Arcybiskup Marek Jędraszewski
Metropolita Krakowski
„W mocy Bożego Ducha”, a zatem w myśl hasła tegorocznego programu duszpasterskiego, w dzisiejszą uroczystość Bożego Ciała zdążaliśmy za Chrystusem Eucharystycznym od Wawelu aż po Kościół Mariacki na Rynku Głównym w Krakowie. Pośród śpiewów i bicia dzwonów szliśmy od stacji do stacji, od ołtarza do ołtarza, rozważając, a równocześnie doświadczając tajemnicy Kościoła jako wspólnoty napełnionej Duchem Świętym. Odkrywaliśmy w sobie Jego moc – moc Ducha Świętego, który jest Dawcą miłości. A teraz czujemy w sobie płynące od Niego przynaglenie, aby całemu światu głosić Ewangelię, czyli Dobrą Nowinę o zbawieniu, które przyniósł nam nasz Pan, Jezus Chrystus.
W tym dzisiejszym zdążaniu, a właściwie: w tym pielgrzymowaniu za Chrystusem Eucharystycznym w jakiejś mierze nawiązujemy do pielgrzymowania po polskiej ziemi św. Jana Pawła II Wielkiego podczas pamiętnych dni czerwcowych 1979 roku. Przybył on wtedy do Polski, do Warszawy, w sobotę 2 czerwca, w Wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Swą I Pielgrzymkę do Ojczyzny kończył w Krakowie, w niedzielę 10 czerwca, w uroczystość Trójcy Świętej. Przybył do naszego Kraju, aby na Placu Zwycięstwa w Warszawie błagać Boga o to, aby na naszą polską ziemię zstąpił Duch Święty i odmienił jej oblicze. Równocześnie wzywał on wszystkich swoich rodaków, aby przyłączyli się do tego jego błagania. Pragnął, aby właśnie ono stało się modlitwą odmawianą codziennie – tak jak jej przed wielu laty, jeszcze w Wadowicach, nauczył go jego ojciec. Nazajutrz rano, 3 czerwca, Jan Paweł II mówił do młodzieży zebranej przy kościele akademickim św. Anny w Warszawie, „człowieka trzeba mierzyć miarą «serca». Sercem! Serce w języku biblijnym oznacza ludzkie duchowe wnętrze, oznacza w szczególności sumienie… Człowieka więc trzeba mierzyć miarą sumienia, miarą ducha, który jest otwarty ku Bogu. Trzeba więc człowieka mierzyć miarą Ducha Świętego. (…) Tylko Duch Święty może go «napełnić» – to znaczy doprowadzić do spełnienia poprzez miłość i mądrość”. Tylko bowiem ciągłe otwarcie na Ducha Świętego pozwala nam wiernie trwać w wieczerniku „naszych dziejów: dziejów Kościoła i narodu”.
Drodzy Siostry i Bracia!
Cóż znaczy to doprowadzenie człowieka „do spełnienia poprzez miłość i mądrość”? Znaczy to najpierw doprowadzić go do poznania tego, czym w swej istocie są miłość i mądrość. Znaczy to jednak przede wszystkim doprowadzić człowieka do osobistego spotkania z Chrystusem, który sam jest najbardziej ofiarną Miłością i który jako Boski Logos jest najwyższą Mądrością. Znaczy to, na koniec, doprowadzić człowieka do wiary w to, co tak pięknie i tak przejmująco wyraził w XIII wieku św. Tomasz z Akwinu w hymnie Pange lingua: „Sław języku tajemnicę/ Ciała i najdroższej Krwi,/ którą jako łask krynicę/ wylał w czasie ziemskich dni/ Ten, co Matkę miał Dziewicę,/ Król narodów godzien czci./ (…) W noc ostatnią, przy Wieczerzy,/ z tymi, których braćmi zwał,/ pełniąc wszystko, jak należy,/ czego przepis prawny chciał,/ sam Dwunastu się powierzył,/ i za pokarm z rąk swych dał./ Słowem więc, Wcielone Słowo/ chleb zamienia w Ciało Swe,/ wino Krwią jest Chrystusową,/ darmo wzrok to widzieć chce./ Tylko wiara Bożą mową/ pewność o tym w serca śle”. Dlatego też człowiek, doprowadzony do osobistego spełnienia dzięki swemu spotkaniu z Chrystusem, może śpiewać wraz z innymi dalsze słowa pieśni Pange lingua: „Przed tak wielkim Sakramentem/ upadajmy wszyscy wraz./ Co dla zmysłów niepojęte,/ niech dopełni wiara w nas”.
