abp Marek Jędraszewski
metropolita krakowski
350-lecie fundacji Kongregacji Oratorium św. Filipa Neri w Polsce
90-lecie koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej Świętogórskiej Róży Duchownej, Królowej Wielkopolski
40-lecie pobytu kardynała Karola Wojtyły na Świętej Górze w Gostyniu
Z największą czcią i miłością wpatrujemy się w oblicze Najświętszej Maryi Panny Róży Duchownej. Chcemy, aby ogarniała nas swoim spojrzeniem, pełnym matczynego zatroskania, pełnym miłości. Patrząc na Nią powtarzamy w myślach słowa wypisane na Jej świętogórskim wizerunku, po prawej stronie obrazu: „Eia Parens nivei salve Virguncula Floris, salve dulce decus gloria prima mei” – „Przeto witaj Rodzicielko białego jak śnieg Kwiatu, witaj Panienko, słodka ozdobo, chwało pierwsza moja!” 90 lat temu obraz ten został koronowany papieskimi koronami przez kardynała Augusta Hlonda, prymasa Polski. W 50-lecie tego wydarzenia, a czterdzieści lat temu, dokładnie 25 czerwca 1978 roku, Świętogórskie Sanktuarium nawiedzał kardynał Karol Wojtyła. Dobiegają do nas słowa, które wypowiadał wówczas, wpatrzony w przepiękny obraz Matki Bożej Róży Duchownej: „Przybywamy tutaj, aby zatrzymać się w tym skupieniu Maryi. Maryi przyjmującej Słowo. Maryi poczynającej w swym łonie dziewiczym Słowo, Słowo Przedwieczne, Syna Ojca Przedwiecznego. Przyszliśmy tutaj i często przychodzimy, żeby się w tym punkcie zatrzymać, skupić. (…) Skupienie dla każdego z nas jest nieodzowne, byśmy mogli przyjąć i przeżyć prawdę o Bogu, który jest Ojcem – daje bowiem życie, o Bogu, który jest Miłością – daje się bowiem człowiekowi w swoim Synu”. Wsłuchujemy się w te słowa o Bogu, który jest Ojcem, bo daje życie, który jest miłością, bo daje się w swoim Synu. Rozumiemy, jak ważne są te słowa dzisiaj, kiedy świat za wszelką cenę chce żyć tak, jakby Boga nie było, jakby nie było Ojca dającego życie i jakby nie obdarowywał On nas każdego dnia swoją miłością. Pozbawieni ojcowskiego ciepła, odrzucający Bożą miłość, stajemy się dziwnie bezradni, zagubieni, słabi. Tymczasem trzeba wejść w skupienie Maryi, aby móc zrozumieć siebie, aby potrafić odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jestem. „Prawdy o człowieku można się nauczyć tylko w tym skupieniu Maryi, tylko w tym skupieniu przed Bogiem. Wtedy prawdę swojego człowieczeństwa może człowiek rozpoznać w Chrystusie. Aby rozpoznać ją w Chrystusie, musi wejść w skupienie Jego Matki” – mówił kardynał Karol Wojtyła na Świętej Górze. Minęło zaledwie pięć miesięcy od chwili, gdy wypowiadał te słowa i oto 22 października 1978 roku, już jako Jan Paweł II, inaugurując swoją posługę piotrową na świecie mówił: „Dzisiaj tak często człowiek nie wie, co nosi w sobie, w głębi swojej duszy, swego serca. Tak często jest niepewny sensu swego życia na tej ziemi. Tak często opanowuje go zwątpienie, które przechodzi w rozpacz.” I dlatego, że tak biedny jest człowiek bez Chrystusa, z Placu św. Piotra rozległo się wołanie, które w jakiejś mierze syntetyzuje całą posługę św. Jana Pawła Wielkiego: „Pozwólcie zatem – proszę was, błagam was z pokorą i ufnością – pozwólcie Chrystusowi mówić do człowieka. Tylko On ma słowa życia, tak, życia wiecznego”. Nie zrozumie siebie człowiek bez tego skupienia w Maryi i z Maryją, bo ono otwiera mu drogę do Boga. Dopiero w Bożym świetle człowiek może odzyskać nadzieję i uświadomić sobie całą swoją wielkość, całą swoją godność, całe swoje człowiecze powołanie wykraczające poza ludzką, doczesną wędrówkę na tej ziemi, liczoną od chwili poczęcia do momentu śmierci. Jak echo słów wypowiedzianych tutaj, na Świętej Górze, docierają do nas słowa Jana Pawła II wypowiedziane 2 czerwca 1979 roku podczas jego pierwszej pielgrzymki do Polski, w słynnej homilii na placu Zwycięstwa w Warszawie, kiedy to Piotr naszych czasów mówił: „Kościół przyniósł Polsce Chrystusa – to znaczy klucz do rozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa”. Poprzez skupienie przed Bogiem wraz z Maryją, odnajdując prawdę