STRONA GŁÓWNA / HOMILIE / 01.09.2020 R. | MSZA ŚW. W 80. ROCZNICE WYBUCHU II WOJNY ŚWIATOWEJ – KATEDRA NA WAWELU

01.09.2020 r. | Msza św. w 80. rocznice wybuchu II wojny światowej – Katedra na Wawelu



01


 

„Kiedy przyjdą podpalić dom, ten w którym mieszkasz, Polskę. / Kiedy rzucą przed siebie grom, kiedy runą żelaznym wojskiem…” – pisał już w kwietniu 1939 roku poeta. Pięć miesięcy później przyszli. Wczesnym rankiem, kiedy jeszcze było ciemno. W piątek, pierwszego września 1939 roku, bez oficjalnego wypowiedzenia wojny. Osiemdziesiąt lat temu. Przyszli rzucając grom na dwie, jakże bardzo odległe od siebie miejscowości II Rzeczypospolitej. Miejscowości, które stały się symbolami. Najpierw o 4.40: nalot bombowy na Wieluń, bezbronne miasto. Zbombardowano najpierw szpital, potem kościoły. Ataki powietrzne pojawiały się kolejno co jakiś czas. Zginęło ponad tysiąc dwieście osób. I Westerplatte, pięć minut później, o 4.45: strzały z okrętu wojennego Schleswig-Holstein skierowane przeciwko załodze polskiej na Westerplatte. Ale przedtem była zdrada. Zdrada podpisana 23 sierpnia w Moskwie, słynny układ Ribbentrop-Mołotow, a de facto układ Hitler-Stalin, sankcjonujący czwarty rozbiór Polski, a także przejęcie innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Podzielono Europę na dwie części. Była też zdrada w postaci zaniechania ze strony Aliantów, na których Polska liczyła najbardziej, Francji i Anglii. Nie powiadomili rządu polskiego o układzie Ribbentrop-Mołotow, chociaż o tym wiedzieli. Wprawdzie 3 września, w niedzielę, oficjalnie wypowiedzieli wojnę, ale ich „akcja zbrojna” ograniczała się do tego, że zrzucali na Niemcy ulotki propagandowe. Nikt z nich za Gdańsk umierać nie chciał. Potem miało miejsce spotkanie 12 września w Abbeville, gdzie premierzy Francji i Anglii postanowili, by Polsce nie pomagać. Finałem tej zdrady był dzień 17 września: wkroczenie na teren Polski od wschodu wojsk sowieckich – prawdziwe wbicie noża w plecy.

Tak to było wtedy. Taki był ten wrzesień osiemdziesiąt lat temu. Ale było Westerplatte – symbol heroicznego boju polskiego wojska, które zmagało się do ostatniej kropli krwi o wolność dla swej Ojczyzny. „Westerplatte broni się nadal” – przez siedem dni Polskie Radio podawało tę informację, która dodawała otuchy wszystkim, którzy walczyli i tym wszystkim, którzy uciekali przed wrogiem. „Westerplatte broni się nadal”. Przez siedem dni. Aż trzeba było się poddać. Prawda o wrześniu 1939 roku najbardziej głęboko i wyraziście została wyrażona przez generała Tadeusza Kutrzebę, urodzonego w Krakowie dowódcę Armii Poznań, dowódcę wspaniałej Bitwy nad Bzurą, który w jednej ze swoich książek poświęconych tym wydarzeniom napisał: „Żołnierze starali się wykonać niewykonalny w 1939 roku obowiązek – obronę Polski”. To było wtedy niewykonalne. Ale przecież walczyli, walczyli do końca. Jakże tu nie wspomnieć właśnie Bitwy nad Bzurą, Obrony Warszawy, Obrony Helu aż do 2 października i tej ostatniej bitwy, zwycięskiej, choć skończyła się ona poddaniem – pod Kockiem, bitwy trwającej od 2 do 6 października 1939 roku.

