Łukaszowa perykopa o narodzeniu Pana Jezusa zaczyna się nakreśleniem historycznego tła tego wydarzenia. Ewangelista wymienił dwie postaci: Cezara Augusta oraz wielkorządcę Syrii, Kwiryniusza (por. Łk 2, 1-2). Podobnie uczynił również św. Mateusz, który w swym opisie przyjścia na świat Jezusa wspomniał króla Heroda (por. Mt 2, 1). Cesarz August Oktawian uosabiał pogański świat, dumny ze swych cywilizacyjnych, politycznych i militarnych osiągnięć. Skupiwszy w swym ręku ogromną władzę, kazał się nazywać Augustus, czyli „pełnym boskiej mocy”. Po jego śmierci zaliczono go w poczet bogów. Z kolei król Herod, obdarzony tytułem Wielki, wyrażał sobą okrucieństwa ówczesnego świata, bezwzględnie walcząc o tron i wpływy z prawdziwymi i urojonymi przeciwnikami. Ponieważ panujące wtedy pogańskie wierzenia i mitologie nie dawały żadnej realnej wizji szczęśliwości wiecznej, w Cesarstwie Rzymskim coraz powszechniej upatrywano sensu życia w zabawie, uciechach i przyjemnościach, co znalazło swój wyraz w słynnym haśle poety Juwenalisa Panem et circenses – „Chleba i igrzysk”.
Tymczasem na samym krańcu Imperium Rzymskiego, do prostych, ubogich pasterzy, którzy nieopodal „miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, [czyli Dom Chleba], (…) trzymali straż nocną nad swoją trzodą” (por. Łk 2, 4. 8), pośród chwały Pańskiej, która nieoczekiwanie „zewsząd ich oświeciła”, przemówił anioł: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2, 9. 10b-11).
Zapewne pasterze spod Betlejem nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, że to orędzie, ta Ewangelia, czyli Dobra Nowina, oznacza prawdziwy przełom w dziejach całej ludzkości. Że właśnie tej nocy niezwykłej „nadeszła pełnia czasu” – jak po latach napisze św. Paweł Apostoł w Liście do Galatów – ponieważ „Bóg zesłał Syna swego, zrodzonego z niewiasty (…), abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (por. Ga 4, 4-5). Że ta przeniknięta niebiańskim blaskiem chwila raz na zawsze określiła koniec pogańskiego świata i pretensji jego władców do tytułu „boski”, ponieważ w dzieje ludzkości weszło Słowo, które „było na początku”, które „było u Boga” i które „było Bogiem” – jak wspaniale, a równocześnie wzniośle ujmie to w „Prologu” do swej Ewangelii św. Jan Apostoł. Że to Przedwieczne Słowo stało się Ciałem, czyli człowiekiem i „zamieszkało wśród nas” (por. J 1, 14), przyjmując naszą ludzką naturę i wkraczając w nasz człowieczy czas. Że właśnie dzięki temu została odsłonięta najpiękniejsza prawda o człowieku i objawiony najbardziej głęboki humanizm, który wyraził św. Jan, pisząc: „Wszystkim tym (…), którzy [to Słowo] przyjęli, dało [Ono] moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1, 12).
Te przepiękne i pełne głębi teologiczne sformułowania, zrodzone z refleksji Kościoła nad Bożym Objawieniem, wykraczałyby zapewne poza możliwości rozumienia betlejemskich pasterzy, ale przecież nie tego oczekiwał od nich anioł Pański, zwiastując im „radość wielką, która będzie udziałem całego narodu” (Łk 2, 10b). Po prostu anioł wskazał im znak, który miał być dla nich potwierdzeniem ogłoszonej im właśnie Dobrej Nowiny o przyjściu Mesjasza, od wieków oczekiwanego przez cały naród wybrany: „A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie” (Łk 2, 12). To przesłanie pasterze zrozumieli doskonale. „Mówili [zatem] nawzajem do siebie: «Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił»” (Łk 2, 15b).
Poszli i „znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie” (Łk 2, 16b). Jak naprawdę wyglądało to zdarzenie? Od wielu stuleci artyści próbują wyrazić językiem sztuki niezwykłość tego, co betlejemskim pasterzom dane było ujrzeć i przeżyć. Dzisiejszej Świętej Nocy pozwólmy zatem poprowadzić się drogą naznaczoną przez wyobraźnię Leandro Bassano, słynnego weneckiego malarza z przełomu XVI i XVII wieku. W centrum obrazu La natività e l’adorazione dei pastori – „Narodzenie i adoracja pasterzy” umieścił on Dzieciątko leżące nieomal na ziemi, w płytkim żłóbku wypełnionym sianem. Blask bijący od Jezusa rozświetla białe pieluszki, na których spoczywa Jego nagusieńkie ciało. To On jest źródłem światła, które bije w ciemnej betlejemskiej grocie, będącej niejako symbolem całego pogrążonego w mrokach świata. Swym blaskiem Dzieciątko Jezus obejmuje najpierw postać swej Przenajświętszej Matki, która wyciągniętymi w Jego stronę ramionami jakby pragnie uchronić dopiero co narodzonego Synka przed wszelkimi możliwymi zagrożeniami. Dalej widzimy wydobywającą się z ciemności zatroskaną twarz św. Józefa – również oświetloną przez światło bijące od maleńkiego Jezusa. Natomiast po prawej stronie obrazu można dostrzec postaci pasterzy wraz z owieczkami i koźlątkiem. Do Dzieciątka niemal na odległość dłoni zbliżają się również wół i osioł, wpatrując się w Nie swymi prawdziwie rozumnymi oczami – jakby chciały potwierdzić zaprawione goryczą słowa proroka Izajasza: „Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, [natomiast] Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie” (Iz 1, 3). Gdy rozważamy zawarte w obrazie Leandro Bassano niezwykle wyraźne przesłanie o Jezusie Chrystusie Światłości świata, przypominają się słowa zawarte w „Prologu” św. Jana: „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka” (J 1, 4-5. 9a).
