Abp Marek Jędraszewski
metropolita krakowski
7 Niedziela zwykła C – 2019
1 Sm 26, 2. 7-9. 12-13. 22-23
1 Kor 15, 45-49
Łk 6, 27-38
Jak tylko istnieje na świecie człowiek, stawia on sobie pytania o to, kim w swej istocie jest, skąd pochodzi, do czego zmierza. W tych pytaniach kryje się jeszcze jedno, zasadnicze pytanie: jaki jest sens jego życia. Za nim idą pytania bardziej szczegółowe: jaki jest sens jego narodzin, jego pragnień i oczekiwań, jego zmagań o dobro, miłość i wierność, jego cierpień i jego śmierci. Jak pisze św. Jan Paweł Wielki w encyklice Fides et ratio, „przynaglany pragnieniem odkrycia ostatecznej prawdy swojego istnienia, człowiek stara się zdobyć pewne elementy uniwersalnej wiedzy, które pozwalają mu lepiej rozumieć samego siebie i coraz pełniej się realizować. Ta podstawowa wiedza bierze początek z zadziwienia, jakie budzi w nim kontemplacja tego, co stworzone: człowiek odkrywa ze zdumieniem, że żyje w świecie i jest związany z innymi istotami podobnymi do siebie, z którymi łączy go wspólne przeznaczenie. W tym właśnie momencie wchodzi na drogę, którą będzie potem zmierzał do odkrycia coraz to nowych horyzontów wiedzy. Bez zadziwienia człowiek popadłby w rutynę, przestałby się rozwijać i stopniowo stałby się niezdolny do życia naprawdę osobowego” (FR, 4).
W świetle tych odwiecznych pytań człowieka, budzących jego zadziwienie sobą i światem, ale także w świetle niezwykle pesymistycznej wypowiedzi jednego z najbardziej głośnych filozofów połowy XX wieku (J.-P. Sartre: „Absurdem jest to, żeśmy się urodzili, i absurdem, że pomrzemy”, niezwykle mocno rozbrzmiewa stwierdzenie św. Pawła Apostoła, któreśmy słyszeli w dzisiejszym drugim czytaniu mszalnym: „Stał się pierwszy człowiek, Adam, duszą żyjącą, a ostatni Adam duchem ożywiającym Pierwszy człowiek z ziemi – ziemski, drugi Człowiek – z nieba” (1 Kor 15, 46-47). Tym pierwszym Adamem jest człowiek, którego Bóg stworzył „na swój obraz i na swoje podobieństwo” (Rdz 1, 26-27). Św. Paweł określa go jako „duszę żyjącą”. Poprzez to określenie wskazuje on na to, że człowiek tym zasadniczo różni się od innych istot żywych stworzonych przez Boga, że został przez Niego obdarzony nieśmiertelną duszą. Nie można go zatem rozumieć w kategoriach czysto materialistycznych. Z drugiej jednak strony jedność duszy i ciała w człowieku jest tak głęboka, że niekiedy mówimy o nim, iż jest równocześnie ucieleśnioną duszą i uduchowionym ciałem. Przez pierwszego Adama, na skutek jego nieposłuszeństwa wobec Boga, na wszystkich ludzi przyszła śmierć (por. 1 Kor 15, 21a). Tę śmierć pokonał Chrystus, drugi Adam, który „zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli” (1 Kor 15, 20). Dlatego też św. Paweł nazywa Go „duchem ożywiającym”, który pochodzi z nieba. On to sprawi, że wszyscy, którzy uwierzą w Niego i którzy w swym życiu będą postępowali zgodnie z Jego Ewangelią, w Nim „będą ożywieni” (por. 1 Kor 15, 22b), dostępując wiecznego zbawienia. Wtedy też dokona się w nas jakaś zasadnicza przemiana. Św. Paweł pisze bowiem: „Jak [dotychczas] nosiliśmy obraz ziemskiego [człowieka], tak też [odtąd] nosić będziemy obraz [człowieka] niebieskiego” (1 Kor 15, 49). Ta przemiana jest najbardziej fundamentalną treścią naszej chrześcijańskiej nadziei, ku której prowadzi nasza wiara. W ten też sposób jesteśmy, jak pisał św. Paweł Apostoł, już zbawieni przez wiarę (spe salvi) (por. Rz 8, 24).
