– Wincenty Kadłubek zdecydował się zostać mnichem w zakonie o ścisłej regule, aby upodobnić się do Jezusa ubogiego i posłusznego. Raził go świat bezprawia i intryg, z którymi spotykał się jako biskup – mówił o. Augustyn Spasowicz OCist w czasie kolejnego dnia nowenny ku czci św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Mszy św. w katedrze na Wawelu przewodniczył bp Jan Zając.
Odwołując się do liturgii Słowa o. Augustyn Spasowicz OCist zauważył, że niebo to bycie u Jezusa. – Bóg pragnie mieć ciebie u siebie na zawsze w niebie – mówił zakonnik dodając, że każdy chrześcijanin „zameldowany jest w niebie”.
Kaznodzieja przypomniał, że w pierwszych latach biskupiej posługi Wincentego Kadłubka w 1212 r., od uderzenia pioruna, spłonął skarbiec na Wawelu. Niektórzy biografowie łączą ten fakt z rezygnacją Wincentego z biskupstwa w Krakowie. O. Augustyn Spasowicz OCist zaznaczył, że to mało prawdopodobna przyczyna, bo Wincenty zrezygnował sześć lat po tych wydarzeniach. Zdecydował się zostać mnichem w zakonie o ścisłej regule, aby upodobnić się do Jezusa ubogiego i posłusznego. Raził go świat bezprawia i intryg, z którymi spotykał się jako biskup.
– Odejście od biskupstwa i udanie się do klasztoru w Jędrzejowie oznaczało przejście ze środowiska elity polityczno-intelektualnej do elity bardziej duchowej – mówił o. Augustyn Spasowicz OCist zaznaczając, że cela zakonna klasztoru cysterskiego stanowiła ogniwo końcowe duchowego rozwoju Wincentego Kadłubka, który do Jędrzejowa z Krakowa przeszedł 80 kilometrów pieszo i boso. Wincentego, jako nowicjusza w klasztorze, poddawano próbom posłuszeństwa i pokory.
Wincenty w klasztorze w Jędrzejowie przeżył 5 lat. Jego szczątki złożono w prezbiterium, pośrodku chóru zakonnego, jednak nie razem z innymi braćmi. – Fakt ten świadczy o wyjątkowym przywileju, na który w klasztorze cystersów mogła sobie zasłużyć tylko wybitna osobistość wstępująca do grobu w opinii świętości – mówił o. Augustyn Spasowicz OCist. – Wołajmy dziś do Boga: błogosławiony Wincenty, przykładzie zakonnej karności i wzorze pokory i pokuty, módl się za nami – zakończył cysters.