Abp Marek Jędraszewski
metropolita krakowski
Tegoroczna Piesza Pielgrzymka Krakowska na Jasną Górę była pielgrzymką pośród skwaru słońca. W jakiejś mierze mogła przypominać wielkie wędrowanie Izraelitów do Ziemi Obiecanej. Właśnie poprzez skwar pustyni. Z ziemi niewoli do ziemi wolności. Zapewne refleksja o wolności towarzyszyła Wam, Drodzy Siostry i Bracia, kiedy zdążaliście do tego miejsca, o którym Jan Paweł II powiedział: „Tutaj zawsze byliśmy wolni”. Słowa te wypowiedział w 1979 roku, kiedy był na Jasnej Górze po raz pierwszy jako papież. Tę samą myśl powtórzył pięć lat później, dokładnie 35 lat temu, kiedy podczas drugiej pielgrzymki do Ojczyzny odwoływał się do tego swojego sformułowania: „Jako synowie Boga nie możemy być niewolnikami. Nasze synostwo Boże niesie w sobie dziedzictwo wolności”. Z jak wielką mocą wybrzmiewają słowa św. Jana Pawła II właśnie tego roku, kiedy dane nam jest świętowanie i dziękczynienie Panu Bogu za to, że dokładnie 100 lat temu, w 1918 roku, po sześciu pokoleniach Polaków, którzy urodzili się w niewoli i niewoli tylko doznawali, po 123 latach rozbiorów, Polska mogła na nowo odzyskać niepodległość. To był prawdziwy cud zmartwychwstania. Upragniony, wyśniony, wymodlony, ale także okupiony ofiarą krwi, poprzez kolejne powstania narodowe, aż po to ostatnie wielkie zmaganie Polaków w czasach wielkiej wojny, w czasach I Wojny Światowej. Ale tu, przy Jasnej Górze i na Jasnej Górze, zawsze byliśmy wolni. Tutaj uczyliśmy się, co znaczy być człowiekiem wolnym
Być wolnym znaczy przede wszystkim cieszyć się wolnością ducha. O tym mówi dzisiaj czytany fragment Ewangelii, przypominający słowa Jezusa skierowane do złego ducha: „Jezus rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie” (Mt 17, 18). Być wolnym to cieszyć się radością dziecka Bożego. Podstawowym warunkiem do tego, aby człowiek mógł być wolny, jest odrzucenie grzechowych pęt i zniewoleń. Jakżeż nie przypomnieć tutaj słów homilii Ojca Świętego Jana Pawła II z 19 czerwca 1983 roku – a trzeba przypomnieć, że był to czas, kiedy jeszcze formalnie obowiązywał stan wojenny i że wielu ludzi związanych z ówczesnym oporem demokratycznym było więzionych i internowanych. Ojciec Święty zwracał uwagę, że wyzwolenie ma swoją szczególną drogę, a jest nią najpierw wolność wewnętrzna, uzyskiwana wtedy, kiedy człowiek z pokorą udaje się do Miłosiernego Pana, prosząc o wybaczenie win w sakramencie pokuty. Ojciec Święty retorycznie pytał: „Iluż w ciągu tych sześciu wieków przeszło przez jasnogórskie sanktuarium pielgrzymów? Iluż tutaj się nawróciło, przechodząc od złego do dobrego użycia swojej wolności? Iluż odzyskało prawdziwą godność przybranych synów Bożych? Jak wiele o tym mogłaby powiedzieć kaplica Jasnogórskiego Obrazu? Jak wiele mogłyby powiedzieć konfesjonały całej bazyliki?”.
Wolność od zła wewnętrznego, od zniewoleń, a jednocześnie wolność, która jest dążeniem do Chrystusa przez okazywanie Jemu, Jego nauczaniu, Jego Ewangelii całkowitego posłuszeństwa, tego posłuszeństwa, do którego wzywała Apostołów Najświętsza Maryja Panna w Kanie Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5). Wolność ma bowiem swoją jak najbardziej głęboką, pozytywną stronę, Jest to konieczność zdobywania jej poprzez ciągłe zbliżanie się do Chrystusa. Zaczyna się od posłuszeństwa, od otwarcia się na Ewangelię, któremu musi towarzyszyć trud pogłębiania wiary. Ten trud, Drodzy Siostry i Bracia, znacie bardzo dobrze, doświadczyliście go w czasie dni pielgrzymowania do duchowej stolicy naszej Ojczyzny. Wracają jeszcze raz słowa Pana Jezusa skierowane do Apostołów, którzy pytali: „«Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?» On zaś im rzekł: «Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: “Przesuń się stąd tam!”, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was” (Mt 17, 19-20). Wysiłek wiary pokazuje, jak rzeczy, które początkowo wydają się niemożliwe, stają się naraz niezwykle proste i łatwe do osiągnięcia.
