Abp Marek Jędraszewski
metropolita krakowski
Aby wejść w tajemnicę Maryjnego Zaśnięcia i Wniebowzięcia, trzeba nam duchem wiary zbliżyć się na tyle, ile to możliwe, do niezgłębionych zamiarów Bożych wobec każdej i każdego z nas, wobec tych wszystkich, którzy uwierzyli, iż Jezus Chrystus jest Bożym Synem, który na ten świat przyszedł, aby nas zbawić. O tych Bożych zamiarach wobec nas pisał święty Paweł w Liście do Efezjan: „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa; On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich – w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów poprzez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym” (Ef 1, 3-6). Słowa te odnoszą się do nas wszystkich, a w pierwszym rzędzie do Tej, którą Anioł w Nazarecie nazwał „pełną łaski”. Przecież to Ona już przed założeniem świata została wybrana, aby była święta i nieskalana i wszystko to działo się przez Jezusa Chrystusa ku chwale najwyższego Bożego majestatu, ku chwale tej niezmierzonej łaski, jaką Ona, przeczysta Dziewica Nazaretańska, została obdarzona w Umiłowanym. Pełna łaski, a więc niepokalanie poczęta, bez jakiegokolwiek śladu grzechu i zła, który mógłby Ją od Najświętszego oddzielić. To nadzwyczajne wybranie w łasce jest darem, który otrzymała od Boga, ale równocześnie ten dar był zadaniem – miała jeszcze bardziej w łasce wzrastać, miała jeszcze bardziej stawać się, w Chrystusie i przez Chrystusa, narzędziem zbawiania świata. Stąd całe jej życie na służbie Najwyższego: „Oto ja służebnica Pańska” (Łk 1, 38). Tak pojmowała swoje życie – służyć Bogu, a przez to służyć ludziom, a przez to ostatecznie wysławiać Tego, który ją tak niezwykłą łaską od samej chwili poczęcia obdarzył.
Pełna łaski, a przez to pełna radości. Wyraża to jakże pięknie hymn Magnificat, który zakwitł na jej ustach w chwili, gdy Elżbieta zwróciła się do Niej ze słowami: „Błogosławiona [jest], która uwierzyła” (Łk 1, 45). Maryja odpowiada: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy” (Łk 1, 46-47). Pełna łaski, pełna radości, zasłuchana w Boże Słowo skierowane do niej, by zechciała być Matką Zbawiciela, w Słowo o Jezusie, które Aniołowie w Betlejem przekazali ubogim pastuszkom, a ci przynieśli jako radosną nowinę dla Niej i dla Józefa. Maryja – jak pisze święty Łukasz – „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19). Podobnie było przez kolejne lata, kiedy przyszło Jej wsłuchiwać się w niełatwe i nie do końca zrozumiałe słowa samego Jezusa – te również wiernie chowała w swoim sercu. Pełna łaski, pełna radości, zasłuchana, wierna wiernością najwyższą i ostateczną, o której zaświadczył święty Jan w swojej Ewangelii: „Obok krzyża Jezusowego stała Matka Jego” (J 19, 25). Nie dziwmy się więc, że pobożność chrześcijańska już od pierwszych wieków widziała w Niej najwspanialszy owoc zbawienia. Święty Paweł pisał, że jeśli Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy z tych co pomarli, to wszyscy też w Chrystusie będą ożywieni (por. 1 Kor 15, 20-22). Wszyscy, ale przede wszystkim Ona i stąd Jej Zaśnięcie, a potem – jak mówi pobożność chrześcijańska pierwszych wieków, zapisana w apokryfach – Jej Wniebowzięcie. Wiarą w to żył wierny lud chrześcijański przez całe wieki. Przejawem tej wiary jest przecież także ten wspaniały ołtarz Wita Stwosza, mówiący i o Zaśnięciu, i o Wniebowzięciu, i ostatecznie o Ukoronowaniu Najświętszej Dziewicy.
