Kolędy są jednym z nieodłącznych elementów Świąt Bożego Narodzenia. Trudno wyobrazić sobie, by w tym czasie mogło zabraknąć „Bóg się rodzi” czy „Lulajże Jezuniu”. W liturgii okres ten kończy jednak Święto Chrztu Pańskiego, dlaczego więc kolędy w Polsce śpiewamy do 2 lutego? Wyjaśniamy.
Słowo „kolęda” pochodzi najprawdopodobniej z łaciny. Termin „calende” oznacza, w dosłownym tłumaczeniu, „pierwszy dzień miesiąca”. Według muzykologów, wskazuje on na fakt, że początkowo kolędy śpiewane były jako świeckie, radosne pieśni na powitanie Nowego Roku.
Elementy bożonarodzeniowe pojawiły się w nich wraz z rozwojem chrześcijaństwa, które przejęło część rzymskich zwyczajów i obrzędów. Jednym z nich było właśnie kolędowanie, które wiązało się ze składaniem wizyt i wręczaniem upominków z okazji rozpoczęcia kolejnego roku. Z czasem stały się śpiewanymi po łacinie pieśniami obrzędowymi, które swoją treścią nawiązywały do Ewangelii. Nie były one jednak typowo świąteczne czy opowiadające o Bożym Narodzeniu. Jeżeli chodzi natomiast o te, które mówią o przyjściu na świat Zbawiciela można je podzielić na dwa rodzaje.
Choć zarówno pastorałki, jak i kolędy są popularnymi formami śpiewania, radując się Bożym Narodzeniem, to jednak różnica w ich tematyce i przeznaczeniu jest bardzo widoczna. Pierwszy ich rozróżnienia w Polsce dokonał ks. Michał Januszewski. Było to w połowie XIX w. – Wydał zbiór „Pastorałki i kolędy”. Do dzisiaj jest to główna baza tekstów kolędowych. We wstępie pisze, że dzieli te wszystkie śpiewy na pastorałki i kolędy. Takiego podziału wcześniej nie było – wyjaśnia dr Wojciech M. Marchwica, prof. UJ, muzykolog, specjalizujący się w polskiej kulturze muzycznej. Dodaje, że ks. Januszewski w swoim tekście definiuje pastorałki jako te pieśni, które są bardziej ludowe. Oznacza to, że można je śpiewać w domu przy Wigilii, ale nie są przeznaczone do wykonywania w kościele. Ich główną tematyką są, choćby, historie pasterze, którzy przynieśli dary lub zwierzęta. Także w popularnych kolędach, jak choćby „Bóg się rodzi” można to ludowe brzmienie usłyszeć. Jej tempo i melodia nawiązują bowiem do jednego z tradycyjnych polskich tańców, jakim jest polonez.
– Przez długi czas nie istniały żadne zarządzenia dotyczące śpiewów nie po łacinie. Wprost przeciwnie. Były listy biskupów od XV wieku, żeby nie tańczyć w kościele i nie śpiewać „piosenek wszetecznych”, jak je nazywano. Julian Krzyżanowski udowodnił natomiast, na podstawie szczegółowej analizy tych pieśni, że to są właśnie kalki, to znaczy, że melodia jakiejś pieśni ludowej, a tekst jest inny. W jaki sposób? Zgadza się dokładnie zestaw akcentów, liczba wierszy itd. – zaznacza muzykolog
Zwyczaj kolędowania wciąż jest żywy. W wielu domach kolędy wspólnie śpiewa się w trakcie lub po kolacji wigilijnej. W kościele usłyszeć można je już od Pasterki. Okres Bożego Narodzenia trwa bowiem właśnie od Mszy o północy do święta Chrztu Pańskiego, które wypada w pierwszą niedzielę po uroczystości Objawienia Pańskiego. Mimo to w Polsce kolędy można śpiewać aż do święta Ofiarowania Pańskiego, czyli do 2 lutego. Dlaczego?
Tradycja śpiewów kolędowych w kraju nad Wisłą jest bardzo długa i silnie zakorzeniona. – Kościół , w mądrości swojej, nigdy się nie kłóci z lokalnymi zwyczajami. Jeżeli są one inne i niesprzeczne z tym, co mówi, to wydawana jest na to zgoda. Tak właśnie jest z kolędami w Polsce – tłumaczy dr Marchwica.
Mimo różnych głosów, które pojawiają się w tym temacie, nie ma zakazu, by śpiewać je tak długo. – Nie należy natomiast śpiewać tych kolęd, które miałyby jakieś zwrotki dotyczące konkretnie nocy Narodzenia – dodaje. To właśnie z tego powodu wielu organistów, po Niedzieli Chrztu Pańskiego, wykonuje pierwszą i ostatnią zwrotkę danej kolędy, ponieważ w niej nie ma w nich mowy o narodzinach, a najczęściej o błogosławieństwie. Chodzi też o podkreślenie motywu opieki Jezusa nad Polską.