Triduum jakie znamy do tej pory odbywać się będzie w tym roku w pustym kościele. Niech więc nasze domy staną się kościołami domowymi. Chrystus z całą mocą niech przyjdzie pod nasz dach. Niech tam przeżyje swoją Pasję, ale i swoje Zmartwychwstanie. Ta Wielkanoc będzie zupełnie inna niż wszystkie i zamiast czekać na prezenty będziemy faktycznie czekali aż Jezus przyjdzie i Zmartwychwstanie – mówił dziś w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach ks. Mateusz Koziołek SDB, duszpasterz parafii św. Stanisława Kostki w Krakowie.
Kapłan w homilii w czasie Mszy świętej porannej, transmitowanej przez Telewizję Polską, przypomniał, że Pan w swoim słowie dziś mówi do nas: „Błogosławieni, czyli szczęśliwi, którzy zatrzymują Słowo Boże”. – Wszyscy chcemy Jezusa, choć wydaje się, że niektórzy bardziej chcą mieć rację. Tymczasem Bóg chce, abyśmy byli szczęśliwi i drogą do tego, jak sam dziś mówi, jest zatrzymanie jego Słowa. Tak jak robiła to Maryja. Zupełnie jak strażnicy, którzy fizycznie nie zatrzymali Wcielonego Słowa na prośbę faryzeuszów, ale kiedy Go słuchali, odpowiedzieli faryzeuszom, że nikt nigdy w życiu nie przemawiał tak jak On. Nie poruszył tak bardzo jak Jezus. Ich serca pałały tak jak uczniów pod Emaus, a dobrze wiemy, że od tego przechodzi się zawsze do łamania chleba – powiedział kapłan i dodał, że może nadszedł czas, kiedy „trzeba się zachwycić tym, co mówi Jezus, przestać Go szufladkować, bić się o to jaki jest, a jaki nie jest, a posłuchać co On sam o sobie mówi. – Bo inaczej przejdzie pomiędzy nami i oddali się. Tak jak zrobił to kiedyś w Nazarecie. Bo inaczej kościoły wkrótce trzeba będzie zmienić w gabinety terapeutyczne – ostrzegał.
Ks. Koziołek przypomniał postać bł. Wincentego Frelichowskiego. – Nazajutrz po jego śmierci w Dachau, spowodowanej opieką nad chorymi, nie został tak jak wszyscy wrzucony do krematorium. Jego ciało przez władze obozowe zostało wystawione na widok publiczny, żeby różne narodowości, orientacje ideowe mogły przyjść i oddać mu hołd, podziękować za świadectwo życia. Pomimo tego, że był kapłanem, nie mógł w obozie sprawować Eucharystii, tak jak chciał, ale szukał Jezusa w tych, którzy chorowali na tyfus. Za to oddał swoje życie. Stał się wzorem dla wielu – zauważył.
Jak mówił salezjanin, Chrystus przeżyje bez nas w tabernakulum. – Będzie tęsknił, ale przeżyje. Natomiast niekoniecznie przeżyją ci, którzy sami czekają w domach, są chorzy, którzy w tych dniach szczególnie potrzebują naszej opieki. Kiedy nie mamy Go w Chlebie, szukajmy Go w drugim człowieku – apelował.
Kaznodzieja mówił, że dzisiaj wielu woła za Eucharystią. – To jest, oczywiście, piękne. Ale kiedy popatrzymy na statystyki, to tych, którzy przychodzą w niedzielę do kościoła jest zaledwie 38 procent, a tych, którzy przyjmują Jezusa zaledwie 17 procent. To trzeba by zapytać, czy w tych dniach, kiedy nie możemy widzieć Jezusa, kiedy nie możemy Go przyjmować, to nagle niektórzy Go odkryli, że w ogóle jest. Że co niedzielę, codziennie czeka na nas w kościołach. Może dobrze sobie zrobić rachunek sumienia, ile razy do tej pory Jezus w moim parafialnym kościele był sam. Jak często przychodziłem Go nawiedzać. Jak często byłem na niedzielnej Eucharystii. A może na tej tygodniowej? Jak często przychodziłem do swojej parafii na adorację? Albo do spowiedzi, o którą tak często wołali księża? Czy nie jest tak, że przyzwyczailiśmy się do otwartych kościołów i Jezusa, jak do towaru na półkach, którego teraz zaczyna brakować i wszyscy rzucają się na Niego? – stawiał pytania kaznodzieja.
Salezjanin przypomniał, że Pan Jezus przeżył swoją kwarantannę – 40 dni na pustyni. Był zupełnie sam. Co wtedy robił? Modlił się i pościł. Co robimy my?
– On powiedział, że jeśli nie możesz spożywać chleba, to karm się Słowem – każdym Słowem, którego pochodzi z ust Jego. Pewnie, że mówił o innym chlebie, ale o tym samym Słowie. Więc może warto do niego wrócić, żebyśmy nie traktowali czasami Eucharystii jak amuletu, który obroni mnie przed wirusem. Bo to nie tak działa. Żebyśmy nie szukali, gdzie objawi się Matka Boża i co powie, bo Ona już powiedziała: „zróbcie wszystko cokolwiek wam powie”. To są Jej najpewniejsze słowa. I na pewno nigdy by nie chciała, abyśmy się przeciwstawiali biskupom, proboszczom, bo zawsze we wszystkich objawieniach do nich odsyłała: „Idź zapytać co powie twój proboszcz”. „Pokaż się biskupowi, a nawet jeśli jest grzesznikiem, jeśli się myli, to nie bój się. Pan Bóg sobie poradzi. Tym większa będzie Jego chwała” – powiedział.
Kończąc homilię ks. Koziołek udzielił kilku wskazówek: – W Wielki Czwartek w twoim kościele w tym roku proboszcz nie umyje reprezentantom nóg. Zróbmy to w naszych domach. W Wielki Piątek nie będziemy w parafii adorować Krzyża. To może popatrzmy z miłością na ten, który mamy na ścianie. Bo mamy Krzyż na ścianie, prawda? Pasuje do naszego nowoczesnego wystroju mieszkania. A nawet jeśli nie mamy, to może popatrzmy z miłością na tych, którzy są w naszym domu. Którym czasem mówimy, że są naszym krzyżem: żonę, męża, starszych rodziców czy dzieci.