- Światłem dla nas był i jest bł. ks. kard. Stefan Wyszyński. Światłem dla nas jest ks. abp Antoni Baraniak. Naszym zadaniem i świętym obowiązkiem jest, aby światło, którym oni świecili dla Kościoła i dla Polski, świeciło ciągle coraz bardziej jasnym blaskiem - mówił abp Marek Jędraszewski w Muzeum Więźniów Politycznych w Warszawie podczas Mszy św. w rocznicę pojmania abp. Antoniego Baraniaka.
Na początku Mszy św. głos zabrał kapelan Muzeum Żołnierzy Wyklętych Więźniów Politycznych PRL, ks. Tomasz Trzaska, który przypomniał wydarzenia rozgrywające się w domu Prymasa Tysiąclecia siedemdziesiąt lat temu. Podkreślił, że w murach więzienia bp. Antoni Baraniak był dręczony fizycznie, ale także pozbawiono go możliwości kontaktu z otoczeniem i sprawowania liturgii.
W homilii abp Marek Jędraszewski powiedział, że Ewangelia w sposób szczególny łączy się z dramatycznymi wydarzeniami, które miały miejsce w nocy z 25 na 26 września 1953 r. w Warszawie, gdy uwięziono kard. Stefana Wyszyńskiego oraz bp. Antoniego Baraniaka. Światło jakim był Prymas Polski miało na zawsze zgasnąć, a mroki miały objąć wydarzenia związane z jego aresztowaniem. Mrok miał także zapanować między kard. Stefanem Wyszyńskim i bp. Antonim Baraniakiem. Długi czas nie wiedzieli oni nic o swoich losach. Po latach okazała się jednak zwycięska prawda słów Jezusa: „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło”.
Świadectwa o tym, co przeżyli kardynał i biskup ukazały się dopiero po ich śmierci. W 1982 r. wydano „Zapiski więzienne” kard. Stefana Wyszyńskiego, a w 2009 „Teczki na Baraniaka” autorstwa bp. Marka Jędraszewskiego. Cała prawda wyszła na jaw i to, co miało pozostać zachowane w mroku – stało się światłem. – Światła jakimi są kard. Stefan Wyszyński – błogosławiony świętego, katolickiego i apostolskiego Kościoła, a także abp. Antoni Baraniak – te światła są dziś pełne blasku. Ci, którym wydawało się, że mają władzę, zarówno ci sprawujący rządy jak i ci, którzy byli funkcjonariuszami więzienia, przeszli w mroki historii. Nie chce się o nich pamiętać. Ich imiona i nazwiska są przywoływane jako znak hańby i przestroga – zaznaczył arcybiskup.
Powiedział, że relacja z aresztowania, przedstawiona przez kard. Stefana Wyszyńskiego w „Zapiskach więziennych” jest bardzo dokładna i szczegółowa. Abp Marek Jędraszewski zacytował słowa, zanotowane przez Prymasa Tysiąclecia. Kard. Stefana Wyszyńskiego przedstawiciele władzy naszli w nocy, przedstawiając mu polecenie rządu, aby natychmiast opuścił miasto. Został do tego przymuszony i siłą wywieziono go do klasztoru kapucynów w Rywałdzie. „Zostałem sam. Na ścianie, nad łóżkiem, wisi obraz z podpisem: «Matko Boża Rywałdzka, pociesz strapionych». To był pierwszy głos przyjazny, który wywołał wielką radość. Przecież stało się to, czym tyle razy mi grożono: pro nomine Jesu contumelias pati («Dla imienia Jezusa znosić zelżywości»)” – zapisał kard. Stefan Wyszyński.
Abp Marek Jędraszewski przywołał także relację abp. Antoniego Baraniaka, związaną z tymi dramatycznymi chwilami. Kapelan prymasa wyszedł późno do ogrodu, by się odświeżyć i odmówić różaniec. Wtedy zobaczył rabusiów, którzy przeskakiwali przez mur i przebiegali do frontu budynku. Jeden z nich wymierzył do bp. Antoniego Baraniaka broń, grożąc że go zastrzeli. Gdy biskup został wpuszczony do domu, był świadkiem niegodnego zachowania pracowników Urzędu Bezpieczeństwa wobec prymasa. Chwilę przed wyprowadzeniem go z domu, kard. Stefan Wyszyński przekazał swemu sekretarzowi wszystkie potrzebne uprawnienia. Następnie wysłannicy władzy zabrali bp. Antoniego Baraniaka do sekretariatu, gdzie przez kilka godzin dokonywali rewizji. Odgłosy gwałtownego przeszukiwania, huków i tłuczenia murów były słyszalne w całym budynku. Z trzech dokumentów sporządzonych dwa miesiące później przez funkcjonariuszy UB wynika, że z Sekretariatu Prymasa Polski wyniesiono 290 dokumentów. Stały się one podstawą do niezwykle szczegółowych przesłuchań, którym był poddawany bp. Baraniak przez czas pobytu w więzieniu mokotowskim.
Dopiero rankiem zdecydowano, że sekretarz kardynała zostanie przewieziony do więzienia na Rakowiecką. Abp Marek Jędraszewski odczytał wspomnienia abp. Antoniego Baraniaka z tego dnia, które urywają się w momencie wtrącenia go do celi: „Zaprowadzono mnie do pustej betonowej celi, w której była prycza, taboret, dzban wody z miednicą i kibel. Groźnie zaskrzypiał potężny klucz w żelaznych drzwiach i wreszcie nastała cisza. Przez zakratowane okno i matowe grube szybki z góry zaglądał ponury poranek 26 września 1953 roku”. Jak wiadomo, bp. Baraniak nie mówił nawet najbliższym o tym, co przeżył w więzieniu. Pozostały tylko strzępy wspomnień, kilka świadectw tego, co musiał znieść. Był uwięziony od 26 września 1953 r. do 29 grudnia 1955 r. W jego sprawie, toczonej przez Urząd Bezpieczeństwa, pojawiły się 284 osoby, zachowało się 145 protokołów z przesłuchań, w których nie wspomina się o udrękach, znoszonych przez sekretarza kardynała.