Ale trzeba było czekać aż do pierwszego listopada, do uroczystości Wszystkich Świętych 1950 roku, by papież Pius XII ogłosił apostolską konstytucję Munificentissimus Deus – „Nieskończenie hojny Bóg”, w której czytamy, że od wieków wierni: „kształceni i kierowani przez swych pasterzy nauczyli się z Pisma św., że (Najśw.) Maryja Panna podczas doczesnej wędrówki, pędziła życie pełne trosk, udręk, boleści, że spełniło się nadto, co wieścił święty starzec Symeon – ostry bowiem miecz przeszył Jej serce pod Krzyżem Boskiego Jej Syna, a naszego Odkupiciela. Podobnie łatwo im było przyjąć, że wielka Matka Boża zeszła z tego świata tak, jak przedtem Jej Syn jedyny. Ale to bynajmniej nie stanęło na przeszkodzie ich jawnie wyznawanej wierze, że święte Jej ciało nie zaznało skażenia grobowego, że nigdy ów dostojny przybytek Słowa Bożego nie uległ rozkładowi, zamieniając się w zgniliznę i proch. Przeciwnie, oświeceni łaską Bożą, przejęci czcią ku Tej, która jest Bożą Rodzicielką i zarazem naszą najczulszą Matką – coraz to jaśniej widzieli zgodność oraz wewnętrzny związek miedzy tymi przywilejami, jakich udzieliła Opatrzność Boża Tej ukochanej Towarzyszce naszego Odkupiciela. Dosięgły one tak wzniosłego szczytu, jakiego poza Nią nikt przez Boga stworzony, wyjąwszy ludzką naturę Chrystusa, nigdy nie osiągnął”. Powołując się nie tylko na argumenty uczonych teologów, ale też na tę wiarę niezłomną ludu chrześcijańskiego, przekazywanej z pokolenia na pokolenie, papież Pius XII proklamował: „zaniósłszy do Boga wielokrotne korne błaganie i wezwawszy światła Ducha Prawdy, ku chwale Boga Wszechmogącego, który szczególną Swą łaskawością obdarzył Maryję Dziewicę, na cześć Syna Jego, nieśmiertelnego Króla wieków oraz Zwycięzcy grzechu i śmierci, dla powiększenia chwały dostojnej Matki tegoż Syna, dla radości i wesela całego Kościoła, powagą, Pana Naszego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła oraz Naszą ogłaszamy, wyjaśniamy i określamy, jako dogmat przez Boga objawiony, „że Niepokalana Bogarodzica zawsze Dziewica Maryja, po zakończeniu biegu życia ziemskiego, została z ciałem i duszą wzięta do niebieskiej chwały”.
Nie byłoby tego wyniesienia, tego Zaśnięcia i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, gdyby najpierw nie było Paschy Chrystusa, Jego męki i śmierci, a potem chwalebnego Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia. Ta prawda o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym była z całą mocą głoszona przez Kościół od samych jego początków. Zapisem tej dobrej nowiny jest fragment Pierwszego Listu świętego Pawła do Koryntian: „gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą” (1 Kor 1, 22-24). W tę prawdę o Bożej mocy i Bożej mądrości jest wpisana tajemnica Zaśnięcia i Wniebowzięcia Przenajświętszej Dziewicy. Święty Paweł pisał o tym, z czym się osobiście spotykał – o odrzucaniu prawdy o Chrystusie zmartwychwstałym i ukrzyżowanym. Jest to prawda kontestowana przez „mądrych” ówczesnego świata, ale także przez współczesnych pogan, tych, którzy również w XX wieku wyruszyli na podbój świata w imię walki z chrześcijaństwem, więcej – z wszelką religią, która jawiła się dla nich jako opium, a jak mówił ich przywódca – „jako gorzałka dla ludu”.
Tak działo się, kiedy w 1920 roku do Warszawy zbliżały się bolszewickie wojska. Nie było to tylko usiłowanie podporządkowania sobie całej Europy, najpierw Polski, potem Niemiec i dotarcia aż do Atlantyku. To była walka z Bogiem i z prawdą o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, także z prawdą o wyniesieniu do chwały Najświętszej Dziewicy, także z prawdą o tym, że wszyscy ci, którzy z Chrystusem umarli, mają nadzieję, że także z Nim zmartwychwstaną (por. 1 Kor 15, 20-22). To było wielkie zmaganie o ostateczną nadzieję dla człowieka. Prawdy o Chrystusowym Krzyżu wierni bronili z tym Krzyżem w ręku. Symbolem takiej postawy, wtedy, w gorące dni sierpniowe 1920 roku, stał się ksiądz Ignacy Skorupka. Jak wiemy doszło wtedy do Cudu nad Wisłą, cudu, który został zapowiedziany prawie pięćdziesiąt lat wcześniej, kiedy to w Wielki Piątek 1872 roku, słudze Bożej Wandzie Malczewskiej ukazała się Najświętsza Maryja Panna i powiedziała: „Skoro Polska odzyska niepodległość, to niezadługo powstaną dawni gnębiciele, aby ją zdusić. Ale moja młoda armia, w imię moje walcząca, pokona ich, odpędzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę”. Rok później, 15 sierpnia 1873 roku, właśnie w święto Wniebowzięcia, Matka Boża powiedziała do Malczewskiej: „Uroczystość dzisiejsza niezadługo stanie się świętem waszym narodowym, bo w tym dniu odniesiecie zwycięstwo świetne nad wrogami, dążącymi do waszej zagłady. To święto powinniście obchodzić ze szczególniejszą okazałością”. Do tych słów proroczych nawiązał tuż przed bitwą pod Radzyminem i Ossowem ksiądz Ignacy Skorupka, przemawiając podczas Mszy świętej do swoich licealistów i studentów, na czele których zmierzał na linię frontu: „Czekają nas jeszcze ciężkie ofiary, ale niezadługo, do 15-tego – w dzień naszej Królowej losy odwrócą się w naszą stronę.” I tak się stało. Właśnie wtedy, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Dziewicy 1920 roku objawiła się Polsce i całemu światu prawda jakże głęboko przeżywana wówczas, że Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały jest prawdziwie mocą Bożą i mądrością Bożą i że ta Jego moc zwycięska ukaże się za przyczyną Matki Bożej Wniebowziętej.
