Święta Bożego Narodzenia to szczególny czas bycia razem i wspólnego świętowania przyjścia Chrystusa na świat. Nie wszyscy jednak spędzają ten czas ze swoimi najbliższymi. Niektórzy oddaleni są od nich nawet o setki tysięcy kilometrów. Wszystko to po to, aby służyć drugiemu człowiekowi. Jak wyglądają święta na misjach i jak my możemy pomóc potrzebującym z drugiego końca świata?
Spotkanie z nowym
Praca na misjach to setki tysięcy kilometrów dzielących od kraju, ale także spotkanie z nową kulturą i zwyczajami. Czas świąt szczególnie ukazuje różnice, ale jest także okazją do ich lepszego poznania i zrozumienia.
Katarzyna Jawor od 2010 roku posługuje jako świecka misjonarka w Peru. Przez cały ten czas przeżywała Boże Narodzenie z dala od rodzinnego domu, wśród tych, do których została posłana. – Moje pierwsze święta spędzałam w misji w domu dziecka w górach powyżej Cuzco – wspomina misjonarka, podkreślając, że Boże Narodzenie w Peru obchodzone jest w zupełnie inny sposób niż w Polsce. – Tam święta trwają tylko jeden dzień. Owszem jest Wigilia, ale przeważnie Peruwiańczycy pracują normalnie i często do późna. Świętowanie zaczyna się więc późnym wieczorem i trwa przez kolejny dzień, Uroczystość Narodzenia Pańskiego – wyjaśnia Katarzyna Jawor. Dodaje także, że centralnym punktem jest wspólna wieczerza, która często spożywana jest po północy, po tzw. Misa de Gallo, czyli wieczornej Mszy św., która odpowiada polskiej Pasterce, a sprawowana jest najczęściej między 19 a 22. – Największym zaskoczeniem była dla mnie ilość fajerwerków, jakie w tę noc, o północy są wystrzeliwane wniebo. W całym moim życiu nie widziałam ich chyba tyle, ile w tę jedną noc – opowiada z uśmiechem misjonarka z Myślenic. – To było dla mnie oszałamiające. Do dziś nie umiem powiedzieć, która noc w roku zbiera w Peru więcej ogni sztucznych :Boże Narodzenie czy Nowy Rok.
Peruwiańska kolacja wigilijna także znacząco odbiega od polskich tradycji. – Nie ma dwunastu potraw jak w Polsce, a zazwyczaj jeden posiłek i jest to indyk pieczony w rodzynkach z brzoskwiniami z puszki i ryżem arabe na słodko, choć zdecydowana większość ubogich rodzin, zastępuje indyka co najwyżej kurczakiem – tłumaczy Katarzyna Jawor. – Natomiast zdecydowanie nie może zabraknąć panetóna, czyli babki z rodzynkami oraz gorącej czekolady. Wszyscy czekają na to cały rok i jest to taki symbol świąt w Peru – dodaje.
Ważną częścią jest też szopka, która pojawia się prawie wszędzie, nie tylko w kościołach, ale także w domach, w centralnym miejscu na jarmarkach, w sklepach, i tworzona jest z niezwykłą starannością, już długo przed Świętami- mówi misjonarka.
Boży baby shower
Justyna Kołodziej z Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego Młodzi Światu, która przez rok posługiwała w Domu Samotnej Matki w Cochabambie w Boliwii, także podkreśla różnice między polskimi a boliwijskimi zwyczajami świątecznymi.
Podobnie, jak w Peru, Pasterka odbywa się wieczorem, a kolacja wigilijna spożywana jest o północy. – Charakterystycznym daniem wigilijnym jest też chancho, czyli świnia z pieczonymi ziemniakami, a na deser roscas, czyli okrągłe ciasto przypominające w smaku drożdżówkę – tłumaczy młoda misjonarka. Dodaje także, że zwyczajem, który szczególnie ją ujął jest święcenie Dzieciątka Jezus.- Każdy z wiernych przynosi do kościoła figurkę dzieciątka przez cały okres Bożego Narodzenia i na końcu Mszy kapłan je święci. Dodatkowo figurki trzeba odpowiednio przyozdobić, więc na targu przed świętami można kupić przeróżne ubranka dla Jezusa – wspomina z uśmiechem.
