Abp Marek Jędraszewski
metropolita krakowski
Kiedy święty Piotr kierował swój list do chrześcijan w Bitynii, żyjący tam wyznawcy Chrystusa spotykali się z niezrozumiałym dla nich prześladowaniem. Wierzyli w Boga, kochali Go, starali się okazywać miłość bliźnim. Taka była ich rzeczywistość, realność ich życia. Na to niełatwe życie, pełne ważnych pytań, św. Piotr każe spojrzeć przez realne wydarzenie – Przemienienie Pańskie: „Nie za wymyślonymi mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa” (2 P 1, 16). Na życie ludzkie nie możemy patrzeć przez różnego rodzaju mity, podania i opowieści. Mamy patrzeć przez realizm Ewangelii. Święty Piotr odwołuje się do tego, że sam był, razem z innymi apostołami, świadkiem wielkości Chrystusa: widział Jego przemienienie, słyszał głos Ojca, który z wysokości nieba mówił do apostołów: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!” (Mk 9, 7b), „ To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (2 P 1, 17b).
Wydarzenie Przemienienia na Górze Tabor zostało umocnione obecnością wielkich postaci ze Starego Testamentu. Chrystus rozmawia o tym, co miało Go spotkać w Jerozolimie z Mojżeszem i Eliaszem. Na tym trzeba budować nasz chrześcijański realizm. Na faktach, płynących z Ewangelii, które są wypełnieniem zapowiedzi Starego Przymierza (por. 2 P 1, 19).
Drodzy Siostry i Bracia!
Wasza pielgrzymka, która zaczyna się tego ranka na królewskim, wawelskim wzgórzu w Krakowie jest doświadczeniem realności chrześcijaństwa, która jest związana z trudem. Jeżeli Bóg Ojciec domagał się od uczniów, aby słuchali słów Jego umiłowanego Syna, to chciał, aby przyjęli wszystko to, co Chrystus zapowiedział, co Go czekało w Jerozolimie: cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie. Wiemy, że apostołowie buntowali się przeciwko temu. Chrystus mówił, że jeśli chcą być Jego uczniami, muszą wziąć swój krzyż i – zapierając się siebie – dźwigać go. Bo kto, chce iść za Chrystusem, a nie chce dźwigać swojego krzyża, nie jest Go godzien (por. Łk 14, 27).
Pielgrzymka jest niewątpliwie wzięciem krzyża zdążania na Jasną Górę, pokonywania wielu kilometrów każdego dnia, zmagania się ze swoim zmęczeniem, bólem – dobrze o tym wiecie. Pielgrzymka to wzięcie na siebie tych brzemion życia, które niekiedy są trudne dla Was i dla tych wszystkich osób, które polecały się Waszej pamięci, modlitwie i ofierze, żebyście wzięli także bagaż ich ciężarów i te ciężary nieśli ze sobą, omadlali i złożyli ostatecznie przed obliczem Najświętszej Maryi Panny, naszej Matki i Królowej.
Macie być zatem świadkami Chrystusowego krzyża – ale krzyża zwycięskiego. Przemienienie Pańskie na Górze Tabor było jakby zapowiedzią ostatecznego triumfu Chrystusa nad grzechem, śmiercią i szatanem, a także zapowiedzią przemiany i przebóstwienia, jakie będzie udziałem tych chrześcijan, którzy wiernie i do końca, wpatrując się w Chrystusa, będą dźwigali własne krzyże, będą pomagali innym, czyniąc to dla siebie, dla bliźnich, dla zbawienia całego świata. Macie być świadkami krzyża, Pańskiego Przemieniania, ale także świadkami głosu Boga Ojca, który ciągle i nieustannie domaga się, abyśmy wsłuchiwali się w głos Jego umiłowanego Syna. W świecie współczesnym, dla którego Chrystus i Jego nauczanie jest czymś śmiesznym, jak to opisał jeden z najwybitniejszych polskich myślicieli w latach 80. ubiegłego wieku, Leszek Kołakowski. Jakże często nie dyskutuje się z Ewangelią, nie próbuje się w nią wniknąć, szukając uzasadnień, że ma rację. Jakże często pomija się ją szyderczym wzdrygnięciem ramion i śmiechem. Niepostępowa, nieżyciowa, nie na dzisiejsze czasy. Zmierzając pielgrzymim szlakiem na Jasną Górę, każdego dnia, o każdej porze, macie potwierdzać: Chrystus ma rację. W Nim człowiek może odnaleźć pełną prawdę o swoim losie, o swoim przeznaczeniu. Tylko w Nim możemy się odnaleźć, zdając sobie sprawę, że jeśli On był znakiem sprzeciwu dla tamtego świata, to my, Jego uczniowie, dźwigający brzemiona własnych krzyży, mamy także być znakiem sprzeciwu dla tego świata. Mamy być znakiem sprzeciwu w imię miłości do Boga, którego chcemy kochać całym naszym sercem, umysłem i duszą, ze wszystkich naszych sił. On jest pierwszy i ostatni, On jest fundamentem, na którym budujemy naszą człowieczą egzystencję i nadzieję. Mamy być świadkami miłości bliźniego. Trud pielgrzymowania zapewne nie raz pozwoli Wam tę miłość swojemu towarzyszowi drogi okazywać. Trzeba okazywać miłość także tym, którzy będą Was witać, przyjmować i gościć, a także ubogacać się Waszą wiarą.
