abp Marek Jędraszewski
metropolita krakowski
Wielce Czcigodni i Drodzy Bracia w kapłaństwie z Księdzem Kanonikiem Proboszczem i Księdzem Kanonikiem Dziekanem, Czcigodne Siostry Zakonne, Drodzy Siostry i Bracia, uczestnicy tej jubileuszowej, a równocześnie koronacyjnej uroczystości, wszyscy Drodzy memu sercu Siostry i Bracia!
„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką, nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło” (Iz 9, 1). Prorok Izajasz doskonale opisywał tamten czas, czas mroków, czas ciemności, które ogarniały nie tylko synów Izraela, ale dotykały całą ludzkość, gdyż od czasu grzechu nieposłuszeństwa pierwszych rodziców utraciła ona więź Bożego dziecięctwa ze swoim Stwórcą i Panem. I naraz ta ciemność i te mroki mają przeminąć, bo przychodzi światłość wielka, bo rozbłyska światło, bo rodzi się Dziecię, które zostaje obdarzone szczególnymi imionami: „Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju” (Iz 9, 5).
Podobnie możemy powiedzieć, że ciemności i mroki spowiły Jerozolimę i całą Palestynę w Wielki Piątek, kiedy człowiek pragnął usunąć spośród siebie Bożego Syna. Krzyż Golgoty jest niewątpliwie znakiem tego, jak bardzo człowiek może zbuntować się przeciwko miłości Boga. Jednakże Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu sprawił, że dzięki zmartwychwstaniu Chrystusa ciemności ustąpiły, a kraj mroków przemienił się w ojczyznę światła. Pięćdziesiąt dni później zrodził się widzialny Kościół, który głosił ustami św. Piotra i pozostałych Apostołów prawdę o Jego zwycięstwie nad śmiercią, grzechem i szatanem. W dniu zesłania Ducha Świętego zrodził się widzialny Kościół, sakrament Chrystusa, znak jego zbawczej obecności pośród ludzi.
Rzeczą znamienną jest, jak wielki udział w tym, że ciemności mogły ustąpić światłu i że kraina mroków mogła stać się ojczyzną światłości, miała Niewiasta.
W proroctwie Izajasza jest mowa o narodzeniu się Dziecięcia z Dziewicy. Wiemy, że to proroctwo spełniło się betlejemskiej nocy. Wiemy także z czytanego dzisiaj fragmentu Dziejów Apostolskich, że ciemność, która spowiła ludzkość w Wielki Piątek, ustąpiła ostatecznie dzięki modlitwie Maryi, Matki Jezusa i Apostołów w Wieczerniku. Jest Ona obecna wtedy, kiedy rodzi się światłość, kiedy pojawiają się fundamenty nadziei. Jest przedziwnie mocna wtedy, kiedy ludzie chcą być objęci błogosławioną światłością Jej Syna. Całe Jej życie pokazuje, jak nieustannie była bardzo blisko wielkich spraw Bożych i jak właśnie w ten sposób przyczyniała się do tego, aby królestwo Jej Syna ostatecznie pokonało mroki i ciemności zła. Dla chrześcijan wszystkich czasów Jej obecność, Jej życie są wielką nauką, jedną wielką dobrą radą, jak otwierać się na Boże działania i jak być z Chrystusem dla dobra człowieka. Wtedy, kiedy miał się z Niej narodzić Boży Syn, pokazała najpierw, co znaczy wsłuchiwać się w Boży głos i być otwartym na to, czego Bóg od nas żąda – mimo że Boża wola może być trudna nie tylko do zrozumienia, ale przede wszystkim do przyjęcia.
