37. rocznica wprowadzenia stanu wojennego
13 grudnia 2018 r.
Katedra na Wawelu, Kraków
Arcybiskup Marek Jędraszewski
Metropolita Krakowski
Bóg Izraela jest Bogiem-Emmanuelem, „Bogiem-z-nami”. Tak objawił się między innymi w proroctwie Izajasza, które przed chwilą słyszeliśmy: „Ja, Pan, twój Bóg, ująłem cię za prawicę mówiąc ci: «Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą». Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam – wyrocznia Pana, odkupicielem twoim – Święty Izraela. Ja, Pan, wysłucham ich, nie opuszczę ich Ja, Bóg Izraela. Ażeby widzieli i poznali, rozważyli i pojęli [wszyscy], że ręka Pańska to uczyniła, że Święty Izraela tego dokonał” (Iz 41, 13-14. 17c. 20).
Prawda o tym, że ostatecznie Bóg jest Panem dziejów i historii, objawia się bardzo często dopiero poprzez refleksję nad minionymi latami czy dziesięcioleciami. Czasami nie od razu dostrzegamy potęgę Boga, który niekiedy poprzez krzywe ludzkie drogi prowadzi ludzkość ku zbawieniu. Bóg-Emmanuel, „Bóg-z-nami”, domaga się swoich świadków spośród ludu, tych, o których Chrystus mówił: „Od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je” (Mt 11, 12). O jaki gwałt tutaj chodzi i o jakich gwałtowników? O tych, którzy są świadkami Boga, Prawdy najwyższej, zwłaszcza w czasach trudnych, których świadectwo jest jednoznaczne, na przekór wszelkim oporom jest swoistym gwałtem w morzu nieprawdy i kłamstwa. Właśnie do takich, którzy są świadkami prawdy do końca, należy Królestwo Boże, co więcej – oni to Królestwo zdobywają.
Do tych wielkich świadków, swoistych gwałtowników prawdy w morzu kłamstwa i nieprawdy, należy także patronka dzisiejszego dnia – święta Łucja, dziewica i męczennica, zamęczona dla Chrystusa na progu IV wieku w czasach prześladowań Dioklecjana. Do tych gwałtowników, zdobywających poprzez swoje świadectwo Królestwo Boże także dla innych, należy święty Jan Paweł Wielki. Prawda o nim, jako o gwałtowniku i świadku prawdy, objawia się także w świetle wydarzeń, których kolejną rocznicę obchodzimy dzisiaj. Trzydzieści siedem lat temu, w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku, ogłoszono w Polsce stan wojenny. Na ulicach naszych miast pojawiły się czołgi i SKOT-y. Jakże częstym widokiem w krajobrazie naszej Ojczyzny stały się ponure zastępy ZOMO. Przeżywaliśmy wielki niepokój o los tych, którzy zostali wyrwani w nocy ze swoich domów, o ich przyszłość, zwłaszcza w sytuacji początkowej całkowitej niewiedzy, co właściwie się dzieje. Mówi się o tysiącach internowanych w tej nocy, ale choć już tyle lat mija od tamtych tragicznych wydarzeń, do końca nie wiemy, ile było bezpośrednich, a zwłaszcza pośrednich ofiar stanu wojennego, chociażby tych, którzy nie mogli wezwać lekarza, ani udać się do szpitala z prośbą o pomoc.
Tak zaczął się tej tragicznej nocy kolejny rozdział zmagań polskiego narodu o wolność. W ten wielki wysiłek zmagań włączył się świadek prawdy – św. Jan Paweł II. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jakim zasiewem duchowym była jego Pielgrzymka do Ojczyzny w 1979 roku. Rok później powstanie Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” – od samego początku go popierał. W jakiejś mierze 13 maja 1981 roku stał się ofiarą tego poparcia dla „Solidarności”. Niewątpliwie jednym ze źródeł zamachu na jego życie na Placu Świętego Piotra, była chęć usunięcia kogoś, kto wobec całego świata był niezłomnym świadkiem zmagań o wolność, o suwerenność, o godność człowieka pracy. Siedem miesięcy miesięcy później, 13 grudnia 1981 roku, doszło do owej tragicznej nocy, ale też niemal od razu ukazał się strażnik naszych zmagań o wolność: w sposób symboliczny w oknie apartamentów papieskich rozbłysło światełko szczególnej pamięci – płomień świecy pamięci, która stała się wzorem dla innych, nie tylko w Polsce, w imię solidarności z „Solidarnością”. Bardzo wielu ludzi, także wielkich tego świata, idąc za Janem Pawłem II chciało pamiętać, pragnęło się solidaryzować, uważało za swój podstawowy obowiązek sprzeciwiać się przemocy i kłamstwu.
