Z żalem, ale i głęboka chrześcijańską nadzieją żegnamy dzisiaj śp. Ojca Marcina Babraja, dominikanina. Jego ziemska wędrówka trwała stosunkowo długo – prawie 88 lat. Była naznaczona dramatycznymi zdarzeniami, zwłaszcza w okresie dzieciństwa, gdy wybuchła druga wojna światowa. Ojciec, były legionista, walczył w podziemiu, dostał się w ręce okupantów, Niemców, i został rozstrzelany na Pawiaku w 1942 roku. Reszta rodziny – matka, Andrzej Michał, jego siostry – została wywieziona przez funkcjonariuszy NKWD do Kazachstanu. Do Polski dane im było wrócić w 1946 roku. Udali się do Inowrocławia, skąd pochodziła Mama o. Marcina.
Trudne doświadczenia wojenne nie dawały żadnych powodów do złudzeń, w jakiej sytuacji znalazła się nasza Ojczyzna po układzie zawartym w Jałcie w 1945 roku. Młody Andrzej Michał bardzo szybko zrozumiał, że pozostały wtedy dwie szczególnie ważne rzeczywistości, w których można i należy prowadzić dalsze zmagania o niepodległość polskiego ducha – język polski i Kościół katolicki. Stąd jego studia z polonistyki na UAM, praca w „Przewodniku Katolickim”, wstąpienie do zakonu ojców dominikanów, święcenia kapłańskie przyjęte w roku 1968 z rąk wyjątkowego obrońcy Księdza Kardynała Stefana Wyszyńskiego z czasów jego aresztowania i uwięzienia w latach 1953-1956, Księdza Arcybiskupa Antoniego Baraniaka, metropolity poznańskiego, na koniec założenie miesięcznika „W Drodze”, a następnie Wydawnictwa o tej samej nazwie, które miały kształtować nową katolicką inteligencję w Polsce.
Imponował wewnętrznym pokojem, uważnym wsłuchiwaniem się w głos swoich rozmówców, gronem niezwykłych osób, niekiedy pozostających na obrzeżu Kościoła, z którymi współpracował, których inspirował i którzy gościli na łamach miesięcznika, a niekiedy też publikowali swoje książki – m.in. prof. Barbara Skarga, Gustaw Herling-Grudziński. Byłem młodziutkim księdzem, sposobiłem się do wyjazdu na studia specjalistyczne do Rzymu, a on już otworzył przede mną możliwości współpracy. Można było wyobrazić sobie moją dumę, kiedy w 1975 roku na łamach „W Drodze” ukazał się mój pierwszy esej – o Gabrielu Marcelu. Później pojawiały się kolejne, co sprawiło, że powstała także książka „Filozofia i modlitwa”. Przede wszystkim jednak były rozmowy z nim – pełne ciepła, mądrości, rysujące nowe perspektywy myślenia i wiary. Zapewne z tej jego niezwykłej duchowości wynikało to, że cieszył się w Poznaniu sławą wspaniałego spowiednika i kierownika duchowego dla wielu osób, które ciągle tęsknią do spotkania z nim i do rozmowy otwierającej nowe Boże światła. Kiedy żegnał się ze swoimi znajomymi i przyjaciółmi, mówił zazwyczaj: „Trzymajmy się!”.
Kochany i Drogi Ojcze Marcinie: mimo że dzieli nas granica wieczności, chcemy dzisiaj, zwłaszcza podczas tej Mszy świętej trzymać się razem ze sobą – w modlitwie za Ciebie i w nadziei, że znowu kiedyś obdarzysz nas swoim ciepłym, mądrym uśmiechem i zaprosisz na kubek herbaty, a w Twojej niebiańskiej celi będzie, jak zwykle, ogrom książek, teczek, papierów, naznaczonych Twoją korektą artykułów, które zawsze mówiły i mówią, jak bardzo kochasz Kościół i ludzi…