Od jakiegoś czasu swoistą karierę robi pośród nas angielskie słowo „reset”, używane w różnych kontekstach politycznych, gospodarczych, społecznych. Słowo to znaczy: nastawić, przeskładać, przestawiać, stworzyć na nowo jakiś porządek czy ład. Używając tego modnego dziś słowa, możemy je również zastosować do tego, o czym słyszeliśmy w pierwszym czytaniu z Księgi Jonasza. Oto leżące w Mezopotamii wielkie miasto Niniwa żyło lekceważąc sobie Boże prawa. Mieszkańcy grzeszyli, nie robiąc sobie nic z Bożych nakazów. W pewnym momencie Bóg dał temu miastu ostatnią szansę. Wysłał do niego proroka Jonasza, który chodząc ulicami Niniwy nawoływał do przemiany serc. Równocześnie wskazywał na nieuchronną karę, jaka ją spotka, jeśli się nie nawróci: „Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona” (Jon 3, 4b). Wtedy właśnie doszło do tego, co można by określić mianem „resetu”. Mieszkańcy Niniwy uwierzyli Jonaszowi, ogłosili post i oblekli się w wory od największego do najmniejszego. Prorokowi uwierzył także król Niniwy: „Wstał z tronu, zdjął z siebie płaszcz, oblókł się w wór i siadł na popiele” (Jon 3, 6), Co więcej, swoim królewskim autorytetem nakazał, aby całe miasto zaczęło żyć w pokucie i na modlitwie: „Ludzie i zwierzęta, bydło i trzoda niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i wody nie piją. Niech obloką się w wory – <ludzie i zwierzęta> – niech żarliwie wołają do Boga!” (Jon 3, 7b-8a). Mają pokutować, powinni się modlić, ale – zdaniem króla – przede wszystkim muszą się nawrócić: „Niech każdy odwróci się od swojego złego postępowania i od nieprawości, którą [popełnia] swoimi rękami” (Jon 3, 8b). Na ten zbiorowy „reset” mieszkańców Niniwy odpowiedział Bóg, zmieniając swoje pierwotne co do nich zamiary: „Zobaczył Bóg czyny ich, że odwrócili się od swojego złego postępowania. I ulitował się Bóg nad niedolą, którą postanowił na nich sprowadzić, i nie zesłał jej” (Jon 3, 10). W Niniwie nastąpiła zupełnie nowa rzeczywistość, doszło do nowego ułożenia życia na skutek wołania Jonasza, w które uwierzyli i które przyjęli mieszkańcy Niniwy.
Dokładnie od roku w skali globalnej przeżywamy pandemię koronawirusa i to wszystko, co się z nią wiąże: niepokoje, lęki, trudności, restrykcje, choroby, niekiedy śmierć naszych bliskich i znajomych. Nastał prawdziwie trudny czas dla całego świata. Wszyscy mamy nadzieję, że kiedyś się on skończy. Wszyscy też stawiamy sobie pytanie: jaki będzie ten świat, kiedy pandemia wreszcie ustąpi. W świetle tych niezmiernie ważnych pytań o przyszłość świata, w lipcu 2020 roku ukazała się głośna książka dwóch autorów: Klausa Schwaba i Thierry’ego Mallereta, nosząca tytuł COVID-19: The Great Reset – Covid-19: Wielki Reset. Tak też brzmiało hasło przewodnie Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum), które odbyło się w Davos w czerwcu ubiegłego roku. Jako owoc związanych z nimi przemyśleń zaproponowano światu „wielki reset”, wielką odnowę świata po ustaniu pandemii.
Na czym ma ona polegać? Zdaniem autorów książki, w czasie post-pandemicznym jako społeczność ludzka przede wszystkim powinniśmy zając się takimi problemami, jak: zagrożone gatunki zwierząt, odzwierzęce patogeny, zatrucie powietrza, poziom emisji gazów cieplarnianych, analizy geopolityczne, zdrowotna: fizyczna i psychiczna kondycja społeczeństwa, dramaty moralne i etyczne, kryzys egzystencjalny trapiący społeczeństwa Zachodu.