W 1983 roku Jan Paweł II przybywa do Polski. Formalnie jest jeszcze stan wojenny, w więzieniach i miejscach internowania ciągle przetrzymywanych jest wielu naszych wspaniałych i bohaterskich rodaków, a on przybywa, by będąc tu, na miejscu i solidaryzując się z tymi, którzy są pokrzywdzeni, upomnieć się o prawa człowieka, a przez to także o prawa Boga. Szczególnie ważnym przesłaniem tego czasu jest homilia z 17 czerwca 1983 roku, wygłoszona na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie. Homilię tę papież rozpoczął przypomnieniem tej samej prawdy, o której mówi przywołane dzisiaj proroctwo Izajasza – to Bóg, to Chrystus jest ostatecznie Panem dziejów i historii. Papież mówił: „Moi rodacy! Pochwaliłem Jezusa Chrystusa staropolskim pozdrowieniem, a wy wszyscy odpowiedzieliście: «Na wieki wieków». Chrystus jest bowiem «wczoraj i dziś, ten sam także i na wieki» (Hbr 13, 8). Chrystus jest «Panem przyszłego wieku», jak o tym świadczy pierwsze czytanie dzisiejszej liturgii. To za Jego, Chrystusa, sprawą Jan, autor Apokalipsy, słyszy donośny głos mówiący: «Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie ‘Bogiem z nimi’. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ani krzyku, ani trudu już odtąd nie będzie…» (Ap 21, 3-4)”.
Snując dalej swoje refleksje, związane najpierw z 600-leciem obecności pośród narodu polskiego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, a następnie 300-leciem zwycięstwa Jana III Sobieskiego pod Wiedniem, papież będzie wielokrotnie nawiązywał do słów, jakimi król Polski powiadomił ówczesnego papieża o wspaniałym zwycięstwie, które zdecydowało, że napływ Islamu na chrześcijańską Europę się zatrzymał, więcej jeszcze – na łono chrześcijaństwa zaczynały powracać kraje i narody, podbite niegdyś przez Osmanów. Papież mówił:
„O zwycięstwie król [Jan III Sobieski] zawiadomił Stolicę Apostolską w znamiennych słowach: Venimus, vidimus, Deus vicit – przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył. Te słowa chrześcijańskiego władcy wpisują się głęboko zarówno w tysiąclecie naszego chrztu, jak też w tegoroczny jubileusz jasnogórski. Jan III pielgrzymował podczas swojej wyprawy wiedeńskiej na Jasną Górę i do innych sanktuariów maryjnych. (…) Człowiek jest powołany do odnoszenia zwycięstwa w Jezusie Chrystusie. Jest to zwycięstwo nad grzechem, nad starym człowiekiem, który tkwi głęboko w każdym z nas. (…) Deus vicit (Bóg zwyciężył): mocą Boga, która za sprawą Jezusa Chrystusa działa w nas przez Ducha Świętego, człowiek powołany jest do zwycięstwa nad sobą. Do zwycięstwa nad tym, co krępuje naszą wolną wolę i czyni ją poddaną złu. Zwycięstwo takie oznacza życie w prawdzie, prawość sumienia, miłość bliźniego, zdolność przebaczania, rozwój duchowy naszego człowieczeństwa”.