Westerplatte – symbol wojska, które broni Polski.  Ale jest też drugi symbol – Wieluń. Symbol niemieckiego, państwowego terroryzmu. Terroryzmu sprowadzającego się do trzech słów: nienawiść, pogarda, okrucieństwo. Zawierają to wszystko, co się potem działo na terenach Polski. Najpierw tak zwana Intelligenzaktion Polen, czyli walka z polską inteligencją, zaplanowana i postanowiona już 7 września 1939 roku. Jakże tu nie wspomnieć słów Hitlera: „Tylko naród, którego warstwy kierownicze zostaną zniszczone, da się zepchnąć do roli niewolników”. Słowianie, zwłaszcza Polacy, mieli się stać niewolnikami rasy panów, Herrenvolku. Więc trzeba było polską inteligencję po prostu wymordować, co wyraźnie przekazał w tajnej notatce z narady w dniu 2 października 1940 roku z Hansem Frankiem, Generalnym Gubernatorem, sekretarz Hitlera, Martin Bormann: „Należy bezwarunkowo zwrócić uwagę na to, że nie może być żadnych polskich panów. Gdzie są tacy polscy panowie, mają być oni, choćby nie wiem jak to twardo zabrzmiało, zabici. Führer musi podkreślić jeszcze raz, że dla Polaków może być tylko jeden pan i jest nim Niemiec. Dwóch panów obok siebie nie może być i nie ma na to zgody. Dlatego wszyscy przedstawiciele polskiej inteligencji mają zostać zabici. To brzmi twardo, ale takie jest prawo życia”.

Potem budowano na naszych ziemiach obozy koncentracyjne. To wielka tragedia setek tysięcy,  milionów ludzi, obywateli polskich, która sprowadza się do jednego słowa – Auschwitz. A także walka z Bogiem – bo nazistowski system był systemem neopogańskim i dlatego walczył z Bogiem i z narodami, dla których Bóg stanowił najważniejszy wyznacznik ich tożsamości. Walka z Bogiem Żydów, transcendentnym, budzącym trwogę, o którym słyszeliśmy w dzisiejszym czytaniu, fragmencie Listu do Hebrajczyków. Autor tego listu pisał: „Nie przystąpiliście do dotykalnego i płonącego ognia, do mgły, do ciemności i burzy, ani też do grzmiących trąb i takiego dźwięku słów iż wszyscy, którzy go słyszeli  prosili, aby do nich nie mówił” (Hbr 12, 18-19). Jest to nawiązanie do doświadczenia Boga z pustyni Synaj, podczas wędrówki narodu izraelskiego z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Tak doświadczali, pełni lęku, Boga. Chrześcijanie dzięki Objawieniu i Wcieleniu Bożego Słowa w osobie Jezusa Chrystusa, zostali wezwani, jak pisze autor Listu do Hebrajczyków, do tego aby przystąpili „do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem Niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do Pośrednika Nowego Testamentu – Jezusa” (Hbr 12, 22-24). Z tego wynikała bezwzględna walka wypowiedziana przez nazistów niemieckich polskiemu duchowieństwu. W niemieckich obozach koncentracyjnych zginęło ponad tysiąc ośmiuset księży diecezjalnych i zakonnych. Wielu więcej przeszło przez te obozy koncentracyjne – na szczęście dane im było przeżyć. W sumie podczas II wojny światowej zginęło ponad trzy tysiące polskich duchownych. Procentowo biorąc była to największa hekatomba, gdy spojrzeć na grupy społeczne. Właśnie dlatego, że byli przewodnikami ludzi do Boga, że samym swoim istnieniem stanowili znak sprzeciwu dla neopogaństwa i dlatego, że byli Polakami. Trudne doświadczenie.

