– Chciałabym, żeby ludzie powrócili do nauczania Jana Pawła II, nie tylko do gestów i sentymentalnych spotkań. Ten powrót jest czymś niezbędnym, ponieważ papieskie nauczanie zawiera odpowiedzi na problemy współczesnego człowieka. – mówiła Ludmiła Grygiel – przyjaciółka papieża i autorka książek o św. Faustynie i Bożym Miłosierdziu – w wywiadzie dla biura prasowego archidiecezji krakowskiej.
Pani Ludmiła poznała Karola Wojtyłę, kiedy jako studentka chodziła na Msze św. do Kolegiaty św. Anny w Krakowie, gdzie głosił on kazania i rekolekcje. Bezpośrednie spotkanie nastąpiło dopiero po ślubie, ponieważ biskup Wojtyła przyjaźnił się z jej mężem – profesorem Stanisławem Grygielem. Małżonkom błogosławił biskup Pietraszko, a przebywający wtedy w Rzymie przyszły papież, udzielając sakramentu małżeństwa innej parze, prosił o modlitwę za swoich krakowskich przyjaciół, którzy tego samego dnia łączą się małżeńskim węzłem w stolicy Małopolski.
– Nigdy nam o tym nie powiedział (…) to było dla mnie takie ważne, że doskonale pamiętał! On miał zawsze świetną pamięć, nie tylko do teologii i filozofii. – dodaje.
Państwo Grygielowie mieszkali w bloku na Azorach. Często organizowali spotkania, na których rozmawiali o filozofii i poezji. Wielokrotnie gościli u siebie również kardynała Wojtyłę.
– Przyjechał kiedyś bardzo późno. Poszedł do dzieci, które już spały, obudził je i zapytał, co chcą robić o tej porze, a rodzice nigdy im na to nie pozwalają. – Bić się poduszkami – odpowiedziały moje dzieci. Po krótkiej bitwie, pożegnał się z nimi i przyszedł do nas porozmawiać. – opowiada z uśmiechem.
Po jednym z takich niezapowiedzianych i spontanicznych spotkań, do pani Ludmiły zadzwoniły siostry z krakowskiej kurii i poprosiły o przepis na sałatkę, która bardzo smakowała księdzu kardynałowi. Pani Grygiel nie potrafiła przypomnieć sobie, jakie składniki do niej dodała, ponieważ w sklepach wielokrotnie brakowało produktów i wykorzystała wszystko, co miała w lodówce.
Rozmówczyni wspomina, że spotkań z kardynałem było bardzo dużo i wiele z nich zlewa się w jedno wielkie i piękne wspomnienie. Doskonale jednak pamięta dzień, kiedy spotkała się z papieżem przed konklawe i wspólnie, razem z mężem i dziećmi, zwrócili uwagę, że był on zamyślony i jakby nieobecny. 16 października o wyborze papieża dowiedzieli się dzięki relacji z Radia Watykańskiego.
– Okazało się, że jest Msza św. w Mariackim. Pełniusieńki Kościół. Ludzie stali aż na ulicy! Klerycy wyszli z seminarium i śpiewali na Rynku „Czy wy wiecie, że my mamy papieża”. To był wybuch spontanicznego i publicznego wyznania wiary.
W odpowiedzi na powołanie ich przyjaciela na Stolicę Piotrową, Państwo Grygielowie wraz z dziećmi wysłali do Watykanu cztery listy, które potem były odczytywane we włoskich mediach. Dzięki uprzejmości biskupa Pietraszki, małżonkowie mogli również pojechać do Rzymu na Mszę św., która inaugurowała pontyfikat Papieża Polaka.
– Biskup Pietraszko miał dwa miejsca w samolocie – dał je nam w prezencie na 10. rocznicę ślubu! To był taki wyjazd spontaniczny, ale niesamowity!
Pani Ludmiła pierwszy raz spotkała się osobiście z nowo wybranym papieżem na Mszy św. i śniadaniu w Castel Gandolfo w 1979 roku.
– Zaprosił nas na Mszę św. Po jej zakończeniu, powiedział, że idziemy na śniadanie. Trochę krążył po pokojach i szukał jadalni, ale mówił, żebyśmy się nie przejmowały, bo jest tu pierwszy raz. Doszliśmy do kuchni i usiedliśmy przy stole. Córka powiedziała: „Żyjesz tutaj jak król na Wawelu, ale zupełnie się nie zmieniłeś”. Miała rację. Wydawało się, że on się urodził po to, by być papieżem.
Największą rewolucją było to, że papież kontynuował swój sposób życia. Często zapraszał przyjaciół, nie lubił jadać sam, był otwarty i bezpośredni. Dla niektórych było to niezrozumiałe i budziło ogromne zdziwienie.
– Tuż po wyborze, Ojciec Święty korzystał z pomocy dawnych przyjaciół krakowskich. Mąż często przyjeżdżał do Rzymu. Jan Paweł II myślał, żeby stworzyć tutaj instytucję kulturową i chciał, żeby zajął się tym mój mąż (…) Pewnego dnia przyszła wiadomość, że Ojciec Święty prosi, żebyśmy przyjechali do Rzymu na dwa lata, na próbę. Długo się zastanawialiśmy (…) Przyjechaliśmy do Rzymu 17 września.
W podjęciu decyzji małżonkom pomógł biskup Pietraszko, który powiedział, że papieżowi się nie odmawia.
– Początkowe lata były trudne z różnych powodów (…) W międzyczasie powstał Instytut do studiów nad rodziną. Po pierwszym roku naszego pobytu, zadzwonili i poprosili o przyjęcie wykładów. To było decydujące. Cały nasz pobyt wiąże się ze środowiskiem tego instytutu.
Pani Ludmiła podkreśla, że papież ogromną troską objął rodziny. Poświęcił im dużo uwagi w swoich przemówieniach, listach i podróżach duszpasterskich. Niejako przeczuł kryzys małżeństwa i rodziny, który był konsekwencją rewolucji roku 1968.
– Powrót do Jana Pawła II jest konieczny do ratowania rodziny!
Pontyfikat Papieża Polaka zmienił nie tylko życie codzienne Watykanu, ale również sposób przekazywania Ewangelii.
– Papież wyszedł do ludzi, nie zamykał się i z wielką odwagą, wobec wszystkich wyzwań, głosił Ewangelię i mówił, że Chrystus ma rację i wie, co jest w człowieku.
Pani Ludmiła zaznacza, że Jan Paweł II starał się nawiązywać kontakt z każdym człowiekiem. Kiedy się z nim rozmawiało, czuło się, że było to intensywne spotkanie, a dla papieża liczył się rozmówca, którego z uwagą słuchał. Nie bał się również rozmawiać z najmłodszymi i aktywnie słuchać tego, co dzieci chcą mu przekazać.
– Los dzieci nie był mu obojętny (…) Zależało mu na tym, aby dziecko było doceniane, a życie szanowane od poczęcia aż do naturalnej śmierci.
Ostatnie spotkane przyjaciół miało miejsce w Boże Narodzenie. Papież już nie chodził. Siedział w fotelu. Małżonkowie opowiedzieli papieżowi, że codziennie mówią w jego intencji „Pod Twoją obronę”. Papież obiecał, że będzie się z nimi łączyć w modlitwie.
– Modlitwa to podstawa. Kontakt z Bogiem to fundament jego posłania i codziennej pracy. – dodaje na zakończenie.
Joanna Adamik, Joanna Folfasińska | Archidiecezja Krakowska
Fot. Joanna Adamik | Archidiecezja Krakowska