STRONA GŁÓWNA / HOMILIE / 12.09.2019 R. | HOMILIA CZWARTEK 23 TYGODNIA ZWYKŁEGO – SANTUARIO MADONNA DELLA CORONA

12.09.2019 r. | Homilia Czwartek 23 Tygodnia zwykłego – Santuario Madonna della Corona



Arcybiskup Marek Jędraszewski
Metropolita Krakowski


 

„Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 27b-28. 36).

Trzeba nam było przybyć dzisiaj do tego Sanktuarium Madonna della Corona, klęknąć przez znajdująca się w jego centrum cudowną Pietą, aby zrozumieć: te właśnie słowa dzisiejszej liturgii mszalnej z Ewangelii według św. Łukasza, które przed wiekami wypowiedział Pan Jezus do słuchających Go rzesz ludzkich, ukazują pełną prawdę zarówno o Nim samym, jak i o Jego Matce.

Gdy Pan Jezus był jeszcze małym Dzieckiem, Maryja często brała Go na swe kolana i tuliła do siebie. Przedstawiają to niezliczone chrześcijańskie obrazy. Niekiedy wzruszająca bliskość Matki Boskiej i Jej Syna przyjmowała formę pewnych ściśle określonych zasad, według których w świecie prawosławnym malowano ikony. Tak było zwłaszcza w odniesieniu do tak zwanej Eleusa, co w języku greckim znaczy „Umilenie”. Była to ikona, która przedstawiała Matkę Boską pochylającą swoją głowę, aby przytulić swój policzek do policzka swego Boskiego Syna. Z kolei Syn obejmuje Ją jedną ręką za szyję, a drugą trzyma w ręce Matki. Tak właśnie było w Betlejem, podczas pobytu w Egipcie, w Nazarecie – kiedy to bliskość i czułość Maryi i Jezusa stawały się codzienną treścią ich życia.

Teraz, trzydzieści lat później, znajdując się na wzgórzu Golgoty, pod krzyżem, na którym przed chwilą umarł Jej Syn, na kolanach Maryi spoczęło martwe ciało Jezusa Chrystusa. Jego ręce bezwładnie spadały na dół, między głowami Matki i Syna tworzyła się przedziwna przestrzeń oddalenia, wyznaczana przez majestat śmierci. Pozostała jedynie bliskość Jej spojrzenie i Jej serca. Była to chwila, kiedy proroctwo starca Symeona ostatecznie się spełniło: Jej duszę przeszywał miecz boleści (por. Łk 2, 35). Jakżeż bowiem nie miała wtedy przeogromnie cierpieć, kiedy widziała: to ciało stało się przerażającym zapisem tego wszystkiego, co Jezus przeżył od modlitwy w Ogrójcu, poprzez aresztowanie, sądy przed Annaszem, Kajfaszem, Piłatem i Herodem Antypasem, poprzez biczowanie i ukoronowanie cierniem – aż po drogę krzyżową i trzygodzinne konanie na krzyżu. To ciało stało się zapisem osobistego lęku Jezusa w Getsemani, a jeszcze bardziej: zapisem ogromu ludzkiej nienawiści, bicia po twarzy pięścią i trzciną, szyderstw i poniżania, tortur sięgających niemal wymiaru masakry podczas biczowania, kolejnych upadków w drodze prowadząca w stronę Kalwarii.

Żeby móc zrozumieć, do czego zdolny jest człowiek w swym bezgranicznym oddaniu się złu – trzeba było zobaczyć ciało Chrystusa. Maryja na nie patrzyła i w ten sposób doświadczała przerażającej głębi tego, co znaczy misterium iniquitatis – misterium ludzkiej nieprawości, wynikającej z tego, że Chrystus stał się właśnie dla tej nieprawości, zgodnie z proroctwem starca Symeona, znakiem sprzeciwu (por. Łk 2, 34b).

Żeby chociaż w jakimś stopniu pojąć głębie Jej bólu, trzeba było wejść w tajemnicę właśnie Jej samej – Piety, której serce przeszywał wtedy miecz boleści. Taką właśnie widział Ją Jan, taką widzieli inni: Magdalena, Nikodem, Józef z Arymatei, niektóre niewiasty. Taką widziała Ją i ciągle widzi chrześcijańska pobożność, która nieustannie próbuje wyrazić tajemnicę della Dolorosa w niezliczonych obrazach, rzeźbach, utworach muzycznych. Ból cichy, bez głośnego zawodzenia, wypełniony łzami. Ból della Lacrimosa. Ból Jej współczucia wobec Syna, który już oddał swego ducha w ręce Ojca (por. Łk 23, 46). A jednocześnie ból żalu wobec ludzi, którzy Jej Synowi zgotowali taki właśnie los. Ból Jej niepokalanego Serca, które łączyło się z przebitym Sercem Jej Syna w wielkim dziele zbawienia świata.

„Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36) – mówił Pan Jezus do ludzkich rzesz spragnionych słowa prawdy. A Kościół w Litanii do Serca Pana Jezusa woła: „Serce Jezusa, cierpliwe i wielkiego miłosierdzia, zmiłuj się nad nami”, aby w Litanii loretańskiej niejako powtórzyć to wołanie i skierować je do Matki Kościoła: „Matko miłosierdzia, módl się za nami”.

„Dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą” (Łk 6, 27c) – wzywał Pan Jezus ludzi, gdy po nocnej modlitewnej rozmowie z Ojcem zszedł z góry i spotkał się z nimi. A Kościół w Litanii do Serca Pana Jezusa woła: „Serce Jezusa, przebłaganie za grzechy nasze, zmiłuj się nad nami”, aby w odmawianej codziennie modlitwie „Zdrowaś Maryjo” prosić Ją: „módl się za nami grzesznymi”.

„Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was oczerniają” (Łk 6, 27b. 28b) – pouczał Pan Jezus ludzi, niejako domagając się od nich przekraczania granic wyznaczonych przez człowieczą sprawiedliwość. A Kościół, pomny Jego heroicznej modlitwy błagalnej do Boga, zanoszonej z wysokości krzyża: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34a), w Litanii do Serca Pana Jezusa woła: „Serce Jezusa, pokoju i pojednanie nasze, zmiłuj się nad nami”, aby w swej najstarszej modlitwie maryjnej prosić Bożą Rodzicielkę: „Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj”. Amen.

ZOBACZ TAKŻE