„Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, (…) rzekł: «Pragnę»” (J 19, 28). Stojący pod krzyżem św. Jan Apostoł, słysząc to słowo, wiedział, że znowu wypełnia się Pismo, podobnie jak wtedy, gdy w odniesieniu do żołnierzy, którzy „podzielili między siebie szaty [Jezusa], a o Jego suknię rzucili los” (J 19, 24), spełniała się zapowiedź zawarta w Psalmie 22. Teraz spełniały się słowa z tego samego Psalmu 22, ale i z Psalmu 69, mówiące o wielkim pragnieniu, od którego gardło stawało się suche jak skorupa, a język przywierał do podniebienia i które próbowano ukoić octem. Jednakże on, umiłowany uczeń Pana, swym sercem wykraczał poza dosłowne rozumienie tego słowa. Należał bowiem do tych szczególnie obdarowanych przez Bożą Mądrość, którzy – jak głosił to św. Augustyn – dzięki wzniosłemu poznaniu tajemnic wiary byli w pierwotnym Kościele jak góry, przynoszące pokój całemu ludowi.
W Jezusowym słowie „Pragnę” św. Jan słyszał niezmierzone bogactwo znaczeń, które płynęły z wysokości krzyża. Oto spełniała się zapowiedź samego Jezusa: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12, 32). Został właśnie wywyższony. Przybity do krzyża, który stał się Jego królewskim tronem, znalazł się między niebem a ziemią. Nie chodziło tu jednak o czysto przestrzenne rozumienie tego „między”. Gdyby to słowo miało być rozumiane wyłącznie przestrzennie, Jezus nie różniłby się niczym od tych wszystkich niezliczonych skazańców, którzy w imię rzymskiego prawa zostali ukrzyżowani. Przecież także oni byli zawieszeni między niebem a ziemią i także oni cierpieli ból ogromnego pragnienia. Natomiast w przypadku wywyższonego na krzyżu Jezusa doszło do jedynego w całych dziejach ludzkości wydarzenia, podczas którego słowo „Pragnę”, wypowiadane przez Chrystusa, było równocześnie słowem Jego Ojca, „który jest w niebie”. W ten sposób Jezus, Boży Syn, który „dla nas i dla naszego zbawienia stał się Człowiekiem”, objawił się jako prawdziwy Arcykapłan i jedyny Pośrednik między Bogiem a ludźmi.
Gorące pragnienie Ojca wyraził prorok Ozeasz, który w imieniu Najwyższego obwieścił ludowi izraelskiemu: „Miłości pragnę, nie krwawej ofiary” (Oz 6, 6a). Miała to nie być jedynie uczuciowa miłość ze strony człowieka, ale owo wielkie, wewnętrzne, a zarazem gorące związanie z Bogiem, które umożliwia poznanie Jego istoty – tego, że On „jest Miłością” (por. 1 J 4, 8b). Dlatego Ozeasz mówił dalej: „[Pragnę] poznania Boga” (Oz 6, 6b). Tę prawdę w całej jej doniosłości i pełni zrozumiał stojący pod Jezusowym krzyżem św. Jan i ją też po latach obwieścił w swoim Pierwszym Liście: „miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga” (1 J 4, 7). Wejście w Ojcowskie pragnienie miłości i jej poznanie sprawiają, że zbędne stają się wszelkie całopalenia i ofiary (por. Oz 6, 6). Liczy się tylko wiara w Tego, którego On posłał na świat. Z tego pragnienia zbawczej miłości zrodziło się owo jedyne i niezgłębione dzieło Zbawienia i Odkupienia świata, któremu początek dało Wcielenie Jednorodzonego Syna Bożego. O nim to mówił Jezus Nikodemowi podczas nocnej rozmowy: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 16-17). Na krzyżu Golgoty wielkie pragnienie Ojca, aby świat został zbawiony przez wiarę w Jego Syna, osiągnęło najbardziej głęboki, a zarazem najbardziej przejmujący wyraz. O tym pragnieniu Boga, „by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy”, poświadczał też po latach św. Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Tymoteusza (por. 1 Tym 2, 4).
Do tego „Pragnę” Ojca dołączyło się nie mniej żarliwe „Pragnę” Jego Syna, Jezusa Chrystusa. Ukazując istotę swego posłannictwa na ziemi, mówił: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął” (Łk 12, 49). Ogień, o którym mówił, był ogniem miłości Ojca do świata – miłości nieskończonej, bezgranicznej, miłosiernej. Tę miłość Jezus głosił, o niej nauczał, do odpowiedzi na nią wzywał, wskazując, że człowiek powinien miłować Boga „całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą” (por. Mk 12, 30). Z tej też miłości Chrystusa do człowieka płynęło wezwanie do jego miłosiernej miłości wobec innych: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36).