Tak było przecież w chwili, kiedy przyszło Wam decydować się na trud wyruszenia z Krakowa i innych miejscowości archidiecezji krakowskiej, by tutaj przyjść, by tutaj zdążać mimo trudów, upałów, a potem także i deszczu. Pokonać w sobie lęk, zdobyć się na kolejny wysiłek ducha, by powiedzieć: „pójdę tam”. A potem się okazuje, że pójść można, a droga staje się drogą coraz większej radości, mimo że towarzyszy jej coraz większe zmęczenie. Wasze zdążanie do Matki Bożej jest obrazem tego, jak trud zdobywania wiary staje się radością ze skarbu, który się posiada, skarbu, który się poszerza, skarbu, którym chce się dzielić z innymi. A wszystko dlatego, że trudowi zdobywania wiary towarzyszy odkrywanie czegoś jeszcze wspanialszego – że oto stajemy przed Chrystusem, który jest samą Prawdą. Ta Prawda nas wyzwala i daje poczucie bliskości Ojca, który jest w niebie. Jest to równocześnie bliskość z braćmi i siostrami tej samej drogi wiary i przynależności do świętego, katolickiego i apostolskiego Kościoła. Zdążanie za Chrystusem jest zdążaniem ku coraz wspanialszym horyzontom Prawdy, która daje poczucie wewnętrznego pokoju i pewności. Stają się one fundamentem kolejnych wyborów, jakich przychodzi nam każdego dnia dokonywać. Jeśli te wybory są dokonywane na tym fundamencie, jakim jest Chrystus, mamy pewność wynikającą z wiary, że zwyciężymy, a bramy piekielne Kościoła nie przemogą. Dzięki temu, że budujemy swój życiowy dom na skale, jaką jest Chrystus, nasze życie przybiera cudowny kształt wierności: każdego dnia, każdej chwili wierni Bogu, wierni Krzyżowi, wierni Ewangelii, wierni Kościołowi.
Trzydzieści pięć lat temu, w bardzo trudnym czasie dla naszej Ojczyzny, Ojciec Święty przypomniał Polakom tutaj, na Jasnej Górze, co znaczy skarb niepodległego państwa. Jego słowa stanowiły niewątpliwie wyzwanie dla tych, którzy próbowali rządzić Polakami poprzez internowanie i poprzez zastępy ZOMO. To był prawdziwie trudny czas. Rok później przecież, w 1984 roku, został okrutnie zamordowany, dziś już błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko. Wobec tego wszystkiego, co działo się w Polsce, Ojciec Święty rysował raz jeszcze fundamenty moralne, według których powinny kształtować się rządy i całe życie społeczne i narodowe. Mówił: „Jasnogórska ewangelizacja wolności ma jeszcze inny wymiar, nie tylko ten osobisty. Jest to wymiar wolności Narodu, wymiar wolnej Ojczyzny, której przywrócona została godność suwerennego państwa”.
Wsłuchujemy się dzisiaj w słowa, które padły tutaj tyle lat temu, by zrozumieć, jak wielkim skarbem jest niepodległa Ojczyzna, a jednocześnie jak wielka odpowiedzialność spoczywa na nas wszystkich, by ten skarb wolności ocalić. Wolność jest wartością, którą trzeba zdobywać ciągle na nowo. Jest to zadanie, które staje przed każdym kolejnym pokoleniem Polaków. W 1983 roku Ojciec Święty mówił na Jasnej Górze: „Naród jest prawdziwie wolny, gdy może kształtować się jako wspólnota określona przez jedność kultury, języka, historii”. Przy wszystkich różnicach, jak najbardziej zrozumiałych, charakterystycznych dla normalnie funkcjonującego społeczeństwa demokratycznego – naród musi być wspólnotą kultury, języka i historii. Dlatego nie można zgadzać się na współczesne prądy, które mówią: nie ma prawdy obiektywnej, wszystko jest przemijające, historia jest mało ważna, a liczy się tylko to, co teraz, co jest przyjemne i co pozwala zapomnieć to wszystko, co jawi się jako zobowiązanie przeszłości lub jako pełne niepokoju pytania o przyszłość.
