abp Marek Jędraszewski
metropolita krakowski
„Jeśli miłość największa w prostocie,
a pragnienie najprostsze w tęsknocie,
więc nie dziw, że pragnął Bóg,
aby najprostsi Go przyjęli,
ci, którzy duszę mają z bieli,
a dla miłości swej nie znają słów.”
Karol Wojtyła, Pieśń o Bogu ukrytym
W dniu święceń kapłańskich, Waszych święceń, Moi Drodzy, w sercu przypadającej na dzisiaj Ewangelii znajduje się dziecko. To dziecko samym swoim istnieniem mówi o konieczności głoszenia Ewangelii wszystkim ludziom, niezależnie, a nawet wbrew ich społecznemu statusowi.
Słuchając Ewangelii Markowej mogliśmy być najpierw zdumieni postawą Apostołów, którzy zabraniali, aby do Jezusa przynoszono dzieci. Jednakże reakcja Pana Jezusa była jednoznaczna. Najpierw od strony negatywnej – sprzeciw wobec tego, co robili Apostołowie: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im” (Mk 10, 14). Od strony pozytywnej – Pan Jezus najpierw swym słowem określił godność dziecka: „do takich bowiem należy Królestwo Boże” (Mk 10, 14), a następnie to słowo potwierdził czynem: „brał je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je” (Mk 10, 16). Ewangelię głosić trzeba wszystkim i nie my określamy, do kogo Dobra Nowina powinna być skierowana. O tym decyduje sam Chrystus. Mówią o tym słowa Jego wielkiego nakazu misyjnego, które znamy z Ewangelii św. Mateusza: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mt 28, 19). Ewangelia ma być głoszona wszystkim, co więcej, ma być głoszona z miłością, tak jak to wyraził gest Pana Jezusa, który obejmował dzieci i je błogosławił.
Moi Drodzy kandydaci do prezbiteratu, za chwilę skieruję do każdego z Was z osobna pytanie: „Czy chcesz pilnie i mądrze pełnić posługę słowa, głosząc Ewangelię i wykładając prawdy katolickiej wiary?”. Jakże ważne jest to zapisane dalej w obrzędzie święceń prezbiteratu pouczenie biskupa, które kieruje do kandydatów: „Wy zaś, drodzy synowie, gdy otrzymacie święcenia prezbiteratu, w imieniu Chrystusa Nauczyciela będziecie pełnić urząd posługiwania nauczycielskiego w zakresie wam powierzonym. Wszystkim głoście słowo Boże, które sami z radością przyjęliście. Rozważajcie prawo Boże, wierzcie w to, co przeczytacie, nauczajcie tego, w co uwierzycie, i pełnijcie to, czego innych będziecie nauczać. Niech wasza nauka będzie pokarmem dla ludu Bożego, niech świętość waszego życia stanie się źródłem radości dla wyznawców Chrystusa. W ten sposób słowem i przykładem będziecie budować dom Boży, to jest Kościół”. Każdy kapłan jest istotowo zjednoczony z Bożym słowem, ma rozważać to słowo, ma nauczać tego, w co uwierzył, ma pełnić to, czego naucza, a argumentem na prawdziwość tego, co wypowiadają jego usta, ma być świętość jego życia, czyn będący nieustannym potwierdzaniem prawdziwości tego, co się mówi. Jeśli kapłan taki naprawdę jest, każdego dnia coraz bardziej związany z Bogiem, każdego dnia stając się coraz bardziej autentycznym świadkiem Bożego słowa, to jego posługa budowania Kościoła będzie pełniona z radością. Za radością przyjęcia słowa Bożego powinna iść radość głoszenia tego słowa innym po to, żeby ci inni radości dostąpili. Jakże przejmujące pod tym względem są słowa nauczania Papieża Franciszka zawarte w jego pierwszej adhortacji apostolskiej z listopada 2013 roku, ogłoszonej na zakończenie roku świętego Ewagelii gaudium: „Radość Ewangelii napełnia serce oraz całe życie tych, którzy spotykają się z Jezusem. Ci, którzy pozwalają, żeby ich zbawił, zostają wyzwoleni od grzechu, od smutku, od wewnętrznej pustki, od izolacji. Z Jezusem Chrystusem rodzi się zawsze i odradza radość” (EG 1). Odnosi się to zarówno do głosicieli i świadków słowa, jak i do tych, do których orędzie Ewangelii jest kierowane.