Jej pierwsza rada, która płynie z kart Ewangelii, sprowadza się do słów: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa” (Łk 1, 38). Pierwszą radą, jaką daje nam, swoim duchowym dzieciom, to być gotowym na przyjęcie Boga do siebie, do własnego życia z całym zaufaniem wobec tego, czego sam Bóg od nas oczekuje. Jest dla nas Matką Dobrej Rady również wtedy, kiedy na krzyżu Kalwarii rodził się Kościół. Pokazuje – i to jest kolejna wielka rada dla nas – co znaczy łączyć swoje cierpienia z cierpieniami Chrystusa dla dobra Jego mistycznego Ciała, którym jest Kościół. Co znaczy dźwigać te cierpienia, nieraz bardzo dotkliwe i przejmujące, w przekonaniu, że nie ma innej drogi zbawienia jak właśnie ta, którą pokazuje Chrystus poprzez swój krzyż. Jest Matką Dobrej Rady także wtedy, kiedy modli się z Apostołami w Wieczerniku, prosząc o zesłanie Ducha Świętego, Ducha Prawdy, Ducha Mocy, Ducha Radości. Tylko wtedy, kiedy człowiek jest otwarty na Ducha Świętego, jest w stanie poznać cała prawdę o Chrystusie Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym, Zbawicielu świata i Odkupicielu człowieka. Jeśli bowiem człowiek nie otworzy się na Ducha Świętego, będzie patrzał na Chrystusa tak, jak wiele osób opisanych przez św. Pawła w Liście do Koryntian, dla których był głupstwem, lub zgorszeniem (por. 1 Kor 1, 23). Jednakże dla tych, którzy są otwarci na moc światła Ducha Świętego, Chrystus Ukrzyżowany i Zmartwychwstały jest mocą i mądrością Bożą (por. 1 Kor 1, 24). Każdy człowiek, który tak właśnie patrzy na Chrystusa, jest w stanie być Jego wiernym świadkiem, aż do końca, mimo cierpień i prześladowania, świadkiem niekiedy nawet oddającym dla Chrystusa swoje życie i przelewającym dla Niego swoją krew. Właśnie dzięki krwi chrześcijan – wiedzieli to oni od samego początku – Kościół ciągle rodzi się na nowo, jest pełen mocy i siły, ciągle na nowo gotowy znieść kolejne prześladowania ze strony świata.
Jest Maryja dla nas Matką Dobrej Rady wtedy, kiedy uczy nas wrażliwości na potrzeby człowieka, a równocześnie delikatności w przedstawianiu tych ludzkich trosk i niepokojów, i braków Synowi Bożemu. Ta postawa wrażliwości na drugiego, a równocześnie delikatności wyraża się w trzech słowach: „Nie mają już wina” (J 2, 3). Jest to stwierdzenie pewnego faktu, który Ona dostrzegła i który wzbudził w Niej współczucie dla nowożeńców. Dobrze wiedziała, jak przykry byłby to dzień dla nich, młodych, gdyby miał się łączyć ze wspomnieniem tego, że zabrakło dla ucztujących wina, które przecież, jak mówi psalmista, „rozwesela serce człowieka” (Ps 104, 15), jest znakiem jedności, wzajemnej dobroci i życzliwości. Równocześnie okazała niezwykłą delikatność wobec Syna. Wskazuje na brak, zdając sobie sprawę z tego, że On, Chrystus, doskonale rozumie, o co jej chodzi. Jej zaufanie w miłosierdzie Jezusowe jest tak wielkie, że nie ustępuje wobec, wydawałoby się, niezrozumienia, jakie okazał Jej, mówiąc: „Czyż to moja lub Twoja sprawa” (J, 2, 4). Ona wie, że wszystko, co jest troską ludzkiego serca, jest również Jej sprawą. Tym bardziej jest sprawą Jej Boskiego Syna i dlatego daje tę radę, która staje się radą wszystkich rad: „Czyńcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Boski Syn. Czyńcie wszystko, czyńcie zawsze, czyńcie wszędzie” (por. J 2, 5). A Boski Syn mówi: „Kochajcie, kochajcie Boga całym swoim sercem, ze wszystkich swoich sił, całą swoją duszą i kochajcie drugiego człowieka jak siebie samego” (por. Mt 22, 37). To mówi Jej Syn, Jezus Chrystus. Te dwa przykazania miłości stają się programem dla Jego uczniów, stają się swoistą konstytucją Kościoła, stają się nieustannym wyzwaniem dla wszystkich córek i synów Kościoła, wszystkich pokoleń i wszystkich narodów. Wiemy, niełatwo jest kochać Boga wtedy, kiedy pojawiają się siły zła, które chciałyby usunąć z przestrzeni naszego życia tę światłość, którą jest On sam i sprawić, że świat na powrót będzie pogrążony w mroku. Niełatwo jest wtedy kochać Boga, ponieważ miłość do Niego wymaga, aby się stać wyraźnym znakiem sprzeciwu dla tych ciemnych sił. Wiemy też, że nie jest łatwo kochać drugiego człowieka w świecie, w którym głosi się pochwałę egoizmu i samorealizacji, kiedy z lekceważeniem traktuje się ludzi, których życie staje się przeniknięte miłością cichą, ofiarną, częstokroć niedostrzeganą, a przecież właśnie dlatego budującą autentyczną cywilizację miłości. Niełatwo czasem przychodzi nam kochać i Boga, i drugiego człowieka, a niestety łatwo dać się pokonać ciemnościom i wchodzić na nowo w krainę mroków.