Wspólnotę buduje się mając ciągle żywe odniesienia do tego, co najważniejsze, płynące jako niezwykła nauka z przeszłości i co nabiera szczególnej wagi, kiedy z odpowiedzialnością myślimy o dziedzictwie, które chcemy przekazać kolejnym pokoleniom Polaków. Czy będzie to prawdziwie wysoka kultura, czy będzie to piękny język, czy będzie to historia prawdziwa, pokazująca jakże często nasze klęski, ale jednocześnie także zwycięstwa, budzące tyle nadziei? Bo z klęsk można przecież wyjść i budować dobrą przyszłość. Mówił Papież: „Państwo jest istotnie suwerenne, jeśli rządzi społeczeństwem i zarazem służy dobru wspólnemu społeczeństwa i jeśli pozwala Narodowi realizować właściwą mu podmiotowość, właściwą mu tożsamość. To pociąga za sobą między innymi stwarzanie odpowiednich warunków rozwoju w zakresie kultury, ekonomii i innych dziedzin życia społecznej wspólnoty”. Każdy z nas powinien być zatroskany o swą tożsamość, o to, kim jestem jako Polak i czym jest dla mnie moja Ojczyzna, czy patrzę na nią w kategoriach wspólnego dobra, dla którego trzeba umieć zrezygnować z własnego egoizmu i zapatrzenia się w to, co mogę aktualnie osiągnąć tylko dla siebie. Wspólne dobro, Rzeczpospolita, czyli rzecz dla wszystkich, z takim trudem wywalczona sto lat temu, pośród ogromnych zmagań wywalczana przez całe ubiegłe stulecie, staje przed nami jako ogromne zadanie, zadanie współtworzenia, a nie odrzucania na zasadach totalnej negacji.
Mówił Papież w 1983 roku: „Suwerenność państwa jest głęboko związana z jego zdolnością promowania wolności Narodu, czyli stwarzania warunków, które mu pozwolą wyrazić całą swoją własną tożsamość historyczną i kulturalną, to znaczy pozwolą mu być suwerennym poprzez państwo”. Trzydzieści pięć lat temu, w epoce systemu komunistycznego i tzw. internacjonalizmu, dla ówczesnych władz PRL-u musiało to brzmieć jak wyzwanie. Dzisiaj słowa Papieża też stają przed nami jako wielkie wyzwanie. Jakże często zapominamy o tym, że wspólnota europejska rodziła się jako wspólnota ojczyzn, gdzie każdy kraj powinien wnosić do skarbca europejskiego to, co najbardziej piękne i szlachetne. Celem musi być budowanie dobra wspólnego na zasadzie wzajemnego poszanowania i solidarności, a nie zacierania różnic i tworzenia jakichś struktur o charakterze kosmopolitycznym, gdzie tożsamość się nie liczy, a narzuca się częstokroć prawa, które uderzają w samą tkankę moralną naszego Narodu. Jak bardzo to jest ważne świadczą kolejne słowa Jana Pawła II sprzed trzydziestu pięciu lat: „Tutaj też [na Jasnej Górze] nauczyliśmy się tej podstawowej prawdy o wolności Narodu: naród ginie, gdy znieprawia swojego ducha – naród rośnie, gdy duch jego coraz bardziej się oczyszcza; tego żadne siły zewnętrzne nie zdołają zniszczyć!”. Jakżeż wielkie zadanie stoi przed nami – ocalić ducha Narodu, nie dopuścić do jego znieprawienia, robić wszystko, aby się wewnętrznie oczyszczał, bowiem oczyszczony, jaśniejący prawdą i Bożą mocą, duch Narodu nie ulegnie żadnym, ani wewnętrznym ani zewnętrznym destrukcyjnym siłom.
