X Rekolekcje Góralskie
16 listopada 2018 roku
Stare Bystre
Arcybiskup Marek Jędraszewski
Metropolita Krakowski
Kiedy św. Jan Apostoł pisał swój drugi list, Kościół przeżywał trudne chwile. Rozpoczynały się prześladowania, tym razem za sprawą cesarza Domicjana. Pierwsze, za czasów Nerona, ograniczały się tylko do Rzymu i jego okolic. Teraz prześladowania ogarniały całe ówczesne Imperium Rzymskie. Mogło się nawet wydawać, że to koniec Kościoła, tym bardziej, że w samym Kościele wiele było podziałów, niejasności i dyskusji. Echem tego są słowa, które św. Jan kieruje do tych, którzy nie chcieli uznać, że Jezus jest Bożym Synem, że dla nas i dla naszego zbawienia stał się człowiekiem, rodząc się z przeczystego łona Najświętszej Maryi Panny. Św. Jan nazywa wątpiących w prawdziwość wcielenia „antychrystami”. Wyraźnie potępia tych, którzy nauczanie Jezusa Chrystusa i wszystko, czego dokonał dla naszego zbawienia, uważają za coś pozornego. Tymczasem trzeba wrócić do Jego prawdy, trzeba żyć prawdą, którą On objawił, wskazując swoim życiem i nauczaniem, że Bóg jest miłością i dlatego pozostawił nam dwa najważniejsze przykazania – przykazania miłości. Na miłość Boga mamy odpowiadać miłością do Niego całym swoim sercem, duszą, ze wszystkich sił. Mamy też ogarniać swoim sercem wszystkich ludzi. Bóg, który jest miłością, zostawił nam swoje przykazania miłości, abyśmy – przestrzegając ich – stawali się naprawdę Jego podobieństwem i obrazem. Kochając Boga i drugiego człowieka, mamy sami niejako stawać się miłością. Wypełniając przykazania miłości, mamy całemu światu dawać świadectwo o Bogu. Na przekór trudnościom i prześladowaniom, związanym często z koniecznością narażenia się temu światu tak dalece, że niekiedy trzeba oddać nawet własne życie.
Drodzy Siostry i Bracia! Kiedy przeżywamy w tych dniach 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości po 123 latach niewoli, mamy szczególną okazję, by raz jeszcze pochylić się nad tym, co znaczy ojczyzna i patriotyzm. W odniesieniu do tej rzeczywistości musimy przywołać IV Przykazanie. Wyraźnie o tym mówił i pisał św. Jan Paweł II, wskazując, że patriotyzm wchodzi w zakres IV Przykazania Dekalogu, które zobowiązuje nas, by czcić ojca i matkę. Przykazanie to, dzięki Chrystusowi, Bożemu Synowi, który stał się człowiekiem, nabiera szczególnej głębi. Był do nas we wszystkim podobny, oprócz grzechu. Wpatrując się w Niego i w Jego nauczanie odkrywamy, jakimi powinniśmy być także w patrzeniu na ojczyznę. Także Pan Jezus kochał bardzo swoją i płakał nad losem Jerozolimy, która miała zostać doświadczona wielkimi tragediami tak, że nie pozostanie z niej kamień na kamieniu (por. Łk 19, 41-44). Wpatrując się w Jego postawę, uczymy się, jak kochać, także jak kochać ojczyznę.
