STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / ABP MAREK JĘDRASZEWSKI: NASZ POLSKI NARÓD BĘDZIE TRWAŁ, A WRAZ Z NIM BĘDZIE TRWAŁ CHRYSTUSOWY KOŚCIÓŁ

Abp Marek Jędraszewski: nasz polski naród będzie trwał, a wraz z nim będzie trwał Chrystusowy Kościół

– Sięgając dzisiaj naszą pamięcią historyczną do wielkiego wydarzenia sprzed siedmiu wieków, a równocześnie, ożywieni chrześcijańską nadzieją, wybiegając myślą w nieznaną nam przyszłość, wierzymy niezłomnie: nasz polski naród będzie trwał, a wraz z nim będzie trwał Chrystusowy Kościół, do którego przynależność od chwili Chrztu jest naszą chlubą i radością – mówił metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski w katedrze wawelskiej podczas Mszy św., którą sprawował z okazji 700-lecia koronacji Władysława Łokietka. Eucharystię koncelebrowali kard. Stanisław Dziwisz, bp Jan Zając i bp Jan Szkodoń. Uroczystość poprzedziło bicie dzwonu Zygmunt.




20 stycznia 1320 roku w katedrze na Wawelu w Krakowie arcybiskup gnieźnieński Janisław koronował Władysława Łokietka na króla Polski. W przededniu 700. rocznicy koronacji, abp Marek Jędraszewski odprawił Mszę św. w intencji króla. W wygłoszonej homilii przypomniał, że historia Kościoła wyznaczona jest przez ludzi, którzy uwierzyli w prawdę o Jezusie Chrystusie, Bożym Synu. – Są to dzieje ludzi, którzy na wzór Chrystusa w sakramencie Chrztu świętego zostali namaszczeni Duchem Świętym. W sposób szczególny są to dzieje biskupów, Bożych pomazańców, przeznaczonych do potrójnej misji w Kościele: nauczania czyli głoszenia Ewangelii, uświęcania i rządzenia poprzez służbę miłości. W Średniowieczu i aż po czasy nowożytne były to także dzieje chrześcijańskich królów, których uroczystość koronacji była nierozerwalnie złączona z namaszczeniem olejem Krzyżma świętego – zauważył i zaznaczył, że sakra, nawiązując do starotestamentalnej tradycji namaszczania królów izraelskich, czyniła z władcy Bożego pomazańca, a także zobowiązywała go do obrony i szerzenia wiary chrześcijańskiej. – Do tych właśnie zadań odwołała się suplika z czerwca 1318 roku, uchwalona na wiecach w Sulejowie i w Pyzdrach, skierowana do papieża Jana XXII, w której proszono go o wzmocnienie państwa polskiego poprzez odnowienie królewskiej godności w Polsce i ustanowienie króla w osobie księcia Władysława Łokietka, wskazując jednocześnie na zagrożenia płynące dla chrześcijańskiej Polski ze strony tatarskich i innych pogańskich sąsiadów – przekonywał metropolita. 

Koronacja Łokietka, kończąca okres trwającego 182 lata rozbicia dzielnicowego, miała miejsce 20 stycznia 1320 roku, w liturgiczne wspomnienie dwóch świętych rzymskich męczenników Fabiana i Sebastiana. Władysław zmienił dotychczasową tradycję i wybrał na miejsce sakry królewskiej nie Gniezno, lecz Kraków. Od tego czasu kościołem koronacyjnym stała się katedra na Wawelu, gdzie szczególnie czczono św. Stanisława. Urosła również ranga samego Krakowa – dla Łokietka Kraków łączył się ze wspomnieniami pobytu na Wawelu, gdy jeszcze jako mały chłopiec był wychowywany na dworze księcia Bolesława Wstydliwego i jego małżonki św. Kingi. Z Krakowem związana była również postać biskupa Wincentego Kadłubka, autora „Kroniki polskiej”. W swoim dziele przekazał on potomnym wizję polskości jako syntezy republikańskiego Rzymu z chrześcijańskim ładem moralnym. Arcybiskup dowodził, że spadkobiercą tej idei był Władysław Łokietek. Całość dopełniała historia św. Stanisława, z którą wiązała się zapowiedź zakończenia rozbicia dzielnicowego. – Czy 20 stycznia 1320 roku, koronowany na władcę Polski książę Władysław Łokietek mógł nie mieć świadomości tego, że w jego osobie spełnia się zapowiedź związana z cudownym scaleniem poćwiartowanego ciała św. biskupa Stanisława? – pytał metropolita.