Dzisiejsza uroczystość Bożego Ciała jest więc publicznym, nie ograniczonym jedynie do wnętrza katolickich kościołów i kaplic, naszym wspólnym wyznaniem wiary w realną obecność Ciała i Krwi Chrystusa pod postaciami Chleba i Wina. Jest równocześnie pełnym wdzięczności i uwielbienia wspominaniem, że to Chrystusowe Ciało zostało za nas wydane, a Jego Krew została przelana za nas i „za wielu na odpuszczenie grzechów”. Śpiewamy zatem dalej słowami hymnu św. Tomasza z Akwinu: „Bogu Ojcu i Synowi/ hołd po wszystkie nieśmy dni./ Niech podaje wiek wiekowi/ hymn triumfu, dzięki, czci,/ a równemu Im Duchowi/ niechaj wieczna chwała brzmi”.
Czynimy to wszystko mocą Ducha Świętego, który jest w nas. Ta sama moc Ducha – właśnie dlatego że karmimy się Chrystusowym Ciałem i je wielbimy, adorując Najświętszy Sakrament – każe nam codziennie z głęboką wiarą zbliżać się do Chrystusa i w Nim przede wszystkim szukać prawdy o sobie, tę prawdę w Nim odkrywać i tą prawdą na co dzień żyć. Jeśli Ojciec Święty Jan Paweł II przed czterdziestu laty, w dniu 2 czerwca, na Placu Zwycięstwa w Warszawie błagał Boga o to, aby Duch Święty odnowił oblicze polskiej ziemi, to w tym jego wołaniu musimy usłyszeć pokorną, a równocześnie usilną prośbę Papieża, aby Polacy na nowo, każdy z osobna, zbliżyli się osobiście do Chrystusa i aby właśnie w Nim odkrywali prawdę o sobie, o swoim powołaniu i o swoim wiecznym przeznaczeniu, a także prawdę o narodzie, z którego się wywodzą. „Kościół przyniósł Polsce Chrystusa – mówił wtedy Jan Paweł II – to znaczy klucz do rozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa. I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu ziemi. Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski – przede wszystkim jako dziejów ludzi, którzy przeszli i przechodzą przez tę ziemię. Dzieje ludzi! Dzieje narodu są przede wszystkim dziejami ludzi. A dzieje każdego człowieka toczą się w Jezusie Chrystusie. W Nim stają się dziejami zbawienia. (…) Jezus Chrystus nie przestaje uczyć wielkiej sprawy człowieka. (…) Nie przestaje być wciąż otwartą księgą nauki o człowieku, o jego godności i jego prawach. A zarazem nauki o godności i prawach narodu”.
Drodzy Siostry i Bracia!
