- Czujemy dziś wielkie wezwanie, skierowane do każdej i każdego z nas, by wybierać większą wolność i mieć odwagę rezygnować z tego, co jest nam biskie lub drogie, a iść za Chrystusem do końca, mając świadomość, że podążając za Nim nigdy nie będziemy samotni, ale będziemy tworzyć silny, katolicki i apostolski Kościół, zdążający wiernie za Chrystusem – mówił metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski podczas odpustu parafialnego w kościele pw. św. Alberta Chmielowskiego w Łodzi.
W homilii arcybiskup wskazał na fundamentalne pytanie, zadane Chrystusowi przez apostołów: „Któż może się zbawić”. Jezus odpowiedział, u Boga wszystko jest możliwe i zwrócił tym samym uwagę na to, że Pan może dogłębnie odmienić sposób myślenia i postępowania człowieka. Kościół od momentu zesłania Ducha Świętego realizuje polecenie Chrystusa: „Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody”. To właśnie w Kościele dokonuje się uświęcenie i zbawienie. Św. Paweł pisał, że nie jest istotny status społeczny, czy stan posiadania, ale ważne jest, by być w Chrystusie. Zakorzenienie w Chrystusie pozwala wydawać owoce i mieć w sobie moc.
Metropolita zwrócił uwagę na historię bogatego młodzieńca, przedstawionego w Ewangelii. Ten człowiek mógł pochwalić się wspaniałym życiem moralnym, ponieważ zachowywał przykazania. Zbawiciel nakazał mu uwolnić się od wszelkich doczesnych przywiązań i podążać za sobą. Niestety, młody człowiek był tak bardzo związany z rzeczami, które posiadał, że ze smutkiem odszedł.
Arcybiskup przypomniał, że abp Karol Wojtyła wskazywał na trzy ważne wartości w życiu św. Barta Alberta. Pierwszą z nich była Ojczyzna, dla której bez wahania zaciągnął się w szeregi powstańcze. „Wszystko postawił na jedną kartę dla miłości Ojczyzny. Miłość Ojczyzny wypaliła na nim dozgonny stygmat: pozostał kaleką do śmierci” – pisał o Adamie Chmielowskim przyszły papież. Drugą wartością dla której poświęcał się św. Brat Albert, było umiłowanie piękna. Był on cenionym malarzem, którego działa zachwycały i często zapraszano go na salony. Gdy Adam Chmielowski był u szczytu swej sławy, spotkał się z rzeczywistością, będącą zaprzeczeniem jego wrażliwości. Namalował wtedy słynny obraz „Ecce Homo”, na którym znajduje się wizerunek cierpiącego Jezusa i zaczął odkrywać, że ubodzy są jego braćmi. Św. Brat Albert rzucił wszystko po to, by dźwigać biednych i przywracać im człowieczeństwo oraz poczucie godności.
Metropolita stwierdził, że do św. Brata Alberta odnoszą się słowa proroka Izajasza: „Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać, dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego którego ujrzysz przyodziać i nie odwrócić się od współziomków”. Arcybiskup zauważył, że za taką postawę św. Brata Alberta spotkała już za życia nagroda. Święty pobudził sumienia krakowian i stał się dla nich znakiem sprzeciwu, dlatego otrzymywał hojne wsparcie.
Arcybiskup przypomniał dramat Karola Wojtyły „Brat naszego Boga”. To w św. Barcie Albercie młody Karol odczytywał swój los. Przyszły papież wiedział, że naród ocaleje, jeśli wojnę przetrwa polska inteligencja. Gdy przeżył śmierć ojca, zrozumiał że Bóg wzywa go do kapłaństwa. Oddał Bogu wszystko, a swą posługą wskazywał, że podążając za Chrystusem człowiek może dokonać wielkich rzeczy. Sztuka „Brat naszego Boga” kończy się stwierdzeniem świętego: „Wybrałem większą wolność”. Te słowa odnoszą się zarówno do św. Brata Alberta, jak i św. Jana Pawła II.
– Czujemy dziś wielkie wezwanie, skierowane do każdej i każdego z nas, by wybierać większą wolność i mieć odwagę rezygnować z tego, co jest nam biskie lub drogie, a iść za Chrystusem do końca, mając świadomość, że podążając za Nim nigdy nie będziemy samotni, ale będziemy tworzyć silny, katolicki i apostolski Kościół, zdążający wiernie za Chrystusem – zaznaczył na zakończenie metropolita.