Arcybiskup przypomniał, że 600 lat po koronacji Łokietka, 15 sierpnia 1920 roku, Polska ponownie musiała zmagać się z obroną swojej tożsamości. Cud nad Wisłą był kolejną udaną próbą scalania i wewnętrznego jednoczenia kraju. W tym trudnym czasie przyszedł na świat Karol Wojtyła, który już jako kardynał, w 1974 roku napisał poemat, będący wykładnią tego, czym jest ojczyzna. – To dzięki niej – pisał o sobie kardynał Wojtyła – wyrażał on siebie, w nią się zakorzeniał i z niej się wyłaniał. Wyłaniał się zatem między innymi także z biskupa Kadłubka, swego poprzednika na krakowskiej biskupiej stolicy, z jego stawiania na szczycie życia społecznego właśnie ojczyzny, będącej szczególną wspólnotą języka, ziemi, historii i kultury, a nade wszystko wolności, którą „stale trzeba zdobywać, bo nie można jej tylko posiadać. Przychodzi ona bowiem jak dar, utrzymuje się poprzez zmaganie. Dar i zmaganie wpisują się w karty ukryte, a przecież jawne” (…). Kardynał Wojtyła wyłaniał się zatem także z Łokietka, króla o „niezłomnej i zwycięskiej ostatecznie nadziei”, który nigdy nie zgodził się na słabość i który ostatecznie doczekał dnia swej koronacji – mówił metropolita.

Arcybiskup wskazał na jeszcze jedno wielkie wydarzenie, które będzie obchodzone 7 czerwca – na beatyfikację kard. Stefana Wyszyńskiego. – Święty Jan Paweł II nazwał go Prymasem Tysiąclecia. W świadomości Polaków zapisał się on jako prawdziwy Interrex, który zwycięsko prowadził nasz naród przez najtrudniejsze lata komunizmu – powiedział i zacytował słowa kard. Wyszyńskiego wygłoszone podczas uroczystości Millennium Chrztu Polski: „Wielki to bowiem dzień, gdy lud ochrzczony, świadom swej dziesięciowiekowej drogi, głosi dzisiaj Bogu w Trójcy Jedynemu przez Maryję Wspomożycielkę i przez świętych Patronów polskich swoje wielkie Te Deum. (…) Gdy mamy już za sobą historyczne wspomnienia i rozważania, trzeba z tego Ostrowia Tumskiego, sprzed Bazyliki Archikatedralnej Poznańskiej, spojrzeć ku miastu, ku przyszłości, ku wiekom, które idą. Będą bowiem umierali Polacy, ochrzczeni przez Kościół i umocnieni Bożymi darami, ale Naród będzie trwał. Naród wejdzie w nieznaną przyszłość, a z Narodem Kościół, który w Chrystusie Panu jest z nami po wszystkie dni aż – jak wierzymy – do skończenia świata”. – Sięgając dzisiaj naszą pamięcią historyczną do wielkiego wydarzenia sprzed siedmiu wieków, a równocześnie, ożywieni chrześcijańską nadzieją, wybiegając myślą w nieznaną nam przyszłość, wierzymy niezłomnie: nasz polski naród będzie trwał, a wraz z nim będzie trwał Chrystusowy Kościół, do którego przynależność od chwili Chrztu jest naszą chlubą i radością – zakończył.