Jakże znamienną rzeczą jest, że kiedy sto lat temu rozpoczynał swą działalność duszpasterską ośrodek w Prokocimiu, w tym samym czasie Europa i świat pogrążone były w ciemnościach pierwszej wojny światowej. I jakże znamienną rzeczą jest także i to, że właśnie sto lat temu, w miejscowości znajdującej się na przeciwległym krańcu Europy, w nieznanej wówczas niemal nikomu Fatimie, trojgu pastuszkom ukazuje się Matka Najświętsza, wzywając ich do pokuty, do modlitwy, zwłaszcza różańcowej, właśnie po to, aby mroki ustąpiły, a światłość Chrystusa znowu zapanowała nad całym światem: „Odmawiajcie różaniec, odmawiajcie, by nastał wreszcie pokój, pokutujcie za innych, za grzeszników, aby odzyskali dziecięctwo Boże, a tym samym tę godność, którą przywrócił nam Jezus Chrystus, umierając na krzyżu i zmartwychwstając trzeciego dnia”. Zdajemy sobie sprawę z tego, że ta dobra rada Matki Najświętszej jest nam wszystkim potrzebna, także dzisiaj. Nie można nam bowiem lekceważyć stwierdzeń Ojca Świętego Franciszka, który co jakiś czas mówi z ogromnym przejęciem, że już jesteśmy świadkami III wojny światowej, która, co prawda, toczy się według innych reguł, niż wcześniejsze konflikty, ale jest faktem. Aby przerwać jej logikę zła, przemocy i obojętności, trzeba nam każdego dnia brać do ręki różaniec. Każdego dnia także, wbrew światu, który chce za wszelką cenę żyć tylko i wyłącznie przyjemnościami, trzeba nam podejmować dzieła pokutne. Właśnie w tej modlitwie i w tej pokucie, do której Matka Boska Fatimska nas wzywa, wyraża się raz jeszcze zbawienna siła dobrej rady, jakiej Ona, Matka Naszego Zbawiciela, nieustannie nam udziela.
Jak każda rada, może być ona przez nas zlekceważona. Jak każda rada, może być pominięta. Jak każda rada, może się wydawać nie na ten czas i nie dla nas. Jednakże patrząc na Najświętszą Maryję Pannę, od stu lat tak pięknie tutaj czczoną jako Matkę Dobrej Rady, macie, Drodzy Siostry i Bracia – jestem o tym głęboko przekonany – aż nadto wiele argumentów, by pokazać, jak przez to minione stulecie pomagała Wam odnajdywać się, zwłaszcza wtedy, kiedy przychodziły na nasz kraj czasy ciemności i godziny mroku. Wielokrotnie wskazywała Wam drogę prowadzącą do Jezusa Chrystusa. Ilekroć zaś poszliście za Jej radą, wtedy nieoczekiwanie okazywało się, że mroki ustępują, a ciemności są zwyciężane przez Bożą światłość. To niezwykła lekcja historii Waszej, Drodzy Siostry i Bracia, Waszych rodziców i dziadków. Jest to także doświadczenie naszych czasów. Ilekroć bowiem przyjmujemy radę Matki Najświętszej do końca – całym sercem, pełnym ufności i miłości – zmieniamy siebie, zmieniamy nasze rodziny, nasze społeczeństwo, nasz naród: zmieniamy na lepsze.
Za chwilę dostąpię szczególnej łaski. Dane mi będzie ozdobić skronie Matki Najświętszej i jej Boskiego Syna koronami, które są symbolem Waszej miłości, Waszego prawdziwie dziecięcego zaufania do Matki Najświętszej, Matki Dobrej Rady. W tym momencie pragnę podkreślić jedną zasadniczą prawdę: w akcie koronacji wyraża się symbolicznie cała Wasza – cała nasza – miłość do Boga, do Kościoła, do drugiego człowieka. Jest to miłość, która stała się programem wszystkich chrześcijan od chwili, kiedy Chrystus powiedział: „Miłuj Boga i miłuj drugiego człowieka”. Nasza codzienna odpowiedź na to Chrystusowe wezwanie do miłości daje nam pewność: także i tym razem, w naszych niełatwych czasach, Bóg ostatecznie zwycięży. A zwycięży na pewno, jeżeli każdego dnia będziemy wsłuchiwali się w dobre rady Matki Najświętszej: jeżeli dzięki Jej wstawiennictwu ciągle na nowo w ludzkich sercach będzie rodził się Chrystus; jeżeli będziemy gotowi przyjąć Jego wolę aż do końca; jeżeli nie zabraknie nam siły wiary, by swoje osobiste cierpienia łączyć z cierpieniami Chrystusa; jeżeli każdego dnia będziemy wraz z Nią budowali we współczesnym świecie cywilizację miłości i kulturę miłości, do czego wielokrotnie wzywał nas Ojciec Święty, Jan Paweł II. Bo w końcu wszystko, co najbardziej szlachetne i piękne, sprowadza się do tego jednego słowa, jednej rady, jednego polecenia: „kochaj, do końca, tak jak Chrystus – bo przecież to On do końca każdą i każdego z nas umiłował” (por. J 13, 1). Amen.