W świetle tej prawdy o tym kim jesteśmy jako chrześcijanie, przypomniał o internowanych i uwięzionych, o których wtedy nie należało głośno mówić: „Otrzymałem w ostatnich miesiącach wiele listów od różnych osób, między innymi od internowanych. Listy te były dla mnie nieraz budującym świadectwem takich właśnie wewnętrznych zwycięstw, o których można powiedzieć: Deus vicit – Bóg zwyciężył w człowieku. Chrześcijanin bowiem powołany jest w Jezusie Chrystusie do zwycięstwa. Zwycięstwo takie jest nieodłączne od trudu, a nawet cierpienia, tak jak zmartwychwstanie Chrystusa jest nieodłączne od krzyża. «A zwyciężył już dziś, choćby leżał na ziemi podeptany, kto miłuje i przebacza – mówił kardynał Stefan Wyszyński – kto jak Chrystus oddaje serce swoje, a nawet życie za braci» (24 VI 1966 r.)”. Mówiąc o tym, papież nawiązywał do naszych polskich trudnych dziejów – utraty niepodległości na skutek odejścia od zasad moralnych w XVIII wieku, a potem zmagań o wolność, by ją odzyskać i to w czasach tak długiej, trwającej 123 lata, niewoli. Jakież to aktualne dzisiaj, w 2018 roku, gdy świętujemy stulecie końca tej niewoli. Mówił papież: „Jak człowiek czuje, że powinien odnieść moralne zwycięstwo, jeśli jego życie ma posiadać właściwy sens – podobnie i naród, który jest wspólnotą ludzi. Stąd poprzez cały wiek XIX trwały niestrudzone wysiłki zmierzające do odbudowy moralnej oraz do odzyskania niepodległości politycznej, co nastąpiło w wyniku pierwszej wojny światowej. Mówię o tym dlatego, że dzieje narodu wpisują się w nasz ojczysty jubileusz sześciu wieków obecności Maryi – Królowej Polski na Jasnej Górze. Tam też znajdują swój głęboki rezonans zwycięstwa i klęski. Stamtąd stale idzie wezwanie, ażeby nie poddawać się klęsce, ale szukać dróg do zwycięstwa. Chrystus jest «Ojcem przyszłego wieku», a Królestwo Boże przekracza wymiar spraw doczesnych. Równocześnie jednak Chrystus jest «wczoraj i dzisiaj» — i tu spotyka się z każdym z nas, z człowiekiem każdego pokolenia, tu spotyka się również z narodem, który jest wspólnotą ludzi. Z tego spotkania pochodzi owo wyzwanie do zwycięstwa w prawdzie, wolności, sprawiedliwości i miłości, o których mówi Jan XXIII w encyklice Pacem in terris”.
Następnie nawiązywał do stanu wojennego, który ciągle jeszcze formalnie trwał: „Moje obecne odwiedziny w Ojczyźnie wypadają w okresie trudnym. Trudnym dla wielu ludzi, trudnym dla całego społeczeństwa. Jak wielkie są te trudności, to wy sami, drodzy rodacy, wiecie lepiej ode mnie, chociaż ja również głęboko przeżywam całe doświadczenie polskie ostatnich lat (począwszy od sierpnia 1980 roku). Jest ono zresztą ważne dla wielu społeczeństw Europy i świata – i nie brak wszędzie ludzi, którzy z tego zdają sobie sprawę. Nie brak również takich, którzy zwłaszcza od grudnia 1981 roku świadczą pomoc mojemu narodowi, za co i ja również jestem wszystkim wdzięczny”. Na koniec usłyszeliśmy wezwanie, jakże aktualne także dzisiaj, po tylu już latach – że Polska to przede wszystkim nasza sprawa i że my sami ostatecznie musimy wykuwać swój los i swoją przyszłość: „Jednakże naród nade wszystko musi żyć o własnych siłach i rozwijać się o własnych siłach. Sam musi odnosić to zwycięstwo, które Opatrzność Boża zadaje mu na tym etapie dziejów. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że nie chodzi tu o zwycięstwo militarne – jak przed trzystu laty pod Wiedniem – ale o zwycięstwo natury moralnej. To ono właśnie stanowi istotę wielokrotnie proklamowanej odnowy. Chodzi tu o dojrzały ład życia narodowego i państwowego, w którym będą respektowane podstawowe prawa człowieka. Tylko zwycięstwo moralne może wyprowadzić społeczeństwo z rozbicia i przywrócić mu jedność. Taki ład może być zarazem zwycięstwem rządzonych i rządzących. Trzeba do niego dochodzić drogą wzajemnego dialogu i porozumienia, jedyną drogą, która pozwala narodowi żyć pełnią praw obywatelskich i posiadać struktury społeczne odpowiadające jego słusznym wymogom; wyzwoli to poparcie, którego państwo potrzebuje, aby mogło spełnić swoje zadania, i przez które naród rzeczywiście wyrazi swoją suwerenność”.
