STRONA GŁÓWNA / HOMILIE / HOMILIA NA UROCZYSTOŚĆ OBJAWIENIA PAŃSKIEGO | KATEDRA NA WAWELU | 6.01.2019 R.

Homilia na uroczystość Objawienia Pańskiego | Katedra na Wawelu | 6.01.2019 r.



Homilia na uroczystość Objawienia Pańskiego

6 stycznia 2019

Kraków, Katedra na Wawelu

Arcybiskup Marek Jędraszewski
Metropolita Krakowski

Chrześcijański świat pozostawił w sztuce niezwykłą ilość wyobrażeń radości, jaka panowała w grocie betlejemskiej w momencie, kiedy Maryja porodziła swojego Syna, „owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie” (Łk 2, 7) . Radość – mimo rozlicznych ujęć sceny Narodzenia, łączy wszystkie te dzieła sztuki. A przedstawiają one cud miłości Boga, który tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (por. J 3, 16), chwilę nadejścia pełni czasu. Ale zdarzają się niekiedy także takie ujęcia sceny Bożego Narodzenia, które w swej wymowie i przesłaniu prowadzą do krzyża. Ujmują one niejako całe życie ziemskie Jezusa Chrystusa, od chwili narodzin w betlejemskiej grocie, aż do okrutnej śmierci na krzyżu Golgoty, nieopodal Jerozolimy. Ujmują całe życie, które wypełnione jest jedną wielką miłością. Miłością przenikniętą także bólem ofiary i śmierci, która, będąc  przebłaganiem za grzechy, dała nam wszystkim życie wieczne. W tę perspektywę, łączącą narodziny Pana Jezusa z Jego śmiercią, wpisuje się także obraz, który jest czczony w Osiecznej, niedaleko Leszna Wielkopolskiego. Pochodzi on z XVII-wieku. Widzimy na nim Dzieciątko Jezus śpiące na bogato zdobionej szacie, a nad Nim Matkę, w postawie adoracji. Jednak Jej twarz przeniknięta jest smutkiem, a to dlatego, że Dzieciątko trzyma w swoim ręku krzyż – a Ona jakby wiedziała, co to oznacza, co spotka Jej Syna u kresu ziemskiej pielgrzymki. Ukoronowana papieskimi koronami Maryja, czczona jest w Osiecznej jako Matka Boska Bolesna.

Jeżeli tak patrzymy na życie Pana Jezusa, to także w tej perspektywie możemy spojrzeć na szczególne połączenie tego, o czym słyszeliśmy w dzisiejszej Mateuszowej Ewangelii. Oto przybywają Mędrcy ze Wschodu, pod przewodem gwiazdy dochodzą do tego domu, który zamieszkuje Święta Rodzina – Maryja, Józef i Dzieciątko. Gdy ujrzeli Dzieciątko, jak pisze Święty Mateusz: „upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę” (Mt 2, 11). Złoto – bo chcieli wyrazić swoją wiarę w to, że Dzieciątko, którego życie dopiero się zaczyna, jest Królem Wszechświata. Dar kadzidła – bo Dzieciątko, tak bezbronne, jest Bożym Synem, przez którego wszystko się stało i któremu trzeba oddawać najwyższą i przynależną tylko samego Bogu cześć. Dar mirry – bo Dzieciątko jako arcykapłan składający siebie w ofierze za nasze grzechy będzie cierpiał.

 Możemy zapytać, dlaczego tak jest? Dlaczego to wszystko musiało dokonać się w życiu Pana Jezusa? Od radości narodzin do haniebnej śmierci, od pokłonu, który oddali Dzieciątku Trzej Mędrcy, do sceny, którą nam przekazał święty Mateusz, mówiącej o pewnym bardzo istotnym zdarzeniu, wpisującym się w Mękę Pana Jezusa. Pisze święty Mateusz, że „żołnierze namiestnika Piłata zabrali z sobą Jezusa do pretorium i zgromadzili koło Niego całą kohortę. Rozebrali Go z szat, narzucili na Niego płaszcz szkarłatnyUplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem przyklękali przed Nim i szydzili z Niego, mówiąc: «Witaj, Królu Żydowski!» Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie” (Mt 27, 27-30). Święty Marek dodaje: „przyklękali przed Nim i oddawali Mu hołd” (Mk 15, 19), Następne słyszymy niemal to samo zdanie u Mateusza i u Marka: „gdy Go wyszydzili zdjęli z niego płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i odprowadzili na ukrzyżowanie” (Mt 17, 31; Mk 15, 20). Mędrcy padli na twarz adorując Dzieciątko. Żołnierze z kohorty, która szydziła z Chrystusa też przyklękali, ale wraz z biciem po głowie, opluciem Jego twarzy, było to szyderstwo jakie trudno sobie wyobrazić. Dlaczego? Dlaczego tak się stało?