Z radością głoszenia Ewangelii wiąże się jej uniwersalność – głosić trzeba wszystkim. „Jeśli coś ma wywoływać święte oburzenie, niepokoić i przyprawiać o wyrzuty sumienia, to niech będzie to fakt, że tylu naszych braci żyje pozbawionych siły, światła i pociechy z przyjaźni z Jezusem Chrystusem, bez przygarniającej ich wspólnoty wiary, bez perspektywy sensu i życia” – pisze papież Franciszek (EG 49). Nie można zadowolić się czysto socjologicznym stwierdzeniem faktu, że inni nas nie chcą słuchać, inni są daleko, inni odwracają on nas swoją twarz. Trzeba najpierw zapytać, dlaczego odwracają twarz i dlaczego nie chcą przyjąć Dobrej Nowiny? Może są uprzedzeni? Może skrzywdzeni? Może w ich serca jest smutek i poczucie niespełnienia oczekiwań, jak to było w przypadku owych uczniów zdążających do Emaus już po zmartwychwstaniu Chrystusa, już po tym, jak się dowiedzieli, ze Chrystusowy grób jest pusty. Oni ciągle byli pełni poczucia zawodu. Tymczasem Chrystus do nich przyszedł i stał się towarzyszem ich drogi po to, by dzięki słuchaniu Pisma ich serca zaczęły na nowo gorzeć miłością Boga i nadzieją, że ich oczekiwania i nadzieje, które pokładali w Chrystusie, bynajmniej nie okażą się płonne. Trzeba to Boże słowo głosić z miłością, mając świadomość, że się jest pośrednikiem między Bogiem pełnym miłosierdzia a ludźmi, którzy mniej lub bardziej świadomie tego miłosierdzia oczekują. Pisze papież Franciszek: „Wspólnota ewangelizacyjna doświadcza, że to Pan podjął inicjatywę, że On sam nas umiłował (por. 1 J 4, 10) i dlatego wie [ta wspólnota], jak kroczyć naprzód i dotrzeć na rozstaje dróg, by zaprosić wykluczonych. Żywi nieprzebrane pragnienie ofiarowania miłosierdzia jako owoc doświadczenia nieskończonego miłosierdzia Ojca i jego dynamicznej, wszystko ogarniającej mocy. Odważmy się trochę bardziej przejąć inicjatywę! (…) Jezus umył nogi swoim uczniom. Pan angażuje się i swoich uczniów, klękając przed innymi, aby ich obmyć. Ale zaraz potem mówi uczniom: «będziecie błogosławieni, gdy według tego czynić będziecie» (J 13, 17). Wspólnota ewangelizacyjna przez dzieła i gesty wkracza w codzienne życie innych, skraca dystans, uniża się aż do upokorzenia, jeśli to jest konieczne, i przyjmuje ludzkie życie, dotykając cierpiącego ciała Chrystusa w ludzie. (…) Uczeń jest zdolny ofiarować całe życie i ryzykować nim aż po męczeństwo jako świadectwo Jezusa Chrystusa, ale jego marzeniem nie jest przysporzyć sobie nieprzyjaciół, ale raczej to, aby Słowo było przyjmowane i ukazało swą wyzwalającą i odnawiającą moc” (EG 24). Służyć Słowu, które w swojej najbardziej głębokiej treści jest słowem miłości i miłosierdzia, służyć Słowu, jako świadek Bożego miłosierdzia, aby słowo, które wychodzi z ust świadka było słowem miłości, podnoszącym, przygarniającym, dającym nadzieję. Papież Franciszek przestrzega przed niebezpieczeństwem współczesnej gnozy. Jej zwolennicy, w poczuciu, że wiedzą lepiej, że są mądrzejsi, przypisują sobie prawo do tego, by innych pouczać i kształtować według własnego pomysłu. A przecież świadek Chrystusa jest świadkiem miłości, bo Bóg jest miłością i dlatego sam musi być miłością przepełniony, miłością, która czerpie przede wszystkim z Eucharystii.
„Jeśli miłość największa w prostocie,
a pragnienie najprostsze w tęsknocie,
więc nie dziw, że pragnął Bóg,
aby najprostsi Go przyjęli,
ci, którzy duszę mają z bieli,
a dla miłości swej nie znają słów.”
