Surowe i jasne wnętrze, czyste stoliki, krzesła nieco nadgryzione zębem czasu. Uwagę zwracają drobiazgi, które tworzą domowy nastrój: w oknach firanki, na ścianach obrazki z wizerunkami świętych. A na stolikach ozdobne podkładki pod talerze z wypisanymi słowami: nadzieja, rodzina, miłość, uśmiech, przyjaciele, pokój, szczęście, życie, radość, dobro.
Ulica Reformacka 3. To tu Dzieło Pomocy prowadzi swoją kuchnię dla osób bezdomnych – wspólna modlitwa, kubek ciepłej i słodkiej herbaty, świeże bułki i dobre słowo ogrzewają serca potrzebujących każdego popołudnia. Patrząc na początki Dzieła Pomocy, można powiedzieć, że od kuchni dla ubogich wszystko się zaczęło. – Zmiany ustrojowe w Polsce w latach dziewięćdziesiątych spowodowały, że przed furtą krakowskiego klasztoru kapucynów regularnie ustawiała się kolejka potrzebujących – opowiada brat Henryk Cisowski, założyciel Dzieła. – Bracia starali się pomóc tym ludziom, jak mogli – ciepła herbata w mroźny dzień, świeża bułka, słowa pocieszenia. W 1999 roku gwardian brat Stanisław Mański w ogrodzie kapucyńskiego klasztoru postawił barak, w którym stanęła prowizoryczna kuchnia dla potrzebujących. Działała aż do czasu budowy Centrum Pomocy – wówczas przenieśliśmy jej siedzibę na ulicę Reformacką. I choć zmieniała się lokalizacja, to najważniejsze pozostało bez zmian: w kuchni dla ubogich serce Dzieła bije najmocniej…
Reformacka – uliczka ubogich
Choć w życiu najuboższych jest wiele niewiadomych, jedno jest pewne: codziennie popołudniu przy Reformackiej wydawane są bułki i ciepła herbata. Ta maleńka, bo zaledwie 135 metrowa uliczka, choć położona w ścisłym centrum starego Krakowa, nie przyciąga bogatych turystów. Reformacka jest ulicą ubogich – bezdomnych, bezrobotnych, chorych, zepchniętych na margines społeczeństwa. Przychodzą tu na długo zanim jeszcze rozpocznie się wydawanie herbaty i pieczywa – jedni spokojnie stoją, obserwując przez firanki pracę braci kapucynów, pracowników i wolontariuszy Dzieła, inni zbierają się w grupki, rozmawiają i śmieją, jeszcze inni z bezpiecznej odległości obserwują, co się dzieje.
Punktualnie o godzinie 16:00 rozpoczyna się modlitwa. Wszyscy gromadzą się wokół wejścia do kuchni, ręce utrudzone codziennością życia na ulicy czynią znak krzyża, płyną słowa chóralnej modlitwy: Ojcze nasz, Zdrowaś Mario, dziękczynienie za to, co otrzymane i prośba o łaskę lepszego jutra. Po modlitwie rozpoczyna się wydawanie bułek i herbaty. Wszyscy ustawiają się w kolejce. Każdego dnia, niezależnie od pogody, do Dziełowej kuchni przychodzi kilkadziesiąt osób. Najpierw ze swoich plecaków wyciągają plastikowe butelki, prosząc o nalanie herbaty „na potem”. Następnie siadają przy stole z herbatą w kubeczku i dwoma świeżymi bułkami, których zapach roznosi się po całej jadalni.
Miejsce spotkania
Wszystkie miejsca przy stolikach są zajęte. Tu na Reformackiej nie liczy się tylko to, żeby przyjść i wziąć co dają, tu ważne jest to, aby na chwilę przysiąść, porozmawiać z ludźmi, pobyć. Osoby bezdomne żyjąc w przestrzeni publicznej, są dla społeczeństwa niewidoczne – mało kto zauważa ich biedę, pochyla się nad ich losem, chce pomóc. W kuchni na Reformackiej jest inaczej – tu nikt nie pozostaje anonimowy, wszyscy się znają i wiedzą o sobie bardzo wiele… Nie ma w tym nic dziwnego. Choć każda osoba żyje własnym życiem, to jednak wszyscy dzielą wspólnie los najuboższych i nieraz już od lat spotykają się codziennie przy tym wspólnym stole…
Toczą się opowieści o przeszłości: jeden pan wspomina bal maturalny, inna pani mieszkanie na starym mieście, które musiała opuścić i za którym bardzo tęskni… Czasami komuś popłyną łzy, a zaraz za nimi słowa zrozumienia i pocieszenia. Częściej jednak słychać wesołe głosy – barwne opowieści o wydarzeniach minionego dnia, zasłyszane dowcipy, a nawet głośno wypowiadane marzenia… choćby o własnym samochodzie: białym, szybkim i z mocnym silnikiem, bo takie są najlepsze…
Początek przemiany
Spotkania w Dziełowej kuchni to nieraz początek drogi do przemiany życia. Dyżurująca ekipa Reformackiej nawiązuje tu pierwsze relacje z potrzebującymi. Bracia kapucyni, pracownicy i wolontariusze nieraz latami budują relację i zaufanie, by osoby bez domu zaczęły wierzyć w możliwość odmiany swojego losu i zdecydowały się na skorzystanie z profesjonalnej pomocy. – Kiedyś to byłem artysta – wspomina pan Andrzej, podopieczny Dzieła. – Gdy chodziłem na bułki na Reformacką to nieraz awantury ze mną w roli głównej się zdarzały… Ale teraz to ja myślę, żeby tylko iść do przodu. Od ponad trzech lat nie piję, fajną pracę mam, jestem lokatorem mieszkania chronionego.
Takich osób jak pan Andrzej jest w Dziele wiele. Choć ich historie życia są zupełnie różne, to większość z nich zna Dziełową kuchnię dla ubogich, zna smak podawanej tam mocnej i słodkiej herbaty ze świeżą pszenną bułką… Patrząc na ich drogę wychodzenia z bezdomności, trudy, które przeszły i wyzwania, które jeszcze przed nimi, aż trudno uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu żyły na ulicy i ustawiały się w tej ubogiej kolejce po herbatę i pieczywo… Ich żywe świadectwa życiowych przemian są największą motywacją do prowadzenia kuchni dla ubogich, kuchni w której na ozdobnych podkładkach na stolikach i w marzeniach tych, którzy tu przychodzą pojawiają się te same słowa: nadzieja, rodzina, miłość, uśmiech, przyjaciele, pokój, szczęście, życie, radość, dobro.
Za: dzielopomocy.pl