Oto kolejny raz w naszym życiu z wielką czcią i głębokim wewnętrznym przejęciem wchodzimy w tajemnicę Wielkiego Czwartku.
Ukląkł z miłości do niego. Święty Jan pisze: „Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). Wielki Czwartek był wieczorem miłości. Miłości najpierw do najbliższych, która swoje źródło znajdowała w Bogu Ojcu. Od Niego przecież, Ojca bogatego w miłosierdzie, Jezus wyszedł, „ogołacając samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi” (por. Flp 2, 7). Za chwilę do Niego powróci, tym razem jako zwycięski Król „Królestwa prawdy i sprawiedliwości, miłości i pokoju”. Wydarzenia wielkoczwartkowe zainaugurowały „Jego godzinę przejścia z tego świata do Ojca” (por. J 13, 1b). Wprawdzie ta godzina Jezusa przedłuży się przez Wielki Piątek, Niedzielę Zmartwychwstania aż po Wniebowstąpienie, to jednak już w Wielki Czwartek przyjmuje kształt miłości bardzo konkretnej.
Wieczór Wielkiego Czwartku jest wieczorem pochylenia się Syna Bożego nad człowiekiem, wieczorem Jego służby. Czytamy dalej w Ewangelii św. Jana: Jezus „wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany” (J 13, 4-5). Pan Jezus zapewne klęczał wtedy przed Apostołami. Oni natomiast byli prawdziwie zszokowani Jego pokorą i uniżeniem.
A przecież powinni Go rozumieć. Wiedzieli dobrze, jak bardzo Jego czyny potwierdzały Jego słowa i jak głęboko były z nimi spójne. Powinni pamiętać wydarzenie sprzed niezbyt odległego czasu, kiedy byli dogłębnie oburzeni tym, że Jakub i Jan poprzez swą matkę prosili Jezusa, aby ich ponad pozostałych uczniów wywyższył, pozwalając im zasiąść po swojej prawej i lewej stronie w Królestwie Niebieskim. Wtedy usłyszeli słowa jednoznacznej nauki: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mt 20, 25b-28).
Teraz Jezus w przedziwny sposób stał się pierwszym między nimi, służąc im jak niewolnik. Dobrze przecież wiedzieli, że Żydom umywali nogi tylko niewolnicy – i to jeszcze wyłącznie nieżydowskiego pochodzenia, tak bardzo czynność ta uchodziła za poniżającą. Radykalność swych wymagań co do miłości bliźniego Pan Jezus raz jeszcze potwierdzał tego czwartkowego wieczoru, mówiąc na koniec: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie «Nauczycielem» i «Panem» i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13, 12b-15).
Wprawdzie pełnia tego wydania się za nas miała nastąpić dopiero za kilkanaście godzin, w Wielki Piątek, na krzyżu Golgoty, ale tego czwartkowego wieczoru Chrystus już to wszystko, co miało Go spotkać, zapowiadał, ustanawiając Eucharystię. Jej pierwszy opis zawdzięczamy św. Pawłowi: „Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: «To jest Ciało moje za was [wydane]. Czyńcie to na moją pamiątkę». Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: «Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę». Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie” (1 Kor 11, 23b-26).
Dlaczego mamy karmić się Jezusem? Dlaczego powinniśmy brać i spożywać Jego Ciało oraz pić Jego Krew? Tajemnicę tej niezwykłej bliskości tłumaczył Apostołom sam Pan Jezus na zakończenie Ostatniej Wieczerzy. „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie” (J 15, 1a. 4b. 5b-6). Ciało i Krew Chrystusa zostały wydane i przelane „za nas”, aby On mógł być „w nas” – i abyśmy na skutek tego mieli w Nim i dzięki Niemu życie, i to mieli „je w obfitości” (por. J 10, 10).
Przeżywając tę prawdę, padamy na kolana i adorujemy Tego, który zechciał stać się naszym Pokarmem na życie wieczne i który jest ciągle pośród nas, aby stawać się częścią nas samych i nas swoim Bóstwem wewnętrznie przemieniać. W głębi naszych serc powtarzamy za św. Tomaszem z Akwinu jego wspaniały hymn Adoro te devote, a zwłaszcza następujące strofy:
„Ty, coś upamiętnił śmierci Bożej czas,
Chlebie Żywy, życiem swym darzący nas.
Spraw, bym dla swej duszy życie z Ciebie brał,
Bym nad wszelką słodycz Ciebie poznać chciał.
Ty, co jak pelikan, Krwią swą karmisz lud,
Przywróć mi niewinność, oddal grzechów brud.
Oczyść mnie Krwią swoją, która wszystkich nas
Jedną kroplą może obmyć z win i zmaz”.