W dniu Waszych święceń kapłańskich, Drodzy Bracia, sercu przypadającej właśnie na dzisiaj Ewangelii znajduje się dziecko. To dziecko samym swoim istnieniem mówi o konieczności dogłębnego nawrócenia. O skuteczności naszego przepowiadania możemy mówić wtedy, kiedy ci, którzy przyjmą Dobrą Nowinę, ostatecznie staną się jak dzieci. O tym mówił Chrystus w dzisiejszej Ewangelii: „Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego” (Mk 10, 15b). Ta nauka wypływa także z innych słów Pana Jezusa, jakie u początku swej publicznej działalności skierował do Nikodema: „W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego». Nikodem powiedział do Niego: «Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?» Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego»” (J 3, 3-5). Zrozumieć, co znaczy prostota dziecka. Czymś oczywistym jest dla niego istnienie rodziców i ta szczególna więź między nim a rodzicami, więź miłości. Dziecko kocha, bo jest kochane i dlatego jest pełne ufności wobec rodziców. Wie, że przy nich jest bezpieczne i ma także szczególną pewność, że słowo rodziców ma moc usuwania wszystkich dziecięcych niepokojów, kłopotów czy zagubienia. Dziecko potrzebuje bliskości w wymiarze cielesnym, poprzez gesty czułości i w wymiarze duchowym, poprzez błogosławieństwo. Tak, jak to czynił Pan Jezus: przygarniał dzieci, obejmował je ramionami i błogosławił. Nauczyć ludzi, do których kierowane jest Boże słowo takiej postawy – oto wielkie zadanie, które stoi przed Wami, Drodzy kandydaci do prezbiteratu. Jest to zadanie niełatwe. Zdajemy sobie sprawę z tego, jakim, na skutek dominacji pewnych nurtów współczesnej kultury staje się świat. Świat, o którym wielu z przedziwną satysfakcją chce powiedzieć – on jest post-chrześcijański, chrześcijaństwo minęło, przeszło do lamusa historii, a teraz jest pora na praktyczny agnostycyzm, czyli postawę człowieka, który żyje tak, jakby Pana Boga nie było. A zatem, jeśli Boga nie ma, człowiek nie może Go kochać, nie może spełnić tego przykazania miłość, które zostawił nam Pan Jezus: kochać Boga całym swoim sercem, ze wszystkich swoich sił, całą swoją duszą, całą swoją myślą. Takiej miłości współczesny świat nie chce. Jej miejsce ma zająć miłość siebie, egoizm przyjmujący kształt samorealizacji za wszelką cenę. Nie ma miejsca na szukanie opieki u Boga Ojca, ani na ufność w Bożą Opatrzność. Ewentualnej pomocy szuka się tylko w sobie i w instytucjach czysto społecznych na zasadzie, o której często mówił z bólem papież Benedykt XVI: zrób to sam, twój los leży w twoich rękach, twoje bezpieczeństwo także, twoja przyszłość tym bardziej. Konsekwencja takiej postawy jest poczucie pełnej autonomii: to nie Bóg będzie mną rządził, nie będzie naruszał mojej wolności, to ja decyduję o tym, co dobre, a co złe, co prawdziwe, a co fałszywe. Nawet, jeśli w grę wchodzi życie drugiego człowieka, zwłaszcza tego najbardziej słabego i bezbronnego. Z jakim bólem wspominamy wyniki referendum w Irlandii, będące przejawem tej właśnie logiki, za którą idzie nie wspólnota, nie bliskość, ale przedziwna ucieczka w samotność, w atomizację społeczeństwa, w świat czysto wirtualny.
