STRONA GŁÓWNA / HOMILIE / HOMILIA WYGŁOSZONA PODCZAS MSZY ŚWIĘTEJ Z OKAZJI INAUGURACJI ROKU AKADEMICKIEGO W IGNATIANUM

Homilia wygłoszona podczas Mszy Świętej z okazji inauguracji roku akademickiego w Ignatianum



Drodzy Bracia i Siostry!

1. Tradycja inauguracji kolejnego roku akademickiego Akademii Ignatianum w pierwszy piątek miesiąca października w Bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa, stawia zawsze w centrum naszej uwagi niezmierzoną tajemnicę Boga, którego imieniem jest miłość, a przejmującym symbolem tej miłości jest zranione Serce Chrystusa. Naszej refleksji nad głębią tej prawdy przychodzi z pomocą słowo Boże. Sięgamy do Ewangelii św. Mateusza, który zapisał słowa Jezusa, zwracającego się najpierw do swego Ojca, a następnie do swych uczniów podążających za Nim, trudzących się, szukających u Mistrza z Nazaretu odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące ludzkiego bytowania na ziemi. Trzeba przyznać, że uderza nas postawa i niektóre stwierdzenia Jezusa, jak na przykład to, że dziękuje Ojcu, „Panu nieba i ziemi, że zakrył te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawił je prostaczkom” (por. Mt 11, 25). Tym bardziej te słowa mogą brzmieć dziwnie w środowisku akademickim, którego przecież ideałem i zamiarem jest formowane ludzi mądrych i roztropnych, a nie prostaczków.
Na szczęście wiemy, o co Jezusowi chodziło. Nie chodziło mu o to, byśmy byli ignorantami, byśmy nie zdobywali wiedzy, nie poznawali otaczającej nas rzeczywistości, bo przecież Bóg obdarzył człowieka inteligencją i polecił mu u zarania dziejów, by czynił sobie ziemię poddaną (por. Rdz 1, 28). Dziś, pomimo wszystkich trudnych spraw w dziejach człowieka na ziemi, może dziękować Bogu za olbrzymi postęp, jaki się dokonał w czynieniu ziemi poddanej człowiekowi. Jezusowi chodziło i chodzi o to, byśmy zdobywali prawdziwą mądrość, a jest nią otwarcie się na Boga, przyjęcie Go jako naszego Stwórcę, Zbawiciela i Pana, postawienie Go w centrum naszej egzystencji. I nie chodzi o Boga anonimowego, ale Boga, którego twarzą jest twarz Jezusa Chrystusa. Chodzi o Boga, którego imieniem jest miłość.

2. Mówi nam o tym dzisiaj Jan Apostoł, który w swym tekście, nazwanym Pierwszym Listem, zapisał jedną z najpiękniejszych, najbardziej pouczających kart Pisma Świętego Nowego Testamentu. Umiłowany przez Jezusa Apostoł, po wielu latach życia i doświadczenia podejmuje refleksję. Pisze w sposób zwięzły, logiczny, jasny, niczym wytrawny profesor, prowadzący magistralny wykład na temat najważniejszych spraw. Apostoł zwraca się dziś do nas i mówi: „miłujmy się nawzajem, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością” (1 J 4, 7-8). Odczytujemy z tych słów ważną informację: prawdziwą wiedzę, również poznanie Boga, zdobywamy na drodze miłości. To jest właściwy poziom poznania najważniejszych spraw. Dopiero kochając, mamy wgląd w najgłębszy nurt otaczającej nas rzeczywistości, powołanej do istnienia przez Boga, który jest miłością i stwarzającego świat oraz człowieka z miłości.
Z wykładu prowadzonego przez Jana Apostoła dowiadujemy się także, że „w tym objawiła się miłość Boga ku nam, ze zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawiła się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4, 9-10). W tych słowach zawarta jest synteza dziejów zbawienia – historia poszukiwania i odzyskiwania człowieka przez Boga, który stworzył nas nie do śmierci, ale do życia na wieki w swoim królestwie miłości.
Przytoczmy jeszcze tylko jedno zdanie, jedną zachętę z Listu św. Jana: „Jeśli Bóg nas tak umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować” (1 J 4, 11). Miłość ma wiele imion i barw. Jedną z nich jest poszukiwanie prawdy i dzielenie się nią z innymi, a przez to budowanie świata bardziej ludzkiego, bardziej pięknego, a przez to bardziej Bożego. Taka jest misja wyższych uczelni – środowisk ludzi, którzy kierują się pasją zdobywania prawdy o otaczającym nas świecie, o człowieku, również najgłębszej prawdy o Bogu, a także dzielenia się zdobytą prawdą z innymi, by życie człowieka na ziemi stawało się bardziej sensowne, by zdobywał on sobie ziemię zadaną mu przez Stwórcę.

