Abp Marek Jędraszewski
metropolita krakowski
Dzisiaj naszymi sercami i historyczną pamięcią cofamy się do dnia 15 października 1817 roku, gdy w szwajcarskiej Solurze umierał Naczelnik Tadeusz Kościuszko, jeden z największych naszych narodowych bohaterów. Kiedy dzisiaj w świetle tej rocznicy próbujemy również określić siebie jako Polaków, wydaje się rzeczą ze wszech miar słuszną i potrzebną, aby zagłębić się w następujące wersy poematu kardynała Karola Wojtyły Myśląc Ojczyzna…: „Ojczyzna: wyzwanie tej ziemi, rzucone przodkom i nam, by stanowić o wspólnym dobru i mową własną jak sztandar wyśpiewać dzieje”.
Te wersy mogą stanowić swoistą definicję tego, czym jest Ojczyzna. Definicję składającą się z trzech elementów. Najpierw jest ziemia, która rzuca wyzwanie ludziom na niej żyjącym. Ziemia jest pierwsza. Potem przychodzą ludzkie pokolenia – w tym przypadku pokolenia Polaków – które ją zamieszkują. Dalej: wyzwanie tej ziemi jest wyzwaniem do odpowiedzialności za stanowienie o wspólnym dobru. I po trzecie: te dzieje trzeba wyśpiewać mową własną. I nie chodzi tu o samą tylko formę, o język polski. Chodzi o to, aby wyśpiewać nasze dzieje polskim duchem, a nie obcą narracją. Jak wiele było tych narracji pomniejszających i poniżających Polskę, niekiedy wręcz z niej szydzących! I w okresie przedrozbiorowym, i podczas rozbiorów, i później. Wiemy, że także i dzisiaj ich nie brakuje. Tymczasem nasze dzieje są bogate i piękne – i jest naszym obowiązkiem wyśpiewać je własną duszą, kształtowaną, jak pisze dalej Karol Wojtyła, czynami zbudowanymi „na opokach woli”. To nasze czyny, to nasze decyzje mówią o nas. Właśnie one mają prawo, by to mówić. Dlatego trzeba nam wracać do śladów minionych czynów. Chociażby do tych śladów, które możemy podziwiać, oglądając wielką wystawę „#Dziedzictwo” w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Co ważniejsze, śpiew naszych dziejów musi zawierać w sobie także ich osąd. Nie chodzi przecież o śpiew dla samego tylko śpiewu. Tu chodzi o to, aby umieć osądzić nasze dzieje. I, jak pisze kardynał Wojtyła, nie wszyscy mają prawo do tego rodzaju osądu. Jest on zarezerwowany tylko dla tych, którzy dojrzałością własnych, wolnych czynów – „dojrzałością samostanowienia” – sobie na to zasłużyli. Autor poematu Myśląc Ojczyzna… wspomina najpierw pierwsze pięć wieków dziejów Polski: od chrztu, poprzez podział dzielnicowy, aż po złoty wiek jagielloński. Później nastał wiek XVIII – epoka tak zwanej złotej wolności. Wiek ten został obiektywnie osądzony poprzez to, do czego on Polskę doprowadził. „Osądziła złotą wolność niewola” – stwierdził kardynał Wojtyła. Niewola ta zbliżała się do Rzeczypospolitej poprzez upadek polskiego ducha. Jego wyrazem stały się trzy słynne sformułowania, bezrefleksyjnie głoszone przez ówczesną szlachecką brać. Za nimi kryły się bardzo określone programy polityczne, podsuwane Polakom czy to wprost przez przyszłych zaborców, czy też przez płatnych zdrajców, którzy za obce pieniądze zatruwali polską duszę. Pierwsze wiązało się z „liberum veto”, pojmowanym jako klejnot i źrenica szlacheckich wolności. Drugie powstało już w XVII wieku i było dziełem wybitnego poety, satyryka i moralisty Wacława Potockiego. On to, próbując określić ówczesną sytuację polityczną I Rzeczypospolitej, powiedział: „Polska nierządem stoi”. Wraz z tą sytuacją państwa, które popadało w coraz większą anarchię, szedł los poszczególnych jego obywateli. Wyrażało go trzecie sformułowanie: „Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. Zasada, aby nie myśleć o tym, co będzie, i nie zastanawiać się, do czego to wszystko prowadzi, stała się wyrazem „politycznej poprawności” w czasach rządów króla Augusta III Sasa.
„Osądziła złotą wolność niewola”. Dla wielu Polaków niewola ta zaczęła się już w roku 1772 na skutek pierwszego rozbioru naszej Ojczyzny, a osiągnęła swój tragiczny finał w 1795 roku poprzez trzeci rozbiór. Niosła ona ze sobą określone konsekwencje, zwłaszcza dla tych Polaków, dla których Ojczyna była największym skarbem. Kardynał Wojtyła pisał: „Nosili w sobie ów wyrok bohaterowie stuleci: w wyzwanie ziemi wchodzili jak w ciemną noc, wołając: ‘wolność jest droższa niż życie!’”. Wchodzili w wyzwanie naszej ziemi… Ziemi wcześniejszej od nich, ale zobowiązującej – jak matka. Historia końca XVIII i całego XIX wieku stała się historią składającą się z wołania polskiej ziemi, przeplatającego się ze zdradami i klęskami naszego Kraju.
