- W skali naszej diecezji w szkołach podstawowych ponad 80 proc. uczestniczy w lekcjach religii, a w szkołach ponadpodstawowych 70 proc. To nie jest mały odsetek, bo cały czas jest to większość. Patrząc na ilość dominicantes, jest więcej osób na katechezie niż na niedzielnej Eucharystii, dlatego jest to szansa, żeby do tych ludzi dotrzeć z orędziem Ewangelii – mówi ks. Konrad Kozioł. Z dyrektorem Wydziału Katechetycznego rozmawiamy o tym, jak wyglądają dzisiaj lekcje religii, jakie są największe problemy i wyzwania oraz o tym, w jaki sposób można odpowiedzieć na postulaty uczniów i katechetów.
Konieczność znalezienia wspólnego języka, autentyczność i większa otwartość — to najważniejsze postulaty, które wynikają z rozmów z katechetami i uczniami, które przeprowadziliśmy we wrześniu. Co na to Ksiądz Dyrektor?
Ks. Konrad Kozioł: Po pierwsze trzeba wziąć pod uwagę to, że katecheza w diecezji wygląda bardzo różnie w różnych miejscach. Nasza archidiecezja jest bardzo duża i religia jest nauczana w ponad 1600 placówkach oświatowych na jej terenie. Wspólny język to coś, na czym zależy wszystkim stronom. Musi jednak być on zbudowany na tym, co jest niezmienne, czyli na Ewangelii, bo jeżeli będziemy zmieniali wartości, doktryny wiary, to ten wspólny język nie będzie prawdziwy. Młodzież jest otwarta – i my to wiemy – tylko ta otwartość nie zawsze jest autentyczna. To jest otwartość na dialog, ale bardziej na zadawanie pytań niż na szukanie odpowiedzi. Dla mnie dialog to szukanie odpowiedzi i prawdy. Czasem jest tak, że młodzież zadaje pytania, ale nie jest skora do wspólnego szukania odpowiedzi.
Czyli trochę brak chęci wzięcia współodpowiedzialności i poczucia się częścią wspólnoty wierzących…
Może to być też brak chęci zmierzenia się z odpowiedzią. Jeśli jesteśmy nastawieni na dialog, to mamy świadomość – my jako ludzie dorośli – że odpowiedź nie zawsze musi nas zadowalać, może wymagać od nas dużo pracy i zaangażowania, więc warto tutaj zagrać w otwarte karty z młodzieżą. Przez ostatni czas – rok jako dyrektor i dwa lata jako wizytator – zauważyłem, że młodzi i katecheci są otwarci. Czasami trudno jest znaleźć wspólny język — to jest prawda — ale to ma też różne przyczyny. Zdarza się, że ten katecheta jest osobą, która trafi do tej młodzieży, a czasem nie do końca. Jeden katecheta nadaje się bardziej do jednego typu szkoły, a drugi to innego. Ważna jest otwartość ludzi młodych na tego nauczyciela – szczególnie w wymiarze wiary. Ten, który przychodzi, jest posłany przez Kościół. To nie jest przypadkowa osoba. Staramy się, żeby katecheci byli uformowani duchowo, ale to nie znaczy, że są nieomylni, bo nikt z nas nie jest. To znaczy, że oni przychodzą i niosą nam Chrystusa. Czasami może w słabym i ograniczonym opakowaniu, ale ważne, żeby uczeń przyjmował tego katechetę jako kogoś, kto niesie orędzie Ewangelii.
Mówiąc o katechezie zazwyczaj mamy przed oczami swojego katechetę i na podstawie tego jednostkowego przypadku oceniamy całe zjawisko. Czy to prowadzi do niesprawiedliwych ocen?
