Moje życiowe decyzje w perspektywie Krzyża
Wstęp
Droga to pewna odległość, która ma jakiś początek i koniec. Droga to naznaczenie pewnego celu, bowiem każda z nich gdzieś prowadzi. Z kolei Droga Krzyżowa to propozycja całożyciowa Mistrza z Nazaretu. Ta droga Mesjasza ma być moją drogą, która w konsekwencji prowadzi do Boga.
Proszę Cię Jezu, prowadź mnie po niej tak, aby widzieć jej sens, jej wartość. Spraw, aby nikt z nas nie chciał z niej zawrócić. Proszę, daj mi łaskę odkrycia sensu mojego cierpienia, bólu, codziennych zmagań. Jezu, dodaj sił w chwilach trudnych, a czuwaj wtedy, kiedy wydaje mi się, że bez Ciebie mogę sobie poradzić.
Panie, chcę z Tobą iść na Golgotę po to, aby zobaczyć perspektywę zbawienia. Chcę z tego zbawienia skorzystać. Nie chcę zmarnować łaski, którą wysłużyłeś dla mnie na krzyżu. Otwórz mnie na Twoją Wolę i kierunek, który mi wskazujesz. Proszę. Wzmocnij mnie, skrusz mnie i prowadź. Oto jestem na naszej drodze!
I. Jezus skazany na śmierć
To było zakłamanie Piłata, bowiem wiedział, że niesłusznie skazuje Chrystusa. Jednak podjął taką decyzję ze strachu, ze względu na układy. Tak było wygodniej, tak było lepiej taktycznie. Nie potrafił stanąć w prawdzie. Nie chciał, żeby Prawda go wyzwoliła. Odtąd Piłat staje się symbolem ucieczki przed odpowiedzialnością. Przechodzi do historii jako antybohater, któremu zabrakło odwagi i męstwa.
Przy tej stacji myślę sobie o moich własnych decyzjach, o moich kompromisach, o moich ucieczkach przed niewygodnymi wyborami. Myślę o konkretnych chwilach, w których zabrakło mojej odwagi, aby powiedzieć „nie”. Przywołuję w pamięci swoje niekonsekwencje, wygodne decyzje, wybory niekoniecznie słuszne i zgodne z Twoją, Panie, nauką. Przypominam sobie te chwile, których się wstydzę, ponieważ Cię zawiodłem.
Chcę Cię Jezu przeprosić za chwile, w których nie spełniłem Twoich oczekiwań, a moje decyzje stały w sprzeczności z chrześcijańską godnością. Wiem, że zawiodłem, ale wiem też, że Ty mi dajesz szansę na nowo. Wiem, że mogę dzięki Tobie odważnie kroczyć w przyszłość. Proszę Cię, przyjmij moje przeproszenie za te decyzje, które teraz w ciszy sobie przypominam.
Przepraszam!
II. Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
To był duży, ciężki krzyż, który trzeba było nieść za nas – zamiast nas. Jezus nie miał wątpliwości, wiedział, że taki jest plan Boży, plan Jego Ojca, który trzeba wykonać. Po to przyszedł na świat, aby dokonała się ta swoista zamiana ról. To On za mnie niesie ten krzyż. Mówi do każdego z nas: pomożesz? Czy można na ten widok Mistrza z Nazaretu, niosącego krzyż patrzeć obojętnie? Oczywiście można, ale skutki są wtedy nie do przewidzenia, bowiem zmienia się wtedy cała hierarchia wartości.
Przy tej stacji myślę Panie o mojej zgodzie na plan realizacji własnego powołania. Kiedyś zostałem powołany do życia, a teraz mam to powołanie realizować. Czy jednak czynię to z taką determinacją jaką mi pokazałeś? Były przecież takie chwile, kiedy nie chciało mi się wziąć odpowiedzialności za własne czyny, za swoje postawy. Omijanie niejako krzyża było moją dewizą. Była to realizacja swojego powołania bez krzyża – poza krzyżem. Rozważam te wszystkie sytuacje, kiedy krzyż stał obok mnie, porzucony, niechciany, a może nawet podeptany.
Przepraszam Cię, Jezu, za te chwile, w których nie było pamięci o tym, kim jestem i jakie jest moje powołanie. Przepraszam za te momenty w życiu, w których lenistwo, strach, wygodnictwo sprawiały, że krzyż został przerzucony na kogoś innego. Wybacz moje decyzje, które obciążały innych i sprawiały im ból. Proszę Cię, przyjmij moje przeproszenie za konkretne w tym względzie grzechy, które sobie w ciszy przypominam.
