STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / KARD. STANISŁAW DZIWISZ: DZISIEJSZY ŚWIAT CZEKA NA ŚWIADKÓW JEZUSA CHRYSTUSA

Kard. Stanisław Dziwisz: dzisiejszy świat czeka na świadków Jezusa Chrystusa

- Każdy z nas powinien być świadkiem. Powinien świadczyć słowem i życiem, że jedyną nadzieją naszego świata jest Ten, który narodził się w Betlejem, dwa tysiące lat temu. Każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób ma o Nim świadczyć w życiu osobistym i społecznym, w rodzinie i lokalnej społeczności, w pracy, w instytucjach życia społecznego i politycznego - mówił kard. Stanisław Dziwisz w Uroczystość Bożego Narodzenia podczas Mszy św., którą odprawił w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie.




Publikujemy homilię kardynała:

Drogie Siostry i drodzy Bracia!

Dzisiejszej nocy – „wśród nocnej ciszy”, jak śpiewamy i będziemy śpiewać w tych dniach i tygodniach, dotarł do nas głos: „Bóg się wam rodzi!” To najpiękniejsza wiadomość, jaka kiedykolwiek dotarła do człowieka. Jej pierwszymi odbiorcami byli betlejemscy pasterze w zagubionym zakątku ówczesnego świata przed dwoma tysiącami lat. Dziś ta wiadomość dociera do całego świata. Dociera wszędzie tam, gdzie żyją uczniowie Jezusa z Nazaretu, Syna Bożego i Syna Maryi Dziewicy, który zstąpił z nieba i stał się człowiekiem.

W ewangelicznym opisie narodzin Jezusa uderza nas krańcowe ubóstwa miejsca. Maryja „porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2, 7). Uderza również fakt, że to prości ludzie, trzymający straż nad swoim stadem, byli pierwszymi odbiorcami wiadomości o tym, co się wydarzyło.  Prawdopodobnie potrzebna była taka prostota ducha, bo wiadomość była zbyt nieprawdopodobna. „Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu; dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan”. I znów uderza prostota znaku rozpoznawczego, wskazanego przez anioła: „Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie” (Łk 2, 10-12). Niemowlę, pieluszki i żłób.

Prostota i ubóstwo nie przeszkadzają w tym, że narodziny Jezusa wywołują przede wszystkim wielką radość w świecie niebiańskich duchów oraz pośród ludzi na ziemi. Na tę chwilę czekały całe wieki, całe pokolenia potomków Adama i Ewy, wyczekujące Zbawiciela.

Radość dominuje również w proroctwie Izajasza, który zapowiadał to wydarzenie siedem wieków wcześniej. Prorok sławi pełne wdzięku „nogi zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza pokój, zwiastuje szczęście, który obwieszcza zbawienie”. „Strażnicy podnoszą głos, razem wznoszą okrzyki radosne”. A następnie słyszymy przejmujące wołanie: „Zabrzmijcie radosnym śpiewaniem, wszystkie ruiny Jeruzalem!” (Iz 52, 7-9).

Jezus Chrystus wkracza w trudne dzieje człowieka. Wkracza w „ruiny” naszych osobistych planów, marzeń, doświadczeń, niepowodzeń, słabości i lęków. Wkracza w „ruiny” rozbitych rodzin i skłóconych społeczności. Wkracza w „ruiny” narodów pogrążonych w konfliktach, w wojnach, w przemocy i nędzy. Jezus wkracza w „ruiny” naszego życia osobistego i społecznego, by je odbudować, by przywrócić nam godność dzieci Bożych, by zapewnić nam miejsce w domu swojego Ojca. Oto dlaczego Jego przyjście na świat wywołało i nadal wywołuje tak wielką radość. Oto dlaczego budzi tak wielkie nadzieje!

Prolog, czyli początek Ewangelii św. Jana, który dzisiaj odczytaliśmy, to głęboka medytacja nad Wydarzeniem nocy betlejemskiej. Ewangelista pomaga nam pochylić się nad tajemnicą Słowa, które „było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1, 2-3). Odwieczne Słowo było życiem i światłością, rozpraszającą ciemności ludzkiej egzystencji. Dotykamy tu najgłębszej rzeczywistości Boga, któremu nie jest obojętny los stworzenia. Bóg nigdy nie pogodził się z dramatem grzechu pierworodnego i jego skutkami. Człowiek wyczekiwał swojego zbawienia, ale nie mógł się zbawić o własnych siłach. Tylko Bóg mógł wziąć i wziął los człowieka w swoje ręce.

