Powitanie
Dokładnie 50 lat temu, w niedzielę 24 sierpnia 1969 roku, ks. kard. Karol Wojtyła koronował obraz Matki Boskiej Myślenickiej. To ważne wydarzenie było niejako zamknięciem długiej historii szczególnej, wprost błogosławionej obecności Matki Najświętszej pośród swego myślenickiego ludu.
A była to obecność niejako na Jej, Matki Najświętszej, życzenie. Kiedy bowiem w latach dwudziestych XVII wieku w Krakowie wybuchła zaraza, aby się dalej nie rozprzestrzeniała, palono i niszczono wszystko, co miałoby jakiś związek z ofiarami tego nieszczęścia. Pośród wielu cennych rzeczy, znajdujących się w krakowskim domu księcia Jerzego Zbaraskiego, przeznaczono do spalenia także ten obraz Matki Najświętszej. Przed zniszczeniem uchronił go urzędnik, Marcin Grabysza, który przeniósł obraz do swojego domu w podkrakowskich Łagiewnikach. Po kilku latach rodzina Grabyszów przywiozła obraz do domu w Górnej Wsi koło Myślenic. W pierwszych dniach maja 1633 roku doszło do niezwykłych wydarzeń – Marcin Grabysza, który na skutek choroby tracił wzrok, odzyskał zdrowie, co odbiło się szerokim echem w miejscowej parafii. We wspomnienie Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, 2 lipca 1633 roku, obraz Matki Bożej w uroczystej procesji wniesiono do kościoła i ogłoszono jako łaskami słynący. Kilkanaście lat później, w 1656 roku, cudowny wizerunek umieszczono w kaplicy fundowanej przez hetmana wielkiego koronnego Stanisława Koniecpolskiego i jego żonę Krystynę Lubomirską. Kaplicę tę wzniesiono jako wotum za uzdrowienie przez Panią Myślenicką syna hetmana, Aleksandra Koniecpolskiego.
Dzisiaj dziękujemy Panu Bogu za prawdziwie historyczne wydarzenie sprzed pięćdziesięciu lat, a jednocześnie dziękujemy za wszelkie łaski, jakie spłynęły na mieszkańców Myślenic i wszystkich pielgrzymów, szukających ratunku i pomocy u Myślenic Pani.
***
Homilia
Pierwszym ludziom, którzy odwrócili się od Boga i którzy na skutek swego buntu zostali wygnani z raju, skazani na konieczność umierania i ogromne trudy codziennego życia, pozostało już tylko jedno: oczekiwanie na nadejście Niewiasty, która wężowi zmiażdży głowę. Tą nadzieją żyli oni z pokolenia na pokolenie. Tę nadzieję przekazywali sobie w chwilach najbardziej dla siebie dramatycznych i trudnych. Ona wyznaczała sposób, w jaki myśleli o przyszłości. Trzeba było jednak upływu długiego czasu, aby Niewiasta miażdżąca głowę węża, odwiecznego wroga zarówno Boga, jak i człowieka, o której mówi Protoewangelia z Księgi Rodzaju, przyjęła postać Dziewicy Maryi, która mocą Ducha Świętego poczęła i porodziła Bożego Syna. Maryja – córka Anny i Joachima, oblubienica Józefa, Matka Jezusa Chrystusa, najpiękniejszy Kwiat, jaki kiedykolwiek wydała ziemia, od samego początku była niezwykle blisko wszystkich ludzkich spraw. Taka była w Kanie Galilejskiej, kiedy u swego Syna wstawiała się za uczestnikami weselnej uczty, którym nieoczekiwanie zabrało wina. Taka była na Golgocie, kiedy na mocy testamentu swego umierającego Syna stała się Matką Jana, a poprzez niego Matką nas wszystkich. Taka też była w Wieczerniku, gdzie razem z Apostołami modliła się o zstąpienie na nich Ducha Świętego.
Nie dziwmy się zatem temu, że podczas trwania trzeciej sesji Soboru Watykańskiego II biskupi polscy pod przewodnictwem kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski, złożyli na ręce Ojca Świętego Pawła VI prośbę, aby zechciał on ogłosić Maryję Matką Kościoła. I tak też się stało. 21 listopada 1964 roku Papież ogłosił Maryję Matką Kościoła i powierzył Jej cały rodzaj ludzki, natomiast cztery lata później, w czerwcu 1968 roku, na zakończenie Roku Wiary, Ojciec Święty potwierdził swoje orzeczenie o Maryi Matce Kościoła w Wyznaniu Wiary, w tzw. Credo Pawłowym.