Przepraszam!
III. Jezus upada po raz pierwszy
Było niedaleko od początku drogi, a Jezus już upadł. Pewnie dla niektórych obecnych na drodze krzyżowej było to zaskoczenie. Niektórzy pewnie myśleli: ciekawe, czy wstanie? Ty, Panie jednak podniosłeś się, bo chciałeś mi pokazać, że przeciwności losu nie mogą zniechęcać do dalszego zmagania się. Udowodniłeś, że nawet chwile trudne są wyzwaniem, z którego można wyjść zwycięsko.
Przy tej stacji myślę o tych chwilach w moim życiu, w których zabrakło mi wewnętrznej motywacji, aby coś zmienić, z czegoś zrezygnować lub podnieść się z grzechu. Były przecież takie chwile, kiedy było we mnie wiele niechęci do zmiany, do rewizji życia. Nie było we mnie wiary w to, że mogę się podnieść. Moje zwątpienia, zniechęcenia i rozczarowania odbierały chęć walki, a nawet życia. Przypominam sobie te chwile, w których nie podnosiłem się z porażek i błędów, bo tak było wygodniej.
Chcę Cię, Panie, przeprosić za te sytuacje, w których nie wierzyłem, że mogę coś zmienić. Przepraszam za rezygnację z walki o świętość, o wielkość w Twoich oczach. Przepraszam za mój brak motywacji do podejmowania wysiłku, aby być bliżej Ciebie. Proszę Cię, przyjmij moje przeproszenie za konkretne w tym względzie czyny i zaniedbania. Wybacz mi, Panie, wszystko to, co mnie oddala od Ciebie. Teraz w ciszy chcę Ci o tym powiedzieć.
Przepraszam!
IV. Jezus spotyka swoją Matkę
Ta niezwykła scena przejdzie do historii jako spotkanie dwóch kochających się osób, które są zawsze razem, nawet w najtrudniejszych chwilach. Wzruszające spotkanie Matki z Synem, pełne zrozumienia i wzajemnej afirmacji. Wzrok Matki utkwiony w postać Syna, który cierpi, ale jednocześnie jest piękny, bo widzi sens tego cierpienia. Spotkanie na drodze krzyżowej Matki to niejako spotkanie dwóch osób cierpiących. Cierpienie Jezusa i cierpienie Matki Bożej to wymiary ludzkiego życia. To cierpienie to fizyczne, ale nieraz dużo trudniejsze cierpienie fizyczne lub duchowe.
Przy tej stacji myślę o różnych problemach związanych z brakiem mojej obecności przy osobach potrzebujących. Każdy człowiek powinien być dyspozycyjny i trwać przy tych, którzy oczekują mojej pomocy. To nic innego, jak pełne miłości wyjście na drogę bliźniego, który właśnie koło mnie przechodzi.
Przepraszam Cię Jezu za te wszystkie stracone okazje do spotkania, w których można było Twoją mocą pocieszyć, pouczyć czy wesprzeć. Przepraszam za te sytuacje w moim życiu, kiedy brak mojej dyspozycyjności, a może nawet ucieczka sprawiły, że ktoś nie doszedł, nie dotrwał, nie uwierzył w siebie. Wybacz mi, Panie, te momenty życia, w których moi bliscy czuli się zaniedbani i opuszczeni. Chcę je w pamięci przywołać w tej chwili ciszy.
Przepraszam!
V. Jezusowi pomaga nieść krzyż Szymon z Cyreny
Miał to być zupełnie inny dzień. Szymon wracał do domu i z pewnością miał diametralnie inne plany na popołudnie i wieczór. Nie przypuszczał, że będzie przymuszony do niesienia krzyża. Z pewnością rodził się w nim bunt: dlaczego ja? za jakie grzechy i winy? Niestety, nie usłyszał odpowiedzi. W drodze jednak, prawdopodobnie mógł już coś przeczuwać. Jego bunt powoli przeradzał się w uwierzenie Temu, któremu pomagał. Szymon z Cyreny przejdzie do historii jako symbol pomocy drugiemu człowiekowi, który jest w trudności.