To jest oczywiste, że tak oceniamy. Ja bym jednak odwrócił to pytanie, bo też doświadczam tego, ile dobra może ten konkretny człowiek sprawić w sercu tej jednej, konkretnej osoby. Jak myślę o katechezie, to myślę o tym jak ja byłem uczony i myślę o osobach, które mnie uczyły. To byli bardzo wierzący ludzie, nieraz nie była to idealna lekcja i idealny przekaz, ale od każdego z nich czegoś się nauczyłem. Kiedy później, już jako katecheta, kształtowałem swój warsztat, to zawsze w oparciu o to, jak mnie uczono. Oczywiście nie można ocenić całej przestrzeni katechetycznej przez pryzmat jednej osoby. Czasami jest tak, że ktoś przychodzi do szkoły ponadpodstawowej, wypisuje się z religii i nawet nie poznał swojego katechety. Nie dał szansy na pierwsze spotkanie, a ono mogło zmienić jego nastawienie. Warto najpierw spróbować, a dopiero później oceniać. Myślę, że dobrze też mieć na uwadze to, że katecheta jest osobą, która niesie Chrystusa, ale współpracuje z tymi, których katechizuje i oni muszą również chcieć z nim współpracować. I to jest przepis na sukces, żeby razem szukać wspólnego języka i próbować znaleźć wspólne doświadczenie wiary.
Dużo się mówi o wadach katechezy, o tym, że wielu się z niej wypisuje. Spróbujmy popatrzeć też krytycznie na to zjawisko. Czy to nie jest trochę tak, że Kościół w pewnym momencie przyjął lekcje religii jako pewnik, który jest i będzie, a dziś dopiero „budzimy się”, że trzeba zdecydowanie więcej, że samo bycie w szkole już nie wystarcza?
To jest bardzo trudne pytanie, bo żeby ocenić katechezę na przestrzeni lat trzeba mieć wielkie doświadczenie. Ciężko stwierdzić jednoznacznie. Jestem pierwszym rocznikiem dzieci, które miały już katechezę w szkole. Niektórzy zadają pytania, czy religia powinna być w szkole, czy powinny być dwie godziny – można szukać odpowiedzi, ale ja zawsze z premedytacją mówię, że warto zadać sobie pytanie: co my robimy z tym, że katecheza jest w szkole? Czy wykorzystujemy te dwie godziny? Czy wystarczająco staramy się, żeby tych ludzi przyprowadzać do Chrystusa? Uważam, że religia w szkole jest wielkim darem i szansą, bo mamy możliwość spotkania także z tymi, którzy nie chodzą do kościoła w niedzielę. Ktoś może powiedzieć, że sporo osób wypisuje się z religii. Patrząc ogólnie na nasz kraj, pewnie jest taki trend, ale też trzeba powiedzieć, że wiele osób na tej katechezie jest. W skali naszej diecezji w szkołach podstawowych ponad 80 proc. uczestniczy w lekcjach religii, a w szkołach ponadpodstawowych 70 proc. To nie jest mały odsetek, bo cały czas jest to większość. Patrząc na ilość dominicantes (przyp. red. wierni obecni podczas niedzielnej Mszy św.), jest więcej osób na katechezie niż na niedzielnej Eucharystii, dlatego jest to szansa, żeby do tych ludzi dotrzeć z orędziem Ewangelii.
Kiedy czytamy w Internecie komentarze pod treściami dotyczącymi katechezy, zazwyczaj główny postulat to „Powrót religii do przykościelnych salek”. Co Ksiądz na to? Czy powrót do salek faktycznie jest czymś, czego powinniśmy się bać? A może niepotrzebnie jest to demonizowane?
Na pewno nie powinniśmy bać się religii – czy ona jest w szkole, czy w salce – to jest pewne. Jeśli chodzi o religię w salkach, to była zupełnie inna katecheza. I warto też powiedzieć, że także wtedy nie wszyscy na nią chodzili. Parafia jako taka sama w sobie powinna być przestrzenią katechezy. Dzisiaj powinna być w salkach religia i tak właśnie jest. To jest katecheza przed przyjęciem sakramentów. Ona w jakiś sposób w tych salkach jest. Gdyby religii nie było w szkole, nie mogłaby ona wyglądać tak, jak jest to obecnie. Mamy możliwość oddziaływania na wielu ludzi. Trzeba zwrócić też uwagę na to jak wielu mamy katechetów świeckich, dla których jest to jedyna praca zarobkowa. To jest pytanie zasadnicze: gdyby katecheza była w salce, to co z nimi? Katecheza to głoszenie Chrystusa. To jest główne zadanie Kościoła i czy ktoś zabierze ją ze szkół, czy nie, to Kościół zawsze będzie to robił, bo do tego jest powołany. Kościół to my i my będziemy głosić Chrystusa w każdych warunkach.