Miłość do kraju rodzinnego związana jest z IV Przykazaniem, bowiem łączy się i z ojcem, i z matką. Pisał o tym św. Jan Paweł II w swojej ostatniej książce Pamięć i tożsamość. Ojczyzna to najpierw ojcowizna – czyli te dobra, które otrzymaliśmy po ojcach. Jest dziedzictwem, które dotyczy ziemi, pewnego określonego terytorium, ale także dóbr duchowych, zasobów kultury, które otrzymaliśmy po naszych ojcach i dziadach. Jednocześnie to słowo, będąc rodzaju żeńskiego, wskazuje na matkę. Św. Jan Paweł II uczy, że miłość do ojczyzny zawdzięczamy przede wszystkim naszym matkom, które nas uczyły kochać. Zaskakujące są te słowa. Wiemy przecież, że Karol Wojtyła niezwykle krótko cieszył się swoją matką. Miał zaledwie 10 lat gdy odeszła do Boga. Jednak wspomnienia tego, czego go uczyła i jak go otwierała na skarb ojczyzny, musiały pozostać w nim głęboko zakorzenione, skoro po latach pisał o roli matki uczącej miłości do ojcowizny, do tego dobra, które otrzymujemy po ojcach. Tak więc ojczyzna jest wszystkim tym, co odziedziczyliśmy po ziemskich ojcach i matkach. Oddając cześć ojcu i matce, dziękujemy za wszystko, co od nich otrzymaliśmy. W tym wielkim skarbie jest ten szczególny: sama ojczyzna.
Jak mówiliśmy, miłości do ojczyzny uczymy się przez Jezusa Chrystusa. Patrzymy głębiej i dalej niż sięga wzrok. Jak ważne jest, byśmy uczyli się tej miłości przez Matkę Kościół. Dzięki Kościołowi lepiej rozumiemy, czym jest ta Boża ojcowizna, która stała się naszym udziałem dzięki przyjściu Chrystusa. Cały świat jest wielkim Bożym darem, ojcowizną otrzymaną od Boga jako zadanie dla nas, by ją przekształcać i dzięki temu stawać się przenikniętym miłością, na Boży obraz i podobieństwo. Pan Jezus mówi w Wieczerniku nie tylko, skąd przyszedł – od Ojca, ale wskazuje dalszy kierunek swojej drogi – opuszcza świat i wraca do Ojca. Nasza chrześcijańska ojczyzna jest w niebie, stąd często mówimy: ojczyzna niebieska, ojczyzna wieczna. Niebo, zbawienie jest naszym ostatecznym celem. Jego osiągnięcie jest naszą fundamentalną nadzieją. Zdążając do nieba, z dnia na dzień realizując przykazania miłości, tym bardziej rozumiemy, jak ważna jest miłość do najbliższych i do ojczyzny. Im bardziej jesteśmy przejęci celem ostatecznym – niebem, tym większy i bardziej święty staje się obowiązek, by kochać naszą ojczyznę ziemską. I odwrotnie: im bardziej kochamy ziemską ojczyznę, tym bardziej otwierają się przed nami perspektywy osiągnięcia nieba. Ojciec Święty pisał: „Inspiracja wiecznej ojczyzny zrodziła gotowość służenia ojczyźnie doczesnej, wyzwalała w obywatelach gotowość do wszelakich poświęceń dla niej – poświęceń niejednokrotnie heroicznych”. Znamy polską historię i zmagania pięciu kolejnych pokoleń Polaków, którzy marzyli, by odzyskać wolną Polskę i dla niej się poświęcali, cierpieli i oddawali własne życie. Dla człowieka, który nie żyje niebem i nie wierzy w Boga, oczywistą rzeczą wydaje się jedno: skoncentrować się na doczesności i bieżącej chwili. Stąd niezwykła pogoń za przyjemnościami. Dla tych, którzy żyją Bożą perspektywą, rozumienie siebie i świata staje się bardziej bogate i głębokie. Dzięki Chrystusowi, który dla nas umarł i zmartwychwstał, rozumiemy, jak wielki jest sens cierpienia przyjmowanego i znoszonego dla tego, aby wzrastało Królestwo Boże pośród nas i by nasza ziemska ojczyzna była wolna, dawała poczucie bezpieczeństwa, rodziła w nas dumę z przeszłości i poczucie odpowiedzialności za jej kształt dziś i na przyszłość.
