Dobra Nowina to seria rozważań niedzielnej Ewangelii w formie podcastów, przygotowywanych przez ks. Artura Czepiela, archidiecezjalnego duszpasterza służby liturgicznej oraz ks. Jakuba Łabuza, który zastąpił ks. Mieszka Ćwiertnię. Zapraszamy w każdą sobotę o godz. 17.07 na kanał YouTube i Spotify Archidiecezji Krakowskiej. To także forma przygotowania do rozpoczynających się obchodów Roku Świętego 2025.
U progu Nowego Roku, słowa, które chyba najbardziej cisną się na usta to: „Idzie Nowe”!
Bo sylwestrowe bale i szampańska zabawa już się zakończyły. Zakończył się też czas bilansów i podsumowań tego, co już bezpowrotnie przeminęło. Jedni z żalem żegnali stary rok, twierdząc że drugi taki, to już na pewno się nie przydarzy. Inni zakończyli go głośnym oddechem ulgi, z nadzieją że przyszłość okaże się dla nich łaskawsza. I choć przyszłość jest niepewna i wiele niewiadomych wciąż przed nami, to jedno jest pewne. Jezus wkracza w ten rok razem z nami. I kto pójdzie za Nim, ten na pewno się nie pogubi. A sami dobrze wiemy, że jest w czym się zagubić Dzisiaj gra nie toczy się już o kawałki ziemi czy majątki, ale o konkretne wartości, o ludzkie dusze, o nasze zbawienie.
Od kilku dni, z każdej strony dobiega do nas echo tworzonych noworocznych postanowień. Wiele z nich pozostaje jednak na poziomie czysto życzeniowym. Co zrobić, by w miejsce słowa: „chcę”, „chciałbym” wprowadzić słowo: „będę”? Żeby zamiast życzeń, uczynić sobie prawdziwe postanowienie, chociażby jedno? I aby, oprócz troski o naszą fizyczność, intelekt i psychikę zatroszczyć się także o obszar naszej duchowości i relacji z Panem?
Wydaje się, że na to pytanie trzech konkretnych odpowiedzi udzielają nam pasterze z dzisiejszego fragmentu Ewangelii, który pochodzi z Ewangelii świętego Łukasza.
Pierwszą rzeczą jaką zrobili pasterze było udanie się w podróż, by odnaleźć Jezusa. Nam dziś też niewątpliwie potrzeba się udać w taką podróż. Trzeba nam ruszyć się z miejsca, by odnaleźć Chrystusa. Nie zrobimy tego ani z poziomu wygodnego fotela, ani ekranu komputera, telefonu czy telewizora. By odnaleźć Pana, często należy porzucić to co jest dla nas komfortowe, wygodne, znane. Wymaga się od nas choćby minimalnego wysiłku, by odnaleźć tego, który pozwala się znaleźć. Do tego potrzebujemy czasu poświęconego na modlitwę, lekturę Pisma Świętego, Adorację Najświętszego Sakramentu, życie sakramentami. Tylko w ten sposób Pana Boga odnajdziemy, usłyszmy, a w konsekwencji także uwierzymy temu, co ma nam do zaproponowania. W Nowym Roku warto więc zdecydować się na duchową podróż w kierunku Boga, który cierpliwie nas oczekuje. Zacząć od konkretnej decyzji, że ja taką podróż w ogóle chcę odbyć, a każdy kolejny krok, będzie nas tylko utwierdzał w przekonaniu, że było warto.
Drugą rzeczą, którą uczynili pasterze, było uwielbienie Pana za wszystko, co im uczynił. Pasterze uczą nas więc uwielbienia Boga. Ktoś może spytać: „ale za co?” Za wszystko, co nam w życiu uczynił. Za wszelkie dobro, które stało się naszym udziałem, wszystkie piękne chwile, których doświadczyliśmy, każdy sukces, który udało nam się osiągnąć. Ale też za to, co było trudne. Za każdą porażkę, upadek, wszystko, co po ludzku nam się nie udało. I choć niełatwo jest nam za to dziękować, to warto sobie uświadomić, że jeśli tylko wyciągniemy z tego wszystkiego wnioski, mądrze wykorzystamy te trudne lekcje, w których uczestniczyliśmy, to przy pomocy Pana Boga przyczynią się one do naszego wzrostu i uświęcenia. Dlatego niezależnie od tego w jakiej sytuacji obecnie się znajdujesz, uwierz, że Pan Bóg ma dla Ciebie rozwiązanie. Daj mu tylko przestrzeń do tego, by Ci je przedstawić. Nie czyń z modlitwy listy życzeń, problemów i zażaleń, ale dopuść Go do głosu i wykaż się wobec Niego wdzięcznością i uwielbieniem, bo niewielu porzuciłoby rozkosze nieba dla chłodu stajni z miłości. A Bóg to zrobił. Dla każdego z nas.
I trzecia sprawa. Pasterze powrócili do swojej codzienności. Oni nie zamknęli swojej religijności i relacji z Panem Bogiem w ścianach betlejemskiej stajenki, podobnie jak my nie możemy jej zamknąć w murach kościoła. Nasz kontakt z Nim musi się przekładać na konkret naszego życia w czasem szarej i brutalnej rzeczywistości. Nasza religijność ma się wyrażać w codziennej wierności małżeńskiej, trwaniu przy kochanej osobie nawet mimo trosk i problemów. Ma być widoczna w postawach, które przyjmuję, gdy ktoś z mojego otoczenia wyśmiewa czy opluwa Pana Boga, wiarę, Kościół. W wierności wartościom Ewangelicznym, o których nie tylko będę mówił, ale przede wszystkim, którymi będę żył. W tym, że będę reagował, gdy komuś będzie się działa realna krzywda. Religijność oparta jedynie na czterdziestopięciominutowej niedzielnej obecności w świątyni jest karykaturą prawdziwiej religijności. Być człowiekiem Bożym, znaczy głosić światu swoim postępowaniem i przykładem to, co zostało mi objawione i w co prawdziwie uwierzyłem. Tylko wtedy staniemy się dla innych wiarygodnymi świadkami Chrystusa.
Pasterze po spotkaniu z Bogiem, zaczęli działać, nie nauczać. Dziś w naszych rodzinach, tak wiele jest osób, które zagubiły drogę do Boga. Naszym zadaniem nie jest dawanie im pouczeń, ale pokazanie własnym życiem, że warto zawalczyć o bliskość z Panem. Choć czasem po policzku płyną łzy, to warto być świętym, co wcale nie znaczy, że bezgrzesznym. I naszym zadaniem jest także modlitwa, bo to Pan Bóg działa, a nie my. Żaden ksiądz przez płomienne kazania, ani żadne nakazy bliskich, nie przyciągną kogoś do źródła, do Kościoła. Uczyni to sam Pan Bóg. My możemy być jednie Jego pośrednikami. Nie próbujmy być Mesjaszami i zbawiać tego świata, bo był już taki Jeden, co to zrobił. A historia Zbawienia ani się na nas nie zaczyna, ani na nas nie kończy.
W tym nowym 2025 roku wyruszmy w podróż, by odnaleźć Pana. Uwielbiajmy Go za wszystko co stało i stanie się naszym udziałem. I bądźmy świadkami Ewangelii w naszej codzienności. To jedyna skuteczna droga, by ostatniego dnia 2025 roku stwierdzić, że mijający rok był naprawdę dobry. Czego z serca Wam wszystkim życzę.
Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane.
Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie [Matki]