Czy to jak wygląda współczesna katecheza, ma realne przełożenie na to, jaka jest wspólnota wierzących? Chociażby na to, ile jest nowych powołań kapłańskich? Czy katecheza jest czynnikiem, który powinniśmy wziąć pod uwagę, mówiąc o tendencji spadkowej w seminariach?
Myślę, że tak. Odniosę się do własnego przykładu. To, że jestem księdzem Archidiecezji Krakowskiej, to jest odczytanie mojego powołania i moja radość, ale to, że wybrałem właśnie to seminarium, to zasługa mojej katechetki. Ona w klasie maturalnej dała mi ulotkę, żebym wybrał się na rekolekcje, które organizowane były w krakowskim seminarium. Kiedy zastanawiałem się nad drogą mojego życia, to była osoba, która pokazała mi kierunek. Dzisiaj wiem, ile jej zawdzięczam, więc myślę, że katecheta jest i powinien być wzorem dla tych, których katechizuje. Powinien być osobą, która pomaga rozeznać powołanie. Myślę, że to bardzo ważne. Na pewno cała sytuacja Kościoła ma też odzwierciedlenie w katechezie. Tak jak jest mniej powołań, mniej jest osób w kościele, mniej jest osób na katechezie. To jest znak czasu, ale dla nas zawsze to powinien być dzwonek, że powinniśmy więcej pracować, bardziej się zaangażować, że powinniśmy więcej się modlić i dawać lepszy przykład.
Co z Księdza perspektywy — jako dyrektora Wydziału Katechetycznego — jest koniecznością, jeśli chodzi o kształtowanie katechezy w naszej archidiecezji, co jest najbardziej palącą potrzebą na ten moment?
Największym naszym niedomaganiem jest to, że brakuje nauczycieli. Szczególnie w małych miejscowościach zdarza się tak, że ktoś odchodzi po wielu latach pięknej pracy na emeryturę i ciężko o kogoś, kto tę osobę zastąpi. Właśnie dlatego zachęcaliśmy – i to się udało – Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie, aby powstały studia podyplomowe dla przyszłych katechetów. Zabiegamy o to, żeby jak najwięcej osób angażowało się i pracowało w katechezie. Na początek roku szkolnego udało nam się wszędzie zapewnić katechezę w naszej archidiecezji, ale widzimy, jaki to jest trud. Nieraz katecheci uczą w bardzo dużym wymiarze, żeby każdy, kto tego pragnie, miał katechezę.
Jakie więc plany snuje wydział na nowy rok szkolny – zarówno jeśli chodzi o te wydarzenia dedykowane uczniom, jak i te dla nauczycieli religii?
Planów jest bardzo dużo. Jeśli chodzi o katechetów to przede wszystkim formacja. W ten piątek rozpoczynają się rekolekcje dla katechetów świeckich, które organizujemy co roku. Mamy wiele konkursów dla dzieci – chociażby znany i bardzo popularny konkurs biblijny – najpopularniejszy konkurs w województwie małopolskim. Są też konkursy organizowane przez Wydział Katechetyczny – dla dzieci ze szkół specjalnych, wiedzy, plastyczny. Razem z Muzeum Dom Rodzinny Jana Pawła II w Wadowicach organizujemy konkurs, który poświęcony będzie matce Ojca Świętego – Emilii. Propozycji jest dużo. Współpracujemy z Duszpasterstwem Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej. Są różnego rodzaju spotkania, rekolekcje i zachęcamy do tego, żeby zbliżać się do Chrystusa.
Na zakończenie – czym dla Księdza w tym momencie jest katecheza, z perspektywy osobistego doświadczenia bycia uczniem, księdzem – katechetą i wreszcie dyrektorem Wydziału Katechetycznego?
Niesamowitą szansą spotkania młodego człowieka z Chrystusem.