37. Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie przeszły do historii, a młodzi z Archidiecezji Krakowskiej wracają do domów. Jak przeżyli ten czas i z jakimi doświadczeniami opuszczają Portugalię?
Po Mszy św. posłania na Polu Łaski niemal 1,5 mln młodych z całego świata, wyruszyło z powrotem do swoich domów. Wśród nich było prawie 2 tys. młodzieży z Archidiecezji Krakowskiej. Te dni zapiszą się jednak na długo w ich pamięci i sercach, a swoje doświadczenia przywożą do Polski.
Jakie były ŚDM w Lizbonie?
– Jak zwykle: radosne, pełne entuzjazmu, gromadzące młodzież z całego świata. To jest trochę sloganowe, ale taka jest prawda. To jest wielka, wspaniała tradycja, rozpoczęta przez św. Jana Pawła Wielkiego, która ciągle się sprawdza i Kościół powszechny naprawdę wiele mu zawdzięcza. Przy każdych kolejnych Światowych Dniach Młodzieży to odkrywa. Nie byłoby tych spotkań, tej radości, tego poczucia Kościołem, gdyby nie idea, którą dał nam na początku lat 80. – odpowiada, oczekując na lot do Katowic, abp Marek Jędraszewski. Metropolita krakowski po raz kolejny towarzyszył młodzieży podczas ŚDM. W Portugalii spędził z nimi aż 2 tygodnie, najpierw podczas Dni w Diecezji w Porto, a później podczas wydarzeń centralnych w Lizbonie. Najbardziej szczególnym momentem była dla niego piątkowa droga krzyżowa z papieżem Franciszkiem na Wzgórzu Spotkania. – Niezwykle sugestywnie przedstawiona droga krzyżowa ze wspaniałą muzyką, z dramaturgią, tego, co składa się na przesłanie, że Chrystus oddaje za nas życie. Niewątpliwie oddane to językiem współczesnym, przy współczesnych możliwościach technicznych, ale one w moim przekonaniu nie przeważały nad treścią. To treść sprawiała, że byliśmy, zwłaszcza przy niektórych stacjach, bardzo wzruszeni – dzieli się arcybiskup.
Dla bp. Roberta Chrząszcza najmocniejszym doświadczeniem było sobotnie czuwanie na Polu Łaski. – Ta przejmująca, niesamowita, kilkuminutowa cisza, kiedy ponad milion młodych ludzi trwał w przejmującej ciszy, która rzadko się zdarza. Świat nie lubi ciszy. To była cisza dla Pana Jezusa, dla Pana Boga i dla mnie to było bardzo głębokie, przejmujące przeżycie – wyznaje biskup pomocniczy Archidiecezji Krakowskiej. Podobnego zdania jest Iza, która do Portugalii przybyła z grupą z Zakopanego. – Można pisać w różnych artykułach o liczbach, ale zobaczenie tego jest naprawdę niepowtarzalne. To, ilu nas jest, można było zobaczyć podczas czuwania w nocy. To był naprawdę niesamowity widok. Cieszyłam się, że jest nas tyle, że mogliśmy się złączyć i to wyglądało przepięknie – mówi.
„Czułam i słyszałam jak mocno bije mi serce”
Karolina na długo zapamięta samą Mszę św. na zakończenie Światowych Dni Młodzieży. Powód jest szczególny. Członkini Rady Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej została poproszona o przeczytanie wezwania z modlitwy wiernych po polsku. – Totalnie się tego nie spodziewałam. Nawet w najskrytszych snach nie podejrzewałam, że takie coś może się kiedykolwiek wydarzyć. Gdy dostałam telefon z propozycją, to się kilka razy upewniłam, czy o dobrej Mszy rozmawiamy, czy myślimy o tej samej, bo gdzie ja, taka Karolina po prostu, mam coś czytać na Mszy z papieżem. Było to dla mnie ogromnym zdziwieniem i do ostatniej chwili nie wierzyłam, że to faktycznie się uda. Dopiero jak była próba w piątek, to zaczęło się jakoś urzeczywistniać, że to się dzieje i, że ja tam będę. Ale tak całkowicie dotarło, jak w niedzielę rano znalazłam się w sektorze, w którym powinnam być – opowiada Karolina.