Bądźcie świadkami miłości do Kościoła. Jest w nią włączona najbardziej podstawowa intencja rozpoczynającej się dzisiaj pielgrzymki z Krakowa na Jasną Górę: modlitwa za Ojca Świętego Franciszka. Wiemy, że od pierwszych minut swojego pontyfikatu prosi o modlitwę za siebie. Otoczcie go swoją serdeczną modlitwą, aby pełniąc posługę Piotra we współczesnym świecie był dla Kościoła prawdziwą opoką.
To świadectwo Waszej miłości, wypływające z miłości do Boga i bliźniego, niech będzie także przejawiało się w Waszych najbardziej szlachetnych myślach i modlitwach związanych z naszą Ojczyzną. Rok, który przeżywamy, to rok odzyskania niepodległości po 123 latach zniewolenia i rozbiorów. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak ogromną rolę pośród tego mrocznego czasu odegrał Kościół Katolicki, podtrzymując ducha polskości – we właściwy dla siebie sposób, uwzględniając różne konteksty zaborów rosyjskiego, austriackiego i pruskiego. Różne były wyzwania i możliwości działania, ale Kościół katolicki zawsze był z polskim narodem, „na dobre i złe”. Jakże tu nie przypomnieć, chociażby symbolicznie, trzech postaci świętych, którzy tyle zrobili dla ratowania i służenia polskiemu narodowi. Najpierw powstańcy styczniowi: św. Rafał Kalinowski i św. Brat Albert Adam Chmielowski. Nie doczekali 1918 roku. Umarli kilka lat wcześniej. Tego cudownego wyzwolenia doczekała św. Urszula Julia Ledóchowska, która tak wiele robiła dla ratowania dusz polskich. W Petersburgu przed wybuchem I wojny światowej, w Skandynawii podczas działań wojennych i później, kiedy trzeba było włączyć się w wielkie dzieło budowania II Rzeczypospolitej. Myśląc o nich i wielu innych, dziękujcie za to, że Pan Bóg dał nam tak wspaniałe postaci, dzięki którym ocalał polski naród. Jednocześnie proście, aby Kościół dzisiaj był wierny tej wspaniałej i chlubnej tradycji służby Ojczyźnie, polegającej na tym, że głosi się Chrystus i Jego Ewangelię „w porę i nie w porę”, dając nieustannie polskiemu narodowi nadzieję, nie tylko na przetrwanie, ale na przemianę i zwycięstwo tak konieczne wobec coraz bardziej agresywnych sił pogańskiego świata, które chciałyby nas, także Kościół w Polsce, sobie podporządkować.
Idźcie do Matki. Idźcie, wiedząc, że czeka na Was. Idźcie z tym co najbardziej piękne, szlachetne, ale też trudne i związane z cierpieniem, niekiedy łzami. Idźcie po nadzieję dla siebie, którą będziecie dzielić się z innymi jako waszym wielkim skarbem zyskiwanym każdego dnia tej pielgrzymki. Idźcie budzić na nowo Ducha Chrystusowego i przemieniać w ten sposób oblicze naszej ziemi. Amen