Odwieczna tradycja chrześcijańska, nawiązując do Pawłowego przeciwstawienia między pierwszym a drugim Adamem, chętnie też tworzyła przeciwstawienie między pierwszą a drugą Ewą. Przykładem tego jest Kazanie I na Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny św. Gueryka, w którym mówił on m.in.: „Maryja porodziła Syna, który jak jest jedynym Synem Ojca w niebie, tak też jedynym jest Synem Matki na ziemi. Ta zaś jedyna Dziewica-Matka, której chwałą jest wydanie na świat jedynego Syna Bożego, z największą miłością przygarnia swego Syna we wszystkich Jego członkach. Nie wzbrania się nazywać Matką tych wszystkich, w których widzi już ukształtowanego albo kształtującego się Chrystusa. Pierwsza Ewa, macocha raczej niż matka, ściągnęła na swe potomstwo wyrok śmierci pierwej, zanim wydała je na świat. Nazwana wprawdzie <<matką wszystkich żyjących>>, stała się raczej zabójczynią wszystkich żyjących albo rodzicielką umarłych, albowiem wydawanie na świat było u niej niczym innym jak wydawaniem na śmierć. Skoro więc Ewa nie mogła wypełnić wiernie tego, co oznaczało jej imię, Maryja urzeczywistniła zamiar Boga. Stała się – podobnie jak Kościół, którego jest figurą – Matką odrodzonych do życia. Jest bowiem Matką Życia, przez które wszystko żyje. Rodząc Je, zrodziła niejako tych wszystkich, którzy dzięki Niemu żyć będą. Ponieważ Najświętsza Matka Chrystusa wie, iż w zbawczym planie jest Matką wszystkich chrześcijan, dlatego też okazuje się nią przez macierzyńską troskliwość i miłość. Nie jest nieczuła dla dzieci, jakby nie była ich Matką. Raz tylko porodziła, ale w swoim macierzyństwie nie ustaje; nie zaprzestaje wydawać na świat owoców matczynej miłości”.
Jednym z najbardziej przejmujących i ważnych owoców macierzyńskiej miłości Najświętszej Dziewicy Maryi w odniesieniu do Chrystusowego Kościoła są Jej objawienia, które miały miejsce w Fatimie ponad sto lat temu. Jej comiesięczne objawienia się trojgu fatimskich pastuszków: Łucji, Franciszkowi i Hiacyncie, Jej zapewnienia, że już niedługo Hiacynta i Franciszek zostaną przez Nią wzięci do nieba, a przede wszystkim Jej gorące prośby a zarazem polecenia, aby ludzie modlili się na różańcu w intencji końca wojny i pokoju na świecie, a także o nawrócenie grzeszników, dobitnie wskazują na to, jak bardzo Matka Boska Różańcowa z ogromną troskliwą miłością pochyla się nad każdym człowiekiem, zabiegając o jego zbawienie.
Drodzy Bracia i Siostry!
Rozważając dzisiaj wielkie dzieło zbawcze Jezusa Chrystusa, drugiego Adama, przyjmijmy całym sercem wezwanie św. Leona Wielkiego: „Zbudź się, o człowieku, i poznaj swa godność! Wspomnij, że zostałeś stworzony na obraz Boga. I choć w Adamie obraz ten uległ skażeniu, w Chrystusie jednak został odnowiony”. Dlatego też, nawiązując do dalszych słów tego wielkiego papieża, módlmy się za przyczyną Najświętszej Maryi Panny, drugiej Ewy, abyśmy z tego, co cielesne, korzystali we właściwy sposób, tak jak się korzysta z ziemi, morza, nieba, powietrza, źródeł i rzek. A za wszystko, co godne podziwu i piękne, sławmy i wielbijmy naszego Stworzyciela. Z naszego wszczepienia się poprzez Chrzest w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa wynika bowiem ta nadzieja, której wyrazem stały się słowa św. Pawła z Listu do Kolosan: „Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale” (Kol 3, 1-4).