcza postawa wobec zaborców może ocalić polski naród i umożliwić jego przetrwanie. W 1903 roku, a zatem jedenaście lat po powstaniu obrazu Wigilia na Syberii, Stanisław Wyspiański w sztuce Wyzwolenie włożył w usta Konrada błagalną modlitwę do Boga:

„Byś zwiódł z wędrówki długiej

 mój naród do Wszechmocy!

 Byś dal, co mają inni,

 GDY PRZYJDZIESZ JAKO DZIECIĘ TEJ NOCY.

Bożego narodzenia

ta noc jest dla nas święta.

Niech idą w zapomnienia

niewoli gnuśne pęta.

Daj nam poczucie siły

i Polskę daj nam żywą,

by słowa się spełniły

nad ziemią tą szczęśliwą.

Jest tyle sił w narodzie,

jest tyle mnogo ludzi;

niechże w nie duch twój wstąpi

i śpiące niech pobudzi.

Niech się królestwo stanie

nie krzyża, lecz zbawienia.

O daj nam, Jezu Panie,

twą Polskę objawienia”.

Wyspiański nie doczekał wyzwolenia i zmartwychwstania Polski – jak wielu innych z jego pokolenia. Jednakże po upływie kolejnych piętnastu lat, 10 grudnia 1918 roku, biskupi polscy mogli już skierować znamienne, wręcz historyczne Orędzie do Duchowieństwa i Wiernych. To Orędzie podpisało 25 biskupów, wśród nich najważniejszymi byli: Edmund Dalbor, arcybiskup gnieźnieński i poznański, Prymas Polski; Józef Bilczewski, abp lwowski obrzędu łacińskiego; Józef Teodorowicz, abp lwowski obrzędu ormiańskiego; Aleksander Kakowski, abp warszawski; Adam Stefan Sapieha, książę bp krakowski; Józef Sebastian Pelczar, bp przemyski. Może nas dzisiaj dziwić podpis abp. Dalbora, skoro Powstanie Wielkopolskie jeszcze nie wybuchło (wybuchło bowiem tuż po Świętach, 27 grudnia), a Wielkopolska formalnie należała jeszcze do państwa pruskiego. Jednakże w Poznaniu działała już Polska Naczelna Rada Ludowa, która przygotowywała się do przejęcia w polskie ręce zachodniej części naszej Ojczyzny.

Jakże znamienny był pierwszy akapit Orędzia, w którym biskupi uznawali ograniczoność swego wcześniejszego myślenia, kiedy spodziewali się, że wygrają przedstawiciele Ententy albo Państw Centralnych i w związku z tym może powstanie jakaś kadłubowa Polska. Tymczasem powstała cała. „«Mirabilia sunt opera tua, Domine» woła psalmista. Przepełnionym wdzięcznością sercem powtarzamy dziś te słowa. Gdy nas Bóg «cudem wrócił na ojczyzny łono», gdy dał nam ją już niepodzielną, już całą, już zjednoczoną. Któż  mógł kiedy pomyśleć, iż tak nagle i tak niespodzianie pokruszą się nasze kajdany i że powalą się nasi wrogowie, mimo żeśmy w dwóch sobie przeciwnych obozach walczyli. Kto mógł pomyśleć, że dzieje tej wojny tak dziwnie się splotą! Jak gdyby niemal wyłącznie rozgrywały się o losy Polski. Wszyscyśmy się mylili, bośmy miarę ciasnego ludzkiego widzenia przymierzali do dzieła Bożego, bośmy w wyrachowaniu ludzkim, z nie we wspaniałomyślności i miłosierdziu Bożym pokładali naszą ufność. I dobrze nam, Panie, żeś nas upokorzył i zawstydził, bo tym lepiej uwydatnia się dzieło Twoje, nie z mądrości ludzkiej, ale z mocy Twojej powstałe. – Dzięki Ci za to”.

W drugim akapicie biskupi zwracali się do rodaków, kreśląc pewne podstawowe zasady, na których trzeba budować Polskę, powstałą po 123 latach niewoli. Uzasadniali, dlaczego mają moralne prawo zwracać się do rodaków, podając dwie przyczyny. Pierwsza, to ta: jesteśmy waszymi pasterzami, zatroskani o wasze zbawienie. Druga wynika z tego, co Kościół zrobił i czynił dla utrzymania polskości podczas długich lat zniewolenia: „Dał nam Bóg na nowo ziemię wielką, bogatą i piękną, i wzywa nas, byśmy się co prędzej jęli duchowej budowy naszej Ojczyzny. W takiej to chwili, najmilsi, zwracamy się do was, biskupi trzech dawnych zaborów, by dzisiaj zjednoczeni po raz pierwszy wspólnie do was przemówić, wskazać wam na doniosłość, na obowiązki, jak i niebezpieczeństwa obecnej chwili”. Dalsze słowa mówiły o Kościele: „słudzy Kościoła, który wciąż łączył i spajał rozdzieloną na trzy części Ojczyznę. Bo w Kościele katolickim Polska zespalała się duchem swoim w jedno ciało i w jeden organizm. W nim to płakała Polska i tęskniła, przezeń wyglądała sprawiedliwości Bożej, w nim wiara nadprzyrodzona i uczucie narodowe zbierały się w jeden nierozerwany węzeł i spójnię. Tę jedność przypieczętowywali polscy biskupi niejednokrotnie męczeństwem wygnania i więzienia. Wśród ucisków i krzyżów brzmiało w ich duszach zawsze hasło: za Kościół i za Polskę”.