Choć początkowo przeważały radość i ekscytacja, gdy przyszedł „jej moment”, pojawił się pewien stres. – Byłam bardzo podekscytowana i bardzo się cieszyłam z tego, że mogę reprezentować nasz kraj, ale gdy faktycznie stanęłam przed papieżem i się skłoniłam, to dostałam takich palpitacji serca. Jak już czytałam, to czułam i słyszałam, jak mocno bije mi serce, a jak zeszłam z ambony, to miałam całe nogi miękkie. Jestem przeszczęśliwa, ale dalej do mnie nie dociera do mnie to, co się wydarzyło. Jestem bardzo wdzięczna, że właśnie ja mogłam dostąpić tego zaszczytu – podkreśla dziewczyna.
Czas przezwyciężania kryzysów
Każdy, kto przybył do Portugalii, aby uczestniczyć w spotkaniu młodego Kościoła z Ojcem Świętym, przywiózł ze sobą swoje dylematy, trudności i swoje intencje. – Światowe Dni Młodzieży były dla mnie wyjątkowym czasem, ponieważ byłam na nich po raz pierwszy. Bardzo zawsze chciałam na nie polecieć, a wiązało się też z tym, że od pewnego czasu przeżywam mocny kryzys wiary i miałam nadzieję, że Światowe Dni Młodzieży pomogą mi go jakoś zwalczyć, że pokażą jakąś drogę, żeby sobie z nim poradzić -wyznaje Julka, która pielgrzymowała z grupą z Trzemeśni.
Te dni umocniły ją, ale też pokazały, że w ŚDM najważniejszy nie jest… papież. – Wiadomo, że spotkania z papieżem są mega ważne, bo przecież wydawało się, że właśnie po to tu przylatujemy – żeby zobaczyć papieża, ale przez to, że praktycznie go nie widziałam, uświadomiłam sobie, że na Światowych Dniach Młodzieży najważniejsi są ludzie, którzy przyjeżdżają, których się poznaje, którzy dzielą się swoją wiarą, którzy, jak okazuje się, że czasami mają podobne doświadczenia. Spotkanie z drugim człowiekiem, z jego miłością, z jego wiarą – to właśnie wyciągam ze Światowych Dni Młodzieży najbardziej – wyznaje.
Lekcja pokory i zaufania
Ola, zapytana o to, czego nauczyły ją ŚDM Lizbona 2023, odpowiada bez wahania: większej pokory i zaufania, nawet wtedy, kiedy jest ciężko. – Ciągle narzekamy, że czegoś nam brakuje, że czegoś mamy za mało, że chciałoby się lepszy telefon, komputer czy samochód, a wówczas kiedy mieliśmy styczność z faktem, że pewna grupa przyleciała tutaj i zgubiono ich bagaże, albo że grupa osób niepełnosprawnych nie otrzymała wózków inwalidzkich, pojawiło się pytanie: czym są nasze problemy w porównaniu do ich problemów? Z perspektywy tych kilku tych dni myślę, że niczym. Bardzo istotne jest to, żeby przełożyć to na życie codzienne – mówi uczestniczka z Trzebini. Zauważa też, że spotkanie w Portugalii pozwoliło jej oraz pozostałym członkom grupy bardziej ufać i patrzeć na świat oczami innych. – My bardzo długo nie zobaczyliśmy papieża na własne oczy, ale w momencie, kiedy zobaczyliśmy wzruszenia i radość na twarzach innych, poczuliśmy się jakbyśmy i my Ojca Świętego widzieli. To było piękne, bo to nas nauczyło wiary i zaufania, że nie zawsze trzeba fizycznie czegoś doświadczyć – dzieli się Ola.
Dziewczyna wskazuje też na to, że ten czas dał pielgrzymom odwagę, aby odważniej wyznawać swoją wiarę na co dzień. – Nieraz w Polsce czujemy, że tych młodych ludzi wierzących, świadczących o Chrystusie, nie jest tak dużo, że niektórzy krępują się uczynić swobodnie znak krzyża, a tutaj mieliśmy taki czas, że mogliśmy napełnić się siłą, że mogliśmy zobaczyć, że jest nas naprawdę wielu i że musimy w tym trwać, bo w nas jest nadzieja – podkreśla.
