Uczestnicy pierwszych rekolekcji Ruchu Światło-Życie w Archidiecezji Krakowskiej spotkali się z młodymi oazowiczami na uroczystej Eucharystii w Olszówce.
W świętowaniu wzięło udział blisko 50 osób, które przeżywały rekolekcje w 1971 r. w Olszówce oraz trzy młodzieżowe wspólnoty oazowe.
Obchody jubileuszu rozpoczęły się od modlitwy do Ducha Świętego oraz świadectw uczestników oraz ks. Władysława Gila, moderator pierwszych rekolekcji. Następnie odbyła się Msza św. pod przewodnictwem kard. Stanisława Dziwisza. Nie zabrakło również chwil na wspólne śpiewanie oazowych piosenek.
– To spotkanie było potrzebne nie tylko „olszówkowiczom”, ale też tym młodym, którzy byli obecni. Poznali ludzi, w życie których oaza wpisała się bardzo wyraźnie – mówi ks. Ryszard Gacek, moderator diecezjalny Ruchu. – Oaza zawsze była pomocą w odkrywaniu powołania. Wśród tych uczestników jest kilku kapłanów oraz trzy małżeństwa, które poznały się w trakcie rekolekcji – wyjaśnia ks. Gacek.
Publikujemy pełną treść homilii kard. Stanisława Dziwisza z Mszy św. jubileuszowej:
Bracia Kapłani, drodzy młodzi Przyjaciele, Bracia i Siostry!
Jubileusz 50-ciu lat Rekolekcji Ruchu Światło-Życie w Archidiecezji Krakowskiej skłania nas do refleksji, ale przede wszystkim do wyrażenia Bogu wdzięczności za ogrom dobra, jakie dzięki tej dalekosiężnej inicjatywie duszpasterskiej stało się udziałem Kościoła oraz trudnej do zliczenia rzeszy młodych ludzi. Dlatego sprawujemy tę dziękczynną Eucharystię w Olszówce, a więc w miejscowości i parafii, w której młodzi oazowicze, pochodzący z różnych stron naszej Archidiecezji, odprawili swoje pierwsze rekolekcje. Było ich wtedy osiemdziesięciu, a pozostali, dla których nie było już miejsca, zostali skierowani na oazę do Barcic. Dowiadujemy się o tym z zachowanego listu, jaki młodzi skierowali wtedy z Olszówki do Metropolity Krakowskiego kardynała Karola Wojtyły, zapraszając go spontanicznie, by ich odwiedził.
Wtedy ksiądz Kardynał nie mógł przybyć do nich, ale uczynił to wielokrotnie w następnych latach, a po raz ostatni w 1978 roku. Kilka miesięcy później został wybrany Biskupem Rzymu i pasterzem Kościoła powszechnego. Po latach, pod koniec pontyfikatu, w swej ostatniej książce „Wstańcie, chodźmy!”, zostawił takie wyraźne świadectwo o swojej więzi z Ruchem Światło-Życie: „Ks. Franciszek Blachnicki […] zainicjował tzw. ruch oazowy. Bardzo się z tym ruchem związałem i usiłowałem go wspierać na różne sposoby […]. To wielkie doświadczenie przyniosłem ze sobą do Rzymu. Tu także szukałem jakiegoś jego spożytkowania, stwarzając okazje do spotkań z młodymi. Światowe Dni Młodzieży wyrastają z tamtego doświadczenia”.
Te ostatnie słowa Jana Pawła II świadczą o historycznej roli, jaką odegrał i nadal spełnia Ruch Światło-Życie. Powołane do życia przez Czcigodnego Sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego dzieło wykroczyło poza granice Polski i zaowocowało wielkim dobrem w całym Kościele. Nie ulega wątpliwości, że Ojciec Święty uwrażliwił Kościół na sprawę młodych i na całym świecie wskazał młodym ich miejsce oraz zadanie we wspólnocie Kościoła. Czerpał w tym zakresie z głębokich intuicji i doświadczeń księdza Franciszka.
Kilka miesięcy temu obchodziliśmy setną rocznicę urodzin Franciszka Blachnickiego, a rok wcześniej podobną rocznicę urodzin Karola Wojtyły. Byli więc rówieśnikami. Dzielili podobne doświadczenie konfrontacji z dwoma totalitaryzmami XX wieku: nazizmem i komunizmem. Młody Karol musiał na początku wojny przerwać studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim i podjąć pracę w krakowskich kamieniołomach. Młody Franciszek trafił do obozu koncentracyjnego, został skazany na śmierć, a potem wyrok zamieniono mu na więzienie. Z takim bagażem dramatycznych doświadczeń obydwaj młodzi podjęli decyzję wstąpienia na drogę powołania kapłańskiego. Taka była ich odpowiedź wobec zła, przed jakim stanęli. Odpowiedzią była miłość i służba. Ks. Karol Wojtyła był stopniowo obarczany coraz większą odpowiedzialnością w Kościele i za Kościół, aż do tej największej odpowiedzialności, której się podjął jako Papież.