Przy tej stacji myślę, Jezu, o moich planach pokrzyżowanych przez Ciebie. Ty najlepiej wiesz, że nie zawsze zgadzałem się z Tobą. Ty wiesz, że nieraz moja wiara i ufność zmieniała się w krzyk buntu. Wielokrotnie we mnie budził się Szymon z Cyreny: zbuntowany, przymuszony, ale w konsekwencji posłuszny.
Przepraszam Cię więc, Panie, za te moje wybory, w których nie było zgody na Twoją wolę. Przepraszam, że nie potrafiłem uzgodnić moich pragnień z Twoją Wolą, z Twoim drogowskazem. Wiem, że za mało we mnie otwartości na Twoją Miłość, która mnie prowadzi. Wybacz mi, Panie, te chwile z mojego życia, kiedy nie widziałem sensu wybrania Ciebie, Twoich rozwiązań. Chcę je przywołać w pamięci w tej chwili ciszy.
Przepraszam!
VI. Jezusowi ociera twarz św. Weronika
Jakaż piękna ta scena, w której zwykła kobieta zawstydza innych zwykłym, naturalnym, ale odważnym gestem. Przejdzie w ten sposób do historii jako symbol świadectwa i wrażliwości na potrzeby innych. Weronika jest też dla człowieka współczesnego wyrzutem sumienia. Jest wyrzutem także dla mnie. W obecnych czasach wrażliwość na potrzeby drugiego jest towarem reglamentowanym. Gest Weroniki to niejako manifest skierowany do współczesnego człowieka. To apel o świadectwo wrażliwości.
Myślę przy tej stacji o moim świadectwie, o mojej odwadze, by stawać w prawdzie. Często próbuję ukryć fakt, kim jestem. Staram się grać kogoś innego. Świadectwo jest przecież pewnego rodzaju manifestacją własnych przekonań. Wiem, że wielokrotnie byłeś, Panie, zawiedziony moją postawą. Nie było przecież świadectwa wrażliwości wobec innych.
Przepraszam Cię, Jezu, za te chwile, w których antyświadectwo było moim udziałem. Przepraszam za zgorszenie i stracone szanse pokazania innym, iż Ty jesteś dla mnie najważniejszy. Przepraszam za brak determinacji w świadczeniu o Tobie. Przepraszam za brak wrażliwości wobec innych. Wybacz mi, Panie, te chwile z mojego życia, w których nie było nawet „cienia” gestu Weroniki. Teraz w ciszy przypominam sobie takie sytuacje.
Przepraszam!
VII. Jezus upada po raz drugi
To było ogromne zaskoczenie. Okazało się, że mimo pomocy Szymona z Cyreny, Jezus upadł. Bolesny upadek, bowiem był już nasz Pan wycieńczony. Miał już za sobą drogę pełną wysiłku i upokorzeń. Wstał jednak, bo wiedział, że plan Ojca trzeba wykonać do końca. Ten upadek z pewnością bolesny pokazuje, że nawet wtedy, gdy człowiek jest wzmocniony pomocą, siły jego są ograniczone. Zatem, zawsze można upaść.
Przy tej stacji myślę o swojej konsekwencji, a właściwie o jej braku. Brak silnej woli sprawia, że moje upadki stają się coraz częstsze i boleśniejsze. Myślę o tych wszystkich chwilach, w których zabrakło determinacji w dążeniu do celu. Były przecież takie momenty w życiu, kiedy zabrakło sił i motywacji do zrobienia czegoś dobrego, pożytecznego. Pewnie były też i takie chwile, iż mimo pomocy innych, było zagubienie, „upadek” determinacji, „upadek” konsekwencji.
Przepraszam Cię, Jezu, za chwile, w których zobaczyłeś moje cofanie się. Były postanowienia jakiejś zmiany, przemiany; pojawiły się jakieś dążenia, ale nie było pójścia do przodu. Brak konsekwencji był przyczyną upadku. Zabrakło we mnie sił do tego, aby konsekwentnie dążyć do celu, mimo że Ty pomagałeś, przysyłałeś do pomocy innych ludzi. Przepraszam Cię Panie za zmarnowanie łaski, za brak jej pomnożenia. Wybacz mi, Panie, te chwile z mojego życia, w których nie było chęci powstania z grzechu. W ciszy wspominam te chwile.
Przepraszam!