Tak mamy patrzeć na ojczyznę. Z tego patrzenia wyrasta szczególne odniesie do niej, które nazywamy patriotyzmem – miłością do ojczyzny. Musimy bronić się przed kosmopolityzmem, postawą według której wszystko, co związane z ojczyzną jest mało ważne, bo jestem obywatelem świata. To jedno niebezpieczeństwo – zatracić poczucie wartości ojczyzny. Drugie niebezpieczeństwo – wpaść w sieć nacjonalizmu lub szowinizmu, postaw, które głoszą, że liczy się tylko relacja do mojej własnej ojczyzny, a inne narody są mało ważne i gorsze. Nie tego uczył Chrystus, mówiąc o miłości bliźniego i wskazując, że jej źródłem jest sam Bóg. Obowiązek miłości bliźniego wynika z tego, że mamy wspólnego Ojca. To trzeba przenieść na miłość do ojczyzny. Każdy naród ma swoją ziemię, tradycję, historię, poczucie dumy, osiągnięcia. Każdy ma powód, by traktować swoją ojczyznę jak skarb, którym trzeba dzielić się z innymi, jak dzieci tego samego ojca dzielą się tym, co posiadają, tworząc rodzinną wspólnotę. Narody podobnie – kochając i szanując siebie nawzajem, rozumieją, że taka postawa wyrasta z prawdy, że jeden jest nasz Ojciec, który jest w niebie.
Możemy zapytać, dlaczego mamy kochać ojczyznę całym sercem, z gotowością do heroicznych poświęceń? To ważne pytanie i niełatwa odpowiedź. Ale możemy się zastanowić nad tym, dlaczego mamy czcić, szanować i miłować rodziców? Czysto intelektualna odpowiedź na to pytanie jest trudna. Jak wyrazić słowami to, że czujemy całe dobro miłości, które nam okazywali? Jak to wyrazić? Czujemy to sercem i nim chcemy na tę miłość odpowiedzieć. Miłość do ojczyzny to miłość mierzona sercem. Jest coś takiego jak obowiązek serca. Jest w nas taka rzeczywistość, którą mierzy się sercem. Jakże głębokie są słowa kardynała Karola Wojtyły, którymi w 1974 roku zaczynał poemat Myśląc Ojczyzna:
„Ojczyzna – kiedy myślę – wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam,
mówi mi o tym serce, jakby ukryta granica, która ze mnie przebiega ku innym,
aby wszystkich ogarniać w przeszłość dawniejszą niż każdy z nas:
z niej się wyłaniam… gdy myślę Ojczyzna – by zamknąć ją w sobie jak skarb.
Pytam wciąż, jak ją pomnożyć, jak poszerzyć tę przestrzeń, którą wypełnia”.
Myśli o ojczyźnie. Ojczyzna staje się przedmiotem refleksji. Naraz odkrywa, że z niej się wyłania. Nie byłby sobą, gdyby nie ta przestrzeń, która pozwoliła mu pokazać się światu i powiedzieć: jestem Polakiem. Jednocześnie jest to rzeczywistość, w której znajduje swoje korzenie. Powiedzieć „Jestem Polakiem”, znaczy cofnąć się pamięcią do niezwykłych początków narodu polskiego – chrzest, który Mieszko I przyjął w 966 roku, łączy w jedno początek historii narodu i początek historii państwa polskiego. Te trzy rzeczywistości idą ze sobą razem: Bóg i chrześcijaństwo, duma z tego, że jestem Polakiem i obywatelem polskiego państwa. To moje korzenie. Kiedy myślę „ojczyzna”, rozumiem, że wywodzę się z wielkiej historii Polaków. Mówi mi o tym przede wszystkim serce, jak pisze Karol Wojtyła, które jak ukryta granica łączy mnie z innymi i dzięki temu mogę cofnąć się do tych innych, którzy są obok mnie i do tych, którzy żyli w poprzednich pokoleniach. Z tego myślenia sercem wyłania się przekonanie: Ojczyzna to mój skarb, coś bardzo cennego. Ale nie wystarczy stwierdzić, że Ojczyzna to mój skarb. Z tym musi wiązać się pytanie pełne odpowiedzialności: jak ten skarb pomnożyć w sobie i wokół siebie?
