STRONA GŁÓWNA / HOMILIE / HOMILIA NA 50-LECIE PAPIESKIEGO WYDZIAŁU TEOLOGICZNEGO WE WROCŁAWIU | KATEDRA WE WROCŁAWIU | 22.06.2018 R.

Homilia na 50-lecie Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu | Katedra we Wrocławiu | 22.06.2018 r.



abp Marek Jędraszewski
metropolita krakowski

 

Usłyszany przed chwilą fragment Kazania na Górze możemy odczytać  w kluczu antropologicznym. Ukazują nam się wtedy trzy prawdy. Najpierw prawda o transcendencji człowieka, o tym, że powinien dążyć do tego, co w niebie, nie zatrzymując się na tym, co ogranicza się do jego ziemskiej egzystencji. Dalej prawda o tym, że istnieją takie  ludzkie dokonania, które mają wymiar niejako ponadczasowy, nie ulegają zniszczeniu, nie przemijają, lecz trwają. Trzecia prawda ma charakter bardziej epistemologiczny: konieczność zatroskania o to, by nasze poznanie było prawdziwe i czyste, bo od tego poznania zależy cały nasz ludzki byt, czy będzie on jasnością, czy ciemnością. Prawdy te, odczytane w świetle dzisiejszej sytuacji kulturowej, jawią się jako wyzwanie wobec tego, co proponuje nam dzisiaj i do czego wzywa nas współczesny świat. Świat ten mówi nam najpierw o tym, żebyśmy gromadzili nasze skarby w ziemi i na ziemi i całe nasze życie, nasze dążenia i pragnienia ograniczyli tylko do tej ziemskiej perspektywy. Z tego wynika także wizja człowieka niby zwierzęcia, które żyje własnymi emocjami, ale w gruncie rzeczy jest istotą nie różniącą się od innych istot żywych składających się na świat natury. Jest to więc jedna wielka pochwała immanencji o charakterze materialistycznym. W takiej wizji człowieka nie ma nic trwałego i nic nie jest w stanie ostać się wobec przemijania tego świata. Rodzi to poczucie absurdu, które jakże trafnie wyraził w połowie XX wieku w swoim dziele Byt i nicość prorok tamtego czasu Jean-Paul Sartre: „Absurdem jest to, żeśmy się urodzili i absurdem, że pomrzemy”. Za tym absurdem naszego początku i końca idzie absurd także tego, co według Sartre’a stanowi o istocie człowieka: absurd wolności. Jesteśmy skazani na wolność. Taki wyrok pociąga za sobą poczucie bezsensu i świadomość, że każdy nasz wybór prowadzi także do tego, że zamykamy przed sobą inne możliwości. Na koniec dochodzi przekleństwo samotności. „Piekłem jest dla mnie drugi człowiek” – to  przesłanie dramatu Sartre’a „Przy drzwiach zamkniętych”. Taki jest świat opisany i nazwany przez kogoś, kto uważał, że trzeba z tym absurdem żyć i trzeba z niego uczynić swoisty heroizm egzystencji. Ale jak długo można tak żyć? I jak długo można z absurdu czynić cnotę, zwłaszcza w sytuacji czasowo nam najbardziej bliskiej, XXI wieku, kiedy odrzucono istnienie prawdy, twierdząc, że znaleźliśmy się w epoce post-prawdy, a więc w epoce, w której fakty obiektywne nie mają znaczenia. Chciałoby się powtórzyć za Heglem: „tym gorzej dla faktów”. W obliczu tego, co czyni człowiek, będąc demiurgiem narracji, w obliczu tego, czym chce przekonać innych, odwołując się do lęków, uprzedzeń, fobii, urazów, nie ma już człowieka jako istoty, która dąży do prawdy poprzez jej odkrywanie. Nie ma prawdy, która ma w sobie siłę domagającą się uznania siebie jako ważnego punktu odniesienia do tego, jak należy postępować. To kolejny przejaw wielkiego chaosu.

Jakże w tym naszym dzisiejszym kontekście nie powtórzyć raz jeszcze słów Pana Jezusa z Kazania na Górze: „Jeśli więc światło, które jest w tobie jest ciemnością, jakże wielka to ciemność” (Mt 6, 23b). Tym bardziej jest to przerażające, że z tej ciemności czyni się cnotę. Wobec tak nakreślonej sytuacji potrzebny jest inny sposób myślenia człowieka, potrzebne jest otwarcie na to, co pokazuje nam sobą Boski Logos: inną przestrzeń racjonalności, dzięki której człowiek może odzyskać swoją wielkość, poczucie sensu życia i fundament osobistej godności. To dzięki Jezusowi Chrystusowi możemy najpierw odkryć cud pochylenia się Boga nad ludzkością, który wyrasta z istoty Boga, to znaczy z miłości. „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swojego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne”(J 3, 16). Jest to cud miłości, który domaga się odpowiedzi człowieka w postaci wiary, która z kolei daje nadzieję, że nie zginiemy, że będziemy mieli życie wieczne, będziemy uczestnikami wieczności, w której lampą trwającą nieprzerwanie i oświecającą wszystko jest Baranek Boży (por. Ap 20, 22-23). W świetle Boga, który jest miłością, a jednocześnie Boskim Logosem czyli Prawdą, rozumiemy w pełni słowa Chrystusa z Kazania na Górze. Rozumiemy najpierw, dlaczego człowiek jest transcendencją, dlaczego jest istotą, która przekracza wymiar tego świata. Dlaczego jest w nim jest pragnienie Boga tak wielkie, że pełne uspokojenie ludzkiego serca, jak pisał w Wyznaniach św. Augustyn, nastąpi dopiero w chwili, kiedy spocznie ono w Bogu. Także w świetle Boga, który jest miłością i prawdą rozumiemy, dlaczego jest w naszym działaniu coś, co ma charakter niezniszczalności i nieprzemijalności, co ma charakter wieczny, bo ma swe źródło w naszym Bogu, który jest miłością. My, jeśli otwieramy się na tę miłość, zaczynamy tą miłością żyć. Dlatego św. Paweł mógł w Pierwszym Liście do Koryntian pisać: „Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1 Kor 13, 13). „Miłość nigdy nie ustaje” (1 Kor 13, 8) – a jeżeli tak jest, to wszystkie nasze czyny zrodzone z miłości trwają i mają charakter ponadczasowy i są nieprzemijające w swojej dobroci.