„Była światłość prawdziwa” – i jest nadal, oświecając każdego człowieka, na przekór prawdziwie pogańskim mrokom, w które pragnie zanurzyć się współczesny świat. Jej obecność Kościół głosi nieustannie, zwłaszcza teraz, w Święta Bożego Narodzenia A.D. 2020, w czasie naznaczonym różnorakimi, dotąd nieznanymi zagrożeniami. Trzeba tylko do tej światłości zbliżyć się z pokorą i pozwolić rozświetlić się jej blaskiem. Tylko tyle i aż tyle. Trzeba pozwolić, aby blask bijący od Zbawiciela przepełnił nasze wnętrze – nasze myśli i uczucia, tak jak wypełnił serca Maryi, Józefa, pasterzy obecnych ponad dwa tysiące lat temu w betlejemskiej grocie. Wszyscy oni, adorując Dzieciątko, wskazują na pierwsze podstawowe kryterium autentycznego humanizmu: ogromny szacunek wobec życia każdego dziecka – i to od chwili jego poczęcia. Przecież Maryja, wypowiadając swe Fiat wobec anioła Pańskiego, ukochała Jezusa, zanim się jeszcze narodził. Wszak Józef, przyjmując z miłością swą brzemienną Małżonkę, z nie mniejszą miłością przyjął również Dziecię, które nosiła w swym łonie. W ich osobach odnajdujemy pierwowzór tych wszystkich szlachetnych ludzi, począwszy od rodziców, którzy głęboko radują się najpierw z poczęcia, a później z widoku małego, dopiero co narodzonego dziecka. W ich wzruszeniu kryje się przeżycie jego kruchości i bezbronności, mieści się doświadczenie jego niewinności, wyraża się, na koniec, bezgraniczna wdzięczność wobec Boga Stwórcy, który zechciał obdarzyć ich udziałem w tworzeniu świata.
Drugim przejawem tego humanizmu jest piękne i szlachetne słowo, które ludzie kierują do siebie nawzajem i które jest wyrazem dobroci serca i szacunku wobec bliźniego. Takie słowo usuwa lęk i wprowadza pokój, na wzór słów samego Chrystusa, który mówi do każdej i każdego z nas: „Miejcie odwagę. Jam zwyciężył świat” (J 16, 33b). Opisy narodzenia Pana Jezusa zawarte w Ewangeliach św. Mateusza i św. Łukasza pełne są takich właśnie, przenikniętych miłością i życzliwością, słów. Anioł Pański mówił bowiem do Maryi: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą. Nie bój się, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1, 28b. 30b). Podobnie pięknie zwracała się do Maryi Elżbieta: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1, 42b. 45). Takie pełne życzliwości słowa skierował anioł Pański do Oblubieńca Przenajświętszej Dziewicy: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (Mt 1, 20b). Takie przeniknięte dobrocią usłyszeli od anioła betlejemscy pasterze: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką” (Łk 2, 10). Gdy między ludźmi panuje wielka i autentyczna życzliwość, ich serca i myśli z łatwością kierują się ku Bogu. To dlatego Maryja, usłyszawszy serdeczne pozdrowienie Elżbiety, wyśpiewała Najwyższemu: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy” (Łk 1, 46b-47). To dlatego też, ostatecznie, nad takim światem, przenikniętym miłością do dziecka i przesyconym dobrym słowem, zastępy niebieskie, które pojawiły się na betlejemskim niebie, mogły śpiewać: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2, 14).
Klęcząc dzisiejszej Świętej Nocy przed żłóbkiem, w który została położona Boża Dziecina, adorując Ją i wysławiając, za przyczyną aniołów z Betlejem z żarliwością wielką prośmy Boga, naszego najlepszego Ojca, o łaskę autentycznego humanizmu – o dar męstwa i mocy w obronie życia każdego poczętego dziecka i o dar dobrego słowa, które niesie prawdziwy pokój i dobro. W duchu takiego humanizmu, zauroczeni tym jedynym w całych dziejach ludzkości Dzieckiem, które 2020 lat temu przyszło na świat, wraz ze św. Janem Pawłem II Wielkim słowami pięknymi, słowami pełnymi dobroci i czułości, słowami jego ukochanej pastorałki uwielbiajmy Bożego Syna: „Oj, Maluśki, Maluśki, Maluśki, niby rękawiczka/ Alboli też jakoby, jakoby kawałeczek smyczka/ Śpiewajmy i grajmy Mu/ Dzieciątku/ Małemu/ Śpiewajmy i grajmy Mu/ Dzieciątku/ Małemu”. Dzieciątku – które zwyciężyło świat! Amen.