Jezusowe gorące „Pragnę” wypowiedziane z wysokości krzyża, tożsame z Ojcowskim „Pragnę”, aby cały świat „został przez Niego zbawiony”, łączyło się z „Pragnę” wyrażanym przez ludzi całego świata i wszystkich pokoleń, którzy słowami Psalmów wołali do Boga o ratunek i ocalenie, a zarazem dawali wyraz nadziei na spełnienie swych najbardziej gorących pragnień pokoju i odzyskania godności dzieci Bożych. „Niech zawsze mówią: «Bóg jest wielki!» ci, którzy pragną Twojej pomocy. Ja zaś ubogi jestem i nędzny, Boże, szybko przyjdź mi z pomocą! Tyś wspomożyciel mój i wybawca: nie zwlekaj, o Panie!” (Ps 70, 5b-6); „Pragnę Twojej pomocy, o Panie” (Ps, 119, 174a); „Wyciągam ręce do Ciebie; moja dusza pragnie Ciebie jak zeschła ziemia. Prędko wysłuchaj mnie, Panie, albowiem duch mój omdlewa. Nie ukrywaj przede mną swego oblicza, bym się nie stał podobny do tych, co schodzą do grobu. Spraw, bym rychło doznał Twojej łaski, bo w Tobie pokładam nadzieję” (Ps 143, 6-8a). „Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże! Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego: kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże?” (Ps 42, 2-3); „Boże, Ty Boże mój, Ciebie szukam; Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni moje ciało” (Ps 63, 2). Za tym człowieczym wołaniem kryła się ufność, wynikająca ze słów samego Boga, przekazanych przez proroka Ezechiela: „Na moje życie! – wyrocznia Pana Boga. Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył” (Ez 33, 11a).
Wsłuchując się w Chrystusowe „Pragnę”, św. Jan stał się wiernym świadkiem dokonującego się na krzyżu dzieła Bożego miłosierdzia. „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23, 43) – obiecał Jezus skruszonemu skazańcowi wiszącemu po Jego prawej stronie. Doświadczając ludzkiej złości i nienawiści, której, jak się zdawało, nie było wprost końca, modlił się za swoich prześladowców: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). Po latach św. Jan napisze w swoim Pierwszym Liście: „Dzieci moje, (…) jeśliby nawet kto zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca – Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2, 1-2).
Patrząc na swojego Mistrza, na Jego ciało przybite do krzyża i Jego krew spływającą na skałę Golgoty, św. Jan wracał myślą do wydarzeń minionego, czwartkowego wieczoru, do Wieczernika. Głęboko doświadczał prawdy, że oto Jezus stał się prawdziwą żertwą ofiarną, owym Barankiem Bożym, gładzącym grzech świata, o którym przed trzema laty mówił św. Jan Chrzciciel (por. J 1, 29. 35-36). Żertwą aż do końca – Jego Ciało zostało wydane, a Jego Krew przelana „za wielu, na odpuszczenie grzechów” (por. Mt 26, 28b). Żertwą w pełni świadomą – w ostatnich chwilach swego konania Jezus całkowicie oddawał się Ojcu za zbawienie świata, wypowiadając słowa Psalmu 31: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23, 46; Ps 31, 6a).
Święty Jan usłyszał jeszcze ostatnie Jego słowo: „Wykonało się” (J 19, 30a). W tym właśnie momencie spełniły się słowa, które u progu swego nauczania Jezus skierował do Apostołów: „Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło” (J 4, 4). Potwierdził je w Wieczerniku, w Modlitwie Arcykapłańskiej: „Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania” (J 17, 4). Wypełnił wolę Ojca aż do końca, wykonał Jego dzieło, w niczym się nie oszczędzając…
Dopełnieniem tej całkowitej ofiary Baranka bez skazy, a równocześnie najwyższym wyrazem Jezusowego „Pragnę” stała się chwila, w której „jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła [z niego] krew i woda” (J 19, 34). Odtąd św. Jan uważał, że jego głównym apostolskim zadaniem jest to, żeby o tym wszystkim świadczyć wobec świata. Żeby Kościół, zrodzony z przebitego boku Jezusa, z którego wypłynęły jego sakramenty, zwłaszcza sakrament Chrztu i Eucharystii, nieustannie głosił prawdę o Jednorodzonym Synu Bożym, który oddał swe życie z miłości do nas, a równocześnie wysławiał Ojca, „który jest w niebie” (por. Mt 6, 9). Aby ludzie uwierzywszy w misterium zwycięstwa Życia nad śmiercią, szli jako wierni słudzy za swym Panem aż do chwili, kiedy uczci ich Jego Ojciec (por. J 12, 26c). Aby to wszystko mogło się nieustannie dokonywać w Kościele, podczas Eucharystii, na Jego pamiątkę (por. Łk 22, 19c).
I tak oto w duszy św. Jana trwającego pod krzyżem Jezusa rodził się hymn uwielbienia, który po wiekach w liturgii świętego, katolickiego i apostolskiego Kościoła przybrał kształt doksologii uroczyście zwieńczającej każdą Modlitwę Eucharystyczną: „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie Tobie, Ojcze Wszechmogący, w jedności Ducha Świętego wszelka cześć i chwała. Przez wszystkie wieki wieków. Amen”.