Bóg jest Panem dziejów, Bóg zwycięża, Bóg nas do zwycięstwa powołuje, niezależnie od klęsk i porażek. Jakżeż wymownym wyrazem tych zmagań jest historia poznańskich trzech krzyży. Zostały wzniesione podczas wiosny Solidarności, odsłonięte 28 czerwca 1981 roku, w 25-lecie tragicznych wydarzeń, jakie miały miejsce w Poznaniu w 1956 roku. Było to pierwsze wielkie społeczne „nie” powiedziane systemowi komunistycznemu, systemowi przemocy i kłamstwa. Stąd pierwszy krzyż z datą 1956, a za nim drugi – jeden krzyż pociąga za sobą kolejne. W domyśle jest też ten pierwszy Krzyż, dźwigany przez samego Chrystusa. Na drugim krzyżu umieszczono daty kolejnych zmagań Polaków o niepodległość i prawa człowieka: 1968, 1970, 1976 i ta optymistyczna wtedy data: 1980. A na orle, który stoi jakby na straży tych krzyży, wyryto wtedy napis: „Za wolność, prawo i chleb”. Kiedy w 1989 roku po wyborach czerwcowych zajaśniała nadzieja na nowe, na nową Polskę, w pełni wolną i suwerenną, ten ciąg dat poszerzono jeszcze o jedną – właśnie o rok 1981, wskazujący na datę wprowadzenia stanu wojennego.
Ale trzeba było czekać jeszcze wiele lat, do 2006 roku, kiedy to obchodzono uroczyście 50-lecie Powstania Poznańskiego 1956 roku, by napis na orle został wzbogacony jeszcze o dwa słowa – „O Boga”. Bo robotnicy strajkujący w Poznaniu w 1956 roku myśleli nie tylko o chlebie i o prawie. Oni doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że konieczny jest trwały fundament dla żądań – jak najbardziej usprawiedliwionych – ludzi pracy. I dlatego te pieśni religijne, które rozbrzmiewały na ówczesnym Placu Stalina, dzisiaj Placu Mickiewicza, to publiczne domaganie się uwolnienia z więzienia Kardynała Wyszyńskiego, to żądanie przywrócenia nauki religii w szkołach. Gdy patrzymy na kolejne daty zmagań o wolność, wiemy, że zawsze, we wszystkich kolejnych etapach tych zmagań, uczestniczył Kościół i świadkowie prawdy, którzy stanowili kolejne pokolenie owych gwałtowników, którzy zdobywają Królestwo Boże. Ksiądz Roman Kotlarz, a potem ksiądz Jerzy Popiełuszko stali się symbolami ofiary własnego życia dla prawdy, dla sprawiedliwości, dla wolności. Trzeba było czekać jeszcze tyle lat, żeby w 2006 roku móc wyrazić pełną prawdę historyczną o naszych polskich dziejach, nierozłącznie związanych z Bogiem i z Kościołem. To jest problem prawdy historycznej, to upomnienie się o Boga, ale to jest także problem naszej wiary dzisiaj, byśmy umieli się w imię Boga upominać o najbardziej podstawowe prawa, w tym prawo do życia dla każdego, od chwili poczęcia do momentu naturalnej śmierci. Chodzi o to, byśmy uświadomili sobie to, o czym mówił prorok Izajasz, że Bóg nasz jest Bogiem-Emmanuelem, Bogiem-z-nami. Chodzi także o to, aby poprzez nasze osobiste świadectwo dzisiaj, w świecie, który chce żyć tak, jakby Boga nie było, wszyscy „widzieli i poznali, rozważyli i pojęli, że ręka Pańska to uczyniła” – to wszystko, co dobre w naszym narodzie i w naszej osobistej historii – „że święty Izraela tego dokonał”. Amen.