Jednakże prośba biskupów nie wynikała głównie z ich osobistej pobożności maryjnej. To prawda, że Pan Bóg w swej Opatrzności dał wtedy Kościołowi w Polsce duchowych przywódców, których pobożność była bardzo głęboko związana z osobą Matki Najświętszej. W dniu 14 lutego 1953 roku, podczas największych mroków stalinowskiej nocy, kard. Stefan Wyszyński wypowiedział przecież słowa, które po dzień dzisiejszy pamiętamy: „Wszystko postawiłem na Maryję”. Biskupim zawołaniem abp. Karola Wojtyły było wyznanie wzięte od Ludwika Marii Grignon de Monfort: „Totus Tuus” – „Cały Twój”. Arcybiskup Antoni Baraniak słynął ze swego nabożeństwa do Matki Boskiej Wspomożycielki Wiernych. Jednak prosząc Pawła VI o nadanie Maryi tytułu Matki Kościoła biskupi polscy przynosili zarówno Papieżowi, jak i innym Ojcom Soborowym przede wszystkim doświadczenie Kościoła w Polsce, który zmagał się wtedy z ateistycznym systemem komunistycznym. W tym zmaganiu uciekał się pod szczególną opiekę Matki Bożej, doznając z Jej strony skutecznej obrony i wsparcia. To doświadczenie, że gdy jesteśmy z Maryją, to zwyciężamy i czujemy się szczególnie przez Nią chronieni, wnosili polscy biskupi na ławy Soboru Watykańskiego II.
Wydarzenie sprzed pięćdziesięciu lat – koronacja obrazu Matki Boskiej Myślenickiej – wpisywało się bardzo głęboko w to doświadczenie zmagań. Chrześcijaństwu wytoczono śmiertelną walkę, w myśl komunistycznego dogmatu, że religia to opium ludu, narkotyk, przed którym trzeba strzec ludzi dla ich dobra duchowego, w imię nowej rzeczywistości, którą współczesnym językiem można nazwać „antykulturą”. Odrzucano to wszystko, co związane jest z transcendencją, wiarą w Boga, przywiązaniem do Kościoła, ukochaniem Matki Najświętszej. Wraz z tym totalnym odrzuceniem Boga szła podstępna walka z człowiekiem i jego godnością osobową. Wyrazem tego był słynny wiersz, który stał się komunistycznym sloganem: „Jednostka – zerem, jednostka – bzdurą,/ sama – nie ruszy pięciocalowej kłody”. Tymczasem Kościół głosił godność człowieka, osobową godność każdego człowieka, który absolutnie nie może i nie da się sprowadzić do jednego z elementów masy robotniczo-chłopskiej. Kościół bronił człowieka, przeciwstawiając się tej propagandzie. A walczono nie tylko z człowiekiem. Walczono z małżeństwem i rodziną. Nawiązując do dalekich, sięgających połowy XIX wieku doktryn twórców marksizmu, w 1956 roku, już na fali tzw. „październikowej odwilży” wprowadzono ustawę o powszechnej dostępności do aborcji. To wtedy także zaczęto niszczyć instytucję rodziny, umożliwiając dostęp do bardzo łatwo osiągalnego rozwodu. Na koniec podjęto walkę z narodem, zwłaszcza z jego inteligencją. A trwało to od 1939 roku, kiedy dwa totalitaryzmy zawarły układ mówiący o tym, że trzeba naród polski sprowadzić do roli niewolników, likwidując jego inteligencję. Tak działo się wszędzie, i w Krakowie, i w Wielkopolsce, i na Kresach wschodnich. Symbolem tego był Katyń.
