– Nie karczujcie nam lasów, ale wejdźcie w takim duchowym, wawrzynowym wieńcu zwycięstwa na Jasną Górę – mówił do pielgrzymów bp Andrzej Przybylski podczas Eucharystii we Włodowicach.
Pielgrzymka to doświadczanie umierania. Na kilka dni tysiące osób zostawiają domowe wygody i porzucają spędzanie wakacji w bardziej komfortowych warunkach. Wędrują do Częstochowy, bo ktoś potrzebuje ich obecności. Rezygnują ze swobodnego spaceru, ponieważ niosą wiele próśb, które wymagają chwil skupienia i modlitwy. Już jutro pielgrzymi 41. PPK pokłonią się Matce Bożej i powierzą Jej wszystkie podziękowania, bóle, prośby.
W ostatnim dniu relacji #pielgrzymimokiem poznajemy wspólnotę piątą, czyli grupy z Myślenic, Gdowa, Niepołomic i Mszany Dolnej.
Choć ma dopiero 11 lat, Emilka była już na sześciu pielgrzymkach. Co roku znajduje nowe powody, dla których warto pielgrzymować. Jej rówieśnik Wojtek, wraz ze swoją mamą, zmierzają na Jasną Górę po raz pierwszy.
Dla Gosi piękno pielgrzymki objawia się w świadectwie wielu młodych ludzi, którzy nie wstydzą się pokazywać swojej wiary. – Każda rozmowa z kimś obcym, kogo przez osiem dni nazywasz bratem i siostrą, daje coraz więcej siły. Każda młoda osoba, która ma jakieś wątpliwości, albo chce poznać swoją drogę, powinna iść na pielgrzymkę. To otwiera oczy – zachęca.
Ks. ppłk. Robert Krzysztofiak od 1991 r. pielgrzymuje z grupą z Mszany. Już od kilku lat dołącza do pielgrzymki tylko na jeden dzień, gdyż obowiązki kapelana Wojska Polskiego nie pozwalają na więcej. – Pielgrzymka na swój klimat i jeżeli ktoś zaczął chodzić, to za nią tęskni. Przynajmniej na chwilę wstąpi, żeby się przejść w różnych intencjach i by ofiarować swój trud za siebie lub za innych – wyjaśnia ksiądz.
Dla pątników ze wspólnoty nowohuckiej sierpniowa wędrówka jest stałym punktem roku. Dla Piotra jest to 26 pielgrzymka, i jeśli Pan Bóg pozwoli, na pewno nie ostatnia. Kuba idzie na Jasną Górę 10 raz. Modli się o zdrowie oraz o znalezienie dobrej żony. Pielgrzymka jest dla niego cudownym czasem, w którym złe myśli odchodzą na bok. Stwierdza jednak, że z roku na rok zmniejsza się liczba osób pielgrzymujących, a to wywołuje smutek. Również Ania, która pielgrzymuje po raz 14, wskazuje, że w tym roku brakuje jej sióstr i braci. Matce Bożej powierza nawrócenie pewnego pana.
Nowohucka „czwórka” rozpoczęła przedostatni dzień pielgrzymki od Mszy św., którą sprawował bp Damian Muskus OFM. W homilii wskazał, iż Pan Jezus odnosi do siebie obraz obumierającego ziarna. By móc wydać owoce zbawienia dla wszystkich ludzi, musiał obumrzeć. – To właśnie dzięki temu obumarłemu ziarnu możemy dziś karmić się Eucharystią, jednać się z Bogiem i korzystać z sakramentów świętych, które wspierają nas na drodze ku Chrystusowi – wyjaśnił bernardyn.
Biskup wyraził również nadzieję, że życie wspólnoty Kościoła, tak samo jak pielgrzymowanie, odrodzi się w kolejnych latach. Podkreślił, że to od nas wszystkich zależy, czy zapragniemy na nowo żyć sakramentami i trwać w przyjaźni z Chrystusem. – Niech właśnie to pragnienie powrotu ludzi do Kościoła, pragnienie porzucenia lęków, które jeszcze wielu osobom towarzyszą niech będą również ważną intencją każdego z was – zachęcał biskup. – Niech Chrystus, który dla nas obumarł na krzyżu, abyśmy mogli żyć, prowadzi nas bezpiecznie podczas tej wędrówki ku Jasnej Górze. Niech również prowadzi nas bezpiecznie przez całe nasze życie – mówił bp Muskus. Wygłosił on również konferencję dla wspólnoty podgórsko-wielickiej w Jaworzniku.
Wspólnota śródmiejska uczestniczyła w Eucharystii w kościele św. Stanisława w Myszkowie, której przewodniczył bp Antoni Długosz, biskup senior Archidiecezji Częstochowskiej. W homilii podkreślił, że Jezus przypomina nam, że w naszym pielgrzymowaniu do domu Ojca nie ma sytuacji bez krzyża. Następnie wskazał, czego uczą nas osoby, które były obecne podczas Drogi krzyżowej Jezusa.