Ewangelia nie pomija trudnej rzeczywistości, związanej z przyjściem na ziemię „Światłości prawdziwej, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1, 9-11). Wiemy dobrze, o co chodzi. Nurt sprzeciwu, a przynajmniej obojętności wobec Jezusa wpisał się w historię ostatnich dwudziestu wieków. Ten nurt przybierał różną postać. Niegdyś podważano sam fakt istnienia Jezusa Chrystusa. Specjalizowała się w tym materialistyczna ideologia i prymitywna propaganda komunistyczna, której Bóg i Zbawiciel przeszkadzał w „uszczęśliwianiu” człowieka. A dzisiaj? Wydaje się, że dziś dominującą pokusą jest sekularyzm, czyli przekonanie, że można sobie urządzić życie bez Boga, który staje się niepotrzebnym do szczęścia. Wiemy, że to zasadnicze nieporozumienie, bo przecież bez Boga człowiek nie zbawi się, nie zrozumie nawet tego, kim jest i dokąd zmierza.

W dzisiejszej Ewangelii występuje Jan Chrzciciel. W pięknych słowach przedstawia go Jan Ewangelista: „Pojawił się człowiek posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o Światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego” (J 1, 6-7). Jan Chrzciciel wypełnił heroicznie swoje powołanie, do końca. Przepłacił za to życiem, a więc złożył najwyższe świadectwo dostępne dla człowieka.

Również dzisiejszy świat czeka na świadków Jezusa Chrystusa. Każdy z nas powinien być takim świadkiem. Powinien świadczyć słowem i życiem, że jedyną nadzieją naszego świata jest Ten, który narodził się w Betlejem, dwa tysiące lat temu. Każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób ma o Nim świadczyć w życiu osobistym i społecznym, w rodzinie i lokalnej społeczności, w pracy, w instytucjach życia społecznego i politycznego.

Dzisiejszej nocy podczas Mszy świętej przypomnie słowa z ostatniej Pasterki patrona Sanktuarium – św. Jana Pawła II. W samo południe Bożego Narodzenia tego samego roku 2004, w orędziu Urbi et Orbi, zwracając się do Dziecięcia z Betlejem, powiedział: „Przychodząc na świat ukryłeś swoje Bóstwo, aby dzielić z nami słabą ludzką naturę. Oświeceni wiarą, uznajemy w Tobie prawdziwego Boga, który wcielił się z miłości do nas. Ty jesteś jedynym Odkupicielem człowieka. Przy szopce, w której leżysz bezbronny, niech ustanie wszelka przemoc, która szerzy się, powodując nieopisane cierpienia; niech wygasną liczne zarzewia napięć, grożące wybuchem otwartych konfliktów; niech pogłębi się pragnienie poszukiwania pokojowych rozwiązań. O Dziecię betlejemskie, Proroku pokoju, umacniaj próby dialogu i pojednania, wspieraj działania na rzecz pokoju, które obecnie są podejmowane, nieśmiało, ale z nadzieją na spokojniejszą teraźniejszość i przyszłość” (nn. 2-3).

Zdajemy sobie sprawę, że od wypowiedzenia tych słów sytuacja w świecie stała się jeszcze bardziej trudna, a tuż za polską granicą toczy się od niemal dwóch lat okrutna wojna, której nie widać końca, a która zebrała już tragiczne żniwo cierpienia i śmierci. Tym bardziej powinniśmy prosić Księcia Pokoju o pokój dla ludzkich serc i naszego niespokojnego świata.

W tym duchu życzę wam, bracia i siostry, by święta Bożego Narodzenia wniosły w wasze życie pokój, radość i nadzieję. Wiemy, że ostateczne słowo należy do naszego Stwórcy, Pana i Zbawiciela. Tylko On ma słowa życia wiecznego. Otwórzmy przed Nim nasze serca, by On je rozpalał swoją miłością, by biły w rytmie Jego Serc.

Amen!

ZOBACZ TAKŻE