Dla Justyny Boże Narodzenie spędzone na misji w Boliwii było pierwszym przeżytym poza domem i bez rodziny. – Pamiętam, że trochę brakowało mi tego świątecznego krzątania, bo tam w Cochabambie większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że coś ważnego się w tym czasie świętuje, ale piękne było jak mamy mieszkające z nami w Domu Samotnej Matki pytały się, dlaczego to wszystko przygotowujemy, czy będzie jakiś baby shower, że tyle jedzenia robimy. No i w sumie miały racje, bo to był trochę taki Boży baby shower i też niezwykła okazja do małej katechezy. To było prawdziwe świętowanie Bożego Narodzenia – opowiada misjonarka.
Polskie akcenty
Czas świąt to dla misjonarzy czas poznawania zwyczajów i tradycji tych, którym posługują, ale jednocześnie okazja do pokazania im tego, jak w ich ojczyźnie przeżywa się tego szczególny okres w roku. – Przy różnych okazjach jestem pytana, jak wyglądają święta w Polsce, i chętnie opowiadam, bo nasza tradycja jest piękna i bardzo wyjątkowa – podkreśla Katarzyna. – Wiele z naszych zwyczajów jest dużym zaskoczeniem dla młodych z Peru. – Dziwi ich chociażby zupa z buraków, nasz barszcz czerwony i bardzo smakują pierogi – wspomina z uśmiechem. Dodaje także, że w Limie w Boże Narodzenie organizowana jest co roku Msza św. dla środowiska polonijnego (tzw. rodzin polsko-peruwiańskich). Odprawiają ją polscy księża misjonarze, a po Eucharystii jest spotkanie opłatkowe połączone z małym wigilijnym poczęstunkiem i ze śpiewem kolęd. Czasami na takie spotkania zabierała młodzież, z którą tam pracuje. – To zawsze było dla mnie wielką radością, bo młodzi pytali, chcieli wiedzieć coś więcej o kulturze i zwyczajach kraju św. Jana Pawła II i św. Faustyny – podkreśla.
Justyna Kołodziej podczas swojej posługi w Cochabambie również dzieliła się polskimi tradycjami świątecznymi z Boliwijczykami. – Miałyśmy to szczęście, że mieszkałyśmy z siostrami Polkami, więc na naszym stole oprócz chancho, były też pierogi i barszcz z uszkami – zauważa. – Wtedy po raz pierwszy nasze boliwijskie mamy mogły spróbować polskich wigilijnych potraw. Pierogi ruskie nie spotkały się z aż tak dużą sympatią ze względu na brak mięsa w środku, jednak Boliwijczycy z chęcią próbowali tych naszych nowości – wspomina Justyna.
Święta w cieniu koronawirusa
Pandemia położyła się cieniem na mijającym już roku. Każdy z nas odczuł jej skutki, jednak ubogie kraje Ameryki Południowej znalazły się w dramatycznej sytuacji. Brakowało sprzętu medycznego, jedzenia, ludzie umierali na ulicach. Szczególnie ciężkim czasem był okres naszych wakacji, na który po tamtej stronie kuli ziemskiej przypada zima.
– Sytuacja pandemiczna w Peru jest teraz trochę lepsza, bo tam zaczyna się właśnie lato, ale nadal obowiązują radykalne restrykcje wprowadzone 15 marca, jak np.: godzina policyjna, pozamykane sklepy i urzędy czy zakaz wychodzenia z domu dzieciom do 14. roku życia – mówi Katarzyna Jawor. Podkreśla także, że w kraju panuje w tym momencie ogromny kryzys ekonomiczny. Wiele osób utraciło pracę, bardzo dużo przedsiębiorstw zbankrutowało, mnóstwo rodzin nie ma środków na życie, dzieci nie chodzą do szkoły i zapowiada się, że sytuacja nie zmieni się również w nowym roku. Od początku pandemii także kościoły pozostawały całkowicie zamknięte, otwarto je dopiero w połowie listopada, ale jedynie w tygodniu. Nadal nie można uczestniczyć we Mszy św. niedzielnej.- Panuje głód i bezsilność. Ludzie nie mają podstawowych środków do życia, nie stać ich na żywność czy utrzymanie. Oczywiście próbują szukać pracy, sprzedawać cokolwiek na ulicach, ale jest to bardzo trudne – podkreśla misjonarka z Myślenic. – Bardzo wiele rodzin w Limie żyje w tym momencie na skraju nędzy – tłumaczy.