Jeden z rozdziałów książki Covid 19: Wielki Reset nosi znamienny tytuł „Przedefiniowanie naszego człowieczeństwa”. Wskazuje się w nim na konieczność dania nowej definicji tego, czym jest człowiek i do czego on w swym życiu powinien dążyć. Pojawił się nawet pewien projekt łączenia człowieka z maszyną, co miałoby umożliwić ludzkości osiągnięcie nowego poziomu ewolucji. Ten na nowo zdefiniowany i określony człowiek powinien, według autorów książki, wykazywać się wzmożoną empatią wobec innych istot – zwierząt i ludzi, angażować się w kwestie społeczne i ekonomiczne, takich jak klimat, LGBT, BLM (Międzynarodowy Ruch na rzecz Czarnoskórych), okazywać zatroskanie o imigrantów, zrezygnować z siebie i swoich dążeń na rzecz budowy lepszego świata. Natomiast wszelką, bardziej pogłębioną refleksję dotyczącą istoty człowieka, jego godności i przeznaczenia odrzucić jako czczą, niepotrzebną i zbędną, a zastąpić ją aktywizmem, czyli działaniem w każdym czasie i za wszelką cenę, zgodnie z komendami płynącymi ze środków społecznego przekazu. Motorem napędowym tej nowej, samej tylko aktywności ma być odpowiednio do tego przygotowana młodzież.
W książce, która zajmuje się „wielkim resetem” świata po koronawirusie, nie ma miejsca na Boga. Ogromne, liczące kilkaset stron dzieło tylko raz wspomina o religii. Nie ma żadnego odniesienia do Transcendencji. Mówi się jedynie o jakiejś bliżej nieokreślonej Matce Naturze. Nie dziwmy się więc, że ten nowy projekt dla świata, w którym w ogóle nie ma miejsca na Boga, a w konsekwencji także dla człowieka wierzącego, spotkał się z bardzo krytycznymi głosami ze strony wielu środowisk. Profesor Grzegorz Kucharczyk pisze, że globaliści próbują wykorzystać pandemię koronawirusa, aby zupełnie unieważnić to wszystko, co dla dobra ludzkości wniosło i wnosi już prawie od dwóch tysięcy lat chrześcijaństwo. „Chodzi o to – pisze profesor – by pokazywać: «Mamy gotowe antidotum – nie tylko szczepionki, ale też całą receptę na stworzenie nowego, lepszego świata»”. Wtóruje mu Renato Cristin, profesor Uniwersytetu w Trieście, kiedy stwierdza, że w książce Schwaba i Mallereta „brakuje pewników i jasnych pomysłów”, na których można by budować przyszłość. Jest ona, na odwrót, symptomem „dezorientacji” i „znakiem chaosu”, który dotyka dzisiejszy świat zachodni. Co więcej, głoszonymi w niej hasłami stwarza okazję do tryumfu „nihilistycznego sekularyzmu” i „toruje drogę dla zdechrystianizowanego społeczeństwa”.
Jeszcze bardziej głęboko tę sytuację diagnozuje kardynał Gerhard Müller, do niedawna prefekt Kongregacji Nauki i Wiary. Mówi on, że „Wieki Reset” ma charakter całkowicie utopijny i ateistyczny. W związku z tym przypomina równie utopijny i ateistyczny, a w swych skutkach „makabryczny” ten eksperyment na ludziach, jakim było istnienie Związku Sowieckiego. Z jego historii powinna dla wszystkich płynąć jednoznaczna nauka: „zawsze kiedy człowiek chciał odtworzyć i odkupić sam siebie, zamiast tego tworzył potwora. (…) To powinno nas przekonać, że utopia raju na ziemi w jakiejkolwiek formie skutkuje największymi zbrodniami przeciwko ludzkości. (…) Natura człowieka, zraniona grzechem, potrzebuje boskiego przebaczenia. Tylko łaska Boża może nas odkupić i dać nam wolność i chwałę dzieci Bożych. (…) Ślepe zaufanie do filantropijnej postawy liderów Wielkich Fundacji i Otwartych Społeczeństw jest możliwe tylko dzięki kompletnie naiwnemu zaprzeczaniu rzeczywistości”.
Podobnie mówi kardynał Peter Turkson, prefekt Dykasterii do spraw Integralnego Rozwoju Człowieka, stwierdzając: „kiedy przyszłość jest całkowicie zakorzeniona w człowieku, który z natury jest skończony, nie może on zapewnić przyszłości, która jest nieskończona, więc tam zaczyna się konflikt”. Zwraca przy tym uwagę na to, że kiedy Ojciec Święty Franciszek używa terminu „reset”, ma on na uwadze „przywrócenie przyszłości zakorzenionej w Piśmie Świętym, zakorzenionej w łasce Bożej, zakorzenionej w Chrystusie”.