Wyłaniać się z tej ziemi i jednocześnie zakorzeniać się w historię tej ziemi. Znaczy to jednocześnie kochać język, którym mówię:
„Gdy dokoła mówią językami, dźwięczy pośród nich jeden: nasz własny. Zagłębia się w myśli pokoleń i ziemię naszą opływa i staje się dachem domu, w którym jesteśmy razem –
poza nim dźwięczy rzadko”.
To ciekawa metafora: język jako dach domu, który określa konkretną przestrzeń i daje poczucie bezpieczeństwa. Daje też poczucie tożsamości: jesteśmy pod jednym dachem, jesteśmy w jednym domu. Granice tego domu, którym jest nasza ojczyzna wyznacza język. Wiemy z okresu zaborów, jak trzeba było walczyć o polski język wobec rusyfikacji i germanizacji. Na początku XX wieku dzieci we Wrześni były bite za to, że nie chciały modlić się w – obcym dla siebie – języku niemieckim. Dzieciom i ich rodzicom zależało na tym, by zwłaszcza do Boga zwracać się w mowie ojczystej. Stąd słowa Roty Marii Konopnickiej, tak głęboko oddające tragedię polskich dzieci, rodzin i równocześnie heroizm zmagań, aby polski język był dachem i osłoną dla polskiego narodu:
„Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród,
nie damy pogrześć mowy!
Polski my naród, polski lud,
królewski szczep Piastowy”.
Piękno krajobrazu. Zwłaszcza tego, tu na Podhalu. Był on drogi Karolowi Wojtyle. Rzeczą znamienną jest, że w niedokończonym z powodu konklawe ostatnim swoim poemacie zatytułowanym Stanisław, gdzie swoją myśl kierował do świętego biskupa patrona Polski, zawarł przepiękne obrazy polskiej ziemi:
„Pragnę opisać Kościół –
mój Kościół, który związał się z moją ziemią.
(…)
Ziemia leży w dorzeczu Wisły, dopływy wzbierają wiosną, gdy śniegi topnieją w Karpatach”.
A dalej –obraz tej ziemi, widziany z okna samochodu:
„Ziemia przebiega w oknach, przebiegają drzewa i pola.
I mieni się śnieg na gałęziach, a potem w słońcu opada.
I znowu zieleń: młoda naprzód, potem dojrzała, wreszcie gasnąca jak świece.
Ziemia polska przebiega w zieleniach, jesieniach i śniegach”.
Taka jest nasza piękna polska ziemia. Od Tatr po Bałtyk można spotkać najrozmaitsze krajobrazy: górskie, podgórskie, równiny, lasy, jeziora, rzeki i samo morze. Wszystko u nas jest. Piękna polska ziemia. Ale ta ziemia i jej historia domagają się, aby wniknąć głębiej, niejako przebić się przez to, co widzą oczy i słyszą uszy: wejść w dramat historii Polski, Polski zmagającej się o wolność. Bo wolność, to – idąc za słowami Karola Wojtyły – dar i zmaganie. Otrzymaliśmy wolność jako dar, ale jak każdy dar i skarb, może być łatwo utracona. Także z naszej własnej winy, z braku poczucia wyobraźni i odpowiedzialności. Stąd konieczność zmagania, aby wolności nie utracić.
Raz jeszcze wracają słowa poematu Myśląc Ojczyzna…: „Pytam wciąż, jak ją pomnożyć, jak poszerzyć tę przestrzeń, którą wypełnia”. Jak pomnożyć skarb, który otrzymałem? Jest dar i jest zmaganie. Są i bolesne fakty z naszej historii, sięgające XVIII wieku, kiedy różni ludzie, zapatrzeni w siebie, używali życia za wszelką cenę (słynne powiedzenie: „Za króla Sasa, jedz, pij i popuszczaj pasa”), ale także zdradzali Polskę za obce pieniądze. Byli tacy. To oni doprowadzili kraj do upadku i naród do utraty niepodległości. Karol Wojtyła mówi: nie zapłacili za wolność tyle, ile trzeba i dlatego potrzebni byli ci, którzy swoją ofiarnością byli gotowi za wolność nadpłacić bezinteresownie: cierpieniem, katorgą, zsyłkami, własną śmiercią. Bogu dzięki, że było w naszej historii tak wielu, którzy byli gotowi nadpłacić. Prości ludzie, siostry zakonne, księża, wykształceni, ziemianie – tylu mamy wspaniałych bohaterów, których imiona przypominamy sobie w tych dniach, dziękując Bogu, że nam ich dał w czasach trudnych, a dla większości bolesnych, dla wielu w czasach nie dających żadnej nadziei na bliską wolność. Z tego zmagania, z rozrachunku z własną historią rodzi się szczególne zobowiązanie.