Wasze pielgrzymowanie, Drodzy Siostry i Bracia, było z pewnością naznaczone refleksją nad pytaniem: jak pogłębiać w sobie przestrzeń dla Boga, co mam zrobić, aby także przestrzeń ducha w naszym Narodzie nie uległa tym przemożnym siłom, które chcą za wszelką cenę przekreślić Boży zamysł odnośnie najbardziej podstawowych prawd dotyczących człowieka – kim on jest jako kobieta i mężczyzna, do czego jest przeznaczony, jak ma żyć w prawdziwym związku małżeńskim, jak rozwijać się w rodzinie, w której Bóg zajmuje pierwsze miejsce. Tu, Drodzy Siostry i Bracia, rozgrywa się przyszłość naszej Ojczyzny i Kościoła w naszej Ojczyźnie. Jeszcze raz przytaczam słowa Jana Pawła II: „Naród ginie, gdy znieprawia swojego ducha” ale też: „naród rośnie, gdy duch jego coraz bardziej się oczyszcza”. I jeszcze jedno stwierdzenie papieskie sprzed trzydziestu pięciu lat: „Te elementarne prawdy porządku moralnego przełamują się w sposób dramatyczny na przestrzeni owych stuleci, w ciągu których Jasnogórski Wizerunek świadczył o szczególnej obecności Bogarodzicy w dziejach naszego Narodu”.
Przybywamy tutaj, by stanąć przed obliczem naszej Matki, Królowej naszego Narodu, by spojrzeć Jej w oczy, także by dostrzec na Jej Obliczu dwie blizny. Spojrzenie Matki – piękne, wymagające, zatroskane. Ilekroć stajemy przed macierzyńskim obliczem Przenajświętszej Dziewicy, tylekroć wiemy, jak należy żyć, o co się zmagać, z czego absolutnie nie wolno nam zrezygnować, czego mamy w sobie i wokół siebie bronić i wybronić. Wszystkie nasze niepokoje i niejasności, zmartwienia mniejszej i większej wagi, naraz stają się czymś przeszłym, bo stając wobec Niej, naszej Matki i Królowej, my naprawdę wiemy jak żyć. Z wielką mocą w głębi naszych sumień rozbrzmiewają Jej słowa, które niegdyś skierowała do Apostołów: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5). Ewangelia jest i musi być ostatecznym kryterium przy rozwiązywaniu najrozmaitszych problemów, jakie możemy spotykać w swoim życiu. Jeśli tej Ewangelii zawierzymy do końca, jeżeli pójdziemy wiernie za wskazaniami Chrystusa, to zrozumiemy i doświadczymy mocy Chrystusowej prawda, która wyzwala każdego i każdą z nas z osobna, która jest wyzwalająca siłą dla całego polskiego Narodu.
Przez 123 lata niewoli Polacy zdążali na Jasną Górę, pokonując trudności granic, które w wyniku zaborów podzieliły naszą polska ziemię. Kolejne pokolenia Polaków przybywały tutaj, by mówić Jej, naszej Matce i Królowej, o klęskach kolejnych powstań, o za małych nadziejach, o konieczności nieustannych zmagań, czasem wprost o braku sił, by podjąć na nowo kolejny trud boju o Polskę. A Ona przygarniała do swego serca, pocieszała i dawała otuchę. Swym czułym, a jednocześnie wymagającym spojrzeniem mówiła do polskich pielgrzymów: Nie rozpaczajcie! Nie traćcie ducha! Jestem przecież już od wieków waszą Matką i Królową. Jestem, byłam i będę! Więc trwajcie wiernie przy mnie i nie traćcie nadziei! I właśnie z tego niezwykłego spotykania się kolejnych pokoleń, żyjących w czasach niewoli, z Matką Najświętszą na Jasnej Górze, zrodziła się w połowie XIX wieku pieśń, będąca wyznaniem wiary Polaków. Nawiązywała w swej treści do wiersza Grzeszni, senni, zapomniani znanego wówczas poety Kornela Ujejskiego. Pieśń ta była bliska zwłaszcza sercom młodzieży, śpiewali ją z ogromnym zapałem w czasie I wojny światowej legioniści Piłsudskiego. A pieśń ta brzmiała:
„Z dawna Polski Tyś Królową, Maryjo!
Ty za nami przemów słowo, Maryjo!
Ociemniałym podaj rękę,
Niewytrwałym skracaj mękę,
Twe Królestwo weź w porękę, Maryjo!
(…)
Przez Twego Syna konanie
Uproś sercom zmartwychwstanie,
W ojców wierze daj wytrwanie, Maryjo!
(…)
Miej w opiece naród cały,
Który żyje dla Twej chwały,
Niech rozwija się wspaniały, Maryjo!”
Amen.