Jakżeż wymownie brzmią zatem słowa samego Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii! Potępia On najpierw swoje pokolenie, odwołując się do historii narodu izraelskiego, z którego jako człowiek się wywodził. Naród ten żył obietnicami przyjścia Mesjasza – to była jego fundamentalna nadzieja. Kiedy jednak Mesjasz się wreszcie pojawił, naród izraelski Go odrzuca. Nie przemawia do niego mądrość Jego słów. Nie chce dostrzec cudowności Jego dokonań. Nieustannie domaga się kolejnych mesjańskich znaków. W tej sytuacji Pan Jezus mówi: „To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia” (Łk 11, 29b-30). Tym znakiem będzie Jego Zmartwychwstanie trzeciego dnia. „Albowiem – czytamy w Ewangelii św. Mateusza – jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi” (Mt 12, 40). Natomiast ci, którzy nie uwierzą i zwątpią w Niego, będą osądzeni. Będą osądzeni przez królową Sabę, która była gotowa przybyć z dalekiej Etiopii, by słuchać mądrości Salomona, a przecież „tu jest coś więcej niż Salomon” – tu jest Mesjasz. Podobnie osądzą to plemię mieszkańcy Niniwy, którzy uwierzyli słowom proroka Jonasza, a przecież „tu jest coś więcej niż Jonasz” – tu jest Jednorodzony Syn Boży.
W świetle tych słów Chrystusa: „tu jest coś więcej” jeszcze bardziej rozumiemy głębię przesłania, z którym szedł przez świat przez prawie dwadzieścia siedem lat swego pontyfikatu św. Jan Paweł II Wielki. Od samego początku mówił on do wszystkich: „Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi” – drzwi waszych serc, umysłów, ale także całych systemów politycznych, społecznych, ekonomicznych. Otwórzcie, ponieważ tylko Chrystus wie, co w swoim sercu kryje człowiek. Tylko Chrystus jest jedynym kluczem do zrozumienia tego, kim jestem jako człowiek. On odsłania człowiekowi jego godność Bożego dziecka. On pokazuje, jaki jest cel jego życia: zbawienie wieczne w domu Ojca bogatego w miłosierdzie. On naucza, jak żyć, zdążając drogą prawdy i miłości w odniesieniu do Boga i do bliźniego. Mówiąc współczesnym językiem: to w Chrystusie musimy dokonać Wielkiego Resetu, czyli wielkiego odnowienia i uporządkowania na nowo własnego życia.
Takie właśnie podstawowe zadania stawia przed nami liturgiczny okres Wielkiego Postu. W tym błogosławionego dla nas czasie mamy odnowić nasze relacje z drugim człowiekiem poprzez szeroko rozumianą jałmużnę. Jest to jednocześnie ów święty czas, w którym mamy odnowić nasze relacje z Bogiem, modląc się do Niego tak, jak nas nauczył Pan Jezus, słowami: „Ojcze nasz”, „przyjdź królestwo Twoje”, „bądź wola Twoja”, „chleba naszego dawaj nam na każdy dzień”. Równocześnie Wielki Post jest czasem odnowy relacji z sobą samym. Odzyskania własnej tożsamości poprzez pokutne formy życia ma przywrócić naszemu sercu równowagę duchową.
Nasze dzisiejsze Stacyjne spotkanie w kościele pod wezwaniem Matki Bożej Nieustającej Pomocy w krakowskich Mistrzejowicach łączy nas z rzymskim kościołem Stacyjnym, którym dzisiaj jest Bazylika Santa Maria Maggiore – Bazylika Matki Bożej Większej. Jest to pierwszy kościół na Zachodzie poświęcony czci Matce Najświętszej, związany z cudem pojawienia się na Eskwilinie, na jednym z siedmiu wzgórz starożytnego Rzymu, śniegu – i to podczas letniej, sierpniowej spiekoty. Stąd pierwotna nazwa bazyliki, pochodząca jeszcze z połowy IV wieku brzmi kościół Matki Bożej Śnieżnej. Bazylika nabrała szczególnego znaczenia po Soborze Efeskim w 431 roku, kiedy uchwalono dogmat o Najświętszej Maryi Pannie jako Theotokos – jako Bożej Rodzicielce. To właśnie stamtąd, z Eskwilinu, od tej Bazyliki, która zawiera w sobie relikwie żłóbka świętego, a także wspaniałą ikonę Salus Populi Romani – „Matki Bożej Ocalenia Ludu Rzymskiego” płynęło na cały chrześcijański Zachód nabożeństwo i miłość do Matki Najświętszej. Dlatego też dzisiejszego wieczoru naszymi najbardziej pięknymi i szlachetnymi myślami i naszym gorącym sercem udajemy się właśnie tam, na Eskwilin, do Santa Maria Maggiore. Wpatrujemy się w obraz Matki Najświętszej i słyszymy raz jeszcze to, co usłyszeli od Niej słudzy w Kanie Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5b) Chrystus. Zróbcie wszystko dla waszego zbawienia – abyście mogli cieszyć się radością Bożego dziecka, które Bóg w swoim miłosierdziu chce do siebie na całą wieczność przytulić. „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” mój Syn, a Wasz Zbawca i Nauczyciel. Amen.