Także Boliwia zmaga się z olbrzymim kryzysem finansowym i bezrobociem. – Żyją z tego, co uda im się sprzedać danego dnia, więc całkowity lockdown wiązał się z brakiem wszelkich środków do życia. W tym momencie ludzie mieli do wyboru albo umrzeć w domu z głodu, albo wyjść na ulicę i sprzedawać, ale z ryzykiem zarażenia się. Teraz tam jest lato, więc liczba zarażeń spadła, jednak ludzie nie mają pieniędzy, a wiele przydrożnych sklepów jest zamkniętych, bo nie było możliwości utrzymania przedsiębiorstwa – opowiada Justyna Kołodziej. Podkreśla również, że w tym kraju również pandemia w sposób szczególny dotknęła najmłodszych. – Edukacja w tym momencie wisi na włosku. Rozmawiałam z moim dwunastoletnim chrześniakiem i pytałam, czy ma lekcje online, czy ma laptopa, na którym może się uczyć i okazało się, że lekcje są, ale uczestniczy w nich na telefonie babci. Większość dzieci w ogóle nie ma możliwości uczestniczenia w zajęciach online, więc po prostu już od pół roku edukacja jest zawieszona – tłumaczy misjonarka. Największym problemem, z którym zmaga się w tym momencie Boliwia jest głód, bo ludzi nie stać na to, aby zakupić podstawowe produkty żywnościowe.
Jak pomóc?
Obie misjonarki, choć aktualnie przebywają w Polsce i nie mogą włączyć się w pomoc swoim podopiecznym na miejscu, aktywnie angażują się w wspieranie ich z kraju. – Pragnęliśmy przygotować paczki na święta, aby Boże Narodzenie było i dla nich dniem szczególnym, dniem radości i świętowania – mówi Katarzyna. Tak zrodziła się akcja „Gwiazdka dla Peru”, której celem było wsparcie ubogich rodzin z Peru.–Te rodziny nie zapukają do naszych drzwi w noc wigilijną, bo dzielą nas tysiące kilometrów, ale my możemy podzielić się z nimi tym, co mamy, żeby te święta były także dla nich czasem radości i nadziei – podkreśla. Do tej pory udało się zorganizować ponad 300 paczek świątecznych, ale są one nadal robione i przekazywane rodzinom w największej potrzebie, mieszkającym w slamsach stolicy. Akcję można wspomóc tutaj. Potrwa ona do 6 stycznia, czyli do Trzech Króli.
Także Salezjański Wolontariat Misyjny Młodzi Światu, którego częścią jest Justyna Kołodziej, włącza się w pomoc krajom misyjnym dotkliwie dotkniętym przez pandemię koronawirusa. Trwa zbiórka #BiedaGłódWirus, której celem jest wsparcie pracy misjonarzy posługujących w najuboższych zakątkach naszej planety, które zmagają się z bolesnymi żniwami trwającej epidemii. Jako cel organizatorzy zbiórki wyznaczyli kwotę 100 tysięcy złotych, aby go osiągnąć do zebrania pozostało nieco ponad 5 tysięcy. Akcję można wesprzeć klikając tutaj.
Każdy z nas może włączyć się w pomoc najuboższym, żyjącym setki tysięcy kilometrów od naszych domów. Aby zostać misjonarzem nadziei i podarować odrobinę ciepła w tym radosnym czasie świąt Bożego Narodzenia potrzeba naprawdę niewiele. Nawet najmniejszy gest może sprawić, że w domach rodzin w Peru i Boliwii choć na chwilę zagości uśmiech.