Niszczono także polską pamięć historyczną. Czytając ówczesne podręczniki dla szkoły podstawowej odnosiło się wrażenie, że historia Polski zaczęła się w 1944 roku, a nie w 966, kiedy Mieszko I, władca Polan przyjął chrzest. Jaka była na to odpowiedź Kościoła? Było to ogromne zmaganie z systemem ateistycznym, komunistycznym. Ale jednocześnie nie walczono z ludźmi, którzy do tego systemu przynależeli, ani nawet byli jego głównymi reprezentantami. Jakżeż wymownie brzmią słowa kard. Wyszyńskiego, zapisane pod datą 13 marca 1956 roku, gdy doszła do niego wiadomość, że w Moskwie zmarł ówczesny przywódca PRL, Bolesław Bierut. W swoich zapiskach więziennych Prymas zanotował: „Tym więcej pragnę modlić się o miłosierdzie Boże dla człowieka, który tak bardzo mnie ukrzywdził. Jutro odprawię Mszę świętą za zmarłego; już teraz «odpuszczam mojemu winowajcy». (…) Tyle razy w ciągu swego więzienia modliłem się za Bolesława Bieruta. (…) Może wszyscy o nim zapomną rychło, może się go wkrótce wyrzekną, jak dziś wyrzekają się Stalina – ale ja tego nie uczynię. Tego wymaga ode mnie moje chrześcijaństwo”. Nie walka z człowiekiem, lecz modlitwa za człowieka, także błądzącego, także za prześladowcę. Natomiast zmaganie z systemem, który chciał nas zniewolić. Stąd ta wielka nowenna przed obchodami 1000-lecia chrztu Polski, a w centrum tej nowenny Matka Najświętsza, Niewiasta, która daje nadzieję na ostateczne zwycięstwo. Walka o Polską kulturę. Przypominanie, że pierwszym polskim wierszem jest hymn „Bogurodzica”, powstały w XIII wieku. To przywoływanie Matki Najświętszej jako Tej, która daje poczucie bezpieczeństwa ciepła, przez to, że kocha, że mówi do każdego: Jesteś dla mnie kimś, jesteś ważny. Nie jesteś elementem masy robotniczo-chłopskiej. Jesteś moim dzieckiem. To także przywracanie godności polskiej kobiecie. I nie dlatego, że jak śpiewano wówczas w propagandowej piosence: „Bo na traktorze orze”, ale dlatego, że jest powołana do tego, by być matką, a jej wzór, godność kobiety wynika z tego, że ma swój ideał w Matce Najświętszej. Na koniec przypominanie narodowi kim jesteśmy i kim byliśmy przez całe wieki jako naród związany z Matką Najświętszą, naszą Panią i Królową. Stąd ta pieśń, tak często śpiewana: „Z dawna Polski Tyś Królową, Maryjo!/ Ty za nami przemów słowo, Maryjo!/ (…) Twe Królestwo weź w porękę, Maryjo!/ (…) Przez Twego Syna konanie/ Uproś sercom zmartwychwstanie,/ W ojców wierze daj wytrwanie, Maryjo!/ (…) Miej w opiece naród cały,/ Który żyje dla Twej chwały,/ Niech rozwija się wspaniały, Maryjo!”. Prośby do Niej jako Matki i Królowej, a jednocześnie odpowiedź, kim jesteśmy. Odpowiedź każdego wieczoru o 21.00, śpiewana przed Jasnogórską Panią: „Maryjo, Królowo Polski, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam!”. To właśnie tak należy rozumieć liczne wówczas koronacje obrazów i figur Matki Najświętszej w rozsianych po naszym kraju sanktuariach. Tak też należy rozumieć zamysł kard. Karola Wojtyły, który pragnął, by także Pani Myślenicka została ukoronowana ze swym Synem. Stąd decyzja Stolicy Apostolskiej z 22 stycznia 1967 roku, która wyrażała zgodę na nałożenie na skronie Przenajświętszej Dziewicy i Jej Syna królewskich koron, co stało się pięćdziesiąt lat temu, dokładnie 24 sierpnia 1969 roku podczas Mszy św., której przewodniczył arcybiskup Antoni Baraniak, metropolita poznański, biskup, który najbardziej wycierpiał w komunistycznych czasach i o którym kard. Wyszyński powiedział: „Wziął na siebie cały ciężar odpowiedzialności prymasa Polski. Udźwignął go, nie załamał się, chronił Polskę”.
Dzisiaj gromadzimy się tutaj po pięćdziesięciu latach i naraz odkrywamy, że czas zmagań bynajmniej się nie skończył. Czas zmagań o to, by w naszych sercach królował Pan Bóg. Pojawiają się ideologie, które w imię wolności chcą zawładnąć naszymi sercami i umysłami. Ideologie ateistyczne, odrzucające prawdę o Bogu, który stworzył człowieka jako kobietę i mężczyznę i który stworzył ich na swój obraz i podobieństwo. Nie dziwmy się temu, że jeżeli odrzuca się Boga, to za tym idą groźne konsekwencje odnoszące się do człowieka. Walczy się dziś z człowiekiem, wmawiając mu, że jest wolny. Walczy się z jego osobową godnością, ukazując go jako istotę, która żyje wyłącznie seksem w najprzeróżniejszych, odbiegających od ludzkiej natury konfiguracjach. Walczy się z małżeństwem i rodziną, zwłaszcza poprzez twierdzenie, iż jest to forma ucisku kobiety przez mężczyznę, nowa forma walki klas. Walczy się także z polskim narodem, mającym tak wspaniałą tradycję i jego kulturą, która nas ocaliła jako naród i dała powód do poczucia suwerenności, o czym tak głęboko i przekonująco mówił w siedzibie UESCO w 1980 św. Jan Paweł II Wielki. Taki nasz czas.