Po Eucharystii i po odśpiewaniu litanii do świętych krakowskich arcybiskup poprowadził modlitwę za króla Władysława Łokietka przy jego sarkofagu. Rocznicową liturgię pierwszej wawelskiej koronacji poprzedził wykład prof. Krzysztofa Ożoga. Natomiast na Zamku Królewskim na Wawelu otwarto wystawę „Skarby epoki Piastów”, która prezentuje wybitne zabytki złotnictwa oraz klejnoty pochodzące z okresu panowania dynastii Piastów.

IMG_0555

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

 

Poniżej publikujemy homilię abp. Marka Jędraszewskiego

700. rocznica koronacji Władysława Łokietka

„I rzekł mi [Bóg]: «Tyś Sługą moim, <Izraelu>, w tobie się rozsławię». Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą”.

Dzieje narodu izraelskiego można w pełni zrozumieć tylko w świetle jego oczekiwania na przyjście Mesjasza, czyli Bożego Pomazańca. W oczekiwaniu tym umacniali lud prorocy Pańscy, którzy jednocześnie wskazywali na rolę, jaką miał On odegrać w życiu Izraela. Do nich należał Izajasz, który – jak słyszeliśmy w dzisiejszym pierwszym czytaniu mszalnym – przekazał narodowi wybranemu słowa samego Boga: to właśnie On, Pan, wybrał swojego Sługę nie tylko po to, aby „nawrócił do [Boga] Jakuba i zgromadził Mu Izraela”, ale także po to, aby stał się „światłością dla pogan i aby [Boże] zbawienie dotarło aż do krańców ziemi” (por. Iz 49, 5-6). Po wiekach nadszedł czas wypełnienia się Bożych zapowiedzi. Obwieścił to św. Jan Chrzciciel. Kiedy ujrzał, jak na Jezusa z Nazaretu zstąpił z nieba Duch Święty „jak gołębica (…) i spoczął na Nim” (por. J 1, 32b), oznajmił wszystkim, że Jezus jest Barankiem Bożym, „który gładzi grzech świata” (por. J 1, 29b) i „że jest On Synem Bożym” (por. J 1, 34b). 

Dzieje Kościoła od samych jego początków są dziejami ludzi, którzy w tę właśnie prawdę uwierzyli i tę prawdę głosili innym. Są to zatem dzieje ludzi, „którzy zostali uświęceni w Jezusie Chrystusie i powołani do świętości wespół ze wszystkimi, [ludzi], którzy na każdym miejscu wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa, ich i naszego [Pana]” – jak pisał św. Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Koryntian (por. 1 Kor 1, 2). Są to dzieje ludzi, którzy na wzór Chrystusa w sakramencie Chrztu świętego zostali namaszczeni Duchem Świętym. W sposób szczególny są to dzieje biskupów, Bożych pomazańców, przeznaczonych do potrójnej misji w Kościele: nauczania czyli głoszenia Ewangelii, uświęcania i rządzenia poprzez służbę miłości. W Średniowieczu i aż po czasy nowożytne były to także dzieje chrześcijańskich królów, których uroczystość koronacji była nierozerwalnie złączona z namaszczeniem olejem Krzyżma świętego. Co prawda, sama koronacja nigdy nie była uznawana przez Kościół za sakrament, jednakże niewątpliwie była sakrą, która czyniła z króla pomazańca Bożego, a on sam przestawał być osobą świecką. Nawiązywała ona do starotestamentalnej tradycji namaszczania królów izraelskich, na których głowy prorocy wylewali oliwę (por. 1 Sm 10, 1; 16, 13). Wskazywała jednocześnie na zadania spoczywające odtąd na monarsze – miał on być obrońcą chrześcijańskiej wiary w swoim państwie, a równocześnie szerzyć ją poza granicami swego królestwa. Stawał się przez to tym, kto „odbicie Zbawiciela nosi w swej nazwie”[1].