Ustanowiwszy sakrament Eucharystii i sakrament kapłaństwa, Pan Jezus zaczął żegnać się z Apostołami. Wygłosił wtedy dwie skierowane do nich mowy. W pierwszej z nich mówił o tym, że zbliża się władca tego świata, a wraz z nim męka Syna Bożego. Jednak to nie powinno zatrwożyć Jego uczniów. Przeciwnie, powinni widzieć w tym przejaw wiernej miłości Jezusa do Ojca, która ludziom przynosi zbawienie: „Niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca, i że tak czynię, jak Mi Ojciec nakazał” (J 14, 31a). I dodał: „Wstańcie, idźmy stąd!” (J 14, 31b). Jednakże jeszcze na pewien czas niejako odsunął chwilę opuszczenia Wieczernika. Wygłosił bowiem drugą mowę pożegnalną, którą zakończył Modlitwą Arcykapłańską. Uroczystymi słowami zwrócił się do Boga: „Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś” (J 17, 1b-2). Następnie modlił się do Ojca za uczniów, prosząc: „aby moją radość mieli w sobie w całej pełni” (J 17, 13b), „byś ich ustrzegł od złego” (J 17, 15b), byś ich uświęcił „w prawdzie” (por. J 17, 17-19). Swoją błagalną modlitwą objął na koniec także Kościół, który w przyszłości powstanie dzięki świadectwu Apostołów, prosząc Boga, „aby wszyscy stanowili jedno” na wzór Jego jedności z Ojcem (por. 17, 21-23).
„Po odśpiewaniu hymnu wyszli ku Górze Oliwnej” (Mt 26, 30) i „przyszli do ogrodu zwanego Getsemani” (Mk 14, 32a). Tam Jezus ponownie modlił się do Ojca. W pełni świadomy tego, co Go wkrótce spotka, „począł się smucić i odczuwać trwogę” (Mt 26, 37b). „Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22, 44). Wznosił wtedy wołanie: „Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!” (Mk 14, 36). Gdy w Wieczerniku Chrystus w swej Modlitwie Arcykapłańskiej zwracał się do Ojca, Apostołowie zapewne wsłuchiwali się w jej niezwykłą treść. Teraz, gdy pośród lęków i trwogi, okazywał całkowite poddanie się Jego woli, pragnął, aby do tej modlitwy dołączyli się również jego uczniowie: Piotr, Jakub i Jan, których wziął ze sobą i których prosił, aby czuwali razem z Nim. Tymczasem oni ulegli słabości i zasnęli. Trzykrotnie przychodził do nich i trzykrotnie wzywał do modlitwy. Jednak „oczy ich były snem zmorzone” – pisał Ewangelista Marek (Mk 14, 40b); „zastał ich śpiących ze smutku” – szukał usprawiedliwienia dla nich św. Łukasz (Łk 22, 45b). Po wiekach, komentując tę sytuację, Blaise Pascal napisał w Tajemnicy Jezusa: „Jezus, widząc, że wszyscy Jego przyjaciele śpią, a wszyscy wrogowie czuwają, zdaje się całkowicie Ojcu” (por. B. Pascal, Myśli).
Wznosiło się więc do nieba Jego samotne błaganie: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22, 42). Obok tego całkowitego poddania się woli Ojca, po dziś dzień rozbrzmiewa – i tak będzie aż do skończenie świata – skierowane do nas Jezusowe wołanie: „Tak jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną? Śpicie jeszcze i odpoczywacie? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Mt 26, 40b. 45b. 41a).
W pełnym duchowych udręk konaniu Jezus nie był jednak całkowicie sam. W pewnym momencie „ukazał Mu się [bowiem] anioł z nieba i umacniał Go” (Łk 22, 43). Umocniony jego obecnością, Jezus całkowicie dobrowolnie przyjął wolę Ojca. Podszedł do śpiących uczniów i świadom tego, co za chwilę się zdarzy, pełen wewnętrznej mocy powiedział do nich: „Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca»” (Mk 14, 42). Święty Jan jeszcze bardziej podkreślił Jego w pełni suwerenną decyzję wyjścia nieprzyjaciołom na spotkanie: „A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: «Kogo szukacie?» Odpowiedzieli Mu: «Jezusa z Nazaretu». Rzekł do nich Jezus: «Ja jestem». Skoro więc rzekł do nich: «Ja jestem», cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: «Kogo szukacie?». Oni zaś powiedzieli: «Jezusa z Nazaretu». Jezus odrzekł: «Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść!»” (J 18, 4-5a. 6-8).
Jezus wyszedł naprzeciw swej męki, która miała Go poprowadzić ku Golgocie, ale także ku nocy Zmartwychwstania. Zarazem pozostawił nam przykład, jak nie bać się świata, owszem – jak mu wychodzić na spotkanie. Do tej odwagi wzywał św. Jan Paweł II Wielki, kiedy 9 czerwca 1979 roku, na zakończenie I Pielgrzymki do Ojczyny wołał do nas z krakowskich Błoni: „Musicie być mocni, drodzy bracia i siostry! Musicie być mocni tą mocą, którą daje wiara! Musicie być mocni mocą wiary! Musicie być wierni! Dziś tej mocy bardziej wam potrzeba niż w jakiejkolwiek epoce dziejów. Musicie być mocni mocą nadziei, która przynosi pełną radość życia i nie dozwala zasmucać Ducha Świętego! Musicie być mocni mocą miłości, która jest potężniejsza niż śmierć. (…) Musicie być mocni (…) mocą tej wiary, nadziei i miłości świadomej, dojrzałej, odpowiedzialnej, która pomaga nam podejmować ów wielki dialog z człowiekiem i światem na naszym etapie dziejów – dialog z człowiekiem i światem, zakorzeniony w dialogu z Bogiem samym: z Ojcem przez Syna w Duchu Świętym – dialog zbawienia”.
Bądźmy mocni! Mocą miłości Chrystusa! „Sprawa Chrystusowa” trwa! Amen.