Na koniec stajemy wobec Chrystusa, który jest światłością. Sam mówi o sobie: „Ja jestem światłością świata”(J 8, 12).  Nie jest to światłość, która oślepia człowieka i pozbawia go możliwości widzenia czegokolwiek. Jest to światło, dzięki któremu widzimy świat jako owoc stwórczej miłości Najwyższego i widzimy Boga, który z miłości wszystko powołał do istnienia, który nad tym swoim dziełem pochylił się i zachwycił, bo widział, że wszystko co stworzył było bardzo dobre. W tym świetle, jakim jest Chrystus, widzimy samych siebie. Dopiero tak patrząc na Boga, świat i siebie, rozumiemy w pełni słowa św. Jana Pawła II, zarówno te z 22 października 1978 roku, sprzed 40 lat, kiedy inaugurował swój pontyfikat, jak i te z 2 czerwca 1979 roku, kiedy na Placu Zwycięstwa prosił, abyśmy my wszyscy, ale także ci, którzy są odpowiedzialni za życie tego świata, nie bali się otworzyć drzwi Chrystusowi, bo tylko On wie co kryje się w głębi człowieka i tylko On jest kluczem, dzięki któremu człowiek jest w stanie zrozumieć siebie. Poza Nim jest ciemność, przemijanie powodujące poczucie absurdu i bezsensu.

Obchodzimy dzisiaj, Drodzy Siostry i Bracia, 50-lecie powstania Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Dziękujemy Panu Bogu za te piękne 50 lat, które tworzą jego historię, za ludzi, którzy tworzyli ten Wydział, którzy tu nauczali, którzy tutaj zdobywali swoją wiedzę, którzy, ogarnięci miłością Boga i dający się przenikać światłością Chrystusa, szli stąd na cały świat, by głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Zdajemy sobie sprawę także z tego, że mimo zmieniających się kontekstów i wyzwań historycznych, są pewne sprawy ciągle aktualne, które sprawiają, że przed tym Wydziałem Teologicznym stają kolejne niezwykle ważne zadania. Jest to zadanie ukazywania pełnej prawdy o Chrystusie, bez którego żaden człowiek nie jest w stanie zrozumieć sensu swojego życia, powołania, ani tego, dokąd zmierza. Są to szczególnie związane z tą prawdą o Chrystusie zadania apologetyczne. Znamy opublikowany pośmiertnie zaledwie kilka lat temu, a pisany w połowie lat 80-tych esej Leszka Kołakowskiego: Jezus ośmieszony. Esej apologetyczny i sceptyczny (Jésus ridicule. Un essai apologétique et sceptique). Być może tytuł ten należałoby bardziej oddać jako „Jezus śmieszny”. Dzisiaj nie walczy się z prawdami zawartymi w Ewangelii, nie chce się pokazywać lepszych rozwiązań. Zdaniem Leszka Kołakowskiego współczesny świat, słuchając słów Ewangelii wzrusza tylko ramionami i mówi, że to śmieszne, że to nieważne. Kochać drugiego? Oddać za niego życie? Myśleć o wieczności? To przecież śmieszne. Tak, zdaniem Leszka Kołakowskiego, mówi świat i widzimy, jak wiele prawdy jest w jego stwierdzeniach. Stąd rodzi się wielkie zadanie refleksji, modlitwy, świadectwa, żeby pokazać jak nieprzemijająca jest nauka, którą głosi Kościół, ukazując Chrystusa w całej Jego prawdzie, także w świetle tego, co głosił w Kazaniu na Górze. Głosząc tak Chrystusa: nieugięcie, w prawdzie, w wysiłku poznawczym, w podejmowaniu wyzwań tego świata, Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu może służyć temu, co dla każdego człowieka jest najważniejsze – nadziei, że Chrystus, który jest prawdą, jest także drogą, która prowadzi do pełni życia.

O błogosławieństwo i moc w wypełnianiu tak ważnych dla Kościoła zadań, prosimy Boga podczas tej przenajświętszej Eucharystii.

ZOBACZ TAKŻE