VIII. Jezus pociesza płaczące niewiasty
I znów kolejne zaskoczenie. Napotkane płaczące niewiasty zostały upomniane. One spodziewały się zupełnie innej reakcji Jezusa. Ty jednak, Panie, w sposób stanowczy wskazałeś niejako kierunek pracy nad sobą. Ukazałeś drogę życiową polegającą na zwróceniu uwagi na jakość własnego życia. Trzeba bowiem zapłakać najpierw nad sobą, patrząc na jakość własnego życia. Ta scena, którą rozważam, pokazuje wyraźnie, że Pan oczekuje ode mnie nie stereotypowych, tradycyjnych zachowań, ale refleksyjną postawę odczytywania znaków Bożej obecności.
Przy tej stacji myślę o własnej jakości życia. Łatwiej innym współczuć czy radzić; trudniej jednak przyglądnąć się wnikliwie sobie. Jakość życia, to moje codzienne wybory, to satysfakcja z realizacji swojego powołania. Jakość życia domaga się nazwania po imieniu własnych błędów po to, aby je zniwelować. Jezus oczekuje od każdego z nas weryfikacji swoich wyborów i decyzji w kontekście Jego wskazań.
Przepraszam Cię, Panie, za moją „bylejakość”, za to, że nie dbam o moje codzienne wybory. Przepraszam za liczne potknięcia i obniżenie jakości mojego życia chrześcijańskiego (zresztą na własne życzenie). Przepraszam za chwile, w których moje życie nie było świadectwem Twojego Krzyża. Wybacz mi, Panie, te chwile z mojego życia, w których zabrakło odpowiedzi na Twoje oczekiwania.
Przepraszam!
IX. Jezus upada po raz trzeci
Było tak blisko, wydawało się, że nic nie może się stać. A jednak, wszyscy zobaczyli Twój Panie, trzeci upadek. Był on z pewnością niezwykle bolesny, bowiem byłeś zmęczony i pełen zatroskania za ludzi, których zobaczyłeś na drodze. Powstałeś jednak po to, aby pokazać, że nie ma sytuacji bez wyjścia, sytuacji beznadziejnych. Ktoś, kto jest pełen mocy Bożej zawsze powstaje. Nie można nie dziękować za tą postawę, bo ona niesie ze sobą nadzieję, że warto walczyć, aby zwyciężyć, szczególnie nad sobą.
Myślę przy tej stacji o mojej nadziei. Nieraz wątpię we własne siły, które przecież są ożywiane i wzmacniane przez Twoją łaskę. Nadzieja to perspektywa, to jakaś szansa. Nadzieja to świadomość, że nie jest jeszcze za późno. Jakże ważne jest, aby być świadkiem nadziei. Trzeci upadek zmusza mnie do refleksji nad własnymi upadkami, które bolą i odbierają nadzieję.
Przepraszam Cię, Panie Jezu, za chwile, w których było ufności za mało. Przepraszam za te momenty życiowe, w których ogarniał mnie bezsens. Przepraszam za te zwątpienia, które prowadziły mnie do grzechu, nałogu, a w konsekwencji do oddalenia się od Ciebie. Przepraszam, że za rzadko w moich ustach brzmiały słowa: Jezu ufam Tobie! Wybacz mi Panie te chwile z mojego życia, w których zrezygnowałem z walki o świętość.
Przepraszam!
X. Jezus z szat obnażony
Dla Izraelity największym dramatem było publiczne upokorzenie. Nagość była i jest czymś niezwykle intymnym, pełnym wymiaru sakralnego. Jezus nie zawahał się ponieść także takiej ofiary. To była Jego ofiara za nas. To było Jego ogołocenie w imię najwyższej wartości, jaką jest Miłość. A miłość to nie uczucie, ale wybór, codzienna decyzja, że jestem z tobą. Miłość potwierdzona jest ofiarą. Czym większa miłość, tym większa gotowość do ofiary.
Przy tej stacji myślę o moim uszanowaniu intymności innych. Niejednokrotnie jest w mojej postawie tyle niedelikatności, nieraz nachalności, a nieraz po prostu nieumiejętności uszanowania godności drugiej osoby. Szacunek dla intymności to niewdzieranie się na siłę w świat wewnętrzny drugiego. To pozostawienie bliźniemu dużego marginesu wolności. Każdy z nas potrzebuje takiej niszy, gdzie nikt oprócz Boga nie ma dostępu.
Przepraszam Cię Jezu za moją zbytnie wtrącanie się w sprawy osobiste innych. Wiem, że nieraz „wchodzę z butami” w świat innych. Przepraszam za brak delikatności w pytaniach, gestach, ale i myślach. Przepraszam także za dwuznaczne słowa i wyobraźnię, która zmierza w stronę nieczystości. Wiem, że mam być świadkiem czystej miłości. Wybacz mi, Panie, te chwile z mojego życia, w których nie było czystości.