o sobie w Chrystusie, człowiek żyjący na tej ziemi od ponad 1000 już lat, Polak, nie jest w stanie zrozumieć siebie bez odniesienia do narodu, z którego wyrasta, z którego czerpie swoją tożsamość, którego tradycją żyje i której to tradycji skarbem pragnie dzielić się z przyszłymi pokoleniami. Przed czterdziestu laty kardynał Karol Wojtyła mówił tutaj: „Chociaż każdy człowiek musi się uczyć prawdy o sobie, każdy z osobna, każdy musi wchodzić w swoje własne wnętrze, to równocześnie jednak uczy się tej prawdy poprzez dzieje rodzin, społeczeństw, a zwłaszcza poprzez dzieje Narodu. (…) Czasy wielkiego potopu: były to czasy rozbiorów, kiedy odbierano nam równocześnie Chrystusa i Ojczyznę. Odbierano nam polskość i katolicyzm: jedno i drugie. To właśnie oznaczał ten straszliwy Kulturkampf, którego ofiarą padli także księża filipini w tutejszym Sanktuarium”. Czas zaborów był prawdziwym potopem na kształt potopu szwedzkiego. Chciano nam odebrać naszą tożsamość. Dzięki posłudze Kościoła ocaleliśmy jako naród i jest to powodem do wielkiego dziękczynienia Panu Bogu za dar niepodległości odzyskanej sto lat temu, w 1918 roku. Zdajemy sobie sprawę także z tego, że to wydarzenie nie oznaczało, iż nastał czas pełnej wolności, lecz że otwierał się nowy etap zmagań o polską tożsamość, o wolność dla narodu i dla misji Kościoła służącego Bogu i człowiekowi w tym właśnie narodzie. Rok 1979, kiedy Jan Paweł II po raz pierwszy przybył do naszej ojczyzny jako papież, był kolejnym etapem zmagań o to, by skarb wiary katolickiej i skarb polskiej tradycji narodowej nie zostały nam odjęte. Dlatego papież, jakby kontynuując tę myśl stąd, sprzed czterdziestu lat, mówił w Warszawie na placu Zwycięstwa: „I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu ziemi. Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski – przede wszystkim jako dziejów ludzi, którzy przeszli i przechodzą przez tę ziemię. Dzieje ludzi! Dzieje narodu są przede wszystkim dziejami ludzi. A dzieje każdego człowieka toczą się w Jezusie Chrystusie. W Nim stają się dziejami zbawienia. (…) Jeśli jest rzeczą słuszną, aby dzieje narodu rozumieć poprzez każdego człowieka w tym narodzie – to równocześnie nie sposób zrozumieć człowieka inaczej jak w tej wspólnocie, którą jest jego naród. Wiadomo, że nie jest to wspólnota jedyna. Jest to jednakże wspólnota szczególna, najbliżej chyba związana z rodziną, najważniejsza dla dziejów duchowych człowieka. Otóż nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas – bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie”. Jakże ważne jest to także dzisiaj, kiedy tyle ostatnio uczyniono i nadal w niektórych środowiskach usiłuje się czynić, by ośmieszać patriotyzm, by przedstawiać miłość do ojczyzny jako niemal zbrodniczy nacjonalizm, by wykreślać naszą historyczną pamięć. A przecież naród bez pamięci żyć nie może. Kościół, który 1052 lata temu zapuścił korzenie także w naszej ojczyźnie, wierny temu, do czego został posłany, głosi narodowi polskiemu Ewangelię Chrystusową o wolności i miłości, głosi nieprzerwanie, w porę i nie w porę. Nie może tej posługi narodowi nie oddawać. To jego święty obowiązek. Kardynał Karol Wojtyła mówił czterdzieści lat temu tutaj właśnie, nawiązując do koronacji obrazu Matki Bożej Róży Duchownej, której dokonał prymas Polski kardynał August Hlond w 1928 roku: „Ta koronacja wyrażała ową chęć, która żyje w każdej polskiej duszy i [w której żyją] te największe wartości: miłość Chrystusa i miłość Ojczyzny, miłość Kościoła i miłość Narodu. (…) Tak jesteśmy ukształtowani, takie jest nasze dziedzictwo”. Nie wolno nam dopuścić do tego, żeby ktoś przekreślił kształt naszej duszy, a z naszych serc wyrwał to szczególne dziedzictwo miłości. Stąd tak konieczny jest powrót do Matki królującej w tylu sanktuariach naszej ojczyzny, do Matki, która od wieków króluje także tutaj, na Świętej Górze Gostyńskiej i która swoim pełnym zatroskania spojrzeniem przypomina, kim jesteśmy, jaka jest nasza tradycja i