Prawdopodobnie między 29 stycznia a 31 marca 1954 r. wydarzyło się coś, co radykalnie naruszyło zdrowie bp. Baraniaka. Wydaje się, że właśnie wtedy władze odpowiedzialne za przebieg śledztwa zadecydowały o zastosowaniu wobec niego „ostrzejszych «metod» śledczych”. Znakomity historyk ks. prof. Marian Banaszak we wspomnieniach związanych z bp. Antonim Baraniakiem zaznaczał: „On faktycznie stał się wtedy męczennikiem sprawy Kościoła. Gdy go uwięziono, myślę, że tak powszechnie, przynajmniej księża orientowali się, że on miał być koronnym świadkiem w procesie przeciwko księdzu Pry-masowi Wyszyńskiemu. I dlatego w więzieniu [na Mokotowie] w Warszawie starano się go nakłonić do odpowiednich zeznań. Dlatego miał bardzo surowe śledztwo, badania. A ponieważ jednak nie chciał nic powiedzieć przeciw Prymasowi, zresztą nie mógł powiedzieć, bo to wszystko byłoby nieprawdą, czego chciano od niego, dlatego doszło do praktycznego torturowania go”. Historyk mówił, że po latach abp. Antoni Baraniak otworzył się przed małą grupką polskich księży w Rzymie. Arcybiskup wspominał wtedy, że gdy nie mogli już niczym nakłonić go do zeznań przeciwko prymasowi, zastosowano ciemnicę. Zamknięto go bez ubrań na ponad tydzień w celi bez okien, gdzie z sufitu i ścian kapała woda. Nie załamał się. Mówił, że w czasie pobytu na Rakowickiej wraz z innymi więźniami odprawiał rekolekcje, modląc się, by nigdy się nie załamać. „Wtedy uczynił sobie takie postanowienie, że cokolwiek mu się zdarzy, on nigdy nie będzie świadczył przeciwko Księdzu Prymasowi i że jest gotów oddać swoje życie za sprawę Kościoła. Właśnie w tym rzymskim spotkaniu to podkreślił, że to była dla niego taka pomoc i siła. I taki pozostał. Niezłomny” – wspominał prof. Marian Banaszak.
Abp Marek Jędraszewski przywołał rozmowę, którą odbył z ks. dr. Henrykiem Grześkowiakiem, wieloletnim prefektem w Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Poznaniu. Podczas swego pobytu w poznańskim seminarium, ciężko chory abp. Antoni Baraniak zaczął nagle wspominać czasy spędzone w więzieniu na Mokotowie. Mówił wtedy, że wielokrotnie wrzucano go do ciemnicy, gdzie nie wiedział czy jest dzień, czy noc. Wyciągano go z tego pomieszczenia i podsuwano mu do podpisu papiery, w których padało oskarżenie wobec kard. Stefana Wyszyńskiego i przyznanie się do pracy z agentami wrogich państw. W tych sytuacjach mówił do siebie: „Baraniak, ty się nie możesz ześwinić”.
Dr Milada Tycowa podczas badania lekarskiego musiała spojrzeć na plecy abp. Antoniego Baraniaka. „Ksiądz Arcybiskup ociągał się nieco z pokazaniem tych pleców, ale przecież to podstawowe badanie było konieczne. Po chwili okazało się, że cała powierzchnia pleców, pokryta była sporymi bliznami, które musiały być efektem bicia. Był to widok porażający. Wiedząc, że Ksiądz Arcybiskup był wiele lat wcześniej w komunistycznym więzieniu, nie wytrzymałam i spytałam: «A to tutaj to pamiątka, tak?». Na co Ksiądz Arcybiskup odpowiedział jedynie: «Tak, pamiątka»” – wspominała lekarka po latach.
Metropolita krakowski przypomniał raport związany ze śledztwem w sprawie bp. Antoniego Baraniaka, który 30 sierpnia 1955 r. przedstawił jeden z oficerów. Zaznaczono w nim, że biskup nie chce współpracować i wciąż przewlekle choruje oraz często przebywa w szpitalu. Abp Marek Jędraszewski zaznaczył, że bp Baraniak był przesłuchiwany także podczas pobytu w szpitalu, a śledczy bali się, że sekretarz kardynała umrze i stanie się narodowym bohaterem. Ostatnie przesłuchanie miało miejsce 14 września 1955 r. w Święto Podwyższenia Krzyża Świętego.
Abp Marek Jędraszewski nawiązał do słów Jezusa z Ewangelii: „Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą”. – Światłem dla nas był i jest bł. ks. kard. Stefan Wyszyński. Światłem dla nas jest ks. abp. Antoni Baraniak. Naszym zadaniem i świętym obowiązkiem jest, aby światło, którym oni świecili dla Kościoła i dla Polski, świeciło ciągle coraz bardziej jasnym blaskiem. By było przez nas podtrzymywane naszą pamięcią i troską o Kościół i Ojczyznę. By nie było to wyłącznie sprawą naszą i naszych pokoleń, ale także tych przyszłych. Jeśli Chrystus określił się mianem Światłości Świata to, ci, którzy weszli w błogosławiony krąg tej światłości, muszą pozostać dla nas jasnym punktem odniesienia jak żyć – zakończył abp Marek Jędraszewski.