- Z dzieła wiary, trudu miłości i wytrwałości w nadziei, rodzi się nasze świadectwo chrześcijańskiego życia, które jako dar Ducha Świętego zwycięża ten świat i przemienia jego oblicze - mówił metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski podczas Mszy św. dla uczestników X Kongresu Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych, odprawionej w Wadowicach.
Arcybiskup powiedział, że poproszono go, by podzielił się refleksją na temat zaangażowania osób świeckich w przenikanie świata duchem chrześcijaństwa. Stwierdził, że odpowiedzią na tę kwestię są dzisiejsze czytania. W Ewangelii Chrystus mówił o uczonych w Piśmie i faryzeuszach, nazywając ich obłudnikami, ślepymi przewodnikami, którzy są głupi. Zajmowali się oni kuglarskimi sztuczkami prawnymi, które były pozbawione treści. Jezus wskazał jakie są konsekwencje ich antyświadectwa: „Zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi – sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą”.
W liście do Tesaloniczan św. Paweł wskazuje na trzy zasadnicze stopnie wchodzenia w prawdę zawartą w Ewangelii. Od chwili nawrócenia życie Tesaloniczan stało się zupełnie inne, ponieważ zostało naznaczone służbą żywemu i prawdziwemu Bogu. Wiąże się z tym myślenie po Bożemu, a nie po ludzku. – Ten, kto się nawrócił do Boga żywego i prawdziwego nie może już myśleć tylko po ludzku. Ma myśleć po Bożemu, inaczej jest zawadą dla Bożych planów – podkreślił arcybiskup. Ten sposób myślenia wychodzi od faktu zmartwychwstania Chrystusa i jest wychylony ku ostateczności i zbawieniu. Św. Paweł mówił, że wiara musi być szczególnym dziełem, a miłość związana jest z trudem. Apostoł mówił także o nadziei chrześcijańskiej, która domaga się trwania. Benedykt XVI w encyklice „Spe Salvi” wskazywał, że jeśli chrześcijanin żyje wytrwałą nadzieją w perspektywie eschatologicznej, to równocześnie porządkują się w jego życiu mniejsze nadzieje i cele. Trzecim elementem życia Kościoła w Tesalonikach jest dawanie świadectwa wiary. – Nawrócenie, życie cnotami teologalnymi otrzymanymi na Chrzcie i świadectwo – oto przesłanie, które kieruje dziś do każdego z nas św. Paweł – podkreślił arcybiskup.
Jak przepajać świat chrześcijańskim duchem? Metropolita zauważył, że należy nieustannie się nawracać, korygować sposób myślenia pytając samego siebie, czy na świat spogląda się z perspektywy Ewangelii. – Droga chrześcijanina to droga nieustannego nawracania się. W konsekwencji jest ciągłym zatroskaniem o prawdziwość wiary i wołaniem do Boga słowami apostołów: „Panie, przymnóż nam wiary!” – powiedział arcybiskup. Należy troszczyć się o to, by miłość nie była ulotnym nastrojem, uczuciem, lecz wiązała się z trudem. Trzeba prosić także Boga za przyczyną Ducha Świętego o moc nadziei, by nie dać się stłamsić przez współczesny świat i jego przytłaczającą potęgę. – W naszym życiu jest wielka stawka, którą jest nasza nadzieja. Z dzieła wiary, trudu miłości i wytrwałości w nadziei, rodzi się nasze świadectwo chrześcijańskiego życia, które jako dar Ducha Świętego zwycięża ten świat i przemienia jego oblicze – wskazał arcybiskup. W tym świetle należy rozumieć słowa św. Jana Pawła II, który na Placu Zwycięstwa prosił Ducha Świętego, by odnowił oblicze tej ziemi. Z wiary ma się rodzic trud miłości i ma ona być źródłem nieustannej nadziei.
