„Zgromadzeni na świętej wieczerzy”, to temat tegorocznych konferencji dla pielgrzymów 41. Krakowskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę. Przez kolejne dni pielgrzymowania będzie je głosił ks. Adam Garlacz, wieloletni przewodnik grup krakowskich, skawińskiej oraz wadowickiej, obecnie proboszcz parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego w Opatkowicach. Zapraszamy od 4-11 sierpnia br. na kanał You Tube Archidiecezji Krakowskiej oraz Spotify od godz. 7.57.
Wczoraj powiedzieliśmy o tym, iż wiara prowadzi nas na spotkanie z Panem w Eucharystii. Ona nas jednoczy i dlatego tworzymy zgromadzenie liturgiczne, aby dać świadectwo swojego przywiązania do Zbawiciela. W ten sposób nasza wiara się umacnia i dzięki niej stajemy się jeszcze bardziej gorliwymi uczniami Pana. Podobnie w czasach apostolskich gromadzili się apostołowie oraz pierwsi wyznawcy Chrystusa. Ich wspólne Łamanie Chleba, jak określano wówczas Eucharystię, było źródłem świadectwa.
Zgromadzeni i zjednoczeni wiarą na świętej wieczerzy pragniemy z pokorą przystępować do Stołu Pańskiego. Pokora stanowi ważny element kształtujący naszą duchową postawę eucharystyczną. I to właśnie ona będzie towarzyszyć nam w dzisiejszym rozważaniu.
Według jednej z internetowych definicji pokora jest cnotą moralną, „która w ogólnym rozumieniu polega na uznaniu własnej ograniczoności, niewywyższaniu się ponad innych i unikaniu chwalenia się swoimi dokonaniami”[1]. W kontekście uczestnictwa w Eucharystii nasze pojęcie pokory powinno skoncentrować się na uznaniu własnej słabości. Stajemy przecież przed Panem, który w Najświętszej Ofierze składa Ojcu Niebieskiemu dar z samego siebie. Nie można czerpać z ofiary Boga zanim nie uzna się własnej słabości. Pokora otwiera nasze serca dla Boga. Bóg z daleka dostrzega pokornego i obdarza go tym, co ma najcenniejszego – duchowymi owocami swej męki. Pyszny nie doświadczy miłości Stwórcy, bo zawsze patrzy tylko na siebie. Mając zatem świadomość swoich grzechów wiem, że „Bóg (…) pokornym łaskę daje” (1P 5, 5). Ta łaska jest nam potrzebna, jak woda spragnionej ziemi, napawa mocą i pewnością, iż w życiu nie jesteśmy sami. Tylko pokora pozwala nam z ufnością myśleć, iż Bóg jak Miłosierny Ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym przygarnie mnie oraz ponownie nakarmi i napoi.
Przystępując do Eucharystii nieustannie powinna przypominać się nam ewangeliczna scena, którą zapisał św. Łukasz: „Jezus powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co posiadam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika! Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”. (Łk 18,9-14) Wydarzenie zapisane w Ewangelii powtarza się, gdy podczas obrzędów wstępnych Mszy św. uznajemy swoją słabość i ze skruchą wołamy: „Spowiadam się Bogu Wszechmogącemu…”, choć zapewne w kontekście cytowanego fragmentu Pisma Świętego wyraźniej powinno przebić się łacińskie wezwanie: „Kyrie eleison, Christe eleison, Kyrie eleison” („Panie zmiłuj się, Chryste zmiłuj się, Panie zmiłuj się”). Dlaczego celnik został pochwalony przez Jezusa? Ponieważ potrafił z pokorą uznać swój grzech. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tylko pełna świadomość swojego ułomnego postępowania pozwoli mu otrzymać Boże przebaczenie, bo Pan nie lekceważy pragnienia ludzkiego serca.
Papież Franciszek podczas jednej z katechez w taki sposób analizował ten fragment Ewangelii: „Celnik staje w świątyni z sercem pokornym i skruszonym „stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi” (w. 13). Jego modlitwa jest bardzo krótka, nie tak długa jak faryzeusza: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!”. (…) Rzeczywiście ci, którzy ściągali podatki – nazywani „celnikami” – byli uważani za nieczystych, za poddanych obcych władców, byli nielubiani przez ludzi i zazwyczaj wiązani z grzesznikami. Przypowieść naucza, że jesteśmy sprawiedliwymi lub grzesznikami nie z powodu naszej przynależności społecznej, ale ze względu na sposób, w jaki odnosimy się do Boga i braci. Akty pokuty i kilka prostych słów celnika świadczą o tym, że zdaje on sobie sprawę, jak nędzna jest jego sytuacja. Istotną rolę odgrywa jego modlitwa. Działa jako człowiek pokorny, pewny jedynie tego, że jest grzesznikiem potrzebującym zmiłowania. O ile faryzeusz o nic nie poprosił, bo miał już wszystko, to celnik może jedynie żebrać o Boże miłosierdzie. To piękne – żebrać o Boże miłosierdzie! Stając „z pustymi rękami”, z otwartym sercem i uznając siebie za grzesznika, celnik ukazuje nam wszystkim niezbędny warunek do otrzymania przebaczenia Pańskiego. W końcu, właśnie on, tak pogardzany, staje się ikoną prawdziwego wierzącego.
