183 dzieci z Ukrainy, które rozpoczęły naukę w szkołach, otrzymały potrzebne przybory w ramach akcji „Tornister dla Sąsiada” prowadzonej w Kolegiacie św. Anny.
Gdy okazało się, że dzieci z Ukrainy będą uczyć się w polskich placówkach, w kolegiacie pojawił się pomysł na „Tornister dla Sąsiada”. Ks. Mateusz Wójcik, wikariusz parafii i pomysłodawca zbiórki, zauważył w swojej szkole, że nowo zapisany uczeń ma ze sobą tylko siatkę z drożdżówką. To pokazało, że do trudności towarzyszących młodym Ukraińcom, m.in. bariera językowa i strach, dochodzi również brak artykułów szkolnych. Dlatego po rozmowach z osobami zaangażowanymi w pomoc oraz z ks. Tadeuszem Panusiem, proboszczem kolegiaty, ks. Wójcik zapoczątkował tę akcję. – Wystartowaliśmy w czwartek, 10 marca. Zależało nam na czasie, ponieważ w naszej szkole pierwsi uczniowie z Ukrainy pojawili się już dwa dni wcześniej. Napisaliśmy post na Facebooku, ks. Michał zrobił plakat i już w piątek otrzymaliśmy pierwsze plecaki oraz przybory szkolne. Do niedzieli kilka plecaków udało się uzupełnić, jak również kilka dostaliśmy już wyposażonych. Na bieżąco trafiały one do szkół i do sióstr, które zajmują się uchodźcami – wspomina ksiądz. Tornistry dotarły m.in. do Czernej, Choczni, Jordanowa i Andrychowa.
W czwartkowy wieczór pierwszy plecak trafił do sióstr albertynek na Krakowską, gdzie mieszka Nazar. Chłopiec już w piątek poszedł do szkoły z wszystkimi potrzebnymi rzeczami. – To jest konkretna odpowiedź na konkretną potrzebę. W pomaganiu trzeba być mądrym – nie dajemy chleba komuś, kto nie jest głodny i nie dajemy plecaka komuś, kto go nie potrzebuje. Ważne jest też to, by nie dawać tego co zbywa, tylko dzielić się tym, czym chcielibyśmy, by nasze dziecko zostało obdarowane. Wydaje mi się, że dzieci, które idą do szkoły, chciałyby być przygotowane. Nie możemy wiele, ale możemy chociaż pomóc im wystartować w ich nowej rzeczywistości w sposób godny – wyjaśnia s. Teresa Pawlak, albertynka. W nawiązaniu do pierwszego dnia szkoły przywołała historię jednej z ukraińskich rodzin, która spędziła 10 dni w schronie w Kijowie, a następnie uciekła do Polski. Kiedy mama dowiedziała się, że jej syn pójdzie do szkoły, w tym samym dniu szukała fryzjera, by jak najlepiej przygotować chłopca na ten ważny moment.
W pomoc angażują się całe rodziny, szkoły, klasy i grupy znajomych. Darczyńcy przekazują pieniądze, przywożą kartony pełne nowych plecaków, a nawet przyjeżdżają samochodem wypełnionym piórnikami i zeszytami po brzegi. Klasy wraz z wychowawcami pakują plecaki, gdyż sami chcą wyposażyć koleżanki i kolegów. – Widać ogromne zaangażowanie młodych ludzi. To taka lekcja miłości bliźniego w praktyce. Na początku było tak, że całe klasy zajmowały się przygotowywaniem plecaków, gdyż w salkach parafialnych odbywały się lekcje religii. Jak oni rzucili się do pracy! Dziewczyny segregowały przybory, chłopcy liczyli plecaki. Ktoś rozpisywał, co jest potrzebne – opowiada ks. Wójcik. – Poprosiłem rodziców i wychowawców, by napisali, co taka wyprawka powinna zawierać. To też konkretna pomoc. Każdy, kto przygotowywał plecak, wiedział, co ma się w nim znaleźć i wykreślał to z listy – zaznacza kapłan. Listy przyborów zostały podzielone na klasy I-III, IV-VI oraz VII-VIII. Po wyposażeniu plecaka zostają one do niego przyklejone, by każdy obdarowany wiedział, co się w nim znajduje.
– W „Tornistrze dla Sąsiada” każdy może wziąć udział. Ktoś kupi tornister, a ktoś ołówki. W takich akcjach chodzi też o to, by każdy mógł coś zrobić. Nie tworzy się różnic miedzy tym, którzy pomagają. Tornister, ale też gumka do mazania czy papier kolorowy są wartościowe. A jeśli nie mogę niczego dać, to przyjdę i spakuję plecaki. Wtedy też coś swojego dołożę – mówi s. Teresa.
Oliwia, Kasia, Ania i Marysia właśnie w ten sposób dokładają swoją cegiełkę do całej akcji – poświęcają swój czas na przygotowywanie tornistrów. – Bardzo pomogło mi to w poradzeniu sobie z całą tą sytuacją. Nie siedzę i nie załamuję się czytając wiadomości, tylko faktycznie pomagam – dzieli się Kasia. – Te dzieci nie mają nic, więc jeśli możemy im pomóc choć w ten sposób, to chcemy to robić. Fajne jest też to, że robimy to razem. Dzięki temu jeszcze lepiej się poznajemy – dodaje Oliwia.
Uczennice Szkoły Podstawowej nr 4 w Krakowie przygotowują tornistry zgodnie z listami, jak również dobierają przybory tak, by każda dziewczynka i chłopiec, którzy je otrzymają, byli zadowoleni. – Wkładamy serce w te plecaki. Staramy się przygotować je jak najlepiej. Tak, jak same byśmy chciały, by one wyglądały – mówi Marysia. Gdy wiedzą, do jakich uczniów one trafią, starają się nieco spersonalizować podarunki. – Wczoraj robiłyśmy tornistry dla szkoły specjalnej. Wiemy, że są tam inne wymagania, więc w plecakach znalazły się odpowiednie rzeczy – wyjaśnia wolontariuszka.
Dziewczyny przyznają, iż zaangażowanie innych w tę akcję jest piękne i motywujące. – Ludzie przynoszą rzeczy albo ofiarowują pieniądze. My je pakujemy i tak tworzy się łańcuch pomocy dla Ukrainy – tłumaczy Ania.
Wszystkie informacje dotyczące zbiórki, jak również relacje z jej przebiegu dostępne są na profilu facebookowym kolegiaty.