- Poprzez jego ręce tylu ludzi, tylu pielgrzymów zanosi przy jego grobie prośby do Boga o najróżniejsze, najbardziej potrzebne dla siebie łaski - mówił abp Marek Jędraszewski podczas Mszy św. w bazylice katedralnej Wniebowzięcia NMP w Kielcach, odprawionej w dniu 40. rocznicy śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki.
W homilii arcybiskup zauważył, że ks. Jerzy Popiełuszko mógł otrzymać święcenia jeszcze w dawnym rycie, w którym prezbiter po namaszczeniu rąk trzymał je złożone aż do końca Mszy św. Według „Pontificalis Liber”, po namaszczeniu świętymi olejami wiązało się dłonie prezbitera i tymi złączonymi rękoma musiał dotknąć kielicha i pateny. Metropolita przywołał wspomnienia kard. Josepha Ratzingera z jego święceń kapłańskich. Przyszły papież mówił, że gdy podniósł związanymi rękoma kielich, wydawały mu się one niejako do niego przywiązane. „Eucharystia stanowi centrum kapłańskiego życia. Jednak Eucharystia jest czymś więcej niż ceremonią, niż liturgią. Ona jest formą życia. Ręce są związane. Nie należę już do siebie samego. Należę do Chrystusa, a przez Niego do innych. Naśladowanie jest gotowością na związanie, na ostateczność” – wspominał kard. Ratzinger. – Niezależnie jednak, czy ks. Popiełuszko był święcony według starego czy nowego rytu, od chwili przyjęcia święceń jego ręce zostały duszpastersko związane – zauważył metropolita i przypomniał placówki, na których przyszły błogosławiony podejmował posługę.
Przełomowym momentem dla kapłaństwa bł. ks. Jerzego Popiełuszki była niedziela 31 sierpnia 1980 r. Pracownicy Huty Warszawa szukali wtedy w mieście księdza, który odprawi im Mszę św. Młody ks. Jerzy zdecydował się pojechać, mimo że nie wiedział, jakie spotka go tam przyjęcie. – A tymczasem wchodząc na teren Huty Warszawa, widział szpaler ludzi, robotników, którzy klaskali, dziękując mu za obecność, za to, że kapłan jest pośród nich – wspomniał abp Marek Jędraszewski. Jesienią tego samego roku ks. prał. Teofil Bogucki w kościele św. Stanisława Kostki wprowadził Msze św. za ojczyznę w ostatnią niedzielę miesiąca i zlecił je ks. Jerzemu. – On poza kilkoma wyjątkami głosił homilie, podczas których nawiązywał do Ewangelii, ale także obficie korzystał ze słów Ojca Świętego Jana Pawła II i kard. Wyszyńskiego. Te homilie wzbudzały niezwykłe poruszenie wśród słuchających. Mówił prostym, otwartym tekstem, bezpośrednio. Mówił rzeczy, których wtedy zwykle się nie mówiło – zauważył arcybiskup. Kilka miesięcy przed swą śmiercią ks. Jerzy mówił, że Bóg, modlitwa i praca w połączeniu ze sobą pomagają człowiekowi zobaczyć sens życia i trudu. „Człowiek pracujący ciężko, bez Boga, bez modlitwy, bez ideałów, będzie jak ptak z jednym skrzydłem dreptał po ziemi. Nie potrafi się wzbić wysoko i zobaczyć większych możliwości, większego sensu bytowania na ziemi” – wskazywał błogosławiony. Abp Marek Jędraszewski przypomniał, że także wielkim dziełem ks. Jerzego były pielgrzymki Ludzi Pracy na Jasną Górę.