Do tych właśnie zadań odwołała się suplika z czerwca 1318 roku, uchwalona na wiecach w Sulejowie i w Pyzdrach, skierowana do papieża Jana XXII, w której proszono go o wzmocnienie państwa polskiego poprzez odnowienie królewskiej godności w Polsce i ustanowienie króla w osobie księcia Władysława Łokietka, wskazując jednocześnie na zagrożenia płynące dla chrześcijańskiej wiary ze strony tatarskich i innych pogańskich sąsiadów Polski. Na mocy bulli Jana XXII z 20 sierpnia 1319 roku, dokładnie pięć miesięcy później, 20 stycznia 1320 roku, w liturgiczne wspomnienie dwóch świętych rzymskich męczenników Fabiana i Sebastiana, książę Władysław Łokietek został ukoronowany przez arcybiskupa metropolitę gnieźnieńskiego Janisława na szóstego z kolei króla Polski, a piątego z rodu Piastów. Wraz z tą koronacją dobiegło kresu rozbicie dzielnicowe, które trwało 182 lata, począwszy od 1138 roku, czyli od śmierci Bolesława Krzywoustego. 

Po raz pierwszy uroczystość królewskiej koronacji miała miejsce na Wawelu. Tym samym odstąpiono od tradycji koronowania królów Polski w metropolitalnym Gnieźnie. W ten też sposób, jak na to wskazują historycy, dopełnił się długotrwały proces „przejmowania przez Kraków funkcji politycznego i ideowego centrum monarchii”[2], który zaczął się od powrotu Kazimierza Odnowiciela właśnie do stolicy Małopolski. Na wagę Krakowa jako stolicy dzielnicy senioralnej wskazał także w swym testamencie Bolesław Krzywousty. Profesor Andrzej Nowak zwrócił uwagę na jeszcze jeden niezwykle interesujący aspekt, tym razem o charakterze osobistym – dla Łokietka Wawel łączył się ze wspomnieniami pobytu w Krakowie, gdy jeszcze jako mały chłopiec był wychowywany na dworze księcia Bolesława Wstydliwego i jego małżonki św. Kingi[3]. 

Zapewne właśnie w Krakowie młody książę spotkał się z doniosłą tradycją dotyczącą nie tylko dziejów Polski, ale także tego, jakim człowiekiem powinien być idealny władca. Tradycja ta została wyznaczona przez dwóch biskupów krakowskich – św. Stanisława Męczennika i bł. Wincentego Kadłubka. Stanisław wyznaczył ją własnym męczeństwem, natomiast Wincenty piórem, pisząc słynną Kronikę polską (łac. Historia Polonica). Zamordowany w 1079 roku przez króla Bolesława Śmiałego biskup Stanisław ze Szczepanowa pozostał w pamięci Polaków, utrwalonej zwłaszcza przez biskupa Wincentego, jako obrońca pokrzywdzonych, a także jako przeciwnik absolutnej władzy króla. Z kolei Gall Anonim konflikt między królem a biskupem opisał w sposób niezwykle enigmatyczny. Król Bolesław – czytamy w Kronice – „sam będąc pomazańcem [Bożym] nie powinien [drugiego] pomazańca za żaden grzech karać cieleśnie. Wiele mu to bowiem zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował i za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków”[4]. Enigmatyczność relacji Galla Anonima sprawiła, że stała się ona źródłem dyskusji, które trwają po dzień dzisiejszy. Natomiast nie ulega wątpliwości, że, jak pisze profesor Andrzej Nowak: „każdy, kto próbuje dotknąć sensu polskiej historii, musi spojrzeć na konflikt króla Bolesława i biskupa Stanisława, na konflikt ich racji”[5].