Kiedy uświadamiamy sobie wyjątkowość tego czasu i odpowiedzialność za to, co teraz uczynimy z sobą, narodem, państwem, przyszłością Polski i przyszłością Kościoła w Polsce, tym bardziej z największą czcią wpatrujemy się w Cudowny Obraz Matki Boskiej Myślenickiej. Historycy sztuki powiedzą o nim, że jest to „Eleusa”, czyli, z języka greckiego, „Umilenie”, inaczej mówiąc, że jest to ikona przedstawiająca Matkę Boską, która pochyla swoją głowę, aby przytulić swój policzek do policzka swego Syna. Z kolei Syn obejmuje Ją jedną ręką za szyję, a drugą zbliża do ręki swej Matki.
Jakże bardzo chcielibyśmy, aby właśnie ten gest stał się dzisiaj naszym udziałem – aby Matka Najświętsza zechciała pochylić się nad nami i swój matczyny policzek zbliżyć do naszych twarzy. Żeby wróciło cudowne wspomnienie naszego, niekiedy już bardzo odległego dzieciństwa, kiedy nasze matki przytulały nas, a my, pełni ufności i poczucia całkowitego bezpieczeństwa, obejmowaliśmy je za szyje. Jednakże nie o samo wspomnienie tu chodzi. Tu chodzi przede wszystkim o to, abyśmy na wzór Jezusa – a tak właśnie jest na Obrazie Myślenickiej Pani – z ufnością przedstawiali Jej nasze najważniejsze i najświętsze sprawy i aby Ona, nasza Matka i Królowa, z największą uwagą wsłuchiwała się w każde nasze słowo uwielbienia, dziękczynienia, przebłagania i prośby, żeby te nasze słowa chłonęła i przyjmowała całą swoją istotą – co tak przejmująco wyrażają otwarte usta Myślenic Pani.
Odważmy się, Najdrożsi, przełamać nasze pierwsze onieśmielenie tym zbyt może zuchwałym pragnieniem naszego serca. Przytulmy się do naszej Przenajświętszej Matki, poczujmy ciepło Jej Cudownego Oblicza i z ufnością mówmy do Niej:
Ukoronowana przed pięćdziesięciu laty przez św. Jana Pawła II Wielkiego Najczcigodniejsza Myślenic Pani! Spójrz łaskawie na nas, Twe dzieci, którzy z tak wielką ufnością zbliżamy się dzisiaj do Ciebie. Wysłuchaj łaskawie naszych pokornych próśb i błagań. Przypominaj nam nieustannie o tym, że wszyscy wywodzimy się z decyzji księcia Polan Mieszka I, który w 966 roku przyjął Chrzest, że wtedy też zaczęły się dzieje naszego polskiego narodu, który jako swój pierwszy hymn państwowy stworzył pieśń właśnie Ciebie wysławiający, o Bogurodzico Dziewico, Bogiem sławiena Maryjo. Wspomagaj nas, o Królowo nasza i Pani naszych sumień, abyśmy na skutek lekceważenia powagi wyzwań obecnego czasu i letniości naszych serc, a także na skutek konformizmu i braku odwagi nie utracili nic z tego szlachetnego chrześcijańskiego dziedzictwa, które otrzymaliśmy od naszych ojców. Niech Twoje matczyne spojrzenie mówi nam nieustannie o tym, że jesteśmy dla Ciebie – każda i każdy z nas z osobna – naprawdę bardzo ważni, że nas kochasz i że bardzo Ci zależy na naszym zbawieniu, o czym bez przerwy świadczysz jako stojąca pod krzyżem Syna Matka Bolesna. Niech Twoja miłość do nas będzie fundamentem przeżywania naszej człowieczej godności jako istot stworzonych na Boży obraz i Boże podobieństwo – a więc powołanych do pięknej, czystej i odpowiedzialnej miłości w całym naszym życiu: w okresie dziecięcym i młodzieńczym, w życiu małżeńskim i rodzinnym. Jako Matka Miłosierdzia zachęcaj nas do tego, abyśmy modlili się za tych, którzy najbardziej potrzebują Bożego miłosierdzia, gdyż oni nie wiedzą, co czynią: za zagubionych duchowo, za uwiedzionych przez błędne ideologie, za szydzących i wyśmiewających najświętsze dla nas, ludzi wierzących, sprawy. Pozwól nam, na koniec, o Królowo Polski, budować w Ojczyźnie naszej Królestwo Twojego Syna – Królestwo miłości i sprawiedliwości, Królestwo solidarności i pokoju, „o Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza”. Ciebie, którą Boży Syn czule obejmuje swą rączką za szyję, z wielką żarliwością ser naszych prosimy: „z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj”. Amen.