tożsamość, do czego jesteśmy ostatecznie powołani jako pielgrzymi tej ziemi. Ona nam to mówi, a jednocześnie mówi Kościołowi – biskupom, kapłanom, osobom życia konsekrowanego, świeckim – Ona nam wszystkim w Kościele polskim pokazuje, czym jest macierzyńskie zatroskanie o tę ziemię i o ten naród. Kardynał Karol Wojtyła czterdzieści lat temu mówił tutaj: „Kościół, który na tej ziemi żyje, chce w sposób szczególny nauczyć się swojego macierzyństwa od [Maryi]. (…) Chce się uczyć od Maryi macierzyństwa, aby stać się Matką każdego i wszystkich. Wiemy, że matka poczyna, że matka wydaje na świat, że matka karmi, wiemy także, że matka broni – gdy chodzi o jej dziecko, jest w swej kobiecej słabości najpotężniejsza. Matka broni, matka nie pozwala wydrzeć sobie dziecka, matka nie pozwala odebrać sobie dziecka, to dziecko ją samą niejako stanowi”. W świetle dyskusji o życiu, wartości i godności każdego dziecka od chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci, w świetle dyskusji czy bronić do końca także tych dzieci, u których na postawie diagnoz lekarskich można sądzić, że są dotknięte jakąś chorobą czy ułomnością, w świetle tych dyskusji macierzyńskie zadanie nas wszystkich jako Kościoła jest jednoznaczne – mamy bronić. Tak jak każda matka broni swego dziecka. Mamy bronić w imię najbardziej podstawowej ludzkiej solidarności, która ma swój fundament w Bogu, Ojcu nas wszystkich. Czterdzieści lat temu, w tym miejscu, w Świętogórskim Sanktuarium, kardynał Karol Wojtyła mówił o zadaniach, jakie stoją przed Kościołem: „A dzisiaj bardzo trzeba bronić każdego polskiego dziecka, każdej polskiej duszy, polskiej młodzieży, polskich małżeństw i rodzin, polskich warsztatów pracy. Trzeba bronić przed zalewem bezbożnictwa, ateizacji. Trzeba bronić przed zalewem demoralizacji, która człowiekowi odbiera poczucie jego ludzkiej godności”. Jakże i teraz, po czterdziestu latach, zadania te są aktualne, chociaż tyle się zmieniło. Inny czas, inne konteksty, te same zadania. Bo ciągle, choć w innej postaci, chce nas zalać fala ateizmu i bezbożnictwa, ogromna fala demoralizacji chce objąć dusze polskie, zwłaszcza dzieci i młodzieży. Zdajemy sobie sprawę z tych niebezpieczeństw. Grzechem zaniedbania byłoby, gdybyśmy nie chcieli tego dostrzec i zamykali oczy. Właśnie dlatego, że tak jest, że trwa kolejny etap naszego zmagania o świętość człowieczego życia, o czystość naszych spojrzeń, o małżeństwa i rodziny, których nie tylko kształt, ale i istota jest dzisiaj kwestionowana m.in. przez ideologię gender, tym bardziej musimy uciekać się do pomocy i wstawiennictwa Tej, która została dana nam przez Boga, ku obronie naszego polskiego narodu. Kardynał Karol Wojtyła czterdzieści lat temu mówił tutaj: „Przychodzimy (…), by się przygotować do przyszłości dalekiej i bliskiej, przyszłości, która się liczy na lata, ale także i na dni. Może musimy się przygotować do jutrzejszego dnia, bo już ten dzień będzie się od nas domagał obrony tego Bożego dziedzictwa, które w sobie nosimy”. Jak echo wracają jego słowa wypowiedziane rok później na placu Zwycięstwa w Warszawie:
„To wszystko: dzieje Ojczyzny, tworzone przez każdego jej syna i każdą córkę od tysiąca lat – i w tym pokoleniu, i w przyszłych – choćby to był człowiek bezimienny i nieznany, tak jak ten żołnierz, przy którego grobie stoimy… To wszystko: i dzieje ludów, które żyły wraz z nami i wśród nas, jak choćby ci, których setki tysięcy zginęły w murach warszawskiego getta. To wszystko w tej Eucharystii ogarniam myślą i sercem i włączam w tę jedną jedyną Najświętszą Ofiarę Chrystusa na placu Zwycięstwa”.
Drodzy Siostry i Bracia! To wszystko, co Polskę stanowi, to wszystko, co stanowi nas w tej Polsce i w tym narodzie, naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość oddajemy Bogu w tej przenajświętszej Eucharystii, modlitwie zanoszonej tu, przed obliczem Matki Bożej Róży Duchownej na Świętej Górze Gostyńskiej i prosimy najlepszego Ojca: Ojczyznę wolną daj zachować Panie. Amen.