– Doświadczenie Jezusowej kenozy, tego Jego wyniszczenia się z miłości dla nas, daje nam siłę nadziei, aby każdego roku, w tę cichą, świętą noc, ale także przez całe Święta Bożego Narodzenia z coraz większą ufnością Go błagać: Podnieś rękę! Błogosław! Wspieraj! – mówił abp Marek Jędraszewski w poranek Święta Bożego Narodzenia w czasie Mszy św. sprawowanej w kaplicy klasztornej Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach transmitowanej przez TVP.
W czasie homilii abp Marek Jędraszewski zwrócił uwagę, że Ewangelia poranka Święta Bożego Narodzenia ukazuje drugą odsłonę historii betlejemskich pasterzy. Pierwsza odsłona – odczytana podczas Pasterki – zawierała anielskie przesłanie do pasterzy o narodzeniu Zbawiciela w Betlejem. Na treść drugiej odsłony składała się najpierw decyzja pasterzy, aby udać się do Betlejem a potem ich reakcja na widok Maryi, Józefa i Niemowlęcia.
Metropolita krakowski mówiąc o Maryi, która „wszystkie te sprawy [o których usłyszała od pasterzy], zachowywała i rozważała je w swoim sercu”, zaznaczył, że zestawiała je z orędziem, jakie dokładnie dziewięć miesięcy wcześniej, w Nazarecie, skierował do Niej anioł Gabriel. – W Nazarecie poczęła Syna, w Betlejem Go zrodziła. Zgodnie z poleceniem anioła Gabriela, za tydzień nada Mu imię Jezus, to znaczy Jahwe-Bóg jest Zbawieniem. On jest też tak bardzo upragnionym i tak oczekiwanym przez wszystkich synów i córki Izraela, zapowiadanym przez proroków, Mesjaszem. On jest także Panem, Synem Bożym, Synem Najwyższego, którego „panowania nie będzie końca”. A jednocześnie jest tym maleńkim Dzieciątkiem, owiniętym w pieluszki, położonym przez Nią w żłobie. Dzieciątkiem, którego płacz uciszała pokarmem ze swej dziewiczej piersi. Jak to wszystko jest możliwe? – mówił arcybiskup dodając, że rozważania Maryi dały początek niekończącym się rozważaniom tajemnicy Wcielenia, które od 2025 już lat przenikają życie Kościoła.
Elementem tych rozważań są słowa kolędy Franciszka Karpińskiego „Bóg się rodzi”, które zwłaszcza w pierwszej zwrotce wyrażają niezmierne w swej głębi paradoksy, łączące się z przyjściem Dzieciątka Jezus na świat. – Jak bowiem wieczny Bóg może się rodzić? Jak moc może zadrżeć w swej kruchości? Jak Pan wszechświata może stać się nagim Dziecięciem? Jak gorący ogień może przemieniać się w lód, a blask obracać się w ciemność? Jak Nieskończony Bóg może doświadczać czasowych i przestrzennych ograniczeń? Jak ktoś wzgardzany przez ludzi jest równocześnie wysławiany i adorowany? Jak na skutek swej cielesności skazany na śmierć Człowiek jest jednocześnie Królem nad królami? – pytał metropolita.
– Wszystkie te paradoksy znajdują swój fundament w paradoksie nad paradoksami, który w „Prologu” do swej Ewangelii wyraził św. Jan Apostoł, stwierdzając: „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” – podkreślił arcybiskup zaznaczając, że kluczem do rozumienia tego „paradoksu nad paradoksami” jest miłość Boga ku człowiekowi. – Stąd to podwójne uniżenie i wyniszczenie się Chrystusa, Jego podwójna kenoza – stanie się Człowiekiem i śmierć na krzyżu – dodał mówiąc, że doświadczenie tej Jezusowej kenozy, daje nam siłę nadziei, aby każdego roku, przez całe Święta Bożego Narodzenia, z coraz większą ufnością Go błagać: „Podnieś rękę! Błogosław! Wspieraj!”.
Publikujemy pełną treść homilii:
Ewangelia poranka Święta Bożego Narodzenia ukazuje drugą odsłonę historii betlejemskich pasterzy. Pierwsza odsłona była czytana o północy, podczas Pasterki. Zawierała ona anielskie przesłanie, jakie usłyszeli pasterze, gdy pośród cichej i świętej nocy nieoczekiwanie „zewsząd oświeciła ich chwała Pańska”, a anioł Pański „rzekł do nich: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan»” (Łk 2, 9. 10-11). Zaraz potem pasterze słyszeli, jak „mnóstwo zastępów niebieskich (…) wielbiło Boga słowami: «Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania»” (Łk 2, 13-14).