3. Powróćmy jeszcze do Ewangelii. Uderza nas w niej pewien paradoks. Jezus zaprasza, aby przyszli do Niego wszyscy „utrudzeni i obciążeni”. I rzeczywiście, przychodzili do Niego utrudzeni wędrowcy, zmierzający na ziemi do wieczności. Wszyscy takimi wędrowcami jesteśmy, a więc to zaproszenie skierowane jest do każdej i każdego
z nas. Przychodzili do Niego ludzie z ciężarami życia, ze swymi słabościami i grzechami, chorobami i cierpieniami, obarczeni konfliktami, ubodzy i marginalizowani. Wymiar grzechu, trudu, zmęczenia, fizycznego i duchowego cierpienia wpisany jest głęboko w nasz los. Wszyscy uczestniczymy w procesji dziejów ludzi zmierzających do jedynego Zbawiciela świata. Wierzymy, że w Nim i tylko
w Nim znajdziemy „pokrzepienie”, pociechę. Tylko w Nim nasze niespokojne serca odnajdą pokój i radość życia. Dlatego za Szymonem Piotrem powtarzamy: „Panie, do kogóż [innego] pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (por. J 6, 68).
Paradoks polega na tym, że po słowach zaproszenia i zapowiadających „pokrzepienie”, słyszymy następne: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11, 29-30). Jakie to jarzmo i jakie to brzemię, które przynosi ukojenie? To jarzmo i brzemię miłości. Bo kochać autentycznie to znaczy zapominać o sobie. To znaczy wybrać drogę pokornej, rzetelnej, spokojnej służby. Bo kochać to znaczy uczynić z siebie dar dla innych, a to znaczy umierać dla siebie, by ostatecznie żyć i umierać dla tego, który za nas umarł i zmartwychwstał. „Nikt z nas [bowiem] – jak powie Apostoł Paweł – nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie” (por. Rz 14, 7). W świetle tych słów wspomniany paradoks przestaje być paradoksem, a staje się programem życia i służby.

4. Jesteśmy na progu nowego roku akademickiego. Dla pracowników naukowych i dydaktycznych Uczelni jest to kolejny rok życiowej drogi służby Bogu i społeczeństwu.Ta służba to z jednej strony trud badań, poszukiwania i zdobywania prawdy, by się nią dzielić i udostępniać ją innym. To także trud pracy dydaktycznej, niełatwej i pięknej misji formowania umysłów, ale także serc studentek i studentów. A dla młodych rok akademicki to wielka szansa uprzywilejowanego uczestnictwa w tym procesie poznawania prawdy, zdobywania wiedzy, kompetencji i umiejętności, by następnie służyć innym. Ta wzajemna wymiana w posłudze myślenia może i powinna owocować dla dobra wszystkich. Niewątpliwie szczególna misja uczelni katolickiej polega na tym, by – jak to trafnie określił Jan Paweł II w pierwszych słowach encykliki Fides et ratio – wiara i rozum były pojmowane i przyjmowane „jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. Sam [ bowiem] Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania prawdy, którego ostatecznym celem jest poznanie Jego samego, aby człowiek – poznając Go i miłując – mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie”. A zwracając się do nauczycieli akademickich w Roku Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, święty Papież powiedział: „Jako naukowcy i wykładowcy, którzy otworzyli serce na Chrystusa, jesteście powołani, aby swoim życiem dawać przekonujące świadectwo o tej relacji między poszczególnymi gałęziami wiedzy a ową najwyższą «wiedzą», która dotyczy Boga i w pewnym sensie jest tożsama z Nim, z Jego Wcielonym Słowem i z danym przez Niego Duchem prawdy. Dzięki waszemu wkładowi uniwersytet staje się zatem miejscem, gdzie dokonuje się Effatha, a więc gdzie Chrystus, posługując się wami, nieustannie sprawia cud otwierania uszu i ust, dzięki czemu ludzie znów umieją słuchać i prawdziwie się porozumiewać. To spotkanie z Chrystusem w niczym nie zagraża wolności poszukiwań naukowych. Nie utrudnia ono też dialogu i nie umniejsza szacunku dla osób, ponieważ chrześcijańska prawda ze swej natury winna być głoszona, a nie narzucana, a jej niewzruszoną zasadą jest głębokie poszanowanie «sanktuarium sumienia»” (homilia, 10 IX 2000, n. 3).

5. Dziękuję Ojcom Jezuitom za trud prowadzenia Akademii Ignatianum w Krakowie. Uczelnia zajmuje poczesne miejsce w pejzażu uczelni katolickich w Polsce oraz krakowskich uczelni i wnosi swój specyficzny wkład w obecność Kościoła w świecie nauki i kultury. Całemu środowisku Ignatianum życzę błogosławionych owoców kolejnego roku pracy w służbie Kościołowi i społeczeństwu – na większą chwałę Bożą. Amen!

 

 

ZOBACZ TAKŻE