Koniec II wojny światowej dla wielu krajów zaangażowanych w ten konflikt, oznaczał początek odbudowy oraz nową – często lepszą – rzeczywistość. W Polsce przyniósł ponad 50 lat niewoli. Hitlerowskie Niemcy w roli okupanta nad Wisłą zastąpiła sowiecka Rosja, a powojenne władze za jeden z celów postawiły sobie walkę z Kościołem oraz duchowieństwem. Wszystkich, którzy nie chcieli podporządkować się narzuconej ideologii czekał ciężki los. Jednym z kapłanów, jaki w obronie wiary, ludzi i Polski oddał życie, był proboszcz parafii Narodzenia NMP w Płokach ks. Michał Rapacz.
Pasterz, którego wojna zastała w Płokach
Dom „Na potoku” w Tenczynie. Dziś nie istniejąca już budowla, która w 1904 okryła swoimi ścianami pierwsze oddechy, krzyki, a szybko i kroki późniejszego kandydata na ołtarze. Michał – czwarte dziecko Jana i Marianny Rapaczów – od najmłodszych lat szczególnie związany był Katarzyną. Siostra kiedy i jak mogła, pomagała opiekować się najmłodszym domownikiem. Ten rósł, a z każdym dniem był coraz bardziej ciekawy świata. Być może ta właśnie cecha sprawiła, że tak ciągnęło go do nauki. Po dwuklasowej szkole w Tenczynie oraz czteroklasowej w Lubniu przyszedł czas na myślenickie gimnazjum. To z niego Michał Rapacz dalsze swoje kroki skierował w stronę Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej. Swoją decyzję ogłosił mamie, gdy przyniósł świadectwo ukończenia szkoły.
Święcenia kapłańskie przyjął 1 lutego 1931, a następnie trafił do parafii Narodzenia NMP w Płokach nieopodal Trzebini. Posługiwał tam przez dwa lata. Między 1933, a 1937 wypełniał obowiązki wikarego w Rajczy, by następnie ponownie zjawić się w Płokach, tym razem już jako administrator parafii.
Zadanie czekało go niełatwe. Wrogość wielu osób kierowana w stronę Kościoła i księży była jedynie szczytem góry lodowej. Płokańska świątynia już na pierwszy rzut oka prosiła się o gruntowny remont, cmentarz był zbyt mały, by sprostać potrzebom parafii, a w dodatku koła historii po raz drugi w dziejach ludzkości wskoczyły na tory prowadzące do ogólnoświatowego konfliktu…
Pasterz dusz i gospodarz
Sprawy gospodarcze udało się popchnąć do przodu (już niecały rok po objęciu funkcji administratora parafii przez ks. Rapacza, wierni w Płokach mogli cieszyć się biciem nowych dzwonów), jednak wybuch wojny oznaczał potrzebę jeszcze większej koncentracji na pomocy ludziom. Tak materialnej jak i duchowej. Szacunek do drugiego człowieka oraz gospodarność, która pozwalała wspomóc każdego kto zapukał do drzwi, ks. Michał wyniósł z domu. W czasie wojennej zawieruchy parafia w Płokach była, więc ostoją wiary, z której wypływała pomoc. Potrafił za swoich parafian modlić się nawet w nocy, leżąc krzyżem w kościele – mówi dzisiejszy proboszcz parafii Narodzenia NMP ks. Piotr Miszczyk. – Bardzo głęboko był związany z wiarą. Do tego stopnia, że kiedy przychodził moment męczeńskiej śmierci, był ostrzeżony. Proszono go, żeby uciekł z parafii, bo może nastąpić coś tragicznego. Powiedział, że nie może pasterz opuścić swoich owiec i został.
ks. Piotr Miszczyk, proboszcz parafii Narodzenia NMP w Płokach
Pasterz, który nie opuścił swoich owiec
Czego nie zrobili hitlerowcy, wykonali prawdopodobnie komuniści lub osoby mocno z nimi związane. Do dziś nie wiadomo kto konkretnie odpowiada za śmierć kapłana z Płok – jasnym jest, że nie podobał się powojennym władzom Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
– Jego działania były – nazwijmy to – kategoryczne. Gdy ktoś kazał zrobić ks. Michałowi coś, co nie było zgodne z jego sumieniem, nie było zgodne z wiarą, potrafił się w bardzo bezpośredni sposób przeciwstawić – podkreśla ks. Miszczyk kształtując sylwetkę jednego ze swoich poprzedników.
