Arcybiskup Marek Jędraszewski
Metropolita Krakowski
„Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3, 1-3).
W tych dwóch zaledwie zdaniach, zawartych w czytanym przed chwilą Liście do Kolosan, św. Paweł Apostoł wyraża całą tajemnicę chrześcijańskiego życia. Ta tajemnica sprowadza się do swoistego paradoksu. Polega on na tym, że chrześcijanin to człowiek, który, z jednej strony, „z Chrystusem powstał z martwych”, a z drugiej strony jest kimś, kto umarł i którego „życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu”.
Spróbujmy wniknąć w tę tajemnicę chrześcijańskiego życia, stawiając sobie najpierw pytanie: kiedy człowiek powstaje wraz z Chrystusem z martwych? Dokonuje się to, jak powszechnie wiadomo, w chwili przyjęcia przez niego sakramentu Chrztu świętego. Stąd w Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy, że „«zanurzenie» w wodzie chrzcielnej jest symbolem pogrzebania katechumena w śmierci Chrystusa, z której powstaje [on] przez zmartwychwstanie z Nim jako «nowe stworzenie»” (KKK, 1214). „Ochrzczony, otrzymawszy w chrzcie Słowo, «światłość prawdziwą, która oświeca każdego człowieka» (J 1, 9), «po oświeceniu» (Hbr 10, 32) staje się «synem światłości» (1 Tes 5, 5) i samą «światłością» (Ef 5, 8)” (KKK, 1216). Wraz z tą nową rzeczywistością, jaką na skutek sakramentu Chrztu świętego staje się każdy chrześcijanin, jawi się jego szczególny obowiązek wobec świata – ma on być prawdziwą światłością. Mówił on tym Pan Jezus w sposób jednoznaczny i zarazem kategoryczny w Kazaniu na Górze. Najpierw określił On tam sytuację ontologiczną chrześcijanina – to, kim on naprawdę jest – mówiąc: „Wy jesteście światłością świata” (Mt 5, 14a). Z tego statusu chrześcijanina wynika jego bardzo konkretny obowiązek dawania świadectwa o Bogu: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 16).
Tak właśnie brzmi pierwsza część rozważanego przez nas paradoksu bycia chrześcijaninem. Druga natomiast cześć brzmi następująco: „Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3, 3). Co to znaczy, że chrześcijanin jest kimś, kto umarł? Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w dalszych fragmentach czytanego dzisiaj fragmentu Listu do Kolosan, gdzie św. Paweł pisze: „Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. Odrzućcie to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, znieważanie, haniebną mowę od ust waszych! Nie okłamujcie się nawzajem” (Kol 3, 5. 8-9a). A wszystko dlatego, żeście „zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami” (Kol 3, 9b).
Chrześcijanin jest zatem nowym człowiekiem w Chrystusie. Na wzór św. Pawła powinien on dążyć do tego, aby w szczerości i prawości swego serca mógł kiedyś powiedzieć o sobie: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20). To Chrystusowe życie w chrześcijaninie jest rzeczywiście ukryte – ale przecież nie całkowicie. W jakiejś mierze ujawnia się ono poprzez to, że chrześcijanin żyje tymi błogosławieństwami, o których Chrystus mówił w dzisiejszej Ewangelii według św. Łukasza: błogosławieni ubodzy, błogosławieni cierpiący głód, błogosławieni płaczący, błogosławieni prześladowani z powodu Chrystusa. Taki jest ich los, który widzą wszyscy: chrześcijanie są ubodzy, są głodni, płaczą, są znienawidzeni przez świat i podawani w pogardę. Ale to jest to, co o chrześcijanach można powiedzieć, patrząc na nich jedynie z zewnątrz. Natomiast nikt nie zna mocy ich nadziei, którą żyją na co dzień w głębi swych serc. Ta moc ich nadziei wynika z tego, że do końca uwierzyli słowom Chrystusa: kiedyś nastąpi ta chwila, że to właśnie oni będą się cieszyć uczestnictwem w Królestwie Bożym, że będą nasyceni, że będą się śmiać i będą się radować wielką nagrodą w niebie. Tą ukrytą przed innymi nadzieją swych serc budują oni nowy, wspaniały świat – to, co Sobór Watykański II w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes określił mianem świata „bardziej ludzkiego” (por. GS, 40), a co św. Paweł VI nazwał cywilizacją miłości.
Jak wiadomo, naukę o cywilizacji miłości rozwinął św. Jan Paweł II. Już w swojej pierwszej encyklice z 1979 roku Redemptor hominis pisał on: „Sytuacja bowiem człowieka w świecie współczesnym wydaje się daleka od obiektywnych wymagań porządku moralnego, daleka od wymagań sprawiedliwości, a tym bardziej miłości społecznej. Chodzi tutaj nie o co innego, tylko właśnie o to, co znalazło wyraz już w pierwszym orędziu Stwórcy skierowanym do człowieka, gdy oddawał mu ziemię, by czynił ją sobie «poddaną». To pierwotne wezwanie zostało potwierdzone w Tajemnicy Odkupienia przez Chrystusa Pana, czemu wyraz daje Sobór Watykański II, poświęcając szczególnie piękne rozdziały swego magisterium «królewskości» człowieka, to znaczy jego powołaniu do uczestniczenia w królewskiej misji (in munere regali) samego Chrystusa. Istotny sens tej «królewskości», tego «panowania» człowieka w świecie widzialnym, zadanym mu przez samego Stwórcę, leży w pierwszeństwie etyki przed techniką, leży w prymacie osoby w stosunku do rzeczy, leży w pierwszeństwie ducha wobec materii” (RH, 16). Do tych trzech kryteriów cywilizacji miłości w encyklice Dives in misericordia, opublikowanej w 1980 roku, Jan Paweł II dodał jeszcze jedno kryterium: pierwszeństwo miłosierdzia wobec sprawiedliwości (por. DiM, 14).
Świętując dzisiaj radosną „Fiera del Riso”, podczas tej Eucharystii prośmy z ufnością Pana Boga, aby właśnie to szczególne święto stało się dla wszystkich przejawem cywilizacji miłości – aby przede wszystkim liczyła się godność każdej osoby ludzkiej, a wraz z nią: wielkość ludzkiego ducha, wartości etyczne i moralne oraz miłosierdzie wobec innych ludzi – miłosierdzie, które jest gwarancją tego, że i my kiedyś miłosierdzia Bożego dostąpimy. Amen.