14 sierpnia, w przeddzień uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ksiądz Ignacy Skorupka poległ na polu chwały, zatrzymując uciekających w popłochu żołnierzy polskich i prowadząc sam swoich młodych chłopców, nad którymi sprawował pieczę duchową. Już nazajutrz po zwycięstwie, 16 sierpnia, w komunikacie Sztabu Generalnego Wojska Polskiego stwierdzono bohaterską śmierć księdza kapelana Ignacego Skorupki, który w stule i z krzyżem w ręku prowadził polskie oddziały. Jego ciało przewieziono do Warszawy 17 sierpnia i złożono w kościele garnizonowym na ulicy Długiej, a następnie na Powązkach miały miejsce uroczystości pogrzebowe. Brali udział w tych uroczystościach najwyżsi przedstawiciele Kościoła, rządu, generalicji. Generał Józef Haller udekorował trumnę księdza Skorupki nadanym mu pośmiertnie Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. Właśnie taka postać księdza z krzyżem w ręku, broniącego prawdy o krzyżu zwycięskim Pana naszego Jezusa Chrystusa została uwieczniona w licznych obrazach i przedstawieniach, zwłaszcza przez słynne malowidło autorstwa Jana Henryka Rosena, wykonane w kaplicy papieskiej w Castel Gandolfo na osobistej życzenie papieża Piusa XI, który w tamtych dramatycznych dniach jako jedyny z przedstawicieli dyplomatycznych pozostał w Warszawie, dzieląc trud zmagań i niepokojów, co się ostatecznie z Warszawą i z całą Polską stanie. Tak też bohaterski kapłan został uwieczniony przez Wojciecha Kossaka i innych wspaniałych malarzy tego czasu. Kardynał Aleksander Kakowski, arcybiskup metropolita warszawski, w liście do wiernych po zwycięstwie warszawskim pisał m.in.: „Chwila śmierci ks. Skorupki jest punktem zwrotnym bitwy pod Ossowem i w dziejach wojny 1920 r. Do tej chwili Polacy uciekali przed bolszewikami, odtąd uciekali bolszewicy przed Polakami”. „Kurier Warszawski” z 16 sierpnia 1920 roku dał wyraz powszechnym wtedy odczuciom Polaków: „Zgon jego na polu chwały świadczy wymownie przed światem o zgodzie serdecznej między polskim ludem prawowiernym a polskim klerem. (…). Zgon ów podtrzymuje rycerską tradycję bojów za naszą wolność, w których ręka kapłańska niosła zawsze sztandar z hasłem: «Bóg i Ojczyzna»”.
17 sierpnia 1920 roku nad trumną księdza Skorupki generał Józef Haller wołał: „Polacy! Wejrzyjcie w siebie! Dajcie przynajmniej ofiarną pracę dla Polski, dla której ci, którym dziś cześć tu wyrażamy, życie ofiarowali, dając świadectwo, że Polska nie zginęła i zginąć nie może! Idźmy za ich przewodem! Polska i w przyszłości ostać się może tylko jako czuwające a zbrojne obozowisko ludzi ofiarnych i czujnych”. Kiedy obchodzimy 100-lecie odzyskania niepodległości i kiedy dzisiaj przychodzi nam rozważać, jak o tę co dopiero odzyskaną wolność przyszło się tamtym generacjom Polaków zmagać, prośmy Boga, aby wołanie generała Józefa Hallera nie pozostało bez echa w naszych sercach, aby nie spotkało w nas, w naszym wnętrzu, kamienistej gleby. Prośmy Boga, abyśmy stawali się, przy niekiedy bardzo wielkim wewnętrznym zmaganiu, wspólnotą ludzi ofiarnych i czujnych. Dlatego wołajmy: „Boże, coś Polskę przez tak liczne wieki… Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”. Amen.