Coraz bardziej widoczne dla wszystkich stawało się to, że ks. Jerzy ze względu na swą działalność duszpasterską znajduje się w niebezpieczeństwie. Wobec tego prymas Józef Glemp zaproponował mu, by wyjechał na studia do Rzymu. „Nie mogę ludzi, którzy mi zaufali, pozostawić samych i wyjechać w obawie o własną skórę” – mówił ks. Jerzy. – Ze strony ówczesnej władzy robiono wszystko, aby jego ręce skrępować. Aby nie były to ręce będące przedłużeniem rąk Pana Jezusa, ale żeby to były ręce człowieka, który nie jest jednoznaczny w swoim kapłańskim posługiwaniu – mówił metropolita. Od drugiej połowy 1982 r. ks. Popiełuszko stał się celem działań operacyjnych SB, zwłaszcza ze strony grupy „D”. Była to głęboko zakonspirowana komórka do walki z Kościołem, której twórcą był gen. Konrad Straszewski. Walczyła ona z Kościołem, dezintegrowała i przenikała środowiska bliskie papieżowi. Tej grupie przypisuje się także inne morderstwa księży: Sylwestra Zycha, Romana Kotlarza, Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca, Antoniego Kija, Stanisława Kowalczyka i Stanisława Palimąki.
12 grudnia 1983 ks. Jerzy został oskarżony o działalność polityczną, a w odcztanym mu akcie oskarżenia stwierdzono, że w kazaniach zawierał zniesławiające władze treści polityczne. Tego samego dnia miała miejsce prowokacja na „Chłodnej” – w prywatnym mieszkaniu ks. Jerzego ujawniono między innymi granaty łzawiące, naboje do pistoletu maszynowego, różne materiały wybuchowe, farby drukarskie podrzucone przez esbeków. Mimo że nikt w nią nie uwierzył, nękanie księdza trwało. Nazwisko ks. Jerzego pojawiło się kilkakrotnie w podpisanym w tym samym czasie dokumencie podpisanym przez płk. Zenona Płatka, dyrektora Departamentu IV MSW, zatytułowanym „Działania polityczno-operacyjne w ramach operacji „Zorza”, których celem było niejako już uprzednie zminimalizowanie skutków pielgrzymki Papieża do Polski w 1983 r. 13 października 1983 r. miał miejsce nieudany zamach na życie ks. Jerzego, gdy usiłowano doprowadzić do wypadku drogowego.
19 października 1984 r. ks. Jerzy przybył do Bydgoszczy na zaproszenie Duszpasterstwa Ludzi Pracy. Wygłoszenie przez niego homilii groziło wielkimi sankcjami, dlatego poprowadził różaniec z rozważaniami. Abp Marek Jędraszewski przywołał ostatnie przesłanie ks. Jerzego z tajemnicy piątej bolesnej: „Każdy przejaw przemocy dowodzi moralnej niższości. Najwspanialsze i najtrwalsze walki, jakie zna ludzkość, jakie zna historia, to walki ludzkiej myśli; najnędzniejsze i najkrótsze to walki przemocy” – mówił błogosławiony. Wracał z Bydgoszczy szybko, ponieważ chciał być wcześniej w Warszawie. – Tak zaczęła się jego ostatnia droga naznaczona pięcioma stacjami – mówił arcybiskup. – Najpierw okolica Górska to stacja pierwsza, gdzie go zatrzymano i uprowadzono. Stacja druga to Toruń, na parkingu w okolicach hotelu Kosmos. Stacja trzecia, nieopodal Torunia, w zaroślach przy stacji benzynowej. Stacja czwarta, las pod Włocławkiem, gdzie założono mu na szyję pętlę, a do nóg przytoczono worek z kamieniami. I stacja piąta, ostatnia, zalew na Wiśle koło Włocławka, wrzucenie ciała księdza Jerzego do wody – powiedział i odczytał fragmenty książki Tadeusza Jóźwika „Ze szczególnym okrucieństwem”, opisujące, w jak okrutny sposób zginął ks. Jerzy Popiełuszko, którego ręce związano nylonowym sznurkiem. Po odnalezieniu ciała błogosławionego, siostry szarytki ubrały jego ciało w sutannę i włożyły w jego ręce krzyż oraz różaniec.
– Ręce wolne, ręce błogosławione, ręce błogosławionego – zauważył arcybiskup. – Ogłoszony błogosławionym ma ręce otwarte. Poprzez jego ręce tylu ludzi, tylu pielgrzymów, zanosi przy jego grobie prośby do Boga o najróżniejsze, najbardziej potrzebne dla siebie łaski – podkreślił i zakończył słowami z Apokalipsy św. Jana: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opukali swe szaty i w krwi baranka je wybielili. Dlatego są przed tronem Boga i w jego świątyni cześć mu oddają we dnie i w nocy”. – Błogosławiony księże Jerzy, módl się za nami – dodał.