W jakiejś mierze z tym konfliktem dwóch racji próbował zmierzyć się już biskup Wincenty Kadłubek. W swej Kronice polskiej dał nam obraz polskości, w której dochodzi do niezwykłej syntezy republikańskiego Rzymu z chrześcijańskim ładem moralnym[6]. Zdaniem badaczy, w Kadłubkowej wizji polskiego ładu społecznego pojawiają się takie kluczowe pojęcia, jak Polska, Rzeczpospolita, królestwo (regnum) i ojczyzna (patria), tworzące pewną hierarchię wartości. „Nad nimi wszystkimi króluje «ojczyzna», byt idealny i ziemski jednocześnie, obejmujący przestrzeń i społeczność we wszystkich wymiarach czasu. (…) [Jej] trwanie jest niezależne od rzeczywistości politycznej. (…) Polska, ojczyzna jest tu wspólnotą nie etniczną, ale etyczną. (…) Żeby być Polakiem, nie wystarczy się urodzić, trzeba na to zasłużyć”[7]. Zasłużyć przez to, że nie tylko ma się świadomość tego, że ojczyzna jest matką, ale także dlatego, że o tę matkę trzeba się starać i oddawać jej cześć i szacunek, a kiedy trzeba – bronić jej zbrojnie. Bo nie ma większej wartości niż wolność. Stąd dla Kadłubka, „największym nikczemnikiem jest ten, kto nie żałuje utraconej wolności, a najgorszym władcą taki, który odbiera wolność obywatelom Rzeczypospolitej”[8].

Tę wizję Polski, z którą zapoznawał się Władysław Łokietek podczas swego młodzieńczego pobytu w Krakowie, niejako dopełniała historia ciała św. Stanisława. Zarówno Gall Anonim, jak i Wincenty Kadłubek przekazali nam w swych zapisach historię orłów, które przybyły z czterech stron świata i trwały przy poćwiartowanym ciele krakowskiego biskupa aż do chwili, w której wszystkie jego części na powrót cudownie się zrosły. W historii tej widziano zapowiedź szczęśliwego, wręcz cudownego powrotu do jedności Polski wewnętrznie niszczonej i targanej poprzez trwające bez końca zacięte walki i spory dzielnicowe. Przekonanie to jeszcze bardziej się umocniło, kiedy 8 września 1253 roku papież Innocenty IV kanonizował w Asyżu św. Stanisława, a osiem miesięcy później, 8 maja 1254 roku, jego uroczystości kanonizacyjne odbyły się na Wawelu. Wtedy to Polska po raz pierwszy usłyszała dostojną pieśń Wincentego z Kielczy Gaude mater Polonia…  

Czy niecałe siedemdziesiąt lat później, 20 stycznia 1320 roku, koronowany na władcę Polski książę Władysław Łokietek mógł nie mieć świadomości tego, że w jego osobie spełnia się zapowiedź związana z cudownym scaleniem poćwiartowanego ciała św. biskupa Stanisława? Czy – mając w pamięci swe wewnętrzne nawrócenie, które dokonało się w Jubileuszowym Roku 1300 – nie sądził teraz, że za wszelką cenę, już jako koronowany władca Polski, musi dorastać do obrazu idealnego władcy nakreślonego przez biskupa Kadłubka w jego Kronice polskiej? Tego nie wiemy. W każdym razie z zapisków Rocznika Małopolskiego oraz Rocznika Traski, powstałych już po śmierci Łokietka, wyłaniają się rysy króla o franciszkańskiej duchowości: bogobojnego, łagodnego, bardzo niechętnego w wymierzaniu kary śmierci, pokornego i cierpliwego, a przy tym pełnego wewnętrznej energii. Króla, którego „życie układa się (…) w kształt przypowieści o niezłomnej i zwycięskiej ostatecznie nadziei”[9]. Wydaje się jednak, że przyjmując królewskie namaszczenie świętymi olejami w wawelskiej Katedrze Władysław Łokietek miał w pełni prawo powtórzyć słowa Bożego Pomazańca zapisane w Księdze proroka Izajasza: „Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą”.