Natomiast na treść drugiej odsłony składała się – jak przed chwila słyszeliśmy – najpierw decyzja pasterzy, aby udać się do Betlejem i na własne oczy zobaczyć, „co się tam zdarzyło, a o czym [im przez aniołów] Pan oznajmił” (Łk 2, 15c). Kolejnym elementem drugiej odsłony była reakcja pasterzy na widok Maryi, Józefa i Niemowlęcia, które leżało w żłobie (por. Łk 2, 16): opowiedzieli Maryi i Józefowi wszystko to, „co im zostało objawione o tym Dziecięciu” (Łk 2, 17b). Następnie „wrócili [do siebie, do swojej trzody, nad którą tej cudownej nocy trzymali straż], wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli” (Łk 2, 20).
Wrócili do siebie, zostawiając Maryję i Józefa w wielkim zadziwieniu. Jednak nieco później Maryja niejako przekroczyła swoje zadziwienie. Jak pisze św. Łukasz, „wszystkie te sprawy [o których usłyszała od pasterzy], Maryja zachowywała i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19). Rozważała przede wszystkim słowa anioła Pańskiego: „Dziś w mieście Dawida [to jest w Betlejem] narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2, 11) i zestawiała je z orędziem, jakie dokładnie dziewięć miesięcy wcześniej, w Nazarecie, skierował do Niej anioł Gabriel: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (Łk 1, 31-33).
W Nazarecie poczęła Syna, w Betlejem Go zrodziła. Zgodnie z poleceniem anioła Gabriela, za tydzień nada Mu imię Jezus, to znaczy Jahwe-Bóg jest Zbawieniem. On jest też tak bardzo upragnionym i tak oczekiwanym przez wszystkich synów i córki Izraela, zapowiadanym przez proroków, Mesjaszem. On jest także Panem, Synem Bożym, Synem Najwyższego, którego „panowania nie będzie końca”. A jednocześnie jest tym maleńkim Dzieciątkiem, owiniętym w pieluszki, położonym przez Nią w żłobie. Dzieciątkiem, którego płacz uciszała pokarmem ze swej dziewiczej piersi. Jak to wszystko jest możliwe?
Rozważania Maryi dały początek niekończącym się rozważaniom tajemnicy Wcielenia, które od 2025 już lat przenikają życie Kościoła. Do nich też należą słowa kolędy, które późną jesienią 1792 roku w Dubiecku nad Sanem napisał Franciszek Karpiński na zamówienie księżnej marszałkowej Izabeli z Czartoryskich Lubomirskiej i które po raz pierwszy zostały zaśpiewane w Starym Kościele Farnym w Białymstoku w noc Bożego Narodzenia tegoż roku. Słowa kolędy Bóg się rodzi, które zwłaszcza w pierwszej zwrotce wyrażają niezmierne w swej głębi paradoksy, łączące się z przyjściem Dzieciątka Jezus na świat.
Jak bowiem wieczny Bóg może się rodzić? Jak moc może zadrżeć w swej kruchości? Jak Pan wszechświata może stać się nagim Dziecięciem? Jak gorący ogień może przemieniać się w lód, a blask obracać się w ciemność? Jak Nieskończony Bóg może doświadczać czasowych i przestrzennych ograniczeń? Jak ktoś wzgardzany przez ludzi jest równocześnie wysławiany i adorowany? Jak na skutek swej cielesności skazany na śmierć Człowiek jest jednocześnie Królem nad królami?
Wszystkie te paradoksy znajdują swój fundament w paradoksie nad paradoksami, który w „Prologu” do swej Ewangelii wyraził św. Jan Apostoł, stwierdzając: „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1, 14). W paradoksie, który stał się refrenem kolędy Karpińskiego Bóg się rodzi. Bo to Słowo – Boski Logos, Jednorodzony Syn Boży – było „na początku”, „było u Boga”, „było Bogiem”. „Ono było na początku u Boga”. A równocześnie odegrało kluczową rolę w dziele stworzenia wszechświata. „Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1, 1-3).
Kluczem do rozumienia tego paradoksu nad paradoksami jest miłość Boga ku nam. „Tak bowiem Bóg umiłował świat – powie Nikodemowi dorosły już Jezus, u progu swej publicznej działalności – że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 16-17). Stąd to podwójne uniżenie i wyniszczenie się Chrystusa, Jego podwójna kenoza – stanie się Człowiekiem i śmierć na krzyżu – o której pisał św. Paweł w Liście do Filipian (por. Flp 2, 6-8). Stąd Jego kenoza, którą Franciszek Karpiński wyraził przejmującymi słowami: „Bóg porzucił szczęście swoje/ Wszedł między lud ukochany/ Dzieląc z nim trudy i znoje/ Niemało cierpiał, niemało/ Żeśmy [tego] winni sami”.
Doświadczenie tej Jezusowej kenozy, tego Jego wyniszczenia się z miłości dla nas, daje nam siłę nadziei, aby każdego roku, w tę cichą, świętą noc, ale także przez całe Święta Bożego Narodzenia z coraz większą ufnością Go błagać: „Podnieś rękę, Boże Dziecię/ Błogosław Ojczyznę miłą!/ W dobrych radach, w dobrym bycie/ Wspieraj jej siłę swą siłą/ Dom nasz i majętność całą/ I wszystkie wioski z miastami”. Podnieś rękę! Błogosław! Wspieraj! Amen.