– Całym sobą nieustannie płacił za wolność – gdy głosił konieczność podporządkowywania jej obiektywnej prawdzie o wartościach, gdy domagał się prawa do życia dla nienarodzonych i ciężko chorych, gdy ukazywał piękno miłości kobiety i mężczyzny, gdy bronił małżeństwa i rodziny, gdy do nauczania społecznego Kościoła wprowadzał pojęcie solidarności, gdy zwłaszcza w okresie stanu wojennego upominał się o Polskę i jej prawo do w pełni suwerennego bytu – mówił o św. Janie Pawle II abp Marek Jędraszewski podczas wydarzenia „Nie zastąpi Ciebie nikt” zorganizowanego w Wadowicach, rodzinnym mieście Karola Wojtyły.
Publikujemy pełną treść wystąpienia abp. Marka Jędraszewskiego:
Urodził się 103 lata temu, tutaj w Wadowicach. Jego Rodzice, Emilia i Karol, są już Sługami Bożymi. To oni uczyli małego Karola polskiej mowy, modlitw zanoszonych do Boga i do Pani Kalwaryjskiej, miłości do Polski.
Kiedy w dojrzałym już wieku, gdy przekroczył granicę pięćdziesięciu lat, myślał o Ojczyźnie, ciągłe jeszcze słyszał „dźwięk kosy, gdy uderza o ścianę pszenicy, łącząc się w jeden profil z jasnością nieboskłonu”, który górował nad okolicznymi wzgórzami, zapowiadającymi nieodległy stąd Beskid Mały. Z niej się wyłaniał, poprzez nią się wyrażał, w nią się zakorzeniał. O tym wszystkim nieustannie mówiło mu jego serce, które nie tylko kochało Ojczyznę miłością wierną i żarliwą, ale także kazało mu odpowiedzialnie pytać siebie, w jaki sposób pomnażać ten skarb, któremu na imię Polska. Jak powinien czynić to każdego dnia, tym bardziej że z okna swego mieszkania widział umieszczony na ścianie kościoła parafialnego pw. Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny napis, który przestrzegał, a równocześnie nadawał również jego życiu bardzo jasno określony sens: „Czas ucieka, wieczność czeka”.
Z ojczystą mową coraz bardziej się utożsamiał i poprzez nią coraz piękniej poetycko siebie wyrażał podczas studiów polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. W polską ziemię zakorzeniał się, pracując w podkrakowskim kamieniołomie w okresie niemieckiej okupacji. Za czasów przemocy i pogardy, zgotowanych narodowi polskiemu przez hitlerowski nazizm i bolszewicki komunizm, z bólu i cierpienia ukochanej Ojczyzny wyłaniał się, idąc za głosem kapłańskiego powołania i wstępując do tajnego wyższego seminarium duchownego, powołanego do istnienia przez „księcia niezłomnego”, arcybiskupa Adama Stefana Sapiehę.
W ten sposób docierał „do serca dramatu”. „Otóż nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego – mówił 2 czerwca 1979 roku na Placu Zwycięstwa w Warszawie – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas, bez Chrystusa. Jeśli byśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie. Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną – bez Chrystusa”. A przecież właśnie ten klucz, którym jest Chrystus, mówi nam, na czym polega prawdziwa wolność: „Wolność stale trzeba zdobywać, nie można jej tylko posiadać. Przychodzi jak dar,/ utrzymuje się poprzez zmaganie. Dar i zmaganie wpisują się w karty ukryte, a przecież jawne./ Całym sobą płacisz za wolność – więc to wolnością nazywaj, że możesz płacąc ciągle na/ nowo siebie posiadać”.
Nie tylko tak pisał i tak nauczał. Całym sobą nieustannie płacił za wolność – gdy głosił konieczność podporządkowywania jej obiektywnej prawdzie o wartościach, gdy domagał się prawa do życia dla nienarodzonych i ciężko chorych, gdy ukazywał piękno miłości kobiety i mężczyzny, gdy bronił małżeństwa i rodziny, gdy do nauczania społecznego Kościoła wprowadzał pojęcie solidarności, gdy zwłaszcza w okresie stanu wojennego upominał się o Polskę i jej prawo do w pełni suwerennego bytu.
Całym sobą płacił za wolność – zarówno w dniu zamachu na jego życie 13 maja 1981 roku, jak i w niedzielę 29 maja 1994 roku, kiedy podczas modlitwy Anioł Pański swoje cierpienia, związane z początkami choroby Parkinsona, ofiarował w intencji rodzin całego świata.
Płacił sobą za wolność Polski szczególnie wtedy, gdy wielkim żalem przepełniała go świadomość, iż tak wielu jego rodaków nie chciało budować wolności swojego kraju na zasadach Dekalogu… Dramatycznie występując przeciwko aborcji, wyznawał w Kielcach w 1991 roku: „Dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć! Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować. Zbyt długo niszczono! Trzeba intensywnie odbudowywać! Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć!”.
Płacił całym sobą za wolność, ponieważ nie chciał się zgodzić na to, aby historia naszej Ojczyzny płynęła „przeciw prądowi sumień”.
Stał się więc zarówno dla Polski, jak i całego świata sumieniem „wypalonym, jak cegła, w ogniu Ewangelii”, gdyż w niej znajdował najwyższą prawdę o człowieku, jego godności i jego powołaniu do wieczności. Na wszystkich areopagach świata wzywał do otworzenia na oścież drzwi Chrystusowi, ponieważ wiedział: „Nie możemy godzić się na słabość”; ponieważ był pewny, że „słaby jest lud, jeśli godzi się ze swoją klęską, gdy zapomina, że został posłany, by czuwać, aż przyjdzie jego godzina”.
Nie godził się na słabość. Nie zapominał, że został posłany przez Pana. Czuwał aż do ostatniej swojej godziny. On – zapowiedziany przez Juliusza Słowackiego „Słowiański Papież”. Święty Jan Paweł II Wielki.