Maryja, którą Chrystus uczynił naszą matką, od zwiastowania po kalwarię pokazuje nam bezgraniczną wierność Jezusowi bez względu na sytuację, którą przeżywa. Szymon z Cyreny początkowo nie chce iść za Panem, gdyż ma swoje plany, wraca zmęczony z pola. Nagle jego pielgrzymowanie krzyżuje się z Drogą krzyżową Jezusa. – Kiedy Szymon zauważa, że Jezus jest niewinnie skazany, z miłością podejmuje belkę krzyża. Chce nas zachęcić do tego, byśmy mieli jego oczy i widzieli człowieka w potrzebie, i mu pomagali – wyjaśnił bp Długosz. Kolejną postacią jest Weronika, która mówi nam, że warto swoimi słowami i czynami ukazywać ludziom Ewangelię, a także zawsze przyznawać się do Jezusa. Biskup senior zaznaczył, że płaczące kobiety uczą nas współczucia dla człowieka, który cierpi. Przypomniał również słowa św. Jana Pawła II, iż trzeba nam czasem zapłakać nad sobą, nad swoimi słabościami i grzechami, by móc się nawrócić. Ostatnią osobą, o której wspomniał bp Długosz, był dobry łotr. Tak jak większość z nas miał skomplikowane życie, jednak mimo to potrafił z pokorą oddać się Jezusowi, za co otrzymał obietnicę zbawienia.
Eucharystię wraz ze wspólnotą prądnicką przeżywał bp Andrzej Przybylski, biskup pomocniczy Archidiecezji Częstochowskiej. W homilii nawiązał do postaci św. Wawrzyńca, diakona i męczennika, i przedstawił dwie cechy, które charakteryzowały męczennika – służba i odwaga. Wyjaśnił również, iż jego symbolem jest wieniec wawrzynowy, który jest znakiem zwycięstwa.
Bp Przybylski podzielił się, iż dla niego służba to znak dojrzałości człowieka. Przywołał historię ze swojego życia, gdy jako student wraz ze znajomymi postanowił pomagać osobom niepełnosprawnym mieszkającym w Częstochowie. W starych kamienicach spotykali oni chorych rówieśników, których starali się wspierać. – Kiedy wracaliśmy do akademika, czasem sobie mówiliśmy „O co tu chodzi? Przecież jak wracamy z imprezy też jesteśmy szczęśliwi, ale to jest jakieś inne szczęście”. Gdy wracaliśmy od tych ludzi, mieliśmy taką satysfakcję, że zrobiliśmy coś dużo głębszego niż najlepsza impreza. Doświadczyliśmy wielkiego spełnienia i radości – opowiadał biskup. – Wtedy odkryliśmy, że ta radość wypływała ze służby, że przekreśliliśmy siebie i nie myśleliśmy tylko o tym, by się fajnie zabawić. Może swój najlepszy czas na studiach poświęciliśmy komuś drugiemu. To jest radość służby i jednocześnie doświadczenie tego, że gdy służysz, stajesz się dojrzały. A kiedy tak jak diabeł mówisz nie będę służyć, nie chce mi się służyć, to przegrywasz życie – podkreślił.
Biskup wyjaśnił, iż o dojrzałości w wierze świadczy postawa, gdy przed prośbami pojawia się pytanie do Boga: „Boże, co byś chciał, żebym dziś zrobił/a?”. – To jest dojrzałość, jakiej potrzebujemy dzisiaj w Kościele. By nie stać z boku i mówić, jaki ten Kościół powinien być i jaki jest niedobry. (…) Kościół będzie dojrzały, kiedy my będziemy mieć taką dojrzałość. Gdy damy coś z siebie Kościołowi, czyli Panu Bogu – wskazał biskup. – To jest to, co miał Wawrzyniec. Był diakonem i służył do końca, bo tak rozumiał swoją wiarę. Nie tak, żeby jemu było dobrze, by Bóg ocalił go przed cierpieniem i umieraniem. Umierał w strasznych mękach. To było służenie do końca – tłumaczył biskup.
Następnie oznajmił, iż w Biblii odwaga nie oznacza braku lęku. Wszystkie wielkie postacie Pisma świętego bały się i wykręcały. Wtedy Bóg zapewniał ich, że bycie odważnym to bardziej ufanie Jemu niż swoim lękom. Bp Przybylski podkreślił, iż odważnym jest się wtedy, gdy człowiek nie boi się umierania. W Liście do Hebrajczyków jest napisane, że dopóki człowiek boi się śmierci, jest niewolnikiem diabła. Gdy przestanie się jej bać, wtedy staje się wolnym człowiekiem. – Grzeszymy, nie lubimy służyć, bo to wszystko wiąże się z umieraniem i oddawaniem czegoś. Boimy się z kimś dzielić, bo trzeba coś stracić. Wolimy być kibicami i widzami nawet w Kościele, bo jak nic nie robisz, to się nie pomylisz. Możesz wszystkich krytykować. Czy ci, którzy tak dużo krzyczą o odwadze i tacy wydają się być, są naprawdę odważni? To jest lęk – zachęcił do refleksji biskup. – Dopóki człowiek nie zgodzi się na to, że droga do zwycięstwa jest drogą przez takie czy inne umieranie, to będzie niewolnikiem grzechu – powiedział.
Na koniec biskup podzielił się propozycją nie tylko dla „pierwszaków” pielgrzymkowych. – Nie karczujcie nam lasów, ale wejdźcie w takim duchowym, wawrzynowym wieńcu zwycięstwa na Jasną Górę. Pielgrzymka to doświadczenie umierania – trzeba było zostawić wygodną kanapę, dom. Zgodzić się na odciski, trudy, deszcz i upał. Gdy wchodzi się na Jasną Górę, ma się poczucie takiego kawałka dojrzałości, spełnienia czegoś dla Pana Boga, jakiejś pokuty i ofiary. Niech to doświadczenie przeniesie się na całe życie, na codzienność, a będziemy mieli takie wawrzynowe wieńce przed Bogiem na sądzie – zakończył bp Przybylski.