Odpowiedź na to dał sam Pan Jezus Apostołom w Wieczerniku, tuż przed Męką, mówiąc: „nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. Nie poznali Mnie, ponieważ nie poznali Ojca” (J 16,2-3). Kluczowym zatem wydarzeniem w naszym życiu chrześcijańskim jest to, abyśmy poznali Ojca, który jest miłością bezgraniczną, pełną ciepła. Z miłości do nas, ludzi grzesznych, ludzi, którzy swoim nieposłuszeństwem zaparli się dziecięctwa i zerwali przymierze z Bogiem, tym ludziom zesłał swojego Syna. On wziął na siebie cały nasz los i dzięki bezgranicznemu posłuszeństwu Ojcu, zgładził zapis starodawnej winy Adama i wszystkie nasze osobiste grzechy. Chrystus pojednał nas z Ojcem i obdarzył tym, o czym z taką mocą mówi liturgia Bożego Narodzenia: abyśmy stali się na powrót Bożymi dziećmi.

Jest rzeczą znamienną, że u świętego Mateusza, gdzie jest mowa najpierw o tym, że Mędrcy padli na twarz przed Dzieciątkiem, a potem że żołnierze rzymskiej kohorty szydzili sobie z Chrystusa, pojawia się jeszcze jeden pokłon, kończący tę ewangelię – pokłon, jaki Apostołowie składają Chrystusowi. Za chwilę  Chrystus ich pożegna i pobłogosławi, pośle na wszystkie części świata, do wszystkich narodów, a sam wstąpi do nieba, w ten sposób kreśląc ostateczny los każdego człowieka, który z Nim łączy swoje życie. Wierzymy bowiem w to, że Jezus Chrystus dla nas i dla naszego zbawienia stał się człowiekiem. Wyznajemy, że dla nas i dla naszego zbawienia umarł i zmartwychwstał. I tak wpatrzeni w Jego przejście do życia, a potem do nieba, jesteśmy przekonani, że weźmie nas ze sobą jako swoje wierne dzieci, jako swoich świadków, swoich wyznawców.

Dzisiejsza uroczystość Objawienia Pańskiego wzywa nas wszystkich, abyśmy stali się przedłużeniem hołdu, który oddali przed wiekami Mędrcy, idący za gwiazdą aż do miejsca, gdzie przebywało Dzieciątko Jezus wraz z Maryją i Józefem i abyśmy razem z Mędrcami uznali w Nim naszego Pana i Odkupiciela. Dzisiejsza uroczystość wzywa nas, abyśmy idąc za ostatnim poleceniem, jakie Apostołowie otrzymali od zwycięskiego, zmartwychwstałego Pana, szli na cały świat i głosili Ewangelię, Dobrą Nowinę o zbawieniu, które dokonało się w Panu naszym Jezusie Chrystusie. To wezwanie zawiera się w trzech słowach, które wypowiadamy tuż po przeistoczeniu: „głosimy śmierć Twoją Panie” – tym samym Twoje narodzenie, „wyznajemy Twoje zmartwychwstanie”, „oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.

Aby tak się stało, udawajmy się często przed Chrystusa utajonego w Najświętszym Sakramencie, przed ten cud Bożej, jakże pokornej obecności pośród nas. Klękajmy przed Nim –  naszym Królem, Królem naszych serc. Wyznawajmy naszą wiarę, że On jest prawdziwie Bożym Synem i dołączajmy nasze modlitwy, pełne adoracji i uwielbienia, do tych modlitw, które symbolizuje dym kadzideł unoszący się przed Barankiem w niebiańskim Jeruzalem. Łączmy także, pełni głębokiej wiary, cały nasz egzystencjalny ból, wszystkie nasze cierpienia i niepokoje z cierpieniami Chrystusa, wpisując się w tradycję, którą wyznaczył nam święty Paweł Apostoł: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1, 24). Mędrcy upadli na twarz i oddali Mu pokłon. Całe nasze życie, a zwłaszcza chwile adoracji, niech będą naszym największym, najbardziej szlachetnym uwielbieniem Tego, który do nas mówi „Jestem”, i który czeka na nas, by przenikać nasze serca Swoją obecnością. Amen.

ZOBACZ TAKŻE