Zdając sobie sprawę z tych wyzwań, Moi Drodzy świadkowie Ewangelii, raz jeszcze uświadomcie sobie, że macie budować Kościół jako prawdziwą wspólnotę na kształt wspólnoty Trójcy Przenajświętszej, macie budować ten Kościół zwłaszcza wtedy, kiedy ludzie będą doświadczali najbardziej trudnych egzystencjalnych problemów. Jakże pouczające są stwierdzenia z dzisiejszego pierwszego czytania, z Listu św. Jakuba. Najpierw słyszymy wezwanie do nawrócenia; „jeśliby ktokolwiek z was zszedł z drogi prawdy, a drugi go nawrócił, niech wie, że kto nawrócił grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje liczne grzechy” (Jk 5, 19-20). Nie ma większej, wspanialszej posługi wobec drugiego, nie ma większego uczynku miłości wobec drugiego jak to – uratować jego duszę. Troska Kościoła polega właśnie na tym – ratować ludzkie dusze dla Boga, ratować je po to, aby ludzie, którzy przez grzech od Boga się oddalili, mogli na powrót stać się Bożymi dziećmi i odzyskać nadzieję na życie wieczne. Nie ma większego zadania i bardziej wzniosłego i szlachetnego celu jak właśnie ten. Z nim wiąże się kolejne zadanie. Św. Jakub pisze: „Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego” (Jk 5, 16b). Więc trzeba być sprawiedliwym w oczach Boga i ludzi, przestrzegając prawa pozostawionego nam przez Pana Jezusa, prawa dwóch przykazań miłości, prawa błogosławieństw. I trzeba być człowiekiem modlitwy, bo jeśli jest się człowiekiem sprawiedliwym, to jest nadzieja dla Kościoła, że ten mąż sprawiedliwy, modląc się, sprawi, że dla Kościoła spływać będą błogosławione owoce jego modlitewnego trudu. Modlić się zawsze. Czy to w chwili powodzenia, czy w chwilach trudnych, w nieszczęściu czy chorobie: „Spotkało kogoś z was nieszczęście? Niech się modli! Jest ktoś radośnie usposobiony? Niech śpiewa hymny!” (Jk 5, 13). Zawsze trzeba też modlić się za siebie nawzajem. „Módlcie się jeden za drugiego” (Jk 5, 16). Módlcie się, a jednocześnie bądźcie szafarzami świętych sakramentów. Św. Jakub mówi tutaj o dwóch: sakramencie pokuty i pojednania oraz namaszczenia chorych, ale niewątpliwie w tle tego, co mówi Apostoł, znajduje się ten sakrament, który buduje Kościół, sakrament, w którym i dzięki któremu Kościół w ogóle żyje – Eucharystia. Jakże tu nie przytoczyć słów ostatniej encykliki św. Jana Pawła Wielkiego, Ecclesia de Eucharistia: „Kościół żyje dzięki Eucharystii [Ecclesia de Eucharistia vivit]. Ta prawda wyraża nie tylko codzienne doświadczenie wiary, ale zawiera w sobie istotę tajemnicy Kościoła. Na różne sposoby Kościół doświadcza z radością, że nieustannie urzeczywistnia się obietnica: «A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (Mt 28,20). Dzięki Najświętszej Eucharystii, w której następuje przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Pana, raduje się tą obecnością w sposób szczególny. Od dnia Zesłania Ducha Świętego, w którym Kościół, Lud Nowego Przymierza, rozpoczął swoje pielgrzymowanie ku ojczyźnie niebieskiej, Najświętszy Sakrament niejako wyznacza rytm jego dni, wypełniając je ufną nadzieją” (EdE 1).
Moi Drodzy, za chwilę, na mocy sakramentu kapłaństwa, zostaniecie wprowadzeni w rytm Kościoła, w rytm dni Kościoła, rytm, który daje Kościołowi życie, który obdarza Kościół nadzieją. Będziecie spełniać najświętsze czynności, które sprawią, że sami będziecie nazwani przez Chrystusa Jego przyjaciółmi, a przez lud Boży najbardziej niezwykłymi i przejmującymi świadkami tego, że Chrystus ciągle i nieustannie jest z nami i dla nas. Obrzęd ustanowienia prezbiterów zawiera takie oto słowa, które w swej homilii może wygłosić biskup: „Będziecie sprawować święte obrzędy i w różnych porach dnia składać Bogu uwielbienia, dziękczynienia i prośby nie tylko za lud Boży, lecz także za cały świat. Czyniąc to wszystko pamiętajcie, że zostaliście wzięci z ludzi i dla ludzi ustanowieni, aby im pomagać w dążeniu do Boga. Z nieustanną radością i prawdziwą miłością pełnijcie urząd posługiwania Chrystusa Kapłana, nie szukając korzyści własnej, lecz Jego chwały. Wreszcie, pełniąc w powierzonym wam zakresie urząd posługiwania Chrystusa – Głowy Kościoła i Pasterza, bądźcie, drodzy synowie, złączeni z biskupem i jemu poddani. Starajcie się łączyć wiernych w jedną rodzinę, abyście przez Chrystusa, w Duchu Świętym mogli doprowadzić ich do Ojca. Miejcie zawsze przed oczami przykład Dobrego Pasterza, który przyszedł nie po to, aby Mu służono, lecz aby służyć oraz szukać i zbawiać to, co zginęło”.
A więc szukajcie zaginionych, służcie tym, do których posyła Was Kościół. Czyńcie to wszystko, wiedząc mocą wiary, że czynicie to w imię Trójcy Przenajświętszej. Amen