Dzisiaj, w uroczystość Bożego Ciała, po raz kolejny w swych wielowiekowych dziejach Kościół przynosi Polsce i Polakom Chrystusa – aby mogli oni zrozumieć siebie samych. Aby z tej otwartej księgi, jaką jest Jego Ewangelia, mogli na nowo zaczerpnąć naukę „o człowieku, o jego godności i jego prawach”. Bardzo nam, Drodzy Bracia i Siostry, potrzebna jest ta nauka. W obecnym „marnym czasie” powszechnego kłamstwa, fake newsów, fałszywych narracji nie wolno nam pozwolić na to, aby w naszych duszach, w naszych sumieniach zwyciężało zło. Zwłaszcza to zło kłamstwa, które z ogromną agresją, przy wsparciu wielkich pieniędzy odnosi się do samego człowieka, do jego natury i jego godności. Wprowadzane przez niektóre samorządy do polskich szkół: Karta LGBT i instrukcje WHO, dotyczące tak zwanego wychowania seksualnego młodzieży i dzieci, w tym także bardzo małych dzieci, są w istocie rzeczy programami ich deprawacji i wprost uderzają w tę prawdę o człowieku, którą swoim nauczaniem i swoimi cudownymi znakami, swoją Śmiercią i swoim Zmartwychwstaniem objawił nam Pan Jezus. Uderzają wprost w prawdę o małżeństwie i rodzinie jako związku kobiety i mężczyzny. Uderzają w prawdę o dzieciach, które należy kochać i właśnie od nich uczyć się wewnętrznej prawości i czystości serca. Agresywne zło dzisiejszego świata musimy zwyciężać dobrem (por. Rz 12, 21). Dobrem – czyli miłością. Musimy zwyciężać poprzez wierne trwanie przy dobru – poprzez gotowość do wprowadzania w czyn każdego dnia dwóch przykazań miłości: miłości Boga i miłości bliźniego. Z drugiej natomiast strony nie wolno nam zapominać o następujących słowach św. Pawła Apostoła z jego Pierwszego Listu do Koryntian, które od strony negatywnej ujmują istotę chrześcijańskiej postawy wobec życia i wobec innych ludzi: „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6, 9-10). Królestwo Boże odziedziczą bowiem jedynie ci, którzy wpatrzeni w całkowite posłuszeństwo Jezusa wobec woli Ojca oraz w Jego ofiarną i nieskończenie bezinteresowną miłość do braci (por. J 13, 1) będą miłowali Boga całym swoim sercem i z całej swojej duszy, a drugiego człowieka jak siebie samego.
Drodzy Siostry i Bracia!
Pozwólcie, że raz jeszcze odwołam się do słów św. Jana Pawła II Wielkiego wypowiedzianych czterdzieści lat temu na Placu Zwycięstwa w Warszawie: „Czyż (…) nawiązując do Chrystusowych słów, [aby Apostołowie byli Jego «świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi» (Dz 1, 8)], nie wolno nam wnosić zarazem, że Polska stała się w naszych czasach ziemią szczególnie odpowiedzialnego świadectwa? Że właśnie stąd – z Warszawy, a także z Gniezna, z Jasnej Góry, z Krakowa, (…) ze szczególną pokorą, ale i ze szczególnym przekonaniem trzeba głosić Chrystusa? Że właśnie tu, na tej ziemi, na tym szlaku, trzeba stanąć, aby odczytać świadectwo Jego Krzyża i Jego Zmartwychwstania? Ale, umiłowani rodacy – jeśli przyjąć to wszystko, co w tej chwili ośmieliłem się wypowiedzieć – jakżeż ogromne z tego rodzą się zadania i zobowiązania! Czy do nich naprawdę dorastamy?”.