Ks. Franciszek Blachnicki ubogacił Kościół kilkoma pokoleniami młodych ludzi, uformowanych w szkole Ewangelii do miłości i służby.W życiu i służbie Jana Pawła II oraz ks. Franciszka Blachnickiego wyraźnie zaznaczył się rys świętości. Jeden i drugi był człowiekiem Bożym. Obydwaj postawili Boga w centrum swojej egzystencji. Dla Boga żyli, Bogu służyli i dla Boga umierali. Pozostawili nam żywy komentarz do słów apostoła Pawła, który w Liście do Rzymian pisał: „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana” (Rz 14, 7-8). Obydwaj zrozumieli, że pójść za Chrystusem, to znaczy być posłanym i podjąć zadania w Chrystusowym Kościele.
Do takiego ideału wychowuje młodych Ruch Światło-Życie. Każda i każdy z nas może i powinien odczytać swoje osobiste powołanie i miejsce w Kościele. Dla zdecydowanej większości będzie to powołanie do małżeństwa i założenia rodziny. Kościół potrzebuje świętych małżeństw i świętych rodzin. Potrzebuje ich tym bardziej dzisiaj, w coraz bardziej dochodzącej do głosu kulturze, a raczej ideologii, która podważa pierwotny i fundamentalny zamysł Boga w odniesieniu do człowieka, którego stworzył jako mężczyznę i kobietę. Kościół potrzebuje również świętych powołań kapłańskich i zakonnych. Potrzebuje ich tym bardziej, im głośniej mówi się o słabościach tych ludzi Kościoła, którzy sprzeniewierzyli się swemu powołaniu. Kosciół potrzebuje młodych, gorących serc, gotowych służyć braciom i siostrom w wierze oraz nieść światło Ewangelii tym, którzy jeszcze nie spotkali Chrystusa na swojej drodze życia.
Co nam chce dzisiaj przekazać słowo Boże, o czym chce nas pouczyć? Odczytany fragment z Księgi Wyjścia opowiada nam o przymierzu zawartym między Bogiem i Izraelitami. Na przekazane przez Mojżesza słowa i polecenia Pana, „cały lud odpowiedział jednogłośnie: «Wszystkie słowa, jakie powiedział Pan, wypełnimy»” (Wj 24, 3). Mojżesz pokropił ołtarz i lud krwią zwierząt, nie mogło więc to być przymierze definitywne. Takie ostateczne przymierze z Bogiem zawarł dopiero Jezus Chrystus. Podczas Ostatniej Wieczerzy podał uczniom kielich, mówiąc: „Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (Mt 26, 27-28). Tę Krew nowego i wiecznego Przymierza przelał Jezus na drzewie krzyża, a nowemu Przymierzu towarzyszy nowe zobowiązanie: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. […] Wytrwajcie w miłości mojej!” (J 15, 12. 8). Oto, do czego nas zobowiązuje Przymierze: pomimo wszystkich naszych słabości i ograniczeń, trwać w miłości Boga i miłować się nawzajem.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus daje nam konkretne wskazanie, jaką mamy zajmować postawę wobec dobra i zła, jakie szerzy się w świecie, także w naszych środowiskach, wspólnotach i rodzinach. Obok pszenicy dobra i miłości, służby i wzajemnej pomocy, braterstwa i jedności, wyrastają również chwasty zła, egoizmu, nieżyczliwości, wzajemnych niechęci i podziałów. Pan Jezus zachęca uczniów, a więc i nas wszystkich, byśmy nie reagowali agresją, byśmy nie chcieli natychmiast wyrywać wszystko z korzeniami. Potrzebna jest cierpliwość, czas rozeznawania, odróżniania dobra od za, chwastu od pszenicy i oczekiwania na Bożą sprawiedliwość. Potrzebna jest postawa serca podobnego do Serca Jezusa cierpliwego i pełnego miłosierdzia.
Wdzięczni Bogu za pół wieku rekolekcji oazowych w Archidiecezji Krakowskiej oraz za to, czym był i jest Ruch Światło-Życie w Kościele w Polsce i poza jej granicami, prośmy św. Jana Pawła II, by wspierał nas wszystkich swoim orędownictwem u Bożego tronu. Prośmy za młode pokolenie Polek i Polaków, by trwało wiernie przy Chrystusie, Jego Ewangelii i w Jego Kościele. Prośmy o rychłą beatyfikację Czcigodnego Sługi Bożego Franciszka Blachnickiego, by blask jego oficjalnie uznanej świętości oświecał naszej drogi miłości i służby w Kościele i świecie.