O Kościół i Polskę upominali się przez tyle lat zniewolenia. Teraz kreślili zasady, na jakich trzeba budować byt Rzeczypospolitej. Zwracali przede wszystkim uwagę na jedno: na fundament, którym jest wiara w Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Jak zaznaczali, że podobnie czynili to twórcy Konstytucji 3 Maja w 1791 roku, odwołujący się w jej „Preambule” do Trójcy Świętej, w czasie gdy szalała Rewolucja Francuska, walcząca z Chrystusem i z Kościołem. Także teraz, kiedy biskupi polscy w 1918 roku kierowali do rodaków swoje orędzie, doskonale zdawali sobie sprawę, że były tendencje, by byt zmartwychwstałej Polski budować bez Boga. Wyraźnie kreślili niebezpieczeństwa państwa bezwyznaniowego, w gruncie rzeczy ateistycznego, i takiego też szkolnictwa. Biskupi domagali się i wzywali Polaków katolików o jednoznaczną postawę, zdając sobie sprawę, że nie może być rozdźwięku między Bogiem a budowaną rzeczywistością: „Dziś nie ma nawet miejsca na połowiczność, bo ta się nie ostoi. Dziś stoimy pod twardym prawem konieczności nieubłaganej: albo się oprzeć o ten niewzruszony fundament i budować nasze królestwo na ziemi, lub też, nie oparłszy się o Chrystusa, pójść w zależność od tych, którzy burzą i niszczą. Niechaj was nie uwodzi żadna nowość, która się sprzeciwia zasadzie Bożej i sumieniu”. Należało wybrać do Sejmu polskiego takich posłów, którzy będą gwarantowali zachowanie tradycji katolickich. Pasterze Kościoła w Polsce pytali retorycznie: „Cóż stąd, że sam wyznajesz Chrystusa w domu i kościele, skoro Jego się zapierasz i przeciwko Niemu walczysz w życiu publicznym”, głosując na tego, kto „ma w swoich programach i planach ograniczenia praw Kościoła?”. Podkreślali, iż zasady państwa polskiego powinny być kształtowane na prawach sumienia i moralnych zasadach wynikających z Dekalogu i obydwóch przykazań miłości Boga i bliźniego. Jakże ważne to było w obliczu trwającej na wschodzie rewolucji bolszewickiej, która obiecywała sprawiedliwość, a wprowadzała największe zniewolenie, która głosiła równość, a wprowadzała między ludzi bezwzględną, wyniszczającą walkę klas. Stąd wielka troska o Ojczyznę w imię odrzucenia wszelkich form egoizmu partyjnego, klasowego i powiatowego, a pod egoizmem powiatowym biskupi rozumieli fakt, że jedni uważali pewne regiony Polski za lepsze od innych. Stąd kolejne wezwanie do narodowej jedności: „Wzywając was, najmilsi, do zjednoczenia zgodnego, zapewniamy was też, iż się o to zjednoczenie gorąco modlimy. Wyznaczamy zaś dzień pierwszego Stycznia [1919 roku] na osobne błagalne nabożeństwo o zdrowy zespół zjednoczenia naszego narodu. Niechże ustaną raz waśnie i spory! Niechże się skończy to zło: działanie partii i partyjek, które dla partyjnego klucza poświęcić są gotowe najwyższe interesa narodowe. Wołamy ku wam i wołamy w modlitwie naszej: ut unum sint – spraw Panie, aby jedno byli! W tej jedności się połączmy, ażeby budować gmach naszej Ojczyzny na nieprzemiennych zasadach wiary, sumienia i sprawiedliwości. (…) Duch Chrystusowy i jego zasady są kolebką tej demokracji, która się nie rządzi terrorem, ale sprawiedliwością, której bronią nie jest ślepa siłą, ale duch mądrości i pokoju; której nie ożywia nienawiść partyjna czy klasowa, ale miłość”. Wraz z tym zatroskaniem o Ojczyznę i jedność Polaków, zanoszono wielkie błaganie do Matki Najświętszej: „Oddajemy sprawę naszego narodu w ręce Tej, która była jego orędowniczką i ucieczką w przejściach i cierpieniach. Oddajemy ją w ręce Najświętszej Panny. Ona to, Królowa Polski, była strażniczką znaków i chorągwi, które w czasach pogromu i żałoby smutnie się u Jej ołtarzy zwieszały, czekając powstania naszej Ojczyzny. Wtedy to hymn bojowy śpiewany pod Grunwaldem: «Boga Rodzico!» przemienił się był w narodowy hymn, łkający cierpieniem i prośbą, śpiewany za całej polskiej ziemi – «Serdeczna Matko». Dziś śpiewać już będziemy hymn dziękczynienia, miłości i chwały. Dziś oddamy w Jej opiekę Królestwo Polskie na nowych jego drogach. Pod Jej wezwaniem i pod Jej znakiem chcemy rozpocząć nasze narodowe życie. Będzie też całym naszym usiłowaniem, by stwierdzić czynami wiary i miłości, iż przyszłość nasza nie powstydzi się przeszłości i pod tym samym stanie znakiem, jak i przeszłość i weźmie to samo hasło historii i dziejów: Regnom Poloniae – Regnom Mariae: Królestwo Polski – to Królestwo Maryi”.