Przepraszam!
XI. Jezus przybity do krzyża
To musiało bardzo boleć. Przecież to były duże gwoździe, tak bardzo raniące ręce Zbawicielowi. Zgoda na cierpienie i to właśnie takie, była wpisana w plan zbawienia. Jezus okupił nasze życie nie tylko śmiercią, ale i męką. To był Jego „zasługujący dar”. Cierpienie stało się odtąd środkiem uświęcenia. Każdy wierzący od tej chwili Golgoty powinien mieć świadomość, że cierpienie ma charakter zasługujący. Człowiek nie jest skazany na cierpienie – jest to droga, choć trudna, to jednak droga uświęcenia
Myślę sobie przy tej stacji o moim podejściu do cierpienia. Oczywiście, nikt nie szuka w życiu bólu, ale może przed nim uciekać, tylko dlatego, że nie chce w nim zobaczyć środka zasługującego na zbawienie; środka wstawienniczego. Cierpienie powinno być usensownione. Nieraz jest jednak odbierane jako kara Boża, jako zapomnienie Boga o człowieku.
Przepraszam Cię, Jezu, za moją nieumiejętność zgody na ból zarówno fizyczny, duchowy, jak i psychiczny. Przepraszam za nieudolność w podchodzeniu do postaw, które są konsekwencją ewangelicznych wyborów, ale przecież dużo kosztują. Wiem, że uciekam od cierpienia. Panie, zatrzymaj mnie! Wybacz mi, Panie, te chwile z mojego życia, w których uciekałem przed wyzwaniami, które bolą. Przez chwilę myślę o nich.
Przepraszam!
XII. Jezus umiera na krzyżu
Cóż można powiedzieć w obliczu śmierci. Jak wypowiedzieć dramat i ból odejścia, pustki i cierpienia? Odszedłeś Panie wiedząc, że Twoja męka i śmierć miały najgłębszy sens: zbawienie całego świata. W tym słowie: „wykonało się” zawarta jest cała Twoja Miłość do człowieka. W takim momencie można tylko zamilknąć i adorować krzyż, który od tej chwili stanie nie tylko symbolem, ale dowodem, że miłość przekracza wszystko, nawet śmierć.
Przy tej stacji myślę o jakości mojej miłości. Miłość nie jest przecież tylko uczuciem. Miłość to codzienny wybór, to integralne zaangażowanie całego człowieka. Miłość polega na udowodnieniu słów czynami. I dlatego miłość jest mocniejsza od śmierci. Nieraz dopiero w obliczu śmierci docenia się drugiego człowieka. Może trzeba komuś powiedzieć, że go doceniam, kocham, potrzebuję zanim odejdzie.
Przepraszam Cię więc Jezu za brak prawdziwej miłości w moim życiu. Przepraszam za nietrwałość i chwiejność miłości do Ciebie i do innych ludzi. Wiem, że wielokrotnie byłeś mną zawiedziony. Wiem też, że na Miłość można odpowiedzieć tylko miłością. Przepraszam więc za to, że nieraz odpowiedzią była obojętność. Wybacz mi, Panie, te chwile z mojego życia, w których tej prawdziwej miłości zabrakło. Chcę teraz o tym chwilę pomyśleć.
Przepraszam!
XIII. Jezus zdjęty z krzyża i oddany w ręce Matki
Jakże jest to wzruszająca scena, ukazująca bolejącą Matkę, która trzyma w rękach ciało swojego Syna. Ona była zawsze dyspozycyjna. Przecież te same ręce pieściły Dzieciątko Jezus. Te same ręce pomagały Mu, gdy dorastał i tymi samymi rękoma wskazywała Go jako Mistrza w Kanie Galilejskiej. I wreszcie była tu, pod krzyżem, aby wziąć po raz ostatni ciało Jezusa. Dyspozycyjność to nic innego jak pełna miłości obecność.
Przy tej stacji myślę o mojej dyspozycyjności wobec Ciebie i ludzi. A dyspozycyjność to przede wszystkim stan łaski uświęcającej. Dyspozycyjność to bycie dla drugiego, ale w pierwszej kolejności dla Ciebie Panie (bez wyjątku, bez względu na okoliczności). Chodzi więc o bycie gotowym zawsze i wszędzie. Permanentne oszukiwanie Ciebie i siebie poprzez grzech lub niekonsekwencję niesie ze sobą miraż rządzenia sobą.