Pierwszym takim wielkim wołaniem po tragedii pierwszego rozbioru była uchwalona w 1791 roku Konstytucja 3 Maja, zwłaszcza jej preambuła: „W imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego! (…) Uznając, iż los nas wszystkich od ugruntowania i wydoskonalenia konstytucji narodowej jedynie zawisł, długim doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu naszego wady, a chcąc korzystać z pory, w jakiej się Europa znajduje i z tej dogorywającej chwili, która nas samym sobie wróciła, wolni od hańbiących obcej przemocy nakazów, ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą, egzystencję polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu, którego los w ręce nasze jest powierzony, chcąc oraz na błogosławieństwo, na wdzięczność współczesnych i przyszłych pokoleń zasłużyć, mimo przeszkód, jakie w nas namiętności sprawować mogą, dla dobra powszechnego, dla ugruntowania wolności, dla ocalenia ojczyzny naszej i jej granic, z największą stałością ducha niniejszą konstytucję uchwalamy”.
Jednakże po tym wielkim wołaniu w 1792 roku przyszła haniebna zdrada w postaci Targowicy. Odpowiedzią na nią była wojna w obronie Konstytucji. Jakże nie wrócić tutaj naszą dumną pamięcią do chlubnych walk prowadzonych przez wojska polskie pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego i generała Tadeusza Kościuszki z wojskami rosyjskimi, zwłaszcza pod Zieleńcami i Dubienką. Właśnie z nimi związany jest ustanowiony wtedy order Virtuti Militari. W lipcu 1792 roku przyszła kolejna zdrada, tym razem ze strony samego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Król zdradził tych, którzy walczyli i ginęli za Polskę. W konsekwencji nadeszła kolejna klęska w postaci drugiego rozbioru Polski w 1793 roku. Z kolei wołanie polskiej ziemi przyjęło w 1794 roku kształt Insurekcji kościuszkowskiej pod hasłem „Wolność – Całość – Niepodległość”. Zaczęła się ona od przysięgi Tadeusza Kościuszki na krakowskim Rynku w dniu 24 marca, której rota przeszła do najwspanialszych kart polskiej historii: „Ja, Tadeusz Kościuszko, przysięgam w obliczu Boga całemu Narodowi Polskiemu, iż powierzonej mi władzy na niczyj prywatny ucisk nie użyję, lecz jedynie jej dla obrony całości granic, odzyskania samodzielności Narodu i ugruntowania powszechnej wolności używać będę. Tak mi Panie Boże dopomóż i niewinna Męka Syna Twego”. Z tą Męką i ranami Jezusa złączył Naczelnik osobiste cierpienie i rany. Wydawało się, że pod Maciejowicami stracił już życie. Dobijali go przecież, leżącego na ziemi, bez świadomości… Przeżył, lecz dostał się do niewoli.
Klęska Insurekcji kościuszkowskiej doprowadziła do trzeciego rozbioru Polski w 1795 roku. W tym czasie Tadeusz Kościuszko przebywał najpierw dość długo w więzieniu w Petersburgu, później jego udziałem stał się los wygnańca w Szwajcarii. Do końca swego życia pozostał ciągle zatroskany o polską sprawę. Człowiek, którego szanowali najwięksi władcy tamtych czasów: Napoleon Bonaparte i Aleksander I. Z żadnym z nich nie wszedł jednak w układy, choć obaj mu to proponowali.
Już za życia był legendą dla Polaków, zresztą nie tylko dla nich. Stał się natchnieniem dla kolejnych pokoleń tych, którzy uważali, że dla Polski trzeba przelać własną krew. Przecież „wolność jest droższa niż życie”. O czasie tych ponad wiek trwających zmagań i o niezwykłości polskiej ziemi pisał kardynał Wojtyła w niedokończonym poemacie Stanisław, tuż przed konklawe w 1978 roku: „Ziemia trudnej jedności. Ziemia ludzi szukających własnych dróg. (…) Ziemia na koniec rozdarta przez ciąg prawie sześciu pokoleń,/ rozdarta na mapach świata! a jakżeż w losach swych synów!/ Ziemia poprzez rozdarcie zjednoczona w sercach Polaków/ jak żadna”.
Dzisiaj zgromadziliśmy się na Eucharystii w wawelskiej Katedrze, nieopodal krypty św. Leonarda, gdzie znajduje się sarkofag z trumną Tadeusza Kościuszki. Raz jeszcze zagłębiamy się w wersy poematu Myśląc Ojczyzna…. Jest w nich mowa o wolności, za którą się płaci. „Zapłatą [za wolność] wchodzimy w historię i dotykamy jej epok”. My także w tę historię wchodzimy. W związku z tym również do nas kierują się trzy jakże ważne pytania, które stawiał kardynał Wojtyła: „Po której jesteśmy stronie?”. Czy należymy do tych, co „nie dopłacili” sobą za wolność Ojczyzny? Czy też znajdujemy się po błogosławionej stronie tych, co „musieli nadpłacać?”. Tak jak nadpłacał Tadeusz Kościuszko.
Zaledwie na rok przed świętowaniem stulecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, rozpamiętując dokonania Bohatera jak mało który tak wielkiego i jak mało który tak bardzo symbolizującego nasze polskie dzieje, z ogromną wdzięcznością wobec Bożej Opatrzności wpisujemy się w słowa proroka Izajasza usłyszane w dzisiejszym pierwszym czytaniu: „Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę od swego ludu na całej ziemi, bo Pan przyrzekł. I powiedzą w owym dniu: Oto nasz Bóg, Ten, któremuśmy zaufali, że nas wybawi; oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność: cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia!” (Iz 25, 8b-9). W 1918 roku, prawie sto lat temu, Bóg odjął hańbę z polskiego narodu, wybawił, dał wolność. Spełniły się wtedy marzenia Naczelnika Tadeusza Kościuszki.
Równocześnie do naszych serc i umysłów dochodzą kolejne wersy poematu Myśląc Ojczyzna…: „I patrzcie! – że wolność naszą i waszą odkrywamy ciągle na nowo jako dar, który przychodzi, i zmaganie, którego wciąż nie dosyć”.