12 maja 1946 roku Augustyn Duda był 12 – letnim pasterzem pędzącym z kolegami krowy na poranny wypas. Mijając kościół chłopcy dowiedzieli się, że w nocy nieznani sprawcy wyprowadzili z plebanii proboszcza parafii Narodzenia NMP w Płokach i nikt nie wie co z nim zrobili. Ciało ks. Michała Rapacza p. Augustyn odnalazł w pobliskim lesie. Po 78 latach zgodził się wybrać w to miejsce, by opowiedzieć jak wyglądały pierwsze godziny po zamordowaniu kapłana.
Karolina Zając: Panie Augustynie znajdujemy się w wyjątkowym miejscu, w miejscu śmierci Czcigodnego Sługi Bożego Księdza Michała Rapacza. Pamięta Pan poranek 12 maja 1946 roku? Jak znalazł Pan ciało ks. Michała?
Augustyn Duda: Było dość gorąco. Żeniąc krowy na pastwisko, moja weszła w tym miejscu w krzaki, a koledzy powiedzieli: „Idźże tam, bo nasze pójdą za Twoją”. No i wszedłem. Moja krowa odskoczyła, a ja patrzę… Leży Rapacz. Kałuża krwi pod głową… Wołam kolegów: „Chodźcie, bo znalazłem księdza”. Podeszli, popatrzyli i stwierdzili: „Żeń to dali, a my damy znać na plebanię, żeśmy znaleźli”. Jeden poleciał do kościoła, powiedział kościelnemu, że w parafialnym lesie odkryliśmy ciało proboszcza i gdzie leży w kałuży krwi. Wokół było już pełno ludzi. Wszystko z tego kościoła wyszło i tą drogą tu – taka polna jeszcze wtedy była – przepędziło w miejsce, w którym stoimy. Zamiast na Mszy, byli tu. Wszyscy się modlili nad tym Rapaczem, a ktoś dał znać na Milicję, przyjechali taką furą – jakąś furmanką, nie samochodem – i tego Rapacza zabrali, a krew zasypali, ale ludzie tu zostali i się modlili. Ja z góry pasąc krowy, patrzyłem co się tu będzie działo. Te drzewa wokół nas były wtedy małe, więc wszystko było widać, ludzie długo tutaj stali, a później pomału się rozchodzili. To wszystko było widać dosyć dokładnie.
KZ: Wcześniej, kiedy mijaliście plebanię, pytali Was, czy nie widzieliście księdza, ponieważ szukali go od rana…
AD: Tak. Od kościelnego dowiedzieliśmy się, że w nocy wyprowadzili Rapacza i nie wiedzą gdzie. Szukają. Później koledzy powiedzieli, w którym miejscu leży ciało, więc ludzie, którzy przyszli na poranną Mszę, od razu przybiegli tutaj.
Pogoda była piękna tak jak dziś. Rychło świt. A taki był zwyczaj, że jak się zbieraliśmy do wypasu, to wyganialiśmy krowy pod kościół, stamtąd braliśmy jeszcze krowę od mamy mojej macochy i gnalimy to tu razem. Te krowy już się znały, to razem się pasały. Wyganialiśmy je na takie gminne pastwisko, gdzie się nie płaciło, trawa była…
KZ: Cofnijmy się jeszcze może przed 12 maja, no bo coś doprowadziło do tego, że zabójcy tutaj ks. Michała zamordowali. Jaka wokół niego była atmosfera?
AD: Zawsze w czasie kazania, z ambony, mówił do ludzi i prosił. Powtarzał, że atakuje komuna, żeby się modlili, żeby się nie dali, bo to jest zagrożenie dla kraju i dla nas. Prosił, żeby ludzie modlili się, żeby to jakoś przeminęło.
KZ: Jakim człowiekiem był ks. Michał?
AD: To on przygotowywał mnie do Komunii. 12 maja byłem już po przystąpieniu. Był bardzo skromny, niewymagający, współczuł biednym i raczej nie żądał żadnych cudów, ino zawsze mówił: „Kto ma życzenie, dajcie biednym”. Nakręcał ludzi na to, żeby pomagali i ostrzegali przed nieszczęściami. Zawsze do tego wracał. Nikt złego słowa na niego nie powiedział, ludzie wierzyli w ks. Michała i uważali, że jest człowiekiem takim, jakim potrzeba.
KZ: Pan w maju ’46 miał 12 lat. Taki chłopiec jest po prostu jeszcze dzieckiem, a kiedy znajduje ciało z roztrzaskana głową, takie doświadczenie zostaje na całe życie?
AD: Utkwiło mi to w pamięci na całe życie i do dziś dnia mam ten obraz przed oczami i mi nie schodzi.
KZ: Gdy wraca Pan w to miejsce, wspomnienia też wracają?
AD: Wracają, a tym bardziej, gdy jestem w kościele albo, gdy idę do spowiedzi, to zawsze się pytam, kiedy będzie beatyfikacja tego Rapacza. Zawsze mi podawali to wtedy, to wtedy, to wtedy, no i w końcu okazało się, że w tym roku będzie na pewno.
KZ: Często Pan bywa w tym miejscu?
AD: Zajrzeć trzeba, a jakże.
KZ: Jakby miał Pan komuś młodemu – może takiemu 12 – latkowi, który dziś tego słucha – powiedzieć: dlaczego ks. Michał Rapacz jest wzorem?
AD: Jako ksiądz był wzorowy. Wymagania miał, ale dużo dawał z siebie dla młodzieży i chciał, żeby przystępowała do komunii, żeby uczyła się religii, bo przecież w szkole takiego przedmiotu nie było. Zawsze wokół siebie miał pełno dzieci i dzieci go szanowały.
KZ: Jak to teraz będzie mieć katechetę – błogosławionego? Gdzieś tam w niebie orędującego?
AD: Nie wiem, nie wiem… Wspomnienia będą na pewno, a co będzie zobaczymy. Przy rannej modlitwie codziennie za tego Rapacza „zdrowaśkę” i „Wieczne odpoczywanie” odmawiam. Żeby jakoś pamiętać.
Więcej informacji o Czcigodnym Słudze Bożym Księdzu Michale Rapaczu oraz beatyfikacji przypadającej na 15 czerwca znaleźć można w dedykowanej zakładce.