Drodzy Siostry i Bracia, sto lat temu to Orędzie rozbrzmiewało we wszystkich Kościołach Ojczyzny właśnie w czasie Bożego Narodzenia. Wracamy do historii sprzed wieku, a jednocześnie, wsłuchując się w głos biskupów z tamtych czasów, widzimy jak to Orędzie w swej treści i przesłaniu jest ciągle aktualne. Dziękujemy Bogu za 1918 rok, jak również za ten wielki pochód ku wolności narodu polskiego, który został zapoczątkowany przez I Pielgrzymkę do Ojczyzny św. Jana Pawła Wielkiego prawie czterdzieści lat temu, w 1979 roku. Wołał wtedy na Placu Zwycięstwa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”. Dzisiaj także rozumiemy konieczność budowy fundamentów państwa polskiego opartych na zasadach Dekalogu, wspieranych przykazaniami miłości i na poszanowaniu głosu sumienia – to właśnie zostało przypomniane nam przez Papieża podczas jego pielgrzymki do Polski w 1991 roku. Papież przypominał, że bez Dekalogu i poszanowania najbardziej podstawowych praw każdego człowieka od chwili poczęcia do naturalnej śmierci nie będzie prawdziwie wolnej Polski. Dzisiaj także rozumiemy, co znaczy być jednoznacznym, gdy chodzi o sprawy społeczne, jednoznacznym w przywiązaniu do Pana Boga i Jego praw. Rozumiemy, jak każda połowiczność i swoista schizofrenia ze strony ludzi wierzących, ale nie przekładających wiary na czyny, przyczynia się do powstawania szarej strefę życia moralnego i uniemożliwia właściwą ocenę dobra i zła, prawdy i fałszu. Rozumiemy, jak wielkie jest u wielu poczucie krzywdy i niesprawiedliwości z powodu różnic między różnymi regionami Polski. Jakże głęboko boli nas agresja, brak jedności, złe słowa, niekiedy kłamliwe i szydercze, rzucane w twarz drugiemu. Bez jedności naszego narodu, opartej na prawdzie i miłości, staniemy się – po raz kolejny – łatwym łupem silniejszych od nas. Nie daj Boże, aby się miała powtórzyć historia ostatnich dekad XVIII wieku, kiedy skłócona Polska, zapatrzona we własne interesy, staczała się ku utracie swej niepodległości, ku radości tych, którzy ten proces prywaty podsycali. Jakżeż dziś musimy błagać o pomoc naszą Panią, Matkę i Królową z Jasnej Góry – zwłaszcza poprzez modlitwę różańcową – by nieustannie miała nas w swojej opiece i broniła polskich małżeństw, rodzin, grup społecznych, całego narodu.

Drodzy Bracia i Siostry! W roku tragicznym dla Polski – 1972 – w roku Targowicy, która przyspieszyła II i III rozbiór Polski, Franciszek Karpiński ułożył tekst kolędy Bóg się rodzi. Sto lat temu po raz pierwszy można było śpiewać tę kolędę w wolnej Polsce. Także teraz, w wolnej Polsce, dziękując Bogu za odzyskaną suwerenność, śpiewamy:

 „Podnieś rękę, Boże Dziecię!

Błogosław Ojczyznę miłą,

W dobrych radach, w dobrym bycie

Wspieraj jej siłę swą siłą.

Dom nasz i majętność całą,

I wszystkie wioski z miastami!

A Słowo Ciałem się stało

i mieszkało między nami”.

AMEN.

ZOBACZ TAKŻE