Przepraszam Cię, Jezu, za chwile trwania w grzechu ciężkim. Przepraszam za grzechy świętokradztwa. Wiem, że powinienem, tak jak Maryja, być przy Tobie zawsze. Przepraszam więc za moją nieroztropność i brak chęci służenia Tobie i ludziom. Przepraszam za chwile bez Ciebie. Wybacz mi, Panie, te chwile z mojego życia, w których uciekałem przed powiedzeniem: Oto jestem. Poślij mnie.
Przepraszam!
XIV. Jezus złożony do grobu
Złożenie do grobu Jezusa miało zakończyć cały żywot Mistrza z Nazaretu. Wielu z pewnością rozważało wszystkie słowa i dzieła, które dokonywał Chrystus. Grób Jezusa dla wielu miał zostać pełny. Dla wielu był symbolem przegranej Jezusa i Jego uczniów. Jak się okazało po trzech dniach było zupełnie inaczej. Grób nie jest symbolem końca. Jest raczej nadzieją na dalsze życie, w które trzeba wierzyć i spodziewać się.
Przy tej stacji myślę, Panie, o swoim dotychczasowym życiu. Kiedy stoi się nad czyimś grobem, wspomina się najczęściej dobre chwile. Droga na cmentarz jest wtedy dla nas żyjących drogą miłości zamkniętej w pamięci o zmarłym. To wspomnienie o tym, co zostawił. A co w moim życiu było dobre? Myślę o swoich śladach pozostawionych w sercu drugiego człowieka. Czy rzeczywiście drugi człowiek może mnie naśladować. Czy idąc za mną dojdzie do Jezusa. Czy będzie szczęśliwy?
Przepraszam Cię, Jezu, za wszystkie pozostawione ślady zła i nieodpowiedzialności. Przepraszam za złe wybory i narażanie się na grzech. Przepraszam za krzywdy, które wyrządziłem innym, ale także i sobie. Przepraszam też za niewykorzystane szanse powrotu do Ciebie. Mimo tego wszystkiego zła w moim życiu, ufam Panie Tobie!
Przepraszam!
Zakończenie
I tak, dobrnęliśmy z Tobą Panie do końca drogi krzyżowej. Nie może się ona jednak skończyć w tym miejscu, przy tym grobie. Ten grób jest pusty, bo zmartwychwstałeś. A łaski wysłużone przez Twoją mękę i śmierć na krzyżu zamknąłeś w sakramentach.
Patrzę więc na Stół Pański i dziękuję za Twoje Ciało i Krew zostawione pod postaciami chleba i wina. Proszę, umocnij mnie Panie w dalszym wędrowaniu. Niech idę prostą drogą do Ciebie, pociągając innych. Proszę Cię także, abyś błogosławił mi w chwilach prób i wyzwań. Tak bardzo chcę, aby droga krzyżowa była moja drogą uświęcenia, a nie buntu. Panie proszę, dodaj sił! Jezu ufam Tobie! Chcę tę drogę zakończyć słowami modlitwy:
Jezu, mój Zbawco i Przyjacielu, proszę Cię, abyś nie pozwolił mi zdradzić Ciebie, Twojej miłości do mnie. Chcę Ci powiedzieć, że codziennie pragnę pełnić Twoją Wolę. Dlatego też, proszę: skrusz mnie, upomnij, wskaż i prowadź! Ty wiesz najlepiej, ile we mnie niewierności, ale i zapału, dobrych intencji czy chęci. Wiem, że nieraz Cię mocno zawodzę, bo mam być bardziej dla Ciebie, przez Ciebie, z Tobą i w Tobie. Jezu naprawdę ufam Ci i zawierzam swoje powołanie, a także moich bliskich. Ty najlepiej wiesz czego mi potrzeba. Chcę przyjąć wszystko, co przygotowałeś dla mnie. Mam świadomość swojej niegodności, ale także gotowości, aby służyć. Przyjmij więc mnie takim jakim jestem i wzmocnij we wzrastaniu, bo Cię kocham, bo Ci ufam, bo nie chcę Cię zawieść! A Ty, Matko Najświętsza, czuwaj nade mną jak Matka, która zawsze pociesza, umacnia, podpowiada, a przede wszystkim wstawia się za mną. Nie pozwól mi nigdy odłączyć się od Twojego Syna. Amen.