Jezus kończy przypowieść zdaniem: Powiadam wam: „Ten (to znaczy celnik) odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony” (w. 14. ). Z tych dwóch, kto jest zepsuty? Faryzeusz. Faryzeusz jest ikoną człowieka zepsutego, który udaje, że się modli, ale udaje się jemu jedynie napuszyć, jakby stał przed zwierciadłem. (…) Pycha zagraża wszelkiemu dobremu działaniu, ogałaca modlitwę, oddala od Boga i od innych. Jeśli Bóg ma upodobanie w pokorze, to nie po to, aby nas poniżyć: pokora jest raczej niezbędnym warunkiem, aby być przez Niego wyniesionym i doświadczyć w ten sposób miłosierdzia, które przychodzi, aby wypełnić nasze pustki. Jeśli modlitwa człowieka pysznego nie dociera do serca Boga, to pokora biedaka otwiera je na oścież. Bóg ma pewną słabość: jest to słabość wobec ludzi pokornych. Przed pokornym sercem Bóg całkowicie otwiera swoje serce”. (1.06.2016 r.)
Sięgając do kart biblijnych nasuwa się jeszcze jedno skojarzenie. Oto bowiem Król Dawid po dokonaniu grzechu cudzołóstwa i upomnieniu przez proroka Natana w sposób bardzo świadomy mówi: „Zgrzeszyłem wobec Pana”. (2 Sm 12, 13) Owocem żalu jest modlitwa zapisana w Psalmie 51: „Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości, w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość! Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego! Uznaję bowiem moją nieprawość, a grzech mój jest zawsze przede mną. (…) Nie odrzucaj mnie od swego oblicza i nie odbieraj mi świętego ducha swego! Przywróć mi radość z Twojego zbawienia i wzmocnij mnie duchem ochoczym!” (Ps 51, 3-5.13-14) Wiemy, iż Pan spojrzał miłosiernie na swojego sługę. Przebaczył grzech i obdarzył go potomstwem. Salomon jako następca swego ojca wybudował świątynię Jerozolimską. Stwórca nie odepchnął Domu Dawida, bo przyjął pokorną ofiarę jego serca.
Choć akt pokutny wypowiedziany wobec zgromadzenia liturgicznego nie pozwala na przystąpienie do Komunii świętej bez sakramentu pojednania, to jednak na tyle oczyszcza serce i umysł, aby być świadomym tego, co ma dokonać się podczas Eucharystii. Akt pokutny otwiera nas na spotkanie z Panem, który z wysokości krzyża dostrzega naszą obecność i miłość. Dlatego też tak ważnym jest, aby formuły aktu pokutnego wykonywać świadomie, to znaczy szczerze. Nie tylko słowa są ważne, ale również i gesty, bo przecież pierwsza formuła, ta najbardziej popularna nakazuje, aby w momencie wyznania: „moja wina…” uderzać się dłonią w piersi. I tu ponownie nawiązujemy do cytowanej powyżej Ewangelii, gdzie taki sam gest wykonuje skruszony celnik.
Akt pokutny podczas liturgii Mszy św. może być zastąpiony poświęceniem wody i pokropieniem. Ma to głębokie znaczenie zwłaszcza podczas niedzielnej Eucharystii, gdyż wspominając dzień zmartwychwstania pamiętamy równocześnie o dniu przyjęcia sakramentu chrztu świętego, który obmył nas z grzechu pierworodnego i ustanowił dziećmi Bożymi odkupionymi przez śmierć i zmartwychwstanie Pana. Wspomnienie chrztu wskazuje nam na dar jakim zostaliśmy obdarowani, aby z tym większą godnością być świadomym udziału w męce Pana, którą uobecnia Msza święta.
Pokora z jaką stajemy przed Panem na początku Eucharystii towarzyszyć ma nam przez cały czas liturgii. Pokorne serce pragnie spotkania z miłującym Bogiem, aby móc świadczyć o Tym, który pomimo mojej słabości chciał za mnie poświęcić siebie i złożyć ofiarę dla mojego zbawienia. Pokora będzie ważnym znakiem również podczas przeistoczenia, a swój szczyt osiągnie w Komunii świętej, gdy jako niegodny przyjmuję Boga do swego serca.
Módlmy się o dar pokory, abyśmy zgromadzeni na świętej wieczerzy potrafili z wiarą przyjmować Bożą łaskę:
Daj nam Panie serce pokorne, abyśmy potrafili widzieć swoją słabość. Daj nam serce pokorne, które potrzebuje Twojej łaski. Daj nam serce pokorne, które dostrzega moc Twojej miłości, jaką ofiarujesz nam podczas każdej Eucharystii.
[1] Definicja zaczerpnięta z Wikipedii