To wszystko wydarzyło się w 1320 roku. 600 lat później przyszło Polsce, na kolejnym etapie swych dziejów, ponownie się zmagać o utwierdzenie swej dramatycznie zagrożonej państwowości. „Cud nad Wisłą”, wspaniałe zwycięstwo wojsk polskich nad armią bolszewicką odniesione 15 sierpnia 1920 roku sprawiło, że wreszcie można było podjąć się dzieła scalania i wewnętrznego jednoczenia naszego Kraju po 123 latach zniewolenia i rozbiorów. W tym tak trudnym dla całej Polski czasie, 18 maja 1920 roku, w Wadowicach przyszedł na świat Karol Wojtyła. Po latach, już jako kardynał, w roku 1974 napisał poemat, będący w istocie traktatem na temat tego, czym jest ojczyzna. To dzięki niej – pisał o sobie kardynał Wojtyła – wyrażał on siebie, w nią się zakorzeniał i z niej się wyłaniał. Wyłaniał się zatem między innymi także z biskupa Kadłubka, swego poprzednika na krakowskiej biskupiej stolicy, z jego stawiania na szczycie życia społecznego właśnie ojczyzny, będącej szczególną wspólnotą języka, ziemi, historii i kultury, a nade wszystko wolności, którą „stale trzeba zdobywać, [bo] nie można jej tylko posiadać. Przychodzi [ona bowiem] jak dar, utrzymuje się poprzez zmaganie. Dar i zmaganie wpisują się w karty ukryte, a przecież jawne”. Stąd Autor poematu Myśląc Ojczyzna… zwracał się bezpośrednio do czytelników swego poematu: „Całym sobą płacisz za wolność – więc to wolnością nazywaj, że możesz, płacąc ciągle na nowo, siebie posiadać”. W imię umiłowania takiej właśnie wolności Kardynał pisał dalej: „Obyśmy nie rozszerzali wymiarów cienia. Promień światła niechaj pada w serca i prześwietla mroki pokoleń. Strumień mocy niech przenika słabości. Nie możemy godzić się na słabość. Słaby jest [bowiem] lud, jeśli godzi się ze swoją klęską, gdy zapomina, że został posłany, by czuwać, aż przyjdzie jego godzina”[10]. Kardynał Wojtyła wyłaniał się zatem także z Łokietka, króla o „niezłomnej i zwycięskiej ostatecznie nadziei”, który nigdy nie zgodził się na słabość i który ostatecznie doczekał dnia swej koronacji. Jednocześnie Kardynał czuł swą szczególną bliskość z bohaterami zwycięskiej dla Polski Bitwy Warszawskiej, którzy byli również Łokietkowego ducha. Dla niego była to bliskość rodząca wielkie osobiste zobowiązania. Już jako papież Jan Paweł II, będąc 13 czerwca 1999 roku w Radzyminie i na warszawskiej Pradze, powiedział: „Wiecie, że urodziłem się w roku 1920, w maju, w tym czasie, kiedy bolszewicy szli na Warszawę. I dlatego noszę w sobie od urodzenia wielki dług w stosunku do tych, którzy wówczas podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem. (…) Przybywam tu z wielką wdzięcznością, jak gdyby spłacając dług za to, co od nich  otrzymałem. (…) Myśl nasza kieruje się dzisiaj ku tym wszystkim, którzy pod Radzyminem i w wielu innych miejscach tej historycznej bitwy oddali swoje życie, broniąc Ojczyzny i jej zagrożonej wolności. Myślimy o żołnierzach, oficerach. Myślimy o wodzu, o wszystkich, którym zawdzięczamy to zwycięstwo po ludzku. Wspominamy, między innymi, bohaterskiego kapłana Ignacego Skorupkę, który zginął niedaleko stąd, pod Ossowem”[11]. 