Arcybiskup stwierdził, że we współczesnym świecie coraz bardziej nasila się konfrontacja kulturowa, którą przepowiadał św. Jan Paweł II Wielki. Od kilku lat nowy, neopogański świat chce zawładnąć umysłami i sumieniami, aby każdy człowiek myślał po ludzku, a nie po Bożemu. Metropolita odwołał się do wypowiedzi byłego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza, dotyczącej premiera Węgier Viktora Orbana. – Schulz uważa, że ci, którzy odwołują się do wartości chrześcijańskich, gdzie jest mowa o narodzie, ojczyźnie i rodzinie, to są ludzie, którzy głoszą przebrzmiałą wizję świata XIX wieku. Nie są to jednak wartości, pochodzące z wieku XIX, ale związane z chrześcijaństwem. To Chrystus pokazał na czym pokazał godność małżeństwa i rodziny, co znaczy troska o najbliższych i o dalsze wspólnoty, a więc za naród i ojczyznę – podkreślił arcybiskup. Te wartości nazywa się przebrzmiałymi i konserwatywnymi, nie rozumiejąc, że ludzie chcą żyć Ewangelią nawet w XXI w. – Tę wypowiedź byłego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego należy rozumieć jako diagnozę starcia kulturowego, którego jesteśmy nie tylko obserwatorami i oddalonymi świadkami. To nas dotyczy, to zderzenie kulturowe dotyka częstokroć bliskie nam osoby, które się gubią, nie odnajdują swego miejsca i przyjmują propozycje „nowego świata” – przyznał metropolita. Zauważył, że paradoksalne są także same słowa Martina Schulza. Przypomniał, że Polacy początkowo nie rozumieli czym była na Zachodzie rewolucja 1968 roku, która negowała Ewangelię i prezentowała nową koncepcję wolności. Stała się ona rewolucją prymitywnych wartości, wspomaganych przez alkohol i narkotyki. Dziś dołącza do tego ideologia LGBT, która uderza w istotę małżeństwa i rodziny. Metropolita podkreślił, że św. Jan Paweł II zdawał sobie z tego sprawę i właśnie dlatego mówił, że człowiek wolny wie czym jest prawda i ma bardzo określony świat wartości. Dla Ojca Świętego najważniejsza była prawda, niekiedy niełatwa i wymagająca, stąd jego wielkie wołanie, że Europa, jeśli chce być Europą, musi być budowana przez ludzi o prawych sumieniach, wypalonych w ogniu Ewangelii. Trzeba przyjąć to, co mówił Chrystus: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”. – Sumienie mówi nam dokładnie co jest dobre i złe. Wszystkie próby usprawiedliwiania złego, które tak łatwo ofiaruje nam świat niszczą nas wewnętrznie – podkreślił arcybiskup. Wskazał, że być chrześcijaninem to nie tylko przyjąć zasady wiary, ale przylgnąć do Boga wiarą, miłością i nadzieją. Wzorem jest Chrystus, w którym wszystko było na „tak” wobec kochającego Ojca. Metropolita powiedział, że w różnych grupach religijnych pojawia się pokusa, aby zamknąć się w kręgu doskonale rozumiejących się osób. Św. Jan Paweł II pokazał swym życiem, że należy wychodzić na spotkanie świata i modlić dla niego o Boże miłosierdzie. Pod tym względem przejmujące są słowa encykliki św. Jana Pawła II, w której papież stwierdzał, że chrześcijanie są zobowiązani by prawdę o miłosierdziu Bożym głosić całemu światu, czyniąc dzieła miłosierdzia. – Wpatrzeni w Boga bogatego w miłosierdzie, naszego Ojca, jesteśmy zobowiązani, by się modlić o miłosierdzie dla całego świata. Musi się to przekładać na modlitwę o miłosierdzie dla odległych dla nas i być może niekiedy nieprzyjaznych osób. Nie wolno nam o tej modlitwie zapominać – podkreślił metropolita.
Przywołał ewangeliczną scenę uzdrowienia epileptyka, gdy apostołowie pytali Chrystusa, dlaczego nie potrafili dokonać cudu. Zbawiciel odpowiedział, że nie mogli tego uczynić z powodu małej wiary: „Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: “Przesuń się stąd tam!”, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was. Ten zaś rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem”. Arcybiskup zauważył, że jest wielka potrzeba wiary, nadziei i miłości, a w zderzeniu ze współczesnością także modlitwy i postu. – Jeżeli w duchu wiary będziemy się modlić i pościć, to po raz kolejny w naszym życiu okaże się, że jesteśmy ludźmi, którzy wierzą w Boga żywego i prawdziwego – zakończył.