Czy do tego dorastamy? Nie kryję, moi Drodzy, że niełatwo przychodzi nam dzisiaj dać jednoznaczną odpowiedź na to pytanie naszego Wielkiego Rodaka. Mamy dawać odpowiedzialne świadectwo o naszej chrześcijańskiej wierze jako naród, a tymczasem ostatnio mnożą się w Polsce tak zwane marsze równości, podczas których w imię tolerancji dochodzi do szyderstw z ludzi wierzących, do bluźnierstw wobec Najświętszego Sakramentu, do profanacji wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej. Niedawno w Rypinie jakiś człowiek podczas porannej Mszy świętej na oczach modlących się wtedy ludzi niszczył siekierą ołtarz, a we Wrocławiu ciężko zraniono księdza Ireneusza Bakalarczyka tylko dlatego, że miał na sobie kapłańską sutannę. Jak długo jeszcze będzie trwało przyzwalanie na hejt i na mowę nienawiści? Nie wolno nam przecież zapomnieć, Najdrożsi, że zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki, które miało miejsce trzydzieści pięć lat temu, w 1984 roku, zostało poprzedzone całą serią pełnych nienawiści artykułów pisanych przed głównego propagandzistę tamtego systemu, a skierowanych przeciwko temu bohaterskiemu świadkowi Chrystusa. Jednakże wtedy oburzenie zdecydowanej większości polskiego społeczeństwa było tak ogromne, a jego sprzeciw wobec zbrodni na Księdzu Jerzym był tak powszechny, że ówczesne władze poczuły się zmuszone do przynajmniej pozorowanych działań, mających na celu znalezienie i osądzenie winnych. Dzisiaj natomiast akty agresji wobec ludzi wierzących są przez niektórych polityków i celebrytów usprawiedliwiane w imię tolerancji jako prawo do wolności słowa, do samorealizacji i własnej ekspresji artystycznej. Jakżeż boleśnie odczuwamy na sobie samych, my, polscy katolicy, prawdę słów zawartych w encyklice Centesimus annus św. Jana Pawła II, że „demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm” (CA, 46)! Jak trudno nam dzisiaj pogodzić się z dyktaturą relatywizmu w życiu publicznym, o której tak często mówił papież Benedykt XVI!
Czterdzieści lat temu, kończąc swoją I Pielgrzymkę do Ojczyzny i żegnając się z Krajem, Jan Paweł II mówił na krakowskich Błoniach: „I dlatego pozwólcie – że zanim odejdę – popatrzę jeszcze stąd na Kraków, na ten Kraków, w którym każdy kamień i każda cegła jest mi droga – i popatrzę stąd na Polskę…”. Zapewne wtedy patrzył na Kraków i na całą Polskę z dumą, a równocześnie z nadzieją: że jego ukochany Kraków będzie wierny Chrystusowi, że tak bliska jego sercu Polska obudzi się z duchowego letargu i podniesie głowę. Kto wie, czy on, prawdziwy prorok tamtych czasów, nie przypuszczał już wtedy, że rok później narodzi się na naszej ziemi „Solidarność”? Dzisiaj wracamy do tamtych pamiętnych dni i do tamtych pamiętnych słów sprzed czterdziestu już lat. I mamy prawo zapytać siebie, jak dziś św. Jan Paweł II Wielki patrzy na swój Kraków i na swoją Ojczyznę ze swego niebiańskiego okna? Czy wobec takiego natężenia zła, z jakim mamy dziś do czynienia, jest w nim jeszcze tamta duma i tamta radość ze swoich rodaków? Czy dziś powtórzyłby swe słowa o Polsce jako ziemi „szczególnie odpowiedzialnego świadectwa” o Chrystusie i Jego Ewangelii?
Moi Drodzy! Drodzy Bracia i Siostry!
Nie traćmy nadziei na to, że dojdzie do powrotu do świata prawdziwych wartości. Że je obronimy! Że przywrócimy należne im miejsce w naszych sercach, w naszych rodzinach, w naszej Ojczyźnie. Że będziemy mogli radować się autentyczną, to znaczy odpowiedzialną wolnością. Aby tak właśnie się stało, aby nasze nadzieje nie okazały się płonne, wsłuchajmy się raz jeszcze w słowa Jana Pawła II – słowa wypowiedziane czterdzieści lat temu na krakowskich Błoniach, a tak ciągle aktualne i tak ciągle ważne: „Musicie być mocni, drodzy bracia i siostry! Musicie być mocni tą mocą, którą daje wiara! Musicie być mocni mocą wiary! Musicie być wierni! Dziś tej mocy bardziej wam potrzeba niż w jakiejkolwiek epoce dziejów. Musicie być mocni mocą nadziei, która przynosi pełną radość życia i nie dozwala zasmucać Ducha Świętego! Musicie być mocni mocą miłości, która jest potężniejsza niż śmierć, jak to objawił św. Stanisław i błogosławiony Maksymilian Maria Kolbe. (…) I dlatego – zanim stąd odejdę, proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię «Polska», raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym; abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili; abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy”.
„Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Amen.