Działacze Polskiej Partii Robotniczej (późniejszego PZPR) z powiatu chrzanowskiego postawili sobie za cel pozbycie się niewygodnych dla nich osób przed planowanym na czerwiec ’46 referendum. Jednym z „elementów reakcyjnych” był rzecz jasna ks. Michał Rapacz. Jeszcze kilka dni przed śmiercią dzisiejszy Sługa Boży otrzymywał ostrzeżenia, które jasno mówiły o tym jaki los może go spotkać, mimo to zdecydowanie obstawał przy pozostaniu na swoim miejscu oraz trosce o parafian i potrzebujących.
W nocy z 11 na 12 maja plebania w Płokach rozbrzmiała odgłosami walenia w drzwi. W tym samym czasie do środka wtargnęła grupa ludzi, którym na spotkanie wyszedł ze swojego pokoju przygotowujący się do niedzielnego kazania proboszcz. Napastnicy zamknęli się z księdzem w jego pokoju, gdzie przesłuchiwali go i bili, siostrę kapłana uwięzili w jej izbie, a pozostałym domownikom plebanii kazali położyć się na ziemi twarzami do podłogi. Ok. 1:00 w nocy przedstawili ks. Michałowi wyrok śmierci. Najpierw znęcali się nad nim pod kościołem, a później zaprowadzili do pobliskiego lasu, w którym po kolejnej serii tortur, zabili Rapacza dwoma strzałami w głowę. – Ludzie przyszli w niedzielę rano do kościoła na Mszę św. Kościół zamknięty. Księdza nie ma. „Co się stało?” – opisuje okoliczności zabójstwa ks. Michała proboszcz parafii w Płokach. – Dopiero ktoś z lasu przybiegł, mówiąc, że proboszcz leży tam zamordowany. Informacja od razu trafiła na milicję, funkcjonariusze pojawili się na miejscu, przyjechał prokurator i rozpoczęło się śledztwo…
ks. dr Andrzej Scąber, referent ds. kanonizacyjnych Archidiecezji Krakowskiej
Pasterz, który trafi na ołtarze
W toku postępowania nie udało się ustalić kto odpowiada za zamordowanie ks. Michała Rapacza. Nie zapomnieli o nim jednak parafianie, którzy do dziś każdego 12 maja gromadzą się najpierw w miejscu kaźni kapłana, a następnie procesyjnie przechodzą do swojego kościoła, by w czasie Eucharystii modlić się za byłego proboszcza. Od kilku lat data ta wiąże się ponadto z bierzmowaniem młodzieży miejscowej szkoły.
Kult ks. Michała doprowadził do ostatniego etapu jego procesu beatyfikacyjnego. To efekt pracy trwającej 31 lat, którą w 1992 rozpoczął ówczesny biskup pomocniczy Archidiecezji Krakowskiej śp. ks. Julian Groblicki. – W najbliższym czasie akta trafią do komisji biskupów i kardynałów przy Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie. To ostatnia komisja, więc jeśli jej obrady zakończą się pozytywnie, członkowie zaproponują Ojcu Świętemu to, aby promulgować dekret męczeństwa Sługi Bożego ks. Rapacza – mówi ks. dr Andrzej Scąber, referent ds. kanonizacyjnych Archidiecezji Krakowskiej.
Pierwotnie pochowany w Lubniu, obok zmarłej niecały miesiąc wcześniej mamy, dziś ks. Michał Rapacz spoczywa pod murami świątyni w Płokach.