Kiedy 18 listopada 1965 roku, podczas trwania ostatniej już sesji Soboru Watykańskiego II trzydziestu czterech polskich biskupów uczestniczących wtedy w Soborze, na czele z księdzem  kardynałem Stefanem Wyszyńskim, arcybiskupem Antonim Baraniakiem z Poznania, arcybiskupem Bolesławem Kominkiem z Wrocławia i arcybiskupem Karolem Wojtyłą z Krakowa, podpisało słynne orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich ze słynnymi słowami: przebaczamy i prosimy o wybaczenie, zdecydowana większość Polaków pamiętała to, co się wydarzało podczas całej II wojny światowej, począwszy od września 1939 roku. To były jeszcze krwawiące, niezabliźnione rany i ogromne poczucie krzywdy. Biskupi polscy pierwsi wyciągają rękę z prośbą o przebaczenie, sami przebaczając. Budując na nastrojach społecznych, ówczesna komunistyczna władza, wytoczyła ogromny atak propagandowy: Jak śmią? Jakim prawem? Zdrajcy Ojczyzny!  Ale Pan Jezus w swojej Ewangelii mówi, żeby przebaczać i żeby modlić się za nieprzyjaciół, i że warunkiem prawdziwie chrześcijańskiego życia jest pojednanie. Po latach okazało się, jak proroczy był to gest, jak uruchomił cały proces zbliżania się i pojednania między polskim narodem a narodem niemieckim. To z okazji osiemdziesiątej rocznicy wybuchu II wojny światowej i w nawiązaniu właśnie do tego wielkodusznego aktu polskich biskupów z 1965 roku, powstał nowy dokument biskupów polskich i niemieckich. W dokumencie tym czytamy między innymi: „Osiemdziesiąt lat po wybuchu wojny, dzisiejsze pokolenie w Polsce i w Niemczech, a także w całej Europie, może doświadczyć wielu zmian na lepsze. Uznajemy jednak, że z owocami pojednania należy postępować w sposób odpowiedzialny  i nie wolno ich lekkomyślnie narażać ze względu na interesy polityczne. Apelujemy do wszystkich, aby czerpali ze zbiorowej pamięci przeszłości, obciążonej przemocą i niesprawiedliwością siłę i inspirację do dalszych wspólnych  działań na rzecz pokoju i jedności. Przy tym ufamy w pomoc Pana Boga, któremu powierzamy w intencji pokoju nasze narody i wszystkie narody Europy, a także całą Ziemię. Wzywamy do modlitwy w intencji pokoju na świecie podczas wszystkich mszy świętych sprawowanych 1 września. Niech Maryja Królowa Pokoju wspiera nas w dalszych prośbach i modlitwach swoim wstawiennictwem u swego Syna Jezusa Chrystusa”.

Jak wiemy, dzisiaj rano w Wieluniu, prezydent Niemiec, Frank-Walter Steinmeier,  podczas obchodów rocznicy tragicznego ranka 1 września 1939 roku, wypowiedział po polsku następujące słowa: „Chylę czoła przed ofiarami ataku na Wieluń. Chylę czoła przed polskimi ofiarami niemieckiej tyranii i proszę o przebaczenie”. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Andrzej Duda, podkreślił, jak wielkie, jak ważne są te słowa, wymagające wielkiej pokory i odwagi stanięcia w prawdzie. Przyjmijmy je z całym szacunkiem. Może także i one są kolejnym etapem w wielkim, niełatwym procesie budowania pojednania i pokoju w Europie i na świecie.

 Mając w pamięci i mając poczucie obowiązku, że pamiętać trzeba o tym wszystkim, co się zaczęło osiemdziesiąt lat temu, 1 września 1939 roku, musimy w duchu Ewangelii wykraczać poza to, co było i budować na tej pamięci i odpowiedzialności, która z tej pamięci wyrasta, naszą dobrą przyszłość. Niech Maryja, Królowa pokoju nam w tym dziele błogosławi. Amen.

ZOBACZ TAKŻE