Dzisiaj, w 2020 roku, gdy mija 700 lat od ukoronowania Władysława Łokietka na króla Polski, a zarazem kiedy obchodzimy stulecie Cudu nad Wisłą i setną rocznicę urodzin Karola Wojtyły, myślimy o jeszcze jednym wydarzeniu związanym z naszą trudną, a równocześnie pełną chwały historią – o bliskiej już, wyznaczonej na dzień 7 czerwca tego roku beatyfikacji Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Prymasa Polski. Święty Jan Paweł II nazwał go Prymasem Tysiąclecia. W świadomości Polaków zapisał się on jako prawdziwy Interrex, który zwycięsko prowadził nasz naród przez najtrudniejsze lata komunizmu. Podczas uroczystości Millennium Chrztu Polski, w Poznaniu w dniu 17 kwietnia 1966 roku wypowiedział on słowa, które po ponad półwieczu nic nie straciły na swej aktualności i jakże znamiennie wpisują się w przeżywaną dzisiaj 700. rocznicę koronacji Władysława Łokietka: „«Wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat. A zwycięstwem, jakie odnosimy nad światem, jest wiara nasza. Któż jest, który zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym?» (1 J 5, 4-5). Wielki to bowiem dzień, gdy lud ochrzczony, świadom swej dziesięciowiekowej drogi, głosi dzisiaj Bogu w Trójcy Jedynemu przez Maryję Wspomożycielkę i przez świętych Patronów polskich swoje wielkie Te Deum. (…) Gdy mamy już za sobą historyczne wspomnienia i rozważania, trzeba z tego Ostrowia Tumskiego, sprzed Bazyliki Archikatedralnej Poznańskiej, spojrzeć ku miastu, ku przyszłości, ku wiekom, które idą… Będą bowiem umierali Polacy, ochrzczeni przez Kościół i umocnieni Bożymi darami, ale Naród będzie trwał. Naród wejdzie w nieznaną przyszłość, a z Narodem Kościół, który w Chrystusie Panu jest z nami po wszystkie dni aż – jak wierzymy – do skończenia świata”. 

Sięgając dzisiaj naszą pamięcią historyczną do wielkiego wydarzenia sprzed siedmiu wieków, a równocześnie, ożywieni chrześcijańską nadzieją, wybiegając myślą w nieznaną nam przyszłość, wierzymy niezłomnie: nasz polski naród będzie trwał, a wraz z nim będzie trwał Chrystusowy Kościół, do którego przynależność od chwili Chrztu jest naszą chlubą i radością. Amen. 

[1] Z. Dalewski, Władza – przestrzeń – ceremoniał. Miejsce i ceremonia inauguracji władcy w Polsce średniowiecznej do końca XIV, Warszawa 1996, za: A. Nowak, Dzieje Polski. Tom 2. 1202-1340. Od rozbicia do nowej Polski, Kraków 2015, s. 298.
[2] Tamże.
[3] A. Nowak, tamże.
[4] Gall Anonim, Kronika polska, za: A. Nowak, Dzieje Polski. Tom 1 do 1202. Skąd nasz ród, Kraków 2014, s. 183.
[5] A. Nowak, tamże, 193.
[6] Por. tamże, s. 362.
[7] Tamże.
[8] Por. J. Stabińska,  Mistrz Wincenty, Kraków 1973, s. 74-76.
[9] A. Nowak, Dzieje Polski. Tom 2. 1202-1340. Od rozbicia do nowej Polski, Kraków 2015, s. 261.
[10] Por. K. Wojtyła, Myśląc Ojczyzna…, w: tenże, Poezje i dramaty, Kraków 1979, s. 87-90.
[11] Jan Paweł II, Słowo podczas nawiedzenia cmentarza ofiar wojny 1920 roku, Radzymin, 13 czerwca 1999; Przemówienie podczas liturgii słowa, Warszawa-Praga – plac przy Katedrze, 13 czerwca 1999, w: tenże, Pielgrzymka Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski 5-17 czerwca 1999, Poznań 1999, s. 139, 141.
[12] S. Wyszyński, Przemówienie podczas uroczystości milenijnych w Poznaniu 17 kwietnia 1966 roku, w: M. Jędraszewski, Jan Paweł II w Poznaniu, Poznań 1997, s. 23-24.
ZOBACZ TAKŻE