Pisze Karol Wojtyła:
„Ojczyzna: wyzwanie tej ziemi rzucone przodkom i nam, by stanowić o wspólnym dobru i mową własną jak sztandar wyśpiewać dzieje”.
Jest coś takiego jak wspólne dobro. Przy wszystkich różnicach, podziałach, grze interesów, dla Polaków Polska musi być pojmowana jako Rzeczpospolita, rzecz wszystkich, dla której dobra trzeba umieć dać z siebie bardzo wiele. Żeby tak się stało, żebyśmy umieli stanowić o wspólnym dobru i wyznaczyć granicę, której nie można przekroczyć, bo za nią kryje się lekceważenie albo zdrada, niezwykle ważna jest rola sumienia, które pozwala nam właściwie ocenić przeszłość, spojrzeć na to, co się dzisiaj dzieje i dokonywać właściwych wyborów.
„Historia warstwą wydarzeń powleka zmagania sumień. W warstwie tej drgają zwycięstwa i upadki. Historia ich nie pokrywa, lecz uwydatnia…
Czyż może historia popłynąć przeciw prądowi sumień?”
Może. Wszystkie te zdrady, których niemało było w historii, prywaty, zapatrzenie się we własny interes, pokazują, że możliwe jest takie postępowanie, które zatraca z pola widzenia to, co najistotniejsze. Jednocześnie historia Polski i odzyskanej sto lat temu wolności pokazuje, że rację mają ci, co nadpłacają. Słuszność mają ci, którzy wiernie trwają przy dobru. Bohaterami są ci, którzy dla ojczyzny gotowi są oddać własne życie, idąc za głosem sumienia. Patrząc na nasze dzieje, rozumiemy tym bardziej zadanie, które stoi przed nami.
W 1974 roku kardynał Wojtyła pisał:
„Obyśmy nie rozszerzali wymiarów cienia.
Promień światła niechaj pada w serca i prześwietla mroki pokoleń. Strumień mocy niech przenika słabości.
Nie możemy godzić się na słabość”.
Zdajemy sobie sprawę, jak aktualne są te słowa dzisiaj. Nie wolno nam godzić się na słabość. Nie możemy godzić się na podwójne życie, wbrew sumieniu. Nie możemy przyczyniać się do tego, by na Najjaśniejszą Rzeczpospolitą padał jakikolwiek cień. Nie wolno nam brać w tym udziału. Mamy być silni mocą naszej wiary. Mamy być niezłomni mocą naszej miłości do ojczyzny. Mamy być pełni nadziei, przez miłość do ojczyzny ziemskiej zmierzając do ojczyzny niebieskiej. Tak się dzieje zawsze wtedy, kiedy wracamy do fundamentów naszej chrześcijańskiej wiary: do Jezusa Chrystusa, Bożego Syna, który stał się człowiekiem i który uczy nas pełni człowieczeństwa. Wpatrzeni w Niego, zdążając za Nim do niebieskiej ojczyzny, „uczymy się nowej nadziei”, zmierzamy przez czas do „ziemi nowej”. Oto perspektywa naszego życia, które nie kończy się tutaj. Cel jest w górze. Stąd raz jeszcze, w tym świetle, czujemy moc słów Roty:
„Nie damy miana Polski zgnieść.
Nie pójdziem żywo w trumnę.
W Ojczyzny imię i w jej cześć
podnosim czoła dumne.
Odzyska ziemię dziadów wnuk.
Tak nam dopomóż Bóg!”.
Tak nam dopomóż Bóg! Amen.