Jakie jest najważniejsze przesłanie ŚDM w Lizbonie?
– Światowe Dni Młodzieży same przez siebie są przesłaniem, ale myślę, że to, co papież Franciszek zostawił tu młodzieży, to jest wielka próba, aby dać im nadzieję. W tym tak skomplikowanym świecie, tak pełnym różnych problemów, wojen, depresji, sytuacji, w których młodzież nie może się odnaleźć, papież mówi im „Nie bójcie się! Otwórzcie swoje serca dla Chrystusa. Nie bójcie się, bądźcie odważni, radośni, miejcie nadzieję”. Myślę, że to bardzo ważne przesłanie, żeby się nie zamykać w sobie, żeby iść, tak jak „Maryja poszła z pośpiechem”, aby pomóc. My też musimy wychodzić z naszych egoizmów, ograniczeń, nie bojąc się, bo siła jest od Chrystusa i iść do innych ludzi, aby głosić Jezusa i dawać o nim świadectwo – mówi bp Robert Chrząszcz.
Basia podkreśla, że to był dla niej niezwykle ważny czas. – Była to dla nas ogromna inspiracja, aby dalej głosić Ewangelię w Polsce i być światłem dla świata, jak prosił nas o to papież. Jego przemowy były dla mnie niesamowicie silne i dały każdemu z nas dużo nadziei. Jestem mega szczęśliwa, że poznałam wielu pięknych ludzi i mam nadzieję, że te przyjaźnie przetrwają na dłużej – dzieli się.
– Po raz kolejny przekonaliśmy się, że Światowe Dni Młodzieży to jest przede wszystkim spotkanie z Jezusem, który działa, który działa w swoim słowie, we wspólnocie i przede wszystkim w sakramentach. Jestem przekonany, że to właśnie te doświadczenia są przede wszystkim tymi, które nasza młodzież przywiozła ze sobą z Lizbony. To są te doświadczenia, które będziemy wspominać – doświadczenie jedności, radości, przyjaźni zawartych, podczas tego czasu, kto wie, może także jakichś miłości. To doświadczenie bycia razem wsparcia. To wszystko będzie większe od tych niedogodności, które z czasem będziemy wspominać z uśmiechem i przymrużeniem oka, bo wielu z tych młodych, którzy przeżyli teraz intensywny, niełatwy czas, już teraz pyta, czy i kiedy będzie możliwość zapisania się na Światowe Dni Młodzieży w Seulu – podsumowuje duszpasterz młodzieży Archidiecezji Krakowskiej, ks. Marcin Filar.
Kierunek: Seul!
W 2027 r. młody Kościół spotka się z papieżem w Korei Południowej. O tym kierunku mówiło się od dawna, a jego znaczenie może okazać się kluczowe dla wspólnoty wierzących w tym kraju. – Cykl wielkich Światowych Dni Młodzieży będzie kontynuowany po Lizbonie, w Korei, na nowym kontynencie. Jest to oczywiście wielkie wyzwanie logistyczne, ale na pewno, gdy chodzi o życie Kościoła katolickiego w Azji, to pewien impuls, zwłaszcza dla młodych. Będzie to wydarzenie w moim przekonaniu bardzo ważne – ocenia abp Marek Jędraszewski.
Choć na kolejne Światowe Dni Młodzieży poczekać trzeba będzie aż 4 lata, chętnych nie brakuje. Bp Robert zaraz po ogłoszeniu, że gospodarzem kolejnej edycji spotkania młodego Kościoła będzie Seul, wyraził chęć swojego uczestnictwa. – Już napisałem na naszej grupie, że wybieram się do Korei i mamy już kilku chętnych. Myślę, że będzie ich więcej. Do zobaczenia w 2027 r. w Seulu! – mówi biskup.
Niektórzy już nawet rozpoczęli naukę języka koreańskiego. Pewne jest jedno – kolejnym przystankiem będzie… Kraków. – Po powrocie mam nadzieję, że kolejnym przystankiem będą dla nas obchody diecezjalnego dnia młodzieży 26 listopada w niedzielę Chrystusa Króla. Potem przygotowanie naszej młodzieży do Roku Jubileuszowego w Rzymie w